Czasem idąc na Tradycyjną Mszę Rzymską trafisz na kuriozalne kazanie. Poczytajcie proszę, co mię spotkało w święto Bożego Ciała ....
Komentując Ewangelię na obchodzone święto celebrant stwierdził, że w dzisiejszych czasach, gdyby człowiek wybierał sobie boga, to z pewnością szukałby takiego, który zaoferuje mu najwięcej. Zwróciłby więc uwagę na "bogów chrześcijańskich" jako bliższych człowiekowi i lepiej go traktujących. Zaś w katolicyźmie odnalazłby Boga, który oddaje się wiernym jako pokarm. Według głoszącego kazanie to jest wyróżnik katolicyzmu od innych wyznań.
Parę słów komentarza.
1. Nie było ani słowa o prawdziwości religii, poprzez którą można zakładać że nie jest ona ludzkim wymysłem (człowiek wymyślający sobie boga to zarzut św. Piusa X przeciwko modernistom zawarty w Pascendi).
Prawdziwość religii jest niezbędna, by obietnice z nią związane traktować poważnie. Co byłoby nam po koncepcji wiecznej szczęśliwości w niebie, gdyby P. Jezus nie zmartwychwstał albo ... nie istniał?
2. Nie było ani słowa o "koszcie" wyboru, a przecież Bóg w katolicyźmie dając człowiekowi wszystko, sporo też odeń wymaga. Czyżby i ten kapłan wierzył w "Niebo dla wszystkich"?
3. Wiara w Rzeczywistą Obecność nie wyróżnia katolicyzmu w chrześcijaństwie, skoro podzielają ją i prawosławni i starokatolicy. Pała z ekumenizmu!
Podsumowując te myśli powiedziałbym, że współczesny człowiek wybierając sobie boga patrzy na takiego, co nic nie wymaga a sporo daje. I dlatego tak wielu spośród nas w praktyce tak często wybiera gościa przedstawianego z kozim łbem ...
niedziela, 30 czerwca 2019
czwartek, 27 czerwca 2019
św. Pius X miał pochodzenie włoskie
Jakoś do naszego tradiświatka nie dotarły informacje o zorganizowanej 28 czerwca 2013 r. konferencji naukowej wyjaśniającej kwestię genealogii św. Piusa X. Jej gospodarzem było Archiwum Państwowe w Opolu, a okazją – uczczenie 110 rocznicy rozpoczęcia pontyfikatu i stulecia śmierci ostatniego kanonizowanego papieża. Zapoznałem się właśnie z książką zawierającą wygłoszone tam referaty. Pozycja zatytułowana „Genealogia pragnień. Pius X w pamięci ludności Górnego Śląska” ukazała się w 2016 r. i cały czas jest dostępna w księgarni ww. archiwum (koszt książki 60 zł + ok. 5 zł przesyłka).
O domniemaniach na temat polskiego pochodzenia Papieża Sarto pisałem i ja, recenzując książkę p. Tadeusza Kisielewskiego – Pierwszy „polski” papież ?
Czytając „Genealogię pragnień” jestem znacznie lepiej przygotowany merytorycznie do oceny hipotez i wywodów genealogicznych, bowiem poświęciłem kilka ostatnich lat na analogiczne poszukiwania odnoszące się do własnego pochodzenia. W ich świetle mogę przyjąć jako wystarczająco przekonujące dowody poświadczające włoskie korzenie św. Piusa X i odrzucić jako niewiarygodne wszelkie pogłoski o polskich (śląskich) przodkach Ojca Świętego. Włoscy badacze dysponują wywodem przodków męskich Józefa Melchiora Sarto obejmującym przynajmniej jego prapradziadka Anzolo, który przeniósł się do Riese (miejsca urodzin Papieża AD 1835) w 1763 r. Odwołują się do aktów chrztu, zgonu i zawarcia małżeństwa większości członków tej, dość licznej, rodziny. Nie widzę możliwości, by wszystkie one zostały sfałszowane w krótkim czasie, podczas pontyfikatu Piusa X.
Z drugiej strony, pogłoski o polskim pochodzeniu Józefa Melchiora Sarto – gdyby były prawdziwe – dałyby się zweryfikować poprzez inne dokumenty odnoszące się do rodziny Krawców (piszącej się Krawietz lub Krawiec). Nic takiego nie zostało odnalezione w archiwach opolskich ani katowickich.
Plotka najprawdopodobniej ma swe źródło w tłumaczeniu nazwiska Krawiec na Sarto. Zapewne w obu rodzinach powtarzały się te same imiona – Józef i Jan, wszak były to jedne z najpopularniejszych imion w krajach katolickich. Kończmy zatem domniemania o polskości św. Piusa X. Nie ma sensu spierać się z faktami.
p.s. Jeden z referatów zamieszczonych w Genealogii pragnień odnosi się do Jana kard. Puzyny i jego roli podczas konklawe roku Pańskiego 1903. Prof. dr hab. Mirosław Lenart szczegółowo analizuje notatki i pamiętniki Kardynała odnoszące się do ekskluzywy zgłoszonej przeciw kard. Rampolli. Skłaniałbym się do tezy, że to najbardziej wpływowi Polacy (książę kardynał Puzyna i hrabia Agenor Gołuchowski) oraz ich słowiańscy sojusznicy (abp Pragi – kard. Leon Skrbenský) przez całe lata zabiegali, by Franciszek Józef zatwierdził tę decyzję przeciwko hr. Marianowi Rampolli. Zaś wyłaniający się z zapisków Puzyny poziom niechęci do sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej z czasów Leona XIII jest absolutnie wyjątkowy. Nazywa on – na swój prywatny użytek – Rampollę np. „małym człowiekiem” oraz „kreaturą”. Grubsza sprawa ….
O domniemaniach na temat polskiego pochodzenia Papieża Sarto pisałem i ja, recenzując książkę p. Tadeusza Kisielewskiego – Pierwszy „polski” papież ?
Czytając „Genealogię pragnień” jestem znacznie lepiej przygotowany merytorycznie do oceny hipotez i wywodów genealogicznych, bowiem poświęciłem kilka ostatnich lat na analogiczne poszukiwania odnoszące się do własnego pochodzenia. W ich świetle mogę przyjąć jako wystarczająco przekonujące dowody poświadczające włoskie korzenie św. Piusa X i odrzucić jako niewiarygodne wszelkie pogłoski o polskich (śląskich) przodkach Ojca Świętego. Włoscy badacze dysponują wywodem przodków męskich Józefa Melchiora Sarto obejmującym przynajmniej jego prapradziadka Anzolo, który przeniósł się do Riese (miejsca urodzin Papieża AD 1835) w 1763 r. Odwołują się do aktów chrztu, zgonu i zawarcia małżeństwa większości członków tej, dość licznej, rodziny. Nie widzę możliwości, by wszystkie one zostały sfałszowane w krótkim czasie, podczas pontyfikatu Piusa X.
Z drugiej strony, pogłoski o polskim pochodzeniu Józefa Melchiora Sarto – gdyby były prawdziwe – dałyby się zweryfikować poprzez inne dokumenty odnoszące się do rodziny Krawców (piszącej się Krawietz lub Krawiec). Nic takiego nie zostało odnalezione w archiwach opolskich ani katowickich.
Plotka najprawdopodobniej ma swe źródło w tłumaczeniu nazwiska Krawiec na Sarto. Zapewne w obu rodzinach powtarzały się te same imiona – Józef i Jan, wszak były to jedne z najpopularniejszych imion w krajach katolickich. Kończmy zatem domniemania o polskości św. Piusa X. Nie ma sensu spierać się z faktami.
p.s. Jeden z referatów zamieszczonych w Genealogii pragnień odnosi się do Jana kard. Puzyny i jego roli podczas konklawe roku Pańskiego 1903. Prof. dr hab. Mirosław Lenart szczegółowo analizuje notatki i pamiętniki Kardynała odnoszące się do ekskluzywy zgłoszonej przeciw kard. Rampolli. Skłaniałbym się do tezy, że to najbardziej wpływowi Polacy (książę kardynał Puzyna i hrabia Agenor Gołuchowski) oraz ich słowiańscy sojusznicy (abp Pragi – kard. Leon Skrbenský) przez całe lata zabiegali, by Franciszek Józef zatwierdził tę decyzję przeciwko hr. Marianowi Rampolli. Zaś wyłaniający się z zapisków Puzyny poziom niechęci do sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej z czasów Leona XIII jest absolutnie wyjątkowy. Nazywa on – na swój prywatny użytek – Rampollę np. „małym człowiekiem” oraz „kreaturą”. Grubsza sprawa ….
środa, 26 czerwca 2019
Posoborowy spacer Bożych Ciał
Bardzo lubię święto Bożego Ciała. Prezentuje ono katolicyzm radosny, prezentujący pozytywne przesłanie, skrzący się pięknem kolorów rozsypywanych kwiatów, napełniający nosy zapachem palonych kadzideł. Idąc przez miasto lub wieś śpiewamy tradycyjne pieśni, bo jakoś tak nie wypada nawet w „zwyczajnej formie rytu rzymskiego” błaznować z gitarami obok kapłana idącego pod baldachimem z Najświętszym Sakramentem w monstrancji. W bardzo wielu parafiach zachowała się nawet jego oktawa, oryginalnie zniesiona w czasach „wczesnego Bugniniego”, czyli za „późnego Piusa XII”. Zatem, Boże Ciało to święto na wskroś tradycyjne jak na posoborowie, nawet jeśli przy tym lub owym ołtarzu jakaś część uczestników kuca zamiast porządnie uklęknąć.
Ale przeglądając tegoroczne obchody Boże Ciała w Polsce trafiłem na coś niekanonicznego – procesję Bożego Ciała zorganizowaną przez duszpasterstwo akademickie dominikanów z Wrocławia. Cała galeria jest dostępna na stronach gosc.pl
Patrząc na te zdjęcia należy zastanowić się, co jest dodatkiem do czego. Niewątpliwymi gwiazdami imprezy są dziewczyny imitujące bielanki. W tak zwanych "moich czasach", gdy wokół księży kręciły się tylko tzw. "oazówki", myśli o porzuceniu celibatu u posoborowego duchowieństwa musiały pojawiać się o wiele rzadziej. Żeby nie było wątpliwości: mnie te dziewczyny i ich stroje NIE GORSZĄ. Tak jak nie gorszą mnie np. tenisistki. Ale proszę przywołać sobie przed oczy obraz dziewczynek w sukienkach komunijnych i porównać go z załączonym. Jedne są ubrane stosownie do okoliczności, drugie - nie.
Oprawa pochodu też ma w sobie posoborowego pseudomistycyzmu. To dlatego wybrano mrok, który romantycznie jest rozświetlany przez świece i żagwie. Muzykę wybija dźwięk bębnów, a intonowane pieśni są dalekie od normy przewidzianej na Boże Ciało.
Jednak najgorzej na imprezie wygląda celebrans. Ma strój niedbały, nikt nad nim nie trzyma baldachimu. A jakby tak za rok w ogóle zrezygnować z jego udziału i przemianować imprezę na Dominikańską Noc Kupały? Czy myślicie, że wiele osób by się zorientowało?
Ale przeglądając tegoroczne obchody Boże Ciała w Polsce trafiłem na coś niekanonicznego – procesję Bożego Ciała zorganizowaną przez duszpasterstwo akademickie dominikanów z Wrocławia. Cała galeria jest dostępna na stronach gosc.pl
Patrząc na te zdjęcia należy zastanowić się, co jest dodatkiem do czego. Niewątpliwymi gwiazdami imprezy są dziewczyny imitujące bielanki. W tak zwanych "moich czasach", gdy wokół księży kręciły się tylko tzw. "oazówki", myśli o porzuceniu celibatu u posoborowego duchowieństwa musiały pojawiać się o wiele rzadziej. Żeby nie było wątpliwości: mnie te dziewczyny i ich stroje NIE GORSZĄ. Tak jak nie gorszą mnie np. tenisistki. Ale proszę przywołać sobie przed oczy obraz dziewczynek w sukienkach komunijnych i porównać go z załączonym. Jedne są ubrane stosownie do okoliczności, drugie - nie.
Oprawa pochodu też ma w sobie posoborowego pseudomistycyzmu. To dlatego wybrano mrok, który romantycznie jest rozświetlany przez świece i żagwie. Muzykę wybija dźwięk bębnów, a intonowane pieśni są dalekie od normy przewidzianej na Boże Ciało.
Jednak najgorzej na imprezie wygląda celebrans. Ma strój niedbały, nikt nad nim nie trzyma baldachimu. A jakby tak za rok w ogóle zrezygnować z jego udziału i przemianować imprezę na Dominikańską Noc Kupały? Czy myślicie, że wiele osób by się zorientowało?