Kolejne dnie są jeszcze bardziej konfudujące. Na informacje o znakomitem, inauguracyjnem kazaniu Ojca Świętego nakłada się głęboki niesmak spowodowany zdeptaniem dziedzictwa liturgicznego Benedykta XVI. Napływają informacje, iż Buenos Aires, miasto i diecezja, były terenem wolnym od Summorum Pontificum. Czytamy rozmaite plotki, z których jedne są bardzo sympatyczne, a inne - wprost przeciwnie.

Kolega Dextimus zamyka Kronikę Novus Ordo do końca maja br., co można traktować jako kapitulację. Sporo trafnych słów pisze o nowym papieżu Adam Wielomski, zaś Paweł Milcarek na razie pozostaje powściągliwy. Czy rzeczywiście wiemy tak niewiele?
Kim jest nasz papież ? Tradycjonalistą ? Konserwatystą? Modernistą ? Wojtyljanistą ? Zaryzykuję postawienie tezy, iż żadnym z powyższych. Wróćmy do książki o. Malachiasza Martina TJ pt. "The Final Conclave".
Autor wyróżnił następujące grupy ścierające się w Kościele Posoborowym lat 70-tych XX wieku:
1) postępową, wśród której należy wskazać:
1.1) marxistów chrześcijańskich, optujących za sojuszem sierpa i młota z posoborowym stołem liturgicznym,
1.2) radykalnych teologów, pragnących zmian w praktycznie każdym obszarze nauczania Kościoła, począwszy od prymatu papieskiego i przyjmowania faktu Zmartwychwstania po nauczanie moralne nt. homoseksualizmu i aborcji,
1.3) charyzmatyków, polegających na osobistem doświadczeniu Ducha Świętego, komunikującego się bezpośrednio z każdym wiernym osobiście;
2) tradycjonalistyczną, pragnącą przywrócenia ładu kościelnego sprzed października 1958 r.;
3) konserwatywną, pragnącą zmian i modyfikacyj w Kościele, ale nie tak szybkich, jak wprowadzał Paweł VI;
4) radykalną – pragnącą odrzucenia wszelkiej doczesnej władzy przez papiestwo, oddzielenia się od dóbr materialnych instytucji na rzecz duchowości.
Książkowi radykałowie pozostawali wierni dogmatom katolickim. Stawiali na praktyczną aplikację ducha Ewangelji i przeciwwstawiali się wszelkim postępowcom, dla których Kościół i teologja były jedynie kolejnemi płaszczyznami walki o "nowy wspaniały świat".
Papież Franciszek dobrze pasuje do opisu radykałów. Zauważmy, że przyjął imię, jakiego nie nosił jeszcze żaden z jego poprzedników, uczyniwszy tak na pamiątkę świętego Biedaczyny z Assyżu. Jego niskobudżetowe funkcjonowanie oraz niechęć do pięknych strojów również do tego pasują. Równocześnie o. Bergoglio TJ jest wrogiem teologji wyzwolenia i obrońcą cywilizacji życia.
Radykałowie są specyficzni dla katolicyzmu krajów trzeciego świata, w których jakże często skrajna nędza sąsiaduje z niewyobrażalnem bogactwem a Kościół katolicki jest częścią systemu społeczno - politycznego. Ciekawe, iż podobna diagnoza socjologiczna mogłaby odnosić się do Polski, ale u nas jak i w całej Europie w zasadzie nie spotyka się tego typu katolików.
Dla nas tradycjonalistów radykałowie mogą być sojusznikami. Nie będzie to łatwy sojusz, bowiem radykałowie nie tylko nie rozumieją szeregu problemów doktrynalnych posoborowia, czy to w zakresie ekumenizmu czy to sfabrykowanej liturgji, ale również nie okazują szacunku instytucjom kościelnem, które przetrwały 50 lat trwającej wojny domowej. Rozumiem, że mogą oponować przeciwko nadmiernemu pomponiarstwu części tradycjonalistów. Ale przecież nie jest to istotą naszej wiary, lecz jedynie jej uzupełnieniem. Pełnia liturgji rzymskiej realizuje się również we Mszy cichej. Czy i ją potępiliby radykałowie ?
Szersze otwarcie na ducha Ewangelji przydałoby się tradycjonalizmowi. Nie mówię bynajmniej, iż jest on martwy między nami, ale dla ilu spośród tradsów katolicyzm sprowadza się właśnie do karnawału ?! Ilu tradycjonalistów mówi "Panie, Panie", pięknie klęczy pod świętymi figurami, a nawet wita się słowami "niech będzie pochwalony Jezus Chrystus", zamiast "dobry wieczór" ? A równocześnie ci sami ludzie kłamią, zdradzają żony i mężów, kradną, oszukują czy nawet załatwiają sobie lewe orzeczenia o nieważnem zawarciu sakramentu małżeństwa.
Módlmy się za naszego Ojca Świętego Franciszka, aby otwarł się na łaskę Ducha Świętego i z niej czerpał siły na działanie na rzecz odnowy Kościoła.