Wczoraj „wyciekł” do internetu dokument wewnętrzny przygotowany na potrzeby KEP, zawierający wytyczne i sugestie w zakresie aplikacji franciszkowego motu proprio „Traditionis Custodes”. Instrukcja ta pozostaje w posłuszeństwie względem woli Argentyńczyka, ale też bohatersko próbuje zniwelować co większe absurdy przezeń wywoływane. Nie będę się jednak śmiał z tej metodologii, bo doceniam, że podpisany pod opracowaniem JE Ksiądz Arcybiskup Józef Górzyński ewidentnie nie chce nam zaszkodzić. Komentując „Traditionis Custodes” napisałem:
„dajmy szansę naszym biskupom i proboszczom na zachowanie się przyzwoite” i z całą pewnością Sugestie ten postulat wypełniają. Bóg zapłać!
Ujawnione wytyczne należałoby określić dokumentem na przeczekanie Franciszka. Poczytajcie zresztą sami! W wielu wypadkach dawno nikt NAS tak bardzo nie chwalił …
Tam, gdzie wierni tradycyjni nie mogliby się gromadzić tylko ze względu na brak kościoła innego niż parafialny, wypada wielkodusznie udostępnić możliwość starej liturgii w kościele parafialnym przez udzielenie dyspensy, poza godzinami „grafikowymi”.
Wierni tradycyjni, którzy korzystali legalnie ze starej liturgii mogli zaplanować np. sakrament małżeństwa, chrztu czy bierzmowania w starej formie na okres po nowym dokumencie papieskim, i nie wypada im odbierać tego przywileju, a raczej udzielić zezwolenia.
Zgodnie z intencją papieską, działania wobec środowisk skupiających wiernych tradycyjnych powinny uwzględnić ich wrażliwość i ułatwić im powrót do powszechnej formy liturgii. Ich ewentualny powrót do liturgii sprawowanej w formie odnowionej zależeć będzie w bardzo dużym stopniu od tego, czy uzyskają oni realną możliwość udziału w godnych i nie naznaczonych nadużyciami celebracjach.
Nie wypada generalizować i „szufladkować” wiernych tradycyjnych jako zagrożenia dla jedności, ponieważ wielu z nich należy do najlepszych wiernych, zachowujących zdrową doktrynę i będących przykładem miłości do Kościoła i liturgii.
Wierni tradycyjni, którzy wielkim pietyzmem otaczają liturgię i z nabożeństwem w niej uczestniczą, mogą być przykładem dla tych, którzy do współczesnych liturgii wprowadzili liczne nadużycia.
Wierni tradycyjni przodują w zachowywaniu dyscypliny kościelnej, postów, wstrzemięźliwości, modlitwach, zdrowej nauce moralnej oraz ofiarności.
Zdroworozsądkowe myślenie korporacyjne
Badając poszczególne grupy Biskup powinien uwzględnić ewentualnie to, czy były one dotychczas wizytowane przy okazji np. kanonicznych wizytacji parafii w których lub przy których miały one swoją siedzibę. Jeśli dane środowiska od kilkunastu lat nie budziły zastrzeżeń Biskupa trudno, by zaczęły nagle to robić teraz. Z drugiej strony wysunięcie zastrzeżeń wobec większości takich grup może być odebrane jako dowód na to, iż Biskup dotychczas zaniedbywał swój obowiązek duszpasterskiego badania i troski o tych wiernych tolerując ich doktrynalne błędy.
Jeżeli w wyniku badania danej grupy Biskup podejmie decyzję o jej likwidacji, powinien wskazać pobliskie miejsca, w których liturgia w odnowionej formie będzie celebrowana systematycznie w opisany wcześniej sposób wzorcowy. Miejsce to niech będzie otwarte dla chcących zaangażować się dotychczasowych ministrantów, śpiewaków i wiernych.
Liczne materiały ukazują, że powodem unikania celebracji Mszy w formie zreformowanej przez wiernych o tradycyjnej wrażliwości są powtarzające się nadużycia liturgiczne, m. in.:
- samowolnie i bezprawne wprowadzanie zmian w przebiegu celebracji Mszy św.;
- pominięcia i skrócenia w obrzędach (np. pomijanie odmawiania modlitw offertorialnych, puryfikacja paten komunijnych w drodze itp.);
- nadużywanie II Modlitwy Eucharystycznej (np. w niedziele);
- regularne pomijanie I Modlitwy Eucharystycznej, która jest przeznaczona wraz z III ME na niedziele i święta;
- nadużywanie funkcji nadzwyczajnych;
- niska jakość stosowanych w liturgii paramentów.
Zaniedbania w materii użycia języka łacińskiego i śpiewu gregoriańskiego w liturgii oraz tolerowanie nadużyć w celebracji Eucharystii i sakramentów, mogą być powodem zaciągnięcia winy ze strony pasterzy za zgorszenie tych wiernych, którzy mają prawo do swojej liturgii we własnym Kościele.
Zgorszenie może w skrajnych przypadkach powodować migrowanie wiernych do wspólnot schizmatyckich, za co częściowa wina moralna może spaść na pasterzy, którzy nie realizują woli Kościoła.
Oczywiście, NIE WSZYSCY biskupi zachowują się przyzwoicie. Niedawno polemizowaliśmy tu z filozofem z diecezji warszawsko – praskiej, JE Jackiem Grzybowskim. Dziś zaś nadeszły złe wieści z diecezji płockiej o ataku na środowiska tradycjonalistyczne ze strony biskupa Libery. W modlitwie "Ojcze nasz" mówimy: "sed libera nos a malo" - wybaw nas od złego. Złego biskupa Libery i jemu podobnych.
Moje wnioski sprzed półtora miesiąca pozostają aktualne
Po pierwsze, róbmy swoje.
Po drugie, wspierajmy kapłanów, których TC może dotknąć znacznie mocniej niż świeckich.
Po trzecie, dajmy szansę naszym biskupom i proboszczom na zachowanie się przyzwoite.
Po czwarte, pamiętajmy, że nie ma wrogów między tradycjonalistami!
Dodałbym jeszcze jedno:
Po piąte, gdyby nam zakazali, to bez ostentacji dalej róbmy swoje.
"Po czwarte, pamiętajmy, że nie ma wrogów między tradycjonalistami!" --- A to już do sztambucha księdzu Bańce! Dobrze by było, żeby wydoroślał.
OdpowiedzUsuń"złe wieści z diecezji płockiej o ataku na środowiska tradycjonalistyczne ze strony biskupa Libery"
OdpowiedzUsuńI weź tu bądź dziadkiem człowieku i doradzaj wnukowi większe angażowanie się w kościele...
Widzisz to Boże i nie grzmisz?? Bo chętnych do skorzystania z walorów kamieni młyńskich nie widać; Piekło lepsze??
Szanowny Panie Krusejderze! Przyznam, że zbyt głęboko nie wniknąłem w treść "Strażników Tradycji". Dopiero ten "wyciek" sygnowany nazwiskiem JE abpa Górzyńskiego pokazuje, że TC to taki trochę bubelek prawny, który, o dziwo i o zgrozo, nie wyskoczył spod pióra średniego studenta teologii czy prawa kanonicznego. To mnie naprowadza na podejrzenie, że tam w Rzymie ktoś podsunął do zaparafowania biskupowi Rzymu jakiś prowokacyjny, nieprecyzyjny tekst, który potem, stawszy się tzw. faktem medialnym (praktyka nie nowa w bieżącym pontyfikacie), miał zasiać odpowiedni ferment. A skutkiem tego miałoby być jeszcze większe zniesmaczenie tzw. tradusów do obecnych władz Kościoła i tym samym ich powolne odsuwanie się w "ciemności zewnętrzne". Bardzo podobny zamierzony efekt mogła mieć ta Franciszkowa dyspensa dla FSSPX - chcecie, to macie i się nie pchajcie między współczesnych katolików. Raz marchew, raz kij. Bo trudniej mi uwierzyć, by w tej trudnej materii (tradycjonalizm to zróżnicowane pojęcie) tam w Rzymie nie mieliby informacji i sprawę tak po łebku by zrobili. No chyba, że chciano to zrobić bez konsultacji z bardziej poinformowanymi i konserwatywnymi osobami, które by tutaj podniosły niepotrzebne uwagi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Cor Cogitans.