W ostatnich dniach coraz częściej pojawiają się głosy, że możliwe jest w Polsce wprowadzenie całkowitego zakazu aborcji. Opowiedział się za tym rozwiązaniem Prezes Polski p. Jarosław Kaczyński, co powinno załatwiać sprawę pozytywnie na drodze parlamentarnej. Niemal pięć lat temu pisałem co nieco o nieudanej próbie obalenia "kompromisu", jaka miała miejsce w 2007 r. Dziś ten wpis jest w znacznej mierze nieaktualny, gdyż organ, który według mnie powinien obalić aktualny stan prawny - Trybunał Konstytucyjny - jest jak doskonale wiemy głównym hamulcowym zmian systemowych w Polsce. Poczytuję sobie za pewną zasługę, że pisałem o Trybunale Konstytucyjnym zanim stało się to modne i przechodzę do bardziej bieżącej analizy.
foto: wikipedia
Nie ma najmniejszego powodu, by czekać ze wzruszeniem "kompromisu". Jesteśmy na początku pierwszej kadencji rządów Prawa i Sprawiedliwości, a ufam, iż partia ta utrzyma aktualne dobre wyniki sondażowe, zaś wahadło polityczne pozostanie przez dłuższy czas po prawej stronie. By tak się stało, kwestie kontrowersyjne dla wyborców powinny być rozstrzygane na początku kadencji, a nie stanowić "paliwa" dla lewicowej opozycji. Z kolei pozostawienie "kompromisu" w mocy może być argumentem podnoszonym przez prawicowych kontestatorów rządu. Zawsze mogą pojawić się następcy cynika Romana Giertycha i pięknoducha Marka Jurka i uszczuplić szeregi Prawa i Sprawiedliwości i kilka bezcennych dziś głosów. Gdybym był zagranicznym wrogiem Polski, z pewnością wśród opłacanej agentury wpływu miałbym tu i swoich "obrońców życia", którzy w wielu wypadkach mogliby pełnić rolę pożytecznego narzędzia antypolskiego. Uczulam i na tę kwestię!
Wracając do meritum: sam formalny zakaz aborcji w Polsce to tylko początek zmian prawa dotyczącego zagadnień światopoglądowych. Trzeba jeszcze pomyśleć o jego egzekwowaniu. A także o innych, równie ważnych kwestiach, jak: delegalizacja środków wczesnoporonnych, zakaz tworzenia nadliczbowej ilości zarodków ludzkich w ramach procedur in vitro oraz finansowania go z budżetu państwa oraz faktyczne wspieranie i ochrona rodziny. Program pronatalistyczny "500 zł na dziecko" powinien zostać ograniczony do rodzin mających obywatelstwo polskie. Należy zakończyć wspieranie fikcji i patologii powszechnie znanej jako "matka samotnie wychowująca dziecko". Państwo powinno wspierać wdowców i wdowy posiadające potomstwo. Ale nie widzę żadnego uzasadnienia dla wspierania konkubinatów. To jest po prostu niemoralne.
Byle tylko wiedzieć, kiedy powiedzieć dość. Społeczeństwo nigdy nie może być nadmiernie katolickie. Ale państwo - i owszem. Katolicyzm nie powinien prowadzić do powstania państwa sakralnego czy też teokratycznego, a więc takiego, w którym zasady obowiązujące wyznawców jednej religii, są narzucane wszystkim obywatelom.
czwartek, 31 marca 2016
środa, 30 marca 2016
Niestworzone zarzuty przeciwko Franciszkanom Niepokalanej!
Sprawa Franciszkanów Niepokalanej powróciła się przy okazji zakończenia roku życia konsekrowanego, czyli 2 lutego. Kardynał Braz de Aviz, Prefekt Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego udzielił wówczas wywiadu agencji prasowej SIR, powiązanej z Konferencją Episkopatu Włoch. Część dotycząca FFI (tj. zakonu męskiego) ogranicza się do jednej kwestii, ale odnosi się do wielu faktów niezbyt znanych po tej stronie Alp.
Dziennikarz pyta o sygnowanie paktów własną krwią oraz wypalanie na ciele znaków rozpalonym żelazem. Powinniście wiedzieć, że od zeszłego listopada z inicjatywy dziennika Corriere della Sera rozpętała się kampania medialna przeciwko ojcu Stefanowi Manelli. Jest on oskarżany m.in. o zmuszanie sióstr do podpisywania przysięgi wierności własną krwią, o akceptowanie praktyki wypalania znaku IHS na skórze oraz o drobniejsze przewinienia, nie omijające również kwestyj finansowych. Wszystkie te oskarżenia pochodzą od byłych członkiń zakonu w liczbie trzech, nieposiadających dowodów na prawdziwość swych słów, odnoszących się do wydarzeń rzekomo mających miejsce przed dwudziestu laty i są dementowane przez aktualne członkinie zakonu w liczbie trzystu. Tymczasem kardynał prefekt podpisał był dekret zwalniający członków obu gałęzi zakonu z owego prywatnego ślubu wierności ojcu Manellemu, choć nie przeprowadzano żadnego postępowania kanonicznego w przedmiotowej sprawie, nie stawiając pytań ani założycielowi zakonu ani innej hipotetycznie właściwej w sprawie kongregacji (np. Kongregacji Doktryny Wiary). Mamy tu przykład potępiania bez przeprowadzania dochodzenia, co jest charakterystyczne dla tej afery od samego jej początku. "Fakty prasowe", pokazywane na małym ekranie stają się punktem odniesienia dla decyzyj podejmowanych przez prefekta kongregacji w Kurii Rzymskiej. Jej upadek nie jest zatem mitem, skoro odrzucono ostrożność i zdrowy rozsądek w tak delikatnej sprawie i nie zaczekano na rozstrzygnięcie organu sądowego.
Aspekt prawny sprawy FFI dotyczy również sióstr franciszkanek (czyli SFI), jako że właściciele majątku wykorzystywanego do apostolatu Franciszkanów Niepokalanej pomagali męskiej lub żeńskiej gałęzi zakonu. Warto wskazać, że ojciec Stefan wymagał, by członkowie jego zakonów żyli w radykalnym ubóstwie - bez własności osobistej bądź wspólnotowej, czerpiąc przykład ze św. Maksymiliana Kolbego. Postępowania względem tych stowarzyszeń były uruchamiane z inicjatywy któregoś z członków FFI, bez zaangażowania ze strony Stolicy Apostolskiej czy prokuratury. Nie wdając się w szczegóły należy stwierdzić, iż wyjaśnienia tych zagadnień są rzeczywiście w toku, ale kardynał prefekt zdaje się być zbyt ostrożny, by stwierdzić, iż niektóre spośród postępowań już się zakończyły, a ich rozstrzygnięcia przemawiają na korzyść pomówionych stowarzyszeń. Ponadto ojciec Stefan systematycznie kieruje do sądu sprawy przeciwko zniesławiającym go w programach telewizyjnych byłym zakonnicom. Włoski wymiar sprawiedliwości może wreszcie zrobi porządek z wszystkimi oszczercami ojca Manellego, do grona których należy również zaliczać kardynała Braz de Aviz. Nie zapominajmy, że [wyznaczony przez Franciszka komisarz] Volpi uciekł od negatywnego dlań wyroku sądu świeckiego poprzez "łaskę" nagłej śmierci. Ponadto ojciec założyciel nie odpuszcza i w dniu 2 marca złożył skargę przeciw niektórym obecnym liderom FFI. Widzimy, że nic nowego tu się nie dzieje od czasów św. Atanazego: fałszywe oskarżenia, jakie pojawiły się na określonych blogach (skąd trafiły na ekrany telewizyjne), są weryfikowane i odrzucane.
Podsumowując, Kongregacja ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego wydaje się coraz bardziej wikłana w aferę, której prawdziwe motywy są wciąż zakryte i znacznie przekraczające możliwości komisarzy obu gałęzi zakonu Franciszkanów. Ich działania zdają się być ograniczone do dwóch rzeczy: zniszczenia charyzmatu i przejęcia majątku. Poza tym ich medialne milczenie czyni z nich faktycznych współuczestników kampanii prasowej skierowanej właściwie przeciwko życiu zakonnemu jako takiemu: oskarżenia i "sznurki" do nich prowadzące są zdumiewająco banalne.
Nie popadajmy w pesymizm: wywiad z kardynałem daje nam pewną nadzieję: można sądzić, iż nie wszyscy zgadzają się z franciszkową "normalizacją" Franciszkanów Niepokalanej. Módlmy się do Matki Niepokalanej, by trwała przy swoich rycerzach w błękicie.
Uwaga! Niniejszy tekst stanowi tłumaczenie wpisu ze strony Riposte catholique. Mile widziane wszelkie poprawki językowe i merytoryczne, zgłaszane w komentarzach. Pod ich wpływem mogę dokonywać modyfikacji wpisu, czego normalnie nie czynię. Pod ww. tekstem zamieszczony ciekawy komentarz:
Franciszkanie Niepokalanej apelowali do Trybunału Sygnatury Apostolskiej przeciwko nadużywaniu władzy, a ówczesny prefekt kongregacji - kardynał Rajmund Burke - uznał właściwość Trybunału do rozpatrzenia skargi, po czym szybko został zwolniony. Jego następca kard. Mamberti nie śpieszy się z podjęciem sprawy.
Dziennikarz pyta o sygnowanie paktów własną krwią oraz wypalanie na ciele znaków rozpalonym żelazem. Powinniście wiedzieć, że od zeszłego listopada z inicjatywy dziennika Corriere della Sera rozpętała się kampania medialna przeciwko ojcu Stefanowi Manelli. Jest on oskarżany m.in. o zmuszanie sióstr do podpisywania przysięgi wierności własną krwią, o akceptowanie praktyki wypalania znaku IHS na skórze oraz o drobniejsze przewinienia, nie omijające również kwestyj finansowych. Wszystkie te oskarżenia pochodzą od byłych członkiń zakonu w liczbie trzech, nieposiadających dowodów na prawdziwość swych słów, odnoszących się do wydarzeń rzekomo mających miejsce przed dwudziestu laty i są dementowane przez aktualne członkinie zakonu w liczbie trzystu. Tymczasem kardynał prefekt podpisał był dekret zwalniający członków obu gałęzi zakonu z owego prywatnego ślubu wierności ojcu Manellemu, choć nie przeprowadzano żadnego postępowania kanonicznego w przedmiotowej sprawie, nie stawiając pytań ani założycielowi zakonu ani innej hipotetycznie właściwej w sprawie kongregacji (np. Kongregacji Doktryny Wiary). Mamy tu przykład potępiania bez przeprowadzania dochodzenia, co jest charakterystyczne dla tej afery od samego jej początku. "Fakty prasowe", pokazywane na małym ekranie stają się punktem odniesienia dla decyzyj podejmowanych przez prefekta kongregacji w Kurii Rzymskiej. Jej upadek nie jest zatem mitem, skoro odrzucono ostrożność i zdrowy rozsądek w tak delikatnej sprawie i nie zaczekano na rozstrzygnięcie organu sądowego.
Aspekt prawny sprawy FFI dotyczy również sióstr franciszkanek (czyli SFI), jako że właściciele majątku wykorzystywanego do apostolatu Franciszkanów Niepokalanej pomagali męskiej lub żeńskiej gałęzi zakonu. Warto wskazać, że ojciec Stefan wymagał, by członkowie jego zakonów żyli w radykalnym ubóstwie - bez własności osobistej bądź wspólnotowej, czerpiąc przykład ze św. Maksymiliana Kolbego. Postępowania względem tych stowarzyszeń były uruchamiane z inicjatywy któregoś z członków FFI, bez zaangażowania ze strony Stolicy Apostolskiej czy prokuratury. Nie wdając się w szczegóły należy stwierdzić, iż wyjaśnienia tych zagadnień są rzeczywiście w toku, ale kardynał prefekt zdaje się być zbyt ostrożny, by stwierdzić, iż niektóre spośród postępowań już się zakończyły, a ich rozstrzygnięcia przemawiają na korzyść pomówionych stowarzyszeń. Ponadto ojciec Stefan systematycznie kieruje do sądu sprawy przeciwko zniesławiającym go w programach telewizyjnych byłym zakonnicom. Włoski wymiar sprawiedliwości może wreszcie zrobi porządek z wszystkimi oszczercami ojca Manellego, do grona których należy również zaliczać kardynała Braz de Aviz. Nie zapominajmy, że [wyznaczony przez Franciszka komisarz] Volpi uciekł od negatywnego dlań wyroku sądu świeckiego poprzez "łaskę" nagłej śmierci. Ponadto ojciec założyciel nie odpuszcza i w dniu 2 marca złożył skargę przeciw niektórym obecnym liderom FFI. Widzimy, że nic nowego tu się nie dzieje od czasów św. Atanazego: fałszywe oskarżenia, jakie pojawiły się na określonych blogach (skąd trafiły na ekrany telewizyjne), są weryfikowane i odrzucane.
Podsumowując, Kongregacja ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego wydaje się coraz bardziej wikłana w aferę, której prawdziwe motywy są wciąż zakryte i znacznie przekraczające możliwości komisarzy obu gałęzi zakonu Franciszkanów. Ich działania zdają się być ograniczone do dwóch rzeczy: zniszczenia charyzmatu i przejęcia majątku. Poza tym ich medialne milczenie czyni z nich faktycznych współuczestników kampanii prasowej skierowanej właściwie przeciwko życiu zakonnemu jako takiemu: oskarżenia i "sznurki" do nich prowadzące są zdumiewająco banalne.
Nie popadajmy w pesymizm: wywiad z kardynałem daje nam pewną nadzieję: można sądzić, iż nie wszyscy zgadzają się z franciszkową "normalizacją" Franciszkanów Niepokalanej. Módlmy się do Matki Niepokalanej, by trwała przy swoich rycerzach w błękicie.
Uwaga! Niniejszy tekst stanowi tłumaczenie wpisu ze strony Riposte catholique. Mile widziane wszelkie poprawki językowe i merytoryczne, zgłaszane w komentarzach. Pod ich wpływem mogę dokonywać modyfikacji wpisu, czego normalnie nie czynię. Pod ww. tekstem zamieszczony ciekawy komentarz:
Franciszkanie Niepokalanej apelowali do Trybunału Sygnatury Apostolskiej przeciwko nadużywaniu władzy, a ówczesny prefekt kongregacji - kardynał Rajmund Burke - uznał właściwość Trybunału do rozpatrzenia skargi, po czym szybko został zwolniony. Jego następca kard. Mamberti nie śpieszy się z podjęciem sprawy.
wtorek, 15 marca 2016
Jezuita pyta, ale nie pragnie odpowiedzi
Pewien ojciec z zakonu jezuistów od lat lubi grasować po Internecie. Miał te nawyki już jako kleryk, zachował je po awansie na diakona, nic też nie zmieniły w tej kwestii wyższe święcenia kapłańskie. Osobnik ów nigdy nie był zbyt wymagającym partnerem w dyskusji. Zawsze wymieniając z nim poglądy miałem pewien wewnętrzny niesmak, tak jakbym dopuszczał się podniesienia ręki na przedszkolaka. Ale ponieważ dotąd jeszcze nie zagościł na łamach „MnP”, wielkopostnie wyręczę Kolegę Dextimusa i jego Breviarium, które wielokrotnie usiłowało nieść oświaty kaganek względem wspomnianego jezuity.
Wczoraj zamieścił on na jednym z portali społecznościowych wpis o następującej treści:
Ogólna znajomość proszącego o pomoc powinna skłaniać do wniosku, iż prośba jest szczera: skoro nasz bohater nie zachowuje się jak ksiądz katolicki, ani nie wie, jak powinien się zachowywać, to prosi o dobre rady. Jednak to złudzenie bardzo szybko pryska, bowiem … większość komentarzy merytorycznych została szybciutko skasowana, a pozostają tylko „zagłaskiwacze” lub rady typu: „bądź sobą”. Myślę, że problem tego pana jest głębszy. Nie oczekujmy od niego dziś, by zachowywał się jak ksiądz katolicki. Najpierw wymagajmy od tego czterdziestolatka, by zaczął zachowywać się jak dorosły człowiek, jak dorosły facet, by być precyzyjnym. Być może kiedyś umiejętności, którą współczesna młodzież nazywa „ogarnięciem się” nabywali chłopcy podczas obowiązkowej służby wojskowej lub w innych trudnych warunkach, stojąc nocą po mięso lub dwie – trzy godziny na mrozie po chleb. Teraz tego wszystkiego nie ma i dostrzegamy prawdziwą plagę „rurkowców”.
Największym zaś problemem jest to, że bohater niniejszego wpisu jest duszpasterzem … powołań w swojej prowincji zakonnej. Nie mam pojęcia, co dobrego z tego może wyniknąć, ale wyobrażam sobie, że podobne do niego rurkowce będą przechodzić przez sito selekcyjne i zostaną "uformowane" na jego podobieństwo. A czy jeśli do zakonu trafi poważny chłopak po maturze, to trefnisie prawidłowo go poprowadzą, czy też może zmarnują jego powołanie?!
Wczoraj zamieścił on na jednym z portali społecznościowych wpis o następującej treści:
Halo! Potrzebuję pomocy!
Przeczytałem dziś w wiadomości taką rzecz: "Zachowuj się w końcu jak ksiądz katolicki, nie jak pajac".I tutaj proszę o pomoc. Wiem jak zachowują się pajace, ale nie wiem jak księża katoliccy. Proszę napiszcie mi w komentarzach jak to się zachowują ci księża.
Ps. Nie piszcie mi o tym bym się nie przejmował. To nie jest post 'emo', ale edukacyjny - szukam wiedzy.
Ogólna znajomość proszącego o pomoc powinna skłaniać do wniosku, iż prośba jest szczera: skoro nasz bohater nie zachowuje się jak ksiądz katolicki, ani nie wie, jak powinien się zachowywać, to prosi o dobre rady. Jednak to złudzenie bardzo szybko pryska, bowiem … większość komentarzy merytorycznych została szybciutko skasowana, a pozostają tylko „zagłaskiwacze” lub rady typu: „bądź sobą”. Myślę, że problem tego pana jest głębszy. Nie oczekujmy od niego dziś, by zachowywał się jak ksiądz katolicki. Najpierw wymagajmy od tego czterdziestolatka, by zaczął zachowywać się jak dorosły człowiek, jak dorosły facet, by być precyzyjnym. Być może kiedyś umiejętności, którą współczesna młodzież nazywa „ogarnięciem się” nabywali chłopcy podczas obowiązkowej służby wojskowej lub w innych trudnych warunkach, stojąc nocą po mięso lub dwie – trzy godziny na mrozie po chleb. Teraz tego wszystkiego nie ma i dostrzegamy prawdziwą plagę „rurkowców”.
Największym zaś problemem jest to, że bohater niniejszego wpisu jest duszpasterzem … powołań w swojej prowincji zakonnej. Nie mam pojęcia, co dobrego z tego może wyniknąć, ale wyobrażam sobie, że podobne do niego rurkowce będą przechodzić przez sito selekcyjne i zostaną "uformowane" na jego podobieństwo. A czy jeśli do zakonu trafi poważny chłopak po maturze, to trefnisie prawidłowo go poprowadzą, czy też może zmarnują jego powołanie?!
niedziela, 13 marca 2016
Ojciec nieświęty
Parę lat temu durny lewak Szumlewicz popełnił książkę traktującą o JP2 pt. "Ojciec nieświęty". Chwilowo nie wnikając w zaprezentowany tam osąd polskiego papieża, należy stwierdzić, iż tytuł ów znakomicie pasuje do działalności aktualnego lokatora na Watykanie, posługującego się imieniem "Franciszek". Dziś minęły trzy lata, odkąd ów powitał nas słowami: "Dobry wieczór". A potem było już tylko gorzej:
- prywatne herezje w rozmaitych oficjalnych wypowiedziach;
- poniżanie dotychczasowego dziedzictwa Kościoła katolickiego myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem;
- prześladowanie katolików za to, że chcą być katolikami - wypowiedziami, decyzjami personalnymi i zachowaniem;
- milczenie na najważniejsze tematy współczesnego świata (jak: zagrożenie islamem, prześladowanie chrześcijan), a poświęcanie mnóstwa energii sprawom trzeciorzędnym, takim jak ekologia;
- wywiady w lewackich gazetach, w których mówi rzeczy osłabiające wiarę zwykłego, szarego katolika.
Tę listę można by ciągnąć w nieskończoność. Czyny Franciszka nie mogą być przemilczane, jakby niezauważane z uwagi na stanowisko, jakie zajmuje. Jednym z głównych obowiązków papieża jest bowiem zwalczanie herezyj, drugim utwierdzanie współbraci w wierze. Jaki jest zatem jego autorytet w Kościele katolickim? Czy ma jeszcze władzę wiązania naszych sumień swoimi decyzjami?
Za najlepszą odpowiedź na te pytania niech będzie niedawna wypowiedź x. Pawła Murzińskiego otwierająca jego wykład zatytułowany "Idea fałszywego miłosierdzia". Jest to dramatyczna opowieść o człowieku znajdującym się na łożu śmierci, który podczas spowiedzi odmawia jakiegokolwiek żalu za grzech przebywania w konkubinacie i powołuje się przy tej okazji na zezwolenie od papieża Franciszka. Kapłan nie chcący udzielić w takiej sytuacji rozgrzeszenia słyszy od penitenta zarzut ... nieposłuszeństwa najwyższemu przełożonemu. Grzesznik umiera bez pojednania z Panem Bogiem.
Oto i efekt Franciszka.
- prywatne herezje w rozmaitych oficjalnych wypowiedziach;
- poniżanie dotychczasowego dziedzictwa Kościoła katolickiego myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem;
- prześladowanie katolików za to, że chcą być katolikami - wypowiedziami, decyzjami personalnymi i zachowaniem;
- milczenie na najważniejsze tematy współczesnego świata (jak: zagrożenie islamem, prześladowanie chrześcijan), a poświęcanie mnóstwa energii sprawom trzeciorzędnym, takim jak ekologia;
- wywiady w lewackich gazetach, w których mówi rzeczy osłabiające wiarę zwykłego, szarego katolika.
Tę listę można by ciągnąć w nieskończoność. Czyny Franciszka nie mogą być przemilczane, jakby niezauważane z uwagi na stanowisko, jakie zajmuje. Jednym z głównych obowiązków papieża jest bowiem zwalczanie herezyj, drugim utwierdzanie współbraci w wierze. Jaki jest zatem jego autorytet w Kościele katolickim? Czy ma jeszcze władzę wiązania naszych sumień swoimi decyzjami?
Za najlepszą odpowiedź na te pytania niech będzie niedawna wypowiedź x. Pawła Murzińskiego otwierająca jego wykład zatytułowany "Idea fałszywego miłosierdzia". Jest to dramatyczna opowieść o człowieku znajdującym się na łożu śmierci, który podczas spowiedzi odmawia jakiegokolwiek żalu za grzech przebywania w konkubinacie i powołuje się przy tej okazji na zezwolenie od papieża Franciszka. Kapłan nie chcący udzielić w takiej sytuacji rozgrzeszenia słyszy od penitenta zarzut ... nieposłuszeństwa najwyższemu przełożonemu. Grzesznik umiera bez pojednania z Panem Bogiem.
Oto i efekt Franciszka.