Na pewnym popularnym portalu społecznościowym pojawiły się portrety sylwetek, typów rozmaitych tradycjonalistów. Są to bardzo zgrabne i złośliwe stylizowane karykaturki. Przeczytajmy je z uśmiechem i refleksją, bo z pewnością sami odnajdziemy własne rysy w niejednym spośród anonimowych bohaterów wpisu. A może lektura poniższego materiału sprawi, że coś w sobie skorygujemy na plus ?!
1.Trads-liturgista: Przeczytałeś w życiu 1500 książek o liturgii. Jesteś ceremoniarzem, lub bardzo chcesz nim zostać. W katointernetach wykłócasz się pod każdym zdjęciem i filmikiem, na którym zauważasz coś, co jest nie zgodne z rubrykami, z Mszałem i ceremoniałem. Podczas Mszy stosujesz pruską zasadę "rubrices must sein". Księża, którym ceremoniujesz nazywają cię terrorystą liturgicznym, a ministranci cero-gestapo. Gardzisz innymi ceremoniarzami, którzy mając inne niż ty zdanie, tworzą własny ryt. Po Exodusie z twojej pierwszej Trydenckiej parafii szukasz swej liturgicznej ziemi obiecanej.
2.Trads-pomponiarz: Zachwycasz się do przesady, nie tylko ornatami i dalmatykami, ale i kapami, trenami jedwabnymi, butami z klamrami i pasami. Podczas organizacji Mszy, wynajdujesz nieistniejące przywileje do urządzania procesji, niesienia krzyża w procesji bez biskupa, zakładania mitry przez opata, czy biretu przez ministranta. Ze złością patrzysz jak współczesne lemingi porównują "prostotę" Franciszka, do przepychu Benedykta. Nienawidzisz plastikowych świec i ornatów, spaliłbyś je najchętniej razem z gitarką odnowy z twojej parafii. Masz jako stronę startową ustawioną ikomutoprzeszkadzało.pl, a do Mszy służysz w komży, która w połowie składa się z koronek.
3.Trads-gimbosedewakantysta: Nie odróżniasz herezji formalnej od materialnej. Czytasz książki H. Pająka. Jako, że nie masz zbyt w wielu możliwości, musisz mieszkać w Krakowie lub okolicach, bo X. Trytek nie ma jeszcze daru bilokacji. Toczysz dyskusje na portalach i forach tradycjonalistów, na których jesteś często banowany. Spierasz się z braćmi w wierze, czy Jana XXIII uznać za papieża czy nie. Manipulujesz słowami arcybiskupa Lefebvra o możliwości wakatu na stolicy piotrowej. A ponieważ według ciebie ostatni prawowity kardynał umarł dawno temu i nie ma jak odtworzyć kolegium kardynalskiego pozostaje ci tylko czekać na paruzję, i psuć robotę tradsom, którzy próbują pokazać prawdziwą wiarę współczesnym neokatolikom, a przez księży są przedstawiani jako sedecy.
4.Trads-imprezowicz: Odmawiasz w piątek nieszpory i idziesz na potańcówkę z czystym sumieniem. Oczywiście tańczysz tylko z niewiastami w spódnicach przy tradycyjnej muzyce. Jesteś zaprzysięgłym wrogiem brawaryzmu. Bardziej nie lubisz Mirosława Salwowskiego niż kardynała Marxa. Szukasz ciągle tej jednej jedynej, by z nią mieć tyle dzieci ile Pan Bóg dnia i wychować ich na kapłanów. Przed Mszą pijesz piwo, bo było uznawane za napój postny w średniowieczu. A w trakcie kazania wychodzisz na papierosa, bo nie należy ono do Ofiary. Marzysz o zniesieniu celibatu dla kapłanów, bądź myślisz o przejściu na obrządek ormiański, by tam ożenić się i przyjąć święcenia.
5.Trads-legitymista: Myślisz intensywnie o powrocie monarchii. Po nocach toczysz dyskusje z profesorem Bartyzelem o legalności panowania Burbonów na tronie Hiszpanii. Gardzisz demokracją, bardziej niż modernizmem. Jesteś pasjonatem historii, choć studiujesz zupełnie co innego. Uważasz się za arystokratę, a większość społeczeństwa, w sumie dość słusznie, za chłopstwo, z którym nie ma co rozmawiać. Zapominasz jednak o złych cechach arystokracji przyczynach jej upadku. W wyborach na karcie do głosowania zaznaczasz dodatkową kratkę z dopiskiem: Modlę się o powrót króla!
6.Trads-antyNOMista: Unikasz nowej Mszy jak diabeł święconej wody. Boisz się, że stracisz wiarę będąc na niej. Gdy nie możesz pójść na starusa, podróży używasz jako dyspensy na uczestnictwo w niedzielnej Mszy. Z obowiązku ledwo znosisz śluby, chrzciny i pogrzeby w nowej liturgii. Za jedno zło uznajesz konserwatywnego Novusa z kanonem, harce neonów i uwielbienia charyzmatyków. Uważasz, że Bugnini smaży się w piekle obok Mahometa, Lutra i Życińskiego. Znasz 123 powody dlaczego unikać NOMa, a co niedzielę wymyślasz kolejne. Kandydat na męczennika liturgicznego.
7.Trads-neofita: Zachęcasz wszystkich swoich znajomych do pójścia na Mszę Trydencką. Spamujesz ich artykułami, filmikami, wciskasz tradycyjne czasopisma i książki. Na pierwszej randce dziewczynie z oazy zaczynasz robić wykład o liturgii i to jest ostatni raz kiedy ją widzisz. Twoje wysiłki ewangelizacyjne kończą się na tym, że raz udało ci się namówić rodzinę by poszła z tobą na Mszę w niedzielę. Toczysz bój z proboszczem o wprowadzenie tridentiny w parafii, a gdy ten się nie zgadza, próbujesz namówić do odprawiania w konspiracji najmłodszego wikarego. Buszując do późna w internecie wchodzisz na strony sedeków, nie wiedząc o tym, co robi ci często mętlik w głowie. Jesteś jak Alicja w krainie czarów, która odkrywa jak głęboka jest królicza nora, w której się znalazła. A ty cały czas schodzisz głębiej. Wchodzisz na de(m)ona i tam próbujesz uświadamiać ludzi, w jakim posoborowym matrixie żyją.
8.Trads-intronizator: Poznałeś osobiście Papieża... Stanisława Papieża. Słuchasz codziennie radia Chrystusa Króla. Masz w domu ołtarzyk ze służebnicą Bożą Rozalią Celakówną. Czytasz do poduszki encyklikę Quas Primas. Znasz wszystkie proroctwa przyszłości, łącznie z 4tą tajemnicą fatimską. Uważasz, że prosty akt intronizacji rozwiąże wszystkie problemy Polski, Kościoła i świata. Próbujesz przekonać rycerzy Chrystusa Króla o fałszywości objawień w Medjugorie i o tym, że charyzmatycy w zwłaszcza Bashoobora, nie są tacy super, co słabo ci idzie. Dostrzegasz w x. Natanku plusy, które nie przysłaniają ci minusów. Do golenia używasz maszynki firmy Braun. Uznajesz za możliwe takie absurdalne rzeczy jak podmianka Pawła VI w ostatnich latach pontyfikatu, czy niedoszły wybór na papieża kardynała Siriego na konklawe w 1958.
9.Trads-dyplomata: Twoje wypowiedzi zawsze powściągliwe i wyważone. Nigdy nie budzisz zgorszenia wśród posoborowików. Czytasz Christianitas, lubisz Benedykta i hermeneutykę ciągłości, jakkolwiek nieciągła by ona nie była. Nigdy nie byłeś na Mszy u tych wstrętnych lefebrystów, bo nie mają jurysdykcji zwyczajnej. Chcesz porozmawiać ze swoim proboszczem o cywilizowaniu NOMu, ale nie wiesz od czego zacząć, czy od ministrantek i gitary, czy od komunii na ręce. Powoli, aczkolwiek wytrwale starasz się przyciągać rodzinę, przyjaciół i znajomych do tradycji. Łączysz w miarę potrzeb stary kalendarz z nowym, co czasem wygląda tak jakbyś siedział na dwóch krzesłach jednocześnie. 20 km w niedzielę do przejechania na Mszę w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego to już za dużo dla ciebie, wolisz więcej czasu w niedzielę lub święto spędzić z rodziną.
10.Trads-przypałowiec: Tradycja jest twoją jedyną miłością. Prócz tego polityka i kontrrewolucja. Niestety im bardziej chcesz tym bardziej twoja działalność daje gorsze rezultaty. Zrażasz do siebie ludzi i przyjaciół. Obmawiasz księży, ministrantów, kantorów, sam mówisz, że byś wszystko lepiej zrobił, łącznie z odprawianiem Mszy. Nie masz w sobie cierpliwości i życzliwości, więc w sumie szkodzisz tradycjonalizmowi niczym konklawiści. Co z tego, że chodzisz cały czas w garniaku i czytasz książki Stanisława Krajskiego, jak nad sobą nie pracujesz i nie widzisz w sobie problemu. Masz taki wspaniały skarbiec środków, do naprawy siebie, jakie dał ci Chrystus, Kościół, Maryja i wszyscy święci, a z nich nie korzystasz. Ludzie czasem nazywają Ciebie Niesiołowskim trydentu, ale tylko jeżeli masz ponad 50 lat. Ale módl się i pracuj. A raczej pracuj nad sobą i się módl, w tej kolejności.
Jestem przekonany, że można spokojnie pociągnąć temat i dojść do pięćdziesięciu twarzy tradsów. Póki co, dopisuję od siebie kolejne propozycje i do tego samego Państwa zachęcam. Zaznaczam, że na razie portretujemy wyłącznie mężczyzn. A przecież powinny być zachowywane parytety a nasze Damy zasługują na swoje podobizny.
11. Trads - działacz: żyjesz Tradycją, dla Tradycji i ... z Tradycji. Organizujesz spotkania, wydajesz gazetki i książki. Efekt jest zawsze ten sam: klapa finansowa. Masz poobrażanych byłych sponsorów i drukarzy od Szczecina po Przemyśl, ale nie przemyślisz dotychczasowych porażek. Zawsze winni są inni. Jeśli wciąż wiążesz koniec z końcem, to tylko dlatego, że ciągle spotykasz nowe dobre dusze, które nic o tobie jeszcze nie słyszały i z przyjemnością wesprą stówką akcję, którą aktualnie prowadzisz. A dokąd siebie w ten sposób zaprowadzisz??
12. Trads - lefebrysta. Nie czytasz nic poza "Zawsze wiernymi", nie uczestniczysz w liturgiach poza kaplicami Bractwa św. Piusa X. Wiesz wszystko, co potrzebujesz o katolicyzmie, bo twoje życie duchowe jest w dobrych rękach. Nie przyjmujesz księdza z parafii chodzącego po kolędzie, bo nie dostałeś zgody na uczestniczenie w dialogu międzyreligijnym. Powierzasz Bractwu edukację swoich dzieci już od żłobka. I bardzo się dziwisz, czemu tuż po maturze przestają z tobą jeździć na coniedzielną Mszę do kaplicy ...
wtorek, 15 grudnia 2015
czwartek, 10 grudnia 2015
Świece chanukowe
Na zadawane często pytanie: "Czy katolik może zapalić świecę chanukową?" jest tylko jedna logiczna odpowiedź: "Nie."
Zapalenie świecy chanukowej nie jest wyłącznie zwyczajem kulturowym uwarunkowanym religijnie takim jak np. ubieranie choinki. Gdybyśmy mieli do czynienia tylko z takim miłym gestem, nie byłoby problemu. Obrzęd ten jest jednak dość dokładnie wyjaśniony na stronie polskiej społeczności żydowskiej i łatwo dostrzeżemy, jak mocne konotacje religijne posiada:
Rzecz jasna są to modlitwy judaistyczne, a więc odnoszące się do religii odmiennej od katolicyzmu. Kościół katolicki nie przyjął ich jako swoje ani nie przechował w żadnym spośród zatwierdzonych obrządków.
Czynny udział w aktach wiary i nabożeństwach niekatolickich stanowi grzech śmiertelny, o ile spełnione są pozostałe warunki: chęć partycypowania oraz pełna świadomość łamania przykazań. W czasach daleko posuniętego dialogu międzyreligijnego wspomniana wyżej świadomość jest znacznie osłabiona: ludzie nie do końca wiedzą, w czym uczestniczą i jakie zasady własnej wiary łamią.
Z kolei bierny udział w nabożeństwach niekatolickich nie stanowi grzechu śmiertelnego. Możemy ze spokojnem sercem iść na ślub znajomych marjawitów czy prawosławnych. Jeśli pozostaniemy widzami, godnie przyglądającymi się ceremonii, to żadnej własnej zasady religijnej nie złamiemy.
Godzi się wreszcie przyjaciołom należącym do judaistycznej tradycji religijnej życzyć "Wesołej i świetlistej chanuki!", co niniejszym czynię !!
Zapalenie świecy chanukowej nie jest wyłącznie zwyczajem kulturowym uwarunkowanym religijnie takim jak np. ubieranie choinki. Gdybyśmy mieli do czynienia tylko z takim miłym gestem, nie byłoby problemu. Obrzęd ten jest jednak dość dokładnie wyjaśniony na stronie polskiej społeczności żydowskiej i łatwo dostrzeżemy, jak mocne konotacje religijne posiada:
Zapalaniu świec towarzyszą następujące błogosławieństwa: "Błogosławiony jesteś Panie, Boże nasz, Królu Wszechświata, który uświęciłeś nas swymi przykazaniami i przykazałeś nam zapalać światło Chanuki" i "Błogosławiony jesteś Panie, Boże nasz, Królu Wszechświata, za to, że uczyniłeś cuda naszym ojcom w owych dniach, w tamtym czasie". Pierwszego dnia Chanuki dodaje się jeszcze: "Błogosławiony jesteś Panie, Boże nasz, Królu Wszechświata, za to, że dałeś nam życie, zachowałeś nas i doprowadziłeś do dzisiejszego dnia".
Rzecz jasna są to modlitwy judaistyczne, a więc odnoszące się do religii odmiennej od katolicyzmu. Kościół katolicki nie przyjął ich jako swoje ani nie przechował w żadnym spośród zatwierdzonych obrządków.
Czynny udział w aktach wiary i nabożeństwach niekatolickich stanowi grzech śmiertelny, o ile spełnione są pozostałe warunki: chęć partycypowania oraz pełna świadomość łamania przykazań. W czasach daleko posuniętego dialogu międzyreligijnego wspomniana wyżej świadomość jest znacznie osłabiona: ludzie nie do końca wiedzą, w czym uczestniczą i jakie zasady własnej wiary łamią.
Z kolei bierny udział w nabożeństwach niekatolickich nie stanowi grzechu śmiertelnego. Możemy ze spokojnem sercem iść na ślub znajomych marjawitów czy prawosławnych. Jeśli pozostaniemy widzami, godnie przyglądającymi się ceremonii, to żadnej własnej zasady religijnej nie złamiemy.
Godzi się wreszcie przyjaciołom należącym do judaistycznej tradycji religijnej życzyć "Wesołej i świetlistej chanuki!", co niniejszym czynię !!
wtorek, 8 grudnia 2015
Polska debata nad sedewakancją. Czy mamy papieża?
Zaskakująca abdykacja Ojca Świętego Benedykta XVI oraz radykalna rewolucja antykościelna, jaką od początku podjął jego następca, prezentujący się przed światem imieniem Franciszek, wzbudziła u wielu katolików potrzebę wyjaśnienia tej bezprecedensowej sytuacji. Pierwszą rocznicę zamiany na Watykanie dobrego pasterza na nierozgarniętego, jak się wydawało, juhasa przechodziłem jeszcze w nastroju dość sceptycznym do pojawiających się tu i ówdzie teoryj spiskowych ....
Dziś jednak wiemy już odrobinę więcej o przygotowaniach i działaniach ludzi, którym przeszkadzał sprawiedliwy i pokorny Benedykt XVI. Możemy przeanalizować treść dokonanej przezeń renuncjacji urzędu oraz zapoznać się z symboliką pozostawianych przy nim tytułów i szat; późniejszych zachowań i działań. Mamy też ciekawe źródło informujące nas o przebiegu konklawe, wybierającego jego następcę. Wszystko to oraz analizę przebiegu aktualnego pontyfikatu szczegółowo opisał Antoni Socci w książce "Non e' Francesco", której polskie wydanie ukazało się przed kilkoma tygodniami.
Publikacja "Czy to naprawdę Franciszek?" uzyskała już w Polsce trochę rozgłosu. Pojawiły się jej ciekawe recepcje w mediach elektronicznych. Jedną z pierwszych poczyniła p. Ewa Czaczkowska, ale najwięcej dobrego dla sprawy zrobiła Rzeczpospolita, która 21/22 listopada poświęciła zagadnieniu kryzysu Kościoła popularny dodatek weekendowy "PlusMinus". Zawarto tam wywiad z p. Soccim, artykuł Tomasza Krzyżaka o polskim katolicyźmie i tekst prof. Sławomira Cenckiewicza poświęcony Antypapieżom XXI wieku.
Furię modernistów wywołała zwłaszcza aluzja co do mnogiej liczby współczesnych psudopapieży. Nie zawiódł Obłudnik Powszechny , ale polemikę do Rzepy napisał również Stanisław Obirek, bagatelizujący zasadność krytyki Franciszka przez Socciego czy Cenckiewicza. Znamienne, że ów nieszczęsny kapłan - odstępca dostrzega tak wiele "nowej jakości" u aktualnego biskupa Rzymu, podczas gdy niedawno w niezbyt wyszukany sposób dokonywał syntezy pontyfikatu Benedykta XVI
Cóż zaś można napisać o samej książce Socciego ?
Jej pierwszą ćwiartkę zawiera apologia "wielkich papieży Soboru Watykańskiego II" - Pawła VI, Jana Pawła II i Benedykta XVI. Tradycjonalista czyta te strony z najdelikatniej to ujmując, mieszanymi uczuciami. Wie bowiem, że były to postacie niejednoznaczne, których znaczna część aktywności polegała na podsycaniu posoborowej rewolucji antykatolickiej. Najlepiej między nimi prezentuje się oczywiście bawarski papież, ale i jego polityka kadrowa przyczyniła się do powstałego w 2013 r. "defektu Franciszka". Ale być może dobrze, że Antoni Socci nie stał się jeszcze 100% tradycjonalistą jak my. Dzięki temu jego publikacja nie jest tak hermetyczna. Czy wspomniana na początku tekstu p. Czaczkowska przeczytałaby analizę konklawę, gdyby poprzedzała ją bezkompromisowa ocena tego, co w Kościele działo się od Soboru Watykańskiego II? Traktujmy tę książkę jako wprowadzenie do tradycjonalizmu; dokładnie tak samo jak inne wielkie dzieło Socciego poświęcone Tajemnicy Fatimskiej.
Znacznie bardziej frapujące są części następne, poświęcone analizie zrzeczenia się urzędu przez Benedykta XVI oraz przebiegowi marcowego konklawe AD 2013. Antoni Socci rekonstuuje przebieg zdarzeń w oparciu o informacje przedstawione w książce Elżbiety Pique pt. Franciszek. Życie i rewolucja. Jej autorka od lat zna kard. Bergoglio z Buenos Aires i to zapewne od niego samego zna wszystkie przedstawiane szczegóły. Dla nich warto zajrzeć do publikacji Socciego, bardzo dobrze spolszczonej przez Marcina Masnego.
Z oczywistych przyczyn nie będę streszczał wywodu włoskiego autora, pozostawiając jego Czytelnikom szansę na samodzielną analizę zgromadzonego materiału dowodowego oraz wniosków z niej wyprowadzonych. Sprawa z pewnością nie jest taka banalna, jak sądzi ks. Przemysław Śliwiński, w stanowisku którego najciekawsza jest z pewnością ... piosenka Lucciego Battisti "Non e’ Francesca".
Czy Franciszek jest zatem na dzień dzisiejszy papieżem Kościoła powszechnego?
Przed lekturą książki Socciego odrzucałem stanowisko przeciwne. Dziś już nie to dla mnie takie oczywiste. Nie wykluczałbym żadnej opcji względem Franciszka:
- papież,
- papież materialny,
- antypapież.
Zakończę wpis myślą, którą mogą Państwo uznać za niespójną lub zaskakującą względem poprzednich akapitów. Nie zamierzam wchodzić w szczegółowe spory co do franciszkowego papiestwa. Stąd proponuję nie rozszerzać debaty nad hipotetyczną sedewakancją. Działaniom Franciszka, jako wykwitom posoborowia, trzeba się przeciwstawiać niezależnie od tego wszystkiego.
Dziś jednak wiemy już odrobinę więcej o przygotowaniach i działaniach ludzi, którym przeszkadzał sprawiedliwy i pokorny Benedykt XVI. Możemy przeanalizować treść dokonanej przezeń renuncjacji urzędu oraz zapoznać się z symboliką pozostawianych przy nim tytułów i szat; późniejszych zachowań i działań. Mamy też ciekawe źródło informujące nas o przebiegu konklawe, wybierającego jego następcę. Wszystko to oraz analizę przebiegu aktualnego pontyfikatu szczegółowo opisał Antoni Socci w książce "Non e' Francesco", której polskie wydanie ukazało się przed kilkoma tygodniami.
Publikacja "Czy to naprawdę Franciszek?" uzyskała już w Polsce trochę rozgłosu. Pojawiły się jej ciekawe recepcje w mediach elektronicznych. Jedną z pierwszych poczyniła p. Ewa Czaczkowska, ale najwięcej dobrego dla sprawy zrobiła Rzeczpospolita, która 21/22 listopada poświęciła zagadnieniu kryzysu Kościoła popularny dodatek weekendowy "PlusMinus". Zawarto tam wywiad z p. Soccim, artykuł Tomasza Krzyżaka o polskim katolicyźmie i tekst prof. Sławomira Cenckiewicza poświęcony Antypapieżom XXI wieku.
Furię modernistów wywołała zwłaszcza aluzja co do mnogiej liczby współczesnych psudopapieży. Nie zawiódł Obłudnik Powszechny , ale polemikę do Rzepy napisał również Stanisław Obirek, bagatelizujący zasadność krytyki Franciszka przez Socciego czy Cenckiewicza. Znamienne, że ów nieszczęsny kapłan - odstępca dostrzega tak wiele "nowej jakości" u aktualnego biskupa Rzymu, podczas gdy niedawno w niezbyt wyszukany sposób dokonywał syntezy pontyfikatu Benedykta XVI
Cóż zaś można napisać o samej książce Socciego ?
Jej pierwszą ćwiartkę zawiera apologia "wielkich papieży Soboru Watykańskiego II" - Pawła VI, Jana Pawła II i Benedykta XVI. Tradycjonalista czyta te strony z najdelikatniej to ujmując, mieszanymi uczuciami. Wie bowiem, że były to postacie niejednoznaczne, których znaczna część aktywności polegała na podsycaniu posoborowej rewolucji antykatolickiej. Najlepiej między nimi prezentuje się oczywiście bawarski papież, ale i jego polityka kadrowa przyczyniła się do powstałego w 2013 r. "defektu Franciszka". Ale być może dobrze, że Antoni Socci nie stał się jeszcze 100% tradycjonalistą jak my. Dzięki temu jego publikacja nie jest tak hermetyczna. Czy wspomniana na początku tekstu p. Czaczkowska przeczytałaby analizę konklawę, gdyby poprzedzała ją bezkompromisowa ocena tego, co w Kościele działo się od Soboru Watykańskiego II? Traktujmy tę książkę jako wprowadzenie do tradycjonalizmu; dokładnie tak samo jak inne wielkie dzieło Socciego poświęcone Tajemnicy Fatimskiej.
Znacznie bardziej frapujące są części następne, poświęcone analizie zrzeczenia się urzędu przez Benedykta XVI oraz przebiegowi marcowego konklawe AD 2013. Antoni Socci rekonstuuje przebieg zdarzeń w oparciu o informacje przedstawione w książce Elżbiety Pique pt. Franciszek. Życie i rewolucja. Jej autorka od lat zna kard. Bergoglio z Buenos Aires i to zapewne od niego samego zna wszystkie przedstawiane szczegóły. Dla nich warto zajrzeć do publikacji Socciego, bardzo dobrze spolszczonej przez Marcina Masnego.
Z oczywistych przyczyn nie będę streszczał wywodu włoskiego autora, pozostawiając jego Czytelnikom szansę na samodzielną analizę zgromadzonego materiału dowodowego oraz wniosków z niej wyprowadzonych. Sprawa z pewnością nie jest taka banalna, jak sądzi ks. Przemysław Śliwiński, w stanowisku którego najciekawsza jest z pewnością ... piosenka Lucciego Battisti "Non e’ Francesca".
Czy Franciszek jest zatem na dzień dzisiejszy papieżem Kościoła powszechnego?
Przed lekturą książki Socciego odrzucałem stanowisko przeciwne. Dziś już nie to dla mnie takie oczywiste. Nie wykluczałbym żadnej opcji względem Franciszka:
- papież,
- papież materialny,
- antypapież.
Zakończę wpis myślą, którą mogą Państwo uznać za niespójną lub zaskakującą względem poprzednich akapitów. Nie zamierzam wchodzić w szczegółowe spory co do franciszkowego papiestwa. Stąd proponuję nie rozszerzać debaty nad hipotetyczną sedewakancją. Działaniom Franciszka, jako wykwitom posoborowia, trzeba się przeciwstawiać niezależnie od tego wszystkiego.