środa, 22 listopada 2017

500 lat Reformacji

Pięćset lat temu wywodzący się z enerdowskiej części Niemiec ambitny mnich z zakonu augustianów rozpoczął Reformację, ogłaszając w Wittenberdze 95 tez. Mimo, że polemizował w nich głównie z praktyką Kościoła katolickiego w zakresie udzielania odpustów, to w zaledwie trzydzieści lat doprowadził do trwałego podziału jednolitej dotąd cywilizacyjnie Europy Zachodniej. Doszło do wielu konfliktów klasowych oraz krwawych wojen. Najgorszą zaś konsekwencją Reformacji było i jest pozbawienie milionów ludzi łączności z Mistycznym Ciałem Chrystusa oraz większością Sakramentów ustanowionych przez Boskiego Zbawiciela. Mając na uwadze prawdę wiary: "poza Kościołem katolickim nie ma zbawienia" możemy tylko drżeć w niepewności o wieczny los wszystkich zwiedzionych przez Marcina Lutra i jego stronników; o dusze ludzi, którzy umierają bez rozgrzeszenia udzielonego przez kapłana mającego ważne święcenia.

Jednak te straszne wydarzenia są czczone nie tylko przez wspólnoty powstałe w wyniku reformacji, ale także przez Kościół Posoborowy. W świetle wypowiedzi jego papieży oraz episkopatów zaangażowanych w dialog ekumeniczny jawi się ów nieszczęsny Luter jako dobrodziej Europy i Kościoła Powszechnego. Równocześnie przemilczane są stawiane przezeń tezy, a życiorys enerdowskiego teologa omawiany jest bardzo lakonicznie.

Pewien młody popularyzator Lutra tak oto go zachwala: "Marcin Luter to nie tylko Reformator, ale przede wszystkim człowiek uważnie obserwujący wielowątkowość życia, kochający mąż i ojciec, wielbiciel psów. W 500-lecie Reformacji odkryjmy tę fascynującą postać poprzez jej myśli używane tak często na co dzień! Kto wie, może zainspirują nas one do dalszej zabawy słowem niezależnie od wyznania, zasobności portfela czy stopnia wykształcenia..."

Ja jednak zaproponuję Państwu zapoznanie się z pełnymi biografiami Marcina Lutra. Niedawno ukazały się dwie godne uwagi pozycje. Grzegorz Braun firmuje film "Luter i rewolucja protestancka", a Paweł Lisicki jest autorem całkiem pokaźnej księgi zatytułowanej "Luter. Ciemna strona rewolucji".

Tytuły dzieł niemal identyczne, zawartość merytoryczna - również bardzo podobna. Można zatem powiedzieć, że jeśli ktoś ma tylko półtorej godziny, to należy mu zaproponować film, a jeśli całą dniówkę, to książkę.



Film Grzegorza Brauna jest skoncentrowany na dwóch obszarach zagadnień wskazanych w tytule. Dominujący temat stanowi życiorys samego Marcina Lutra, zaś rewolucja protestancka pokazywana jest jako spustoszenie Niemiec i wielki regres cywilizacyjny Europy. Nasz świetny reżyser poprosił o wypowiedzi znawców myśli upadłego mnicha oraz jego biografów. Są wśród nich m.in. ks. kard. Gerard Müller, ks. Tadeusz Guz, Robert de Mattei, Grzegorz Kucharczyk czy Michał Voris. Ich krótkie wypowiedzi nadały filmowi znakomite tempo i napięcie, charakterystyczne dla dzieł Grzegorza Brauna. Dodatkowym atutem dokumentu są animacje - takie, jakie widzimy w reportażu z premiery.

Film jest z pewnością wartościowy i cenny, ale jego wadą jest zaprezentowanie rozmaitych nieudowodnionych hipotez na prawach faktów. Grzegorz Braun odrobinę przedobrzył. Ot, choćby pogłoska, jakoby Luter zmarł na skutek uduszenia lub powiesił się. Czy była niezbędna do umieszczenia? Nie sądzę. Mocniej do mnie przemawia obraz naszkicowany przez Lisickiego: śmierć kacerza zrywającego z katolickimi rytuałami, a więc bez spowiedzi, bez ostatniego namaszczenia, bez wzywania pośrednictwa świętych i bez poświęconych przedmiotów.

Żadnych znaczących wad nie ma natomiast książka redaktora naczelnego "Do Rzeczy". Tak jak zachwyciłem się dziełem Pana Pawła poświęconym islamowi , mam równie entuzjastyczne zdanie o „Ciemnej stronie rewolucji”. To znakomity, logiczny wywód pokazujący, skąd wzięły się poszczególne elementy luteranizmu i jak kształtowała się doktryna nowej wiary. Lisicki przedstawia też pewne nawiązania do aktualnej sytuacji ekumenicznej, a więc do spotkań przełożonej szwedzkich luteranów i argentyńskiego biskupa Rzymu. Podchodzi do nich z troską i smutkiem, ale ostatecznie kwituje je jako pogłębianie chaosu i niejednoznaczności współczesnego Kościoła. Dalszych wniosków nie wysnuwa. Niestety, w filmie Grzegorza Brauna odniesień bieżących jest jeszcze mniej. Wprawdzie baron de Mattei wspomina, że rehabilitacji Lutra towarzyszy trwająca od czasów Soboru Watykańskiego II protestantyzacja Kościoła katolickiego, ale wątek ten nie jest rozwijany.



To bardzo smutne, że wartościowe pozycje, pragnące przeciwstawić się fałszowaniu życiorysu upadłego mnicha i niezasłużonemu stawianiu go na piedestał, nie odpowiadają na najważniejsze pytanie, dlaczego w ogóle tak się dzieje. Spróbujmy zatem odpowiedzieć sobie na to pytanie.

Postępowi ludzie współcześni, ale także i pośród nich posoborowcy, mogą postrzegać Marcina Lutra jako towarzysza broni w walce z rzymskim katolicyzmem. Skoro cele są zbieżne, więc można tolerować, że metody służące ich osiągnięciu są niegodziwe – mogą oni wszyscy myśleć. A zatem, skoro on walczył z kapłaństwem katolickim, z Mszą postrzeganą jako uobecniana Ofiara krzyżowa, z sakramentami spowiedzi i małżeństwa, z łaciną jako językiem liturgicznym Kościoła, to można mu wybaczyć porywczość, miotanie nienawistnych obelg, a nawet … skrajny antysemityzm. Wszyscy grają do jednej bramki – Montini, Bugnini, Bergoglio, Kasper, Luter.

Marcin Luter wyłaniający się z recenzowanych biografij Brauna i Lisickiego to człowiek po prostu nikczemny. To indywiduum walczące nie tylko z Kościołem, ale także, a może przedewszystkiem - z Bogiem, z Maryją i świętymi. Myślę, że 98% populacji, której wmówiono, jakoby pozytywną innowacją enerdowca były hasła: sola scriptura – jedynie Pismo, sola fide – jedynie wiara, sola gratia – jedynie łaska, solus Christus – jedynie Chrystus, solum Verbum – jedynie Słowo, będzie zdziwiona kuriozalnymi koncepcjami Boga i człowieka wyłaniającymi się z teologii luterańskiej. Akcentuje ona wszechmoc Bożą i bezsilność człowieka. Człowiek nie ma wolnej woli, a zatem nie ponosi odpowiedzialności za popełniane zło. Równocześnie jednak Bóg znajduje się daleko od człowieka, a zbawienie przyznaje mu na takiej zasadzie, na jakiej władca udziela amnestii łotrowi.

Czy widzicie sens dialogu ekumenicznego ze wspólnotą opierającą się o takie aksjomaty filozoficzne i teologiczne? Jeśli jesteście wciąż jeszcze katolikami, to z pewnością uznacie, że jedynym celem takich rozmów może być wyłącznie uczciwe zapoznanie ze stanowiskami teologij katolickiej i luterańskiej, wyjaśnianie im błędów i nakłanianie, aby się nawrócili.


p.s. Niektórych Czytelników może zdziwić, że względem ojca Marcina Lutra OSA używam przymiotnika „enerdowski”. A jakiego słowa powinienem używać? Przecież trabanta też nie nazywa się samochodem niemieckim …

piątek, 3 listopada 2017

Penisowe opowieści z krypty

"Odnowiono" kryptę biskupów katowickich mieszczącą się w archikatedrze Chrystusa Króla. Moje pierwsze skojarzenie jest takie: pomieszczenie wygląda, jakby dekorowali to "ciepli" dla "ciepłych". Współczuję pochowanym biskupom, których szczątki znajdują się z tym oryginalnie "udekorowanym" pomieszczeniu.





Link do całej galerii zdjęć z tego miejsca jest tutaj.

Gdyby ktoś zrobił kaplicę boczną w tej stylistyce, to ponarzekałbym na basenową podłogę i narzekanie by się skończyło. Jest to jakaś wizja artystyczna, nie moja, ale "jakaś". Tyle, że to jest kaplica GROBOWA, tam stoją trumny ze szczątkami ludzi, duchownych, hierarchów Kościoła. I z tego powodu nie mogę zaakceptować projektu.

Profesor Kalarus projektując plakaty posługuje się takim logiem, jakże dobrze oddającym dopasowanie jego sztuki do powagi katedry i krypty jej pasterzy