Znalazłem w internecie bardzo trafny obrazek. Myślę, że wymaga pewnego komentarza i dopowiedzenia.
Najprawdopodobniej Barabasz nie był zwykłym kryminalistą. Był raczej powstańcem, który chciał wyzwolić Izrael spod panowania Rzymian.
W ówczesnej tradycji żydowskiej było bardzo wiele sekt. Religia objawiona przez Boga Mojżeszowi wcale nie była jedyną formą - jak byśmy to dziś napisali - "judaizmu".
Jezus został po swym krótkim tryumfie odrzucony przez większość Żydów właśnie dlatego, że nie chciał budować ziemskiego królestwa. Oni czekali na mesjasza, który da im władzę doczesną. Nie tylko usunie Rzymian, ale i zapewni panowanie nad resztą świata. Tak wielu interpretowało obietnicę daną Abrahamowi i proroctwa Starego Testamentu.
Niezależnie od tego, jak się ma (np. genetycznie) współczesny naród żydowski do tego istniejącego 2000 lat temu, można powiedzieć, że to oczekiwanie i dążenie do supremacji nad światem, jest nierozerwalnie związane z judaizmem, takim jakiego go znamy z czasów współegzystencji z chrześcijaństwem.
Wyznawcy judaizmu wciąż czekają na mesjasza, wywodzącego się z nurtu, w którym 2000 lat temu funckjonował Barabasz. Dla nich wybór z Wielkiego Piątku pozostaje wciąż aktualny.
sobota, 31 marca 2018
środa, 21 marca 2018
Zamieszanie z Księdzem Profesorem Edwardem Stańkiem
Jednym z głośniejszych, dyskutowanych tematów jest kazanie wygłoszone w dniu 25 lutego 2018 r. w Krakowie przez Księdza Profesora Edwarda Stańka, znanego i cenionego teologa oraz byłego rektora miejscowego seminarium duchownego.
Kluczowy fragment kazania został skopiowany ze strony źródłowej kjb.pl (na której jest już niedostępny) i umieszczony w internecie:
Osoby preferujące słowo pisane mogą skorzystać z notatki zamieszczonej na pch24.pl:
Arcybiskup Metropolita krakowski Marek Jędraszewski wydał oświadczenie, stwierdzając że: Z ogromnym bólem i żalem przyjąłem wiadomość o słowach, jakie pod adresem Ojca Świętego Franciszka wypowiedział niedawno ks. prof. Edward Staniek podczas homilii w kościele sióstr felicjanek w Krakowie. Tę sprawę poruszyłem podczas osobistej z nim rozmowy.
Można tylko ubolewać, że ani Arcybiskup ani nikt inny spośród polskiego posoborowia nie był w stanie powiedzieć nic poza słowami oburzenia i dystansowania się od wypowiedzi ks. prof. Stańka. Nie zajęto się tym, czy ks. Staniek trafnie ocenia Franciszka ani czy jego dalsze wnioski szczegółowe są poprawne.
Natomiast rozmaite środowiska konserwatywne - tak jak wspomniany portal PCh24 - zdają się z kolei w pełni aprobować tok myślenia znanego krakowskiego teologa. Pozwolę sobie zatem podzielić się z Państwem pewnymi wątpliwościami, jakie we mnie wzbudziła wypowiedź ks. Edwarda Stańka.
1) Sprawy otwierania Europy na islam i dopuszczania cudzołożników do Komunii Św. są zupełnie różnego kalibru. Od strony duchowej można znaleźć znacznie więcej problemów wynikających z tzw. dialogu międzyreligijnego (oraz dialogu ekumenicznego), na które - do tej pory - polscy teologowie zamykali oczy, nie chcąc (nie potrafiąc?) krytykować polityki Jana Pawła II. Wpuszczanie pseudouchodźców do Europy to głupota i akt samobójczy, ale nie należy mu nadawać wymiaru teologicznego. Wymiar teologiczny miało na przykład umycie przez Franciszka nóg muzułmance w Wielki Czwartek 2013 r., czy też ma coroczne obchodzenie przez polskie posoborowie Dnia Islamu.
Kapłan głoszący kazanie powinien pozostawać przy problemach teologicznych generowanych przez Franciszka. Jest ich wystarczająco dużo!
2) W sprawie wydania adhortacji Amoris Laetitia i narzucania przez Franciszka jej heretyckiej interpretacji Kościołowi i katolikom - pełna zgoda. Dla porządku przypomnę tylko, że uważam konsekwencje adhortacji za znacznie poważniejsze.
3) Mam poważne wątpliwości co do poprawności logicznej dalszego rozumowania Księdza Profesora. Powiedział on: modlę się albo o mądrość i zmianę poglądów dla Franciszka albo o jego szybkie odejście do Domu Ojca.
Ostatnio za często używa się nieprecyzyjnego zwrotu „odejście do domu Ojca”, stanowiącego synonim zbawienia. Tymczasem zbawienie jest nagrodą dla tych, którzy umierają w stanie łaski uświęcającej. Zakładając, że Franciszek popełnia poważne błędy doktrynalne, należy uznać, że wyłączają go one ze wspólnoty wierzących. Jeśli ks. Staniek ma rację i Bergoglio nie uczestniczy w autorytecie Pana Jezusa z uwagi na te błędy, to równocześnie znajduje się w grzechu śmiertelnym. Przyjęcie innego założenia w świetle wielu upomnień, publicznego wytykania błędów Biskupowi Rzymu, protestów konserwatywnych katolików etc. byłoby … bergoglianizmem, czyli identycznym rozdzieleniem czynu i jego konsekwencji, jakiego pseudoliberałowie dopuszczają w przypadku cudzołóstwa i pozostawania w stanie grzechu śmiertelnego.
Teologia Amoris Laetitia głosi, jakoby w niektórych przypadkach czyny obiektywnie i niepodważalnie grzeszne (grzech to świadoma i dobrowolna decyzja człowieka) nie zrywały stanu łaski uświęcającej. Równie złą teologią byłoby twierdzenie, iż papież może równocześnie: utracić autorytet w związku z głoszonymi błędami doktrynalnymi i zachowywać łaskę uświęcającą! Przestępstwa przeciwko religii i jedności Kościoła są przecież jednymi z najcięższych grzechów, jakie można popełnić.
Oczywiście każdy człowiek może nawrócić się nawet w ostatniej sekundzie życia, ale nie należy takiej ewentualności zakładać jako domyślnej. Mówi się raczej: „jakie życie, taka śmierć”, sugerując, że ludzkie wybory są spójne przez większą część życia, a zwłaszcza jego najistotniejsze lata.
4) Nie można ludziom życzyć śmierci, nawet jeśli dopowiada się, że oznaczałaby ona zbawienie. Myślę, że Polacy są zgodni co do tej kwestii. Życie jest zbyt wielką wartością, abyśmy komukolwiek życzyli rychłego przejścia z doczesności do wieczności. Nie życzymy tego nigdy wprost nawet poważnie cierpiącym, nieuleczalnie chorym osobom! Przez te słowa kazanie ks. Stańka będzie zapewne opacznie rozumiane, a jego treść odrzucana przez przeciętnych Polaków. Nadto Franciszkowi zaś nie tylko można, ale wręcz należy życzyć emerytury, czyli rychłej rezygnacji z funkcji Biskupa Rzymu. Dzięki której mógłby przez ostatnie lata życia nawrócić się i pokutować za zło wyrządzone Kościołowi. Przynajmniej dostałby tę szansę!
5) Jeśli zaś Ksiądz Profesor musiał już stawiać alternatywę, w której rozważał śmierć Franciszka, to powinien ją umieścić w kontekście fragmentu Ewangelii o zgorszeniu maluczkich. „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze.” Słowa te pasowałyby do rozważanego przypadku, choć przedstawienie ich na kazaniu, słuchanym przez przeciętną parafialną wspólnotę mogłoby być szokiem dla wielu słuchaczy.
6) Kazanie powinno wyjaśniać – akurat niedawno na ten temat pisałem – Ewangelię i lekcję przypadającą na dany dzień, odnosić ją do życia wiernych. Zbyt wysoki i wysublimowany poziom teologiczny kazania może być barierą nie do pokonania dla przeciętnego słuchacza. Stąd, uwzględniając wszelkie przedstawione powyżej okoliczności, uważam, że tematyka kazania ks. Stańka została wybrana ryzykownie. Raz na jakiś czas dobrze jest wstrząsnąć wiernymi, czy nawet ogólnopolską opinią publiczną. Oby jednak ks. Staniek nie zyskiwał zbyt wielu naśladowców, jeszcze bardziej nieprecyzyjnych niż on sam!
Kluczowy fragment kazania został skopiowany ze strony źródłowej kjb.pl (na której jest już niedostępny) i umieszczony w internecie:
Osoby preferujące słowo pisane mogą skorzystać z notatki zamieszczonej na pch24.pl:
Papież Franciszek na wysokim świeczniku, będąc pod presją układów, wyraźnie odchodzi od Jezusa w dwu punktach: błędnie interpretuje Jego miłosierdzie.
W imię miłosierdzia wzywa parafie i diecezje aby otwarły drzwi dla wyznawców islamu. Jako religia są oni wrogo nastawieni do Ewangelii i Kościoła. W wojnach religijnych zamordowali miliony. A my, Polacy, wspominając zwycięstwo nad ich wojskami pod Wiedniem, lepiej niż inni rozumiemy, że o dialogu z nimi nie ma mowy. Miłosierdzie możemy okazać tym wyznawcom islamu, którzy umierają z głodu lub pragnienia. Drzwi diecezji i parafii mogą być otwarte tylko dla wierzących w Jezusa Chrystusa.
Drugim punktem błędnie rozumianego miłosierdzia jest otwieranie drzwi do Eucharystii, pokarmu świętego, dla ludzi, którzy wybierają grzech jako swój świat. Oni mogą mieć dostęp do Eucharystii o ile się nawrócą i odpokutują swój grzech. Kto wie czym jest świętość Komunii Świętej ten woli przed świętym Chlebem zgiąć kolana i bić się w piersi: „bądź miłościw mnie grzesznemu”, niż wyciągać rękę lub język, aby spożyć święty Chleb. Dla nieświętych jest to pokarm zabójczy, bo jest świętokradztwem. Dopuszczenie w Kościele ludzi nieświętych do świętości to profanacja sakramentów.
Czym się kieruje papież? Nie wiem. Jaki jest cel jego wypowiedzi? Też nie wiem. Wiem, jak te wypowiedzi są wykorzystywane w mediach nastawionych na niszczenie Jezusa i Jego Kościoła. Modlę się o mądrość dla papieża, o jego serce otwarte na działanie Ducha Świętego, a jeśli tego nie uczyni – modlę się o szybkie jego odejście do Domu Ojca. O szczęśliwą śmierć dla niego mogę zawsze prosić Boga, bo szczęśliwa śmierć to wielka łaska.
Arcybiskup Metropolita krakowski Marek Jędraszewski wydał oświadczenie, stwierdzając że: Z ogromnym bólem i żalem przyjąłem wiadomość o słowach, jakie pod adresem Ojca Świętego Franciszka wypowiedział niedawno ks. prof. Edward Staniek podczas homilii w kościele sióstr felicjanek w Krakowie. Tę sprawę poruszyłem podczas osobistej z nim rozmowy.
Można tylko ubolewać, że ani Arcybiskup ani nikt inny spośród polskiego posoborowia nie był w stanie powiedzieć nic poza słowami oburzenia i dystansowania się od wypowiedzi ks. prof. Stańka. Nie zajęto się tym, czy ks. Staniek trafnie ocenia Franciszka ani czy jego dalsze wnioski szczegółowe są poprawne.
Natomiast rozmaite środowiska konserwatywne - tak jak wspomniany portal PCh24 - zdają się z kolei w pełni aprobować tok myślenia znanego krakowskiego teologa. Pozwolę sobie zatem podzielić się z Państwem pewnymi wątpliwościami, jakie we mnie wzbudziła wypowiedź ks. Edwarda Stańka.
1) Sprawy otwierania Europy na islam i dopuszczania cudzołożników do Komunii Św. są zupełnie różnego kalibru. Od strony duchowej można znaleźć znacznie więcej problemów wynikających z tzw. dialogu międzyreligijnego (oraz dialogu ekumenicznego), na które - do tej pory - polscy teologowie zamykali oczy, nie chcąc (nie potrafiąc?) krytykować polityki Jana Pawła II. Wpuszczanie pseudouchodźców do Europy to głupota i akt samobójczy, ale nie należy mu nadawać wymiaru teologicznego. Wymiar teologiczny miało na przykład umycie przez Franciszka nóg muzułmance w Wielki Czwartek 2013 r., czy też ma coroczne obchodzenie przez polskie posoborowie Dnia Islamu.
Kapłan głoszący kazanie powinien pozostawać przy problemach teologicznych generowanych przez Franciszka. Jest ich wystarczająco dużo!
2) W sprawie wydania adhortacji Amoris Laetitia i narzucania przez Franciszka jej heretyckiej interpretacji Kościołowi i katolikom - pełna zgoda. Dla porządku przypomnę tylko, że uważam konsekwencje adhortacji za znacznie poważniejsze.
3) Mam poważne wątpliwości co do poprawności logicznej dalszego rozumowania Księdza Profesora. Powiedział on: modlę się albo o mądrość i zmianę poglądów dla Franciszka albo o jego szybkie odejście do Domu Ojca.
Ostatnio za często używa się nieprecyzyjnego zwrotu „odejście do domu Ojca”, stanowiącego synonim zbawienia. Tymczasem zbawienie jest nagrodą dla tych, którzy umierają w stanie łaski uświęcającej. Zakładając, że Franciszek popełnia poważne błędy doktrynalne, należy uznać, że wyłączają go one ze wspólnoty wierzących. Jeśli ks. Staniek ma rację i Bergoglio nie uczestniczy w autorytecie Pana Jezusa z uwagi na te błędy, to równocześnie znajduje się w grzechu śmiertelnym. Przyjęcie innego założenia w świetle wielu upomnień, publicznego wytykania błędów Biskupowi Rzymu, protestów konserwatywnych katolików etc. byłoby … bergoglianizmem, czyli identycznym rozdzieleniem czynu i jego konsekwencji, jakiego pseudoliberałowie dopuszczają w przypadku cudzołóstwa i pozostawania w stanie grzechu śmiertelnego.
Teologia Amoris Laetitia głosi, jakoby w niektórych przypadkach czyny obiektywnie i niepodważalnie grzeszne (grzech to świadoma i dobrowolna decyzja człowieka) nie zrywały stanu łaski uświęcającej. Równie złą teologią byłoby twierdzenie, iż papież może równocześnie: utracić autorytet w związku z głoszonymi błędami doktrynalnymi i zachowywać łaskę uświęcającą! Przestępstwa przeciwko religii i jedności Kościoła są przecież jednymi z najcięższych grzechów, jakie można popełnić.
Oczywiście każdy człowiek może nawrócić się nawet w ostatniej sekundzie życia, ale nie należy takiej ewentualności zakładać jako domyślnej. Mówi się raczej: „jakie życie, taka śmierć”, sugerując, że ludzkie wybory są spójne przez większą część życia, a zwłaszcza jego najistotniejsze lata.
4) Nie można ludziom życzyć śmierci, nawet jeśli dopowiada się, że oznaczałaby ona zbawienie. Myślę, że Polacy są zgodni co do tej kwestii. Życie jest zbyt wielką wartością, abyśmy komukolwiek życzyli rychłego przejścia z doczesności do wieczności. Nie życzymy tego nigdy wprost nawet poważnie cierpiącym, nieuleczalnie chorym osobom! Przez te słowa kazanie ks. Stańka będzie zapewne opacznie rozumiane, a jego treść odrzucana przez przeciętnych Polaków. Nadto Franciszkowi zaś nie tylko można, ale wręcz należy życzyć emerytury, czyli rychłej rezygnacji z funkcji Biskupa Rzymu. Dzięki której mógłby przez ostatnie lata życia nawrócić się i pokutować za zło wyrządzone Kościołowi. Przynajmniej dostałby tę szansę!
5) Jeśli zaś Ksiądz Profesor musiał już stawiać alternatywę, w której rozważał śmierć Franciszka, to powinien ją umieścić w kontekście fragmentu Ewangelii o zgorszeniu maluczkich. „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze.” Słowa te pasowałyby do rozważanego przypadku, choć przedstawienie ich na kazaniu, słuchanym przez przeciętną parafialną wspólnotę mogłoby być szokiem dla wielu słuchaczy.
6) Kazanie powinno wyjaśniać – akurat niedawno na ten temat pisałem – Ewangelię i lekcję przypadającą na dany dzień, odnosić ją do życia wiernych. Zbyt wysoki i wysublimowany poziom teologiczny kazania może być barierą nie do pokonania dla przeciętnego słuchacza. Stąd, uwzględniając wszelkie przedstawione powyżej okoliczności, uważam, że tematyka kazania ks. Stańka została wybrana ryzykownie. Raz na jakiś czas dobrze jest wstrząsnąć wiernymi, czy nawet ogólnopolską opinią publiczną. Oby jednak ks. Staniek nie zyskiwał zbyt wielu naśladowców, jeszcze bardziej nieprecyzyjnych niż on sam!