wtorek, 27 września 2011

Antoni Gaudí - prekursorem architektoniczego posoborowia ??

Wszyscy kojarzymy barcelońską bazylikę pw. Świętej Rodziny


- świątynię baśniową, skrzącą się błyskotliwemi pomysłami architektonicznemi. Równocześnie jednak twórca arcydzieła nie przysłonił swą osobą Boga, lecz w sposób nowoczesny jak na swój czas, nawiązał do najpiękniejszych wzorców średniowiecznych katedr. Czy kogoś takiego godzi się nazwać prekursorem posoborowia ?

Na pewno można tak postąpić, by przyciągnąć czytelnika chwytliwym tytułem. Ale niegodziwością byłoby oskarżyć bezpodstawnie silnego kandydata na błogosławionego Kościoła katolickiego i wybitnego mistrza swej dziedziny. Przenieśmy się zatem do stolicy Balearów, miasta Palma de Mallorca...


Góruje nad nim katedra poświęcona Matce Bożej, którą miejscowi nazywają "La Seu". Tam w latach 1901 - 14 pracował Antoni Gaudi, dokonując na zlecenie miejscowego ordynarjusza, biskupa Piotra Campinsa, szeregu zmian architektonicznych. Kluczowa z naszego punktu widzenia jest przebudowa głównego ołtarza katedry. Przebudowa ? Hmmm... raczej destrukcja!

Jak piszą w książce "Gaudi na Majorce" Llabres, Puig i Vivas:

"... architekt głęboko przesiąknięty duchem ruchu liturgicznego i zindoktrynowany przez swego "mistrza liturgji", biskupa Campinsa, rozumiał od początku prac restauracyjnych, że ołtarz główny nie może pozostać ukryty na tyłach kaplicy królewskiej lub przytwierdzony do zamykającej prezbiterjum absydy, jak umieszczały go kanony sztuki gotyckiej i barokowej. Dlatego (..) umieścił go na początku prezbiterjum. Dzięki temu ołtarz jest widoczny z niemal każdego miejsca La Seu, we środku miejsc przeznaczonych dla chór, przed wszystkiemi dziećmi Bożemi i "rzeczywiście stanowi ośrodek, ku któremu spontanicznie zwracać się będzie uwaga całego zgromadzenia wiernych", jak wymaga Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego w par. 299 regulujące celebrację Eucharystji przejrzanej przez Sobór Watykański II. Zatem już w 1904 r. Gaudi ustanowił dla nas ołtarz niemal gotowy do odprawiania posoborowej Mszy. 22 lutego 2001 r. został on podniesiony o 155 cm, podczas gdy Gaudi umieścił go nad trzema liturgicznemi stopniami ołtarza, stosownie do reguł obowiązujących w jego czasach".


Komentując zdjęcia z La Seu dodam, że dziwaczny kształt umieszczony nad stołem i uwieńczony kolorowym krzyżem również jest dziełem Gaudiego i symbolizuje koronę cierniową.



Czy w świetle tego należy nazwać główny stół w barcelońskiej La Sagrada Família wulgarnym wykwitem posoborowia czy realizacją idej Gaudiego, nieznacznie dostosowaną do wymogów współczesności ?


Podróżując po Majorce nie spotkałem innych szaleństw bpa Campinsa, urzędującego przecież podczas pontyfikatu Ojca Świętego Piusa X, a więc podczas walki ze wszelkiemi przejawami modernizmu. Wręcz przeciwnie, inne napotkane świadectwa wskazują, że Campins to pasterz troskliwy i dbający o swą diecezję. Zrobił wiele dobrego np. w głównem saktuarjum wyspy w Lluc.

Całe odium na deformę katedry w Palma de Mallorca można chyba zatem zrzucić na tzw. ruch liturgiczny, w którym nie da się łatwo oddzielić pomysłów dobrych i złych. Przestrzegam przed nadmierną afirmacją dla tego ruchu, którego idee mogły zostać tak łatwo rozwinięte przez Bugniniego i innych posoborowych szkodników!

poniedziałek, 26 września 2011

Pourlopowo ...

Po roku blogowania blog (a tem bardziej: blogger) wymagał kolejnego urlopu. Przerwa trwała niemal trzy tygodnie, pora więc ją zakończyć, co niniejszym czynię !

W międzyczasie zebrałem materjały do paru nowych wpisów, lecz równocześnie ominęły mię najważniejsze tematy września: przybliżające się porozumienie Benedykta XVI i piusowców oraz wizyta Ojca Świętego w Vaterlandzie.

Wiele też działo się na gruncie warszawskim: JEm Kazimierz kard. Nycz uczestniczył we Mszy Św. u św. Klemensa i wygłosił na niej kazanie. Wydarzenie to należy traktować jako sukces, a może raczej zadośćuczynienie dla naszego duszpasterza o. Krzysztofa Stępowskiego, który nie był ostatnio rozpieszczany przez kurię metropolitalną.

Od września pojawiła się druga lokalizacja z Mszą codzienną w Warszawie, właśnie u św. Klemensa (godziny 9:30 lub 19:30 na Karolkowej 49) oraz czwarta Msza coniedzielna (17:30, Msza cicha w przeoracie FSSPX przy ul. Garncarskiej 32)

Rośniemy zatem w siłę, co jest zauważane nawet w Super Expressie, publikującym tekst pt. "Modny katolik modli się po łacinie - NOWA MODA w kościele. Przebojem MSZE w LITURGII RZYMSKIEJ". Gdym pierwszy raz czytał wypowiedź rzecznika archidiecezji warszawskiej, mocno się uszczypnąłem. Ale to nie był sen ... Na szczęście !!

Kościół tęskni za mszą po łacinie - mówi ks. Rafał Markowski, rzecznik kard. Kazimierza Nycza. Księża obeznani w liturgii rzymskiej mają ręce pełne roboty. Msze z okazji chrztu, komunii św., bierzmowania, ślubu.


Podsummować to mogę najlepiej dwoma zdjęciami urlopowemi, z kaplicy oo. joannitów w Palma de Mallorca: św. Pius X nam błogosławi ...


... a Jan Paweł II wyraźnie mówi: jest OK !!


p.s. W temacie Nergala polecam pyszny list otwarty JE bpa Meringa skierowany do x. Bonieckiego MIC.

Był czas kiedy każdą książkę Adama Bonieckiego z radością brałem do ręki; tak zresztą postępowali prawie wszyscy moi koledzy – dzisiejsi księża. Podobnie było z „Tygodnikiem Powszechnym”, na który - jako student - „polowałem” w kioskach; potem, już w latach 70-80tych korzystałem ze znajomości Pań w kioskach Ruch: odkładały mi egzemplarz.
Po roku 1989 TP stał się inny; Jego nowy Redaktor Naczelny – też; aż pismo stało się niszowe, niskonakładowe, przeznaczone dla dobrze o sobie myślących elit.Boleję nad tą ewolucją, do której się Ksiądz Redaktor bardzo przyczynił. To na łamach Księdza pisma pojawiały się nazwiska takich „autorytetów” jak Magdalena Środa (córka prof. Ciupaka, marksisty i „religioznawcy” z czasów PRL), ks. Tomasz Węcławski (ileż się „Znak” natrudził w promocji jego książek), Stanisław Obirek... .


Wreszcie ktoś to Bonieckiemu przypomniał !!

A propos, czy wiecie, dlaczego Nergal nie może zostać nowym felietonistą Tygodnika Powszechnego, mimo laurek ze strony x. Bonieckiego ?

Bo byłby jedynym publicystą wierzącym w istnienie piekła i diabła!

środa, 7 września 2011

Raport na temat ochrony życia nienarodzonych w Polsce (2)

Zapowiadałem już niedawno dokończenie tematu ochrony życia nienarodzonych w Polsce.

Pora dopełnić go o analizę niewykorzystania szansy AD 2007, kiedy to nieudolność jednej części oraz zła wola drugiej części tzw. centroprawicy doprowadziła do pogrzebania szansy wprowadzenia konstytucyjnego zakazu przeprowadzania aborcyj w Polsce. Kończąc słowo wstępne dodam, że do pierwszej części raportu zgłoszono mi uwagi wskazujące, że jednak katalog dopuszczalności aborcji w RP był węższy niż obecnie. Uznaję je z zastrzeżeniem, że przed 1939 r. nie była rozwinięta diagnostyka medyczna umożliwiająca stwierdzanie ciężkich schorzeń płodów, która jest obecnie podstawą do pozbawiania ich życia w tzw. majestacie prawa.



Zanim jednak zajmiemy się rokiem 2007, wróćmy o dekadę wcześniej. Wtedy bowiem, AD 1996, postkomuniści dokonali próby zamachu na „kompromis aborcyjny” z roku 1993, pragnąc go rozszerzyć o możliwość przerywania ciąży również wtedy, gdy kobieta ciężarna znajduje się w ciężkich warunkach życiowych lub trudnej sytuacji osobistej. Uchwalona ustawa została zaskarżona przez grupę senatorów do Trybunału Konstytucyjnego, który 27 maja 1997 r. wydał orzeczenie o niezgodności przepisu wprowadzającego tę przesłankę z przepisami konstytucyjnemi Konstytucji post-PRLowskiej, utrzymanemi w mocy przez tzw. Małą Konstytucję z 1992.

Całość orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego dostępna jest pod tym linkiem. 9 spośród głosujących 12 sędziów TK zgodziło się z zapisem:

Art. 1 pkt 2 ustawy z dnia 30 sierpnia 1996 r. o zmianie ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży oraz zmianie niektórych innych ustaw (Dz.U. Nr 139, poz. 646), w zakresie w jakim uzależnia ochronę życia w fazie prenatalnej od decyzji ustawodawcy zwykłego, jest niezgodny z art. 1 oraz art. 79 ust. 1 przepisów konstytucyjnych pozostawionych w mocy na podstawie art. 77 Ustawy Konstytucyjnej z dnia 17 października 1992 r. o wzajemnych stosunkach między władzą ustawodawczą i wykonawczą Rzeczypospolitej Polskiej oraz o samorządzie terytorialnym (Dz.U. Nr 84 poz. 426; zm.: z 1995 r. Nr 38 poz. 148, Nr 150, poz. 729; z 1996 r. Nr 106, poz. 488) przez to, że narusza konstytucyjne gwarancje ochrony życia ludzkiego w każdej fazie jego rozwoju.

Ponieważ nie jest łatwo znaleźć przepisy Konstytucji PRL z 22 lipca 1952 r. w brzmieniu, w jakim obowiązywały po nowelizacjach z lat 1988 – 1993, zacytuję je tutaj w całości.

Art. 1. Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej.
Art. 79. 1. Małżeństwo, macierzyństwo i rodzina znajdują się pod opieką i ochroną Rzeczypospolitej Polskiej. Rodziny o licznym potomstwie państwo otacza szczególną troską.

Tyle było tych przepisów. Ani jednego więcej, jeśli chodzi o źródła praw i wolności obywatelskich. Na nich oparł się TK, co wskazał w orzeczeniu:

Trybunał Konstytucyjny oparł swoje rozstrzygnięcie na obowiązujących przepisach konstytucyjnych. Uchwalona 2 kwietnia 1997 r. Konstytucja RP potwierdza w art. 38 prawną ochronę życia każdego człowieka. Podstawa konstytucyjna, na której oparł swoje orzeczenie Trybunał Konstytucyjny znalazła więc swoje potwierdzenie i wyraźne wyartykułowanie w Konstytucji RP.

Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej uchwalona 2 kwietnia 1997 r. stwierdza

Art. 38
Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia.

„Obrońcom życia” z LPRu i PiSu uroiło się w kadencji 2005 -2007, że zapis ten jest niewystarczający i trzeba go rozszerzyć o słowa "ochrony życia od poczęcia". Temu służyły mozolne prace w latach 2006-07, które zaowocowały propozycją zmiany treści art. 30 z

Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych.

na

"Źródłem wolności i praw człowieka i obywatela jest przyrodzona i niezbywalna godność człowieka, przynależna mu od chwili poczęcia. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych."
.

Równolegle powstał zupełnie kuriozalny projekt prezydencki, zakładający wpisanie do Konstytucji, iż:

"ustawy, umowy międzynarodowe i inne przepisy prawa obowiązujące w RP nie mogą ustanowić ochrony życia poczętego mniejszej niż w dniu wejścia w życie niniejszego przepisu", czyli teoretyczną niemożność pozakonstytucyjnej zmiany „kompromisu aborcyjnego”.

Jeśli „obrońcy życia” sądzą, że zdanie „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia” nie broni życia nienarodzonych, to znaczy, że … nie uważają ich za ludzi. Jest tu rażąca sprzeczność między podnoszoną przez nich ideą, że życie ludzkie zaczyna się w chwili poczęcia.

Co zatem należało zrobić AD 2007 ?

Należało doprowadzić do wydania przez Trybunał Konstytucyjny orzeczenia, iż „kompromis aborcyjny” jest niezgodny z art. 38 Konstytucji Rzplitej, czyli ze zdaniem: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”. Drogą do tego byłaby prosta analiza wskazująca, iż art. 38 mówi o każdym człowieku a „kompromis aborcyjny” odmawia tego prawa niektórym ludziom. Proste, prawda ?

Proste, o ile pamiętałoby się o jednem. O składzie Trybunału Konstytucyjnego. A tak się szczęśliwie składało dla PiSu i jego koalicjantów, że w trakcie kadencji 2005 – 2009 wygasały kadencje 8 spośród 15 członków TK, w tem ówczesnego prezesa prof. Safjana i wiceprezesa prof. Mączyńskiego.

Kadencje członków TK wygasające podczas rządów koalicji PiS - LPR - SO

do 5 XI 2006 prof. Teresa Dębowska-Romanowska
do 5 XI 2006 prof. Marek Safjan
do 5 XI 2006 prof. Marian Zdyb
do 1 XII 2006 Wiesław Johann
do 1 XII 2006 prof. Biruta Lewaszkiewicz-Petrykowska
do 1 XII 2006 prof. Andrzej Mączyński
do 18 XII 2007 prof. Jerzy Ciemniewski
do 25 VI 2008 Jerzy Stępień

Zatem nawet zakładając, że żaden z „niewymienianych” 7 członków TK nie podzielałby poglądów „pro life”, można byłoby od listopada 2006 do końca czerwca 2008 mianować większość TK zdolną do przeprowadzenia kontrrewolucji ustrojowej. Potrzebna była do tego większość 231 posłów, którą koalicja w pełni dysponowała. Zatem poszukiwanie 2/3 głosów było zwykłą stratą czasu. Przynajmniej na pierwszym etapie zmiany prawa.

Niewykorzystanie Trybunału Konstytucyjnego w zakresie korekty prawa aborcyjnego ale także w żadnym innym zakresie ustroju Polski świadczy o dyletanctwie polityków polskiej centroprawicy. W wielu krajach stosuje się sąd konstytucyjny jako najwygodniejszą maczugę do realizacji swoich celów politycznych. Ma ona między innemi tę zaletę, że decyzja polityczna może być przedstawiona jako niezależne orzeczenie sędziów.


Nasuwa się pytanie: skoro "centroprawica" nie skorzystała z Trybunału Konstytucyjnego, to czy szła do wyborów z planem zmiany ustrojowej ? Czy tylko z hasłem Teraz Kurwa My ?

wtorek, 6 września 2011

Brawa dla Pastora Jana Byrta

Parę dni temu przez media przemknęła informacja o liście otwartym napisanym przez luterańskiego pastora Jana Byrta. Adresatami listu byli Jerzy Buzek jako szef Europarlamentu oraz Donald Tusk, premier rząd Rzplitej.


Treść listu znamy jedynie z cytatów, które udostępniły portale. Niestety, wszędzie są to te same wyjątki. Napisałem email do Pastora, z prośbą o wywieszenie całości. Niestety, z uzyskanej odpowiedzi wynika, że Autor nią również już nie dysponuje.

Zacytujmy zatem, to, co jest:

"Chrześcijanie nie mogą milczeć, gdy dochodzi do takich zachowań. Coraz częściej w ostatnich latach mamy do czynienie z takimi sytuacjami nie tylko w stosunku do Narodu Wybranego, ale też do chrześcijan. (...) Jesteśmy tym zbulwersowani. Potępiamy takie chuligańskie zachowania ludzi. Niszczenie miejsc pamięci, cmentarzy nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. (...) Chrystus uczy przebaczenia, tolerancji i miłości" - napisał w liście.

Duchowny zwrócił uwagę w liście, że w Polsce także dochodzi do wybryków chuligańskich, skierowanych przeciw chrześcijanom. "Nieliczne grupki zwyrodnialców plują na chrześcijańskie korzenie Europy, kpią i szydzą z chrześcijan. (...) W Polsce mamy do czynienia na razie z drobniejszymi wystąpieniami: +palikotowców+, czy szaleńca-artysty, który kpił z katolików w Boże Ciało i pląsał niczym motyl. Satanista, który publicznie zniszczył Święte Słowo Boże Biblię, by (...) pokazać pogardę wobec nas. Sąd nie widzi w tym nic złego! Czy nie można coś z tym zrobić?" - pyta w liście Byrt.

Dla mnie jako katolika jest głęboko zawstydzające, że takiej kompleksowej obrony chrześcijaństwa nie sygnował żaden z moich biskupów. Czy żaden nie poczuł się urażony "motylem", Nergalem ? A może żaden nie miał odwagi, by napisać ?

Pastor Byrt idealnie "wstrzelił się" tym listem w aktualne wiadomości. Wyjątkowo zgrabnie połączył w jednej całości Palikota, Nergala i zniszczenie pomnika w Jedwabnem. Jedwabne dla mediów progresywnych to słowo klucz, z uwagi na który listu nie można było przemilczeć.

Patrząc na takie osoby jak Pastor Byrt rozumiem Ojca Świętego Benedykta XVI broniącego idei wolności religijnej. W społeczeństwach zlaicyzowanych i ateistycznych nie możemy nawet myśleć o przywróceniu sojuszu tronu i ołtarza. Nie mamy zresztą dziś ani jednego ani drugiego. Musimy najpierw uświadomić chrześcijańskie korzenie Europy większości jej mieszkańców i zwyciężyć współczesnych barbarzyńców.

Parafja, w której posługuje Pastor Byrt, ma stronę internetową. Możemy na nią zajrzeć, poczytać o tej wspólnocie. A także napisać e-mail z podziękowaniami dla zacnego Pastora, który broni katolickiej profesji na Boże Ciało przed profanacją.

poniedziałek, 5 września 2011

Kolejny eksces mesjanistyczny

Nie śledzę zbyt pilnie działań mesjanistów polskich, nie są bowiem progresistami ani modernistami sensu stricto. Wręcz przeciwnie, kapłani i wierni "z warszawskiego Krakowskiego Przedmieścia" zdradzają inklinacje protrydenckie i są, podobnie jak ks. Piotr Natanek, naszymi coraz bardziej kłopotliwymi sojusznikami.

Tym razem z kręgów tych wyniknęła idea Marszu Pamięci poświęconego żołnierzom i ofjarom cywilnym II wojny światowej oraz okupacji powojennej. Niestety ten piękny i godny szacunku pomysł został ubrany w szaty Drogi Krzyżowej.


Podobnie jak we wieku XIX, ponownie szerzy się bluźniercza idea stawiająca Polskę w roli Chrystusa narodów. Tak jakby ofjara Boskiego Zbawiciela nie była jedyną i wystarczającą dla zbawienia zarówno jednostek jak i społeczności. Co więcej, Chrystus cierpiał niewinnie, podczas gdy Polska i Polacy bezgrzeszni nie byli, nie są i nie będą. Wręcz przeciwnie, kary na nas sprowadzane można i należy traktować jako zadośćuczynienie za grzechy popełniane w przestrzeni społecznej.