poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Co słychać na Targach Książki Posoborowej?

Tradycyjnie, jak co roku, odwiedziłem Targi Książki Katolickiej. Przedstawiane oferty są coraz szersze i bogatsze, ale niestety utwierdza się komercyjny charakter imprezy, który kłóci się z jej zakładaną specjalizacją. Na targach książki katolickiej jest bowiem coraz mniej pozycyj stricte religijnych. Czy polskie chrześcijaństwo osiągnęło już taki poziom obrzędowości, że dla większości społeczeństwa staje się wyborem i identyfikacją kulturową?

Spójrzmy na listę laureatów XXIV edycji Targów.

Laureatem Nagrody Głównej został historyk i sowietolog prof. Andrzej Nowak, a Małego FENIKSA przyznano Katolickiej Agencji Informacyjnej. W związku ze stuleciem odzyskania niepodległości uhonorowano też Muzeum Niepodległości w Warszawie oraz Katolicki Uniwersytet Lubelski.


Już same kategorie nagród pokazują, jak mało istotne na targach są zagadnienia takie jak dogmatyka oraz liturgika. Nawet wydawnictwa posiadające wartościowe pozycje w ww. zakresach (np. Wydawnictwo Diecezjalne Sandomierz) nie przywożą swojej pełnej oferty do Warszawy. Nieźle prezentują się natomiast biblistyka oraz duchowość chrześcijańska. Coraz ważniejszą rolę odgrywa muzyka, najbliższa mi ze wszystkich sztuk, ale niekoniecznie akcentowany jest jej wymiar kościelno – liturgiczny.

Podobnie jak w poprzednich latach, na Targach zabrakło wydawnictwa Te Deum , a skromny wybór jego propozycyj znalazł się jedynie na stoisku Capital. Nieliczne „tradycjonalizujące” książki znalazły się w ofercie np. Polonia Christiana oraz Multibook (drogi, ale bardzo porządny i solidny reprint modlitewnika ks. Józefa Stedmana Wydawnictwa Prohibita), zaś do mainstreamu przedostaje się bardzo przez nas ceniony duszpasterz abp Fulton Sheen).

Mają swoją niszę dzieła poświęcone Janowi Pawłowi II. Franciszek swojej się nie dorobi. I chyba nikt nad tym faktem nie ubolewa. W zastępstwie ww. promowani są, nadmiernie do przedstawianej wartości intelektualnej, polscy jeźdźcy bergogliańskiej apokalipsy – Kramer i Ryś. Dobrze, że są tylko dwaj na cały kraj.

Nie za wiele się pisze i wydaje na tematy intronizacyjne. Propagatorzy tych wątpliwych teoryj teologicznych (np. pp. Krajscy oraz Dybowski) jednak niestety obciążają „naszą”, konserwatywną i tradycjonalistyczną odmianę katolicyzmu. Cieszy zmniejszenie (względem poprzedniej edycji targów) popularności pseudoteologicznej literatury skandalizująco – szurowskiej promującej niezatwierdzone objawienia prywatne, opowieści egzorcystów itp. itd.

Ale oba te obszary istnieją w polskim katolicyźmie, rozwijają się i nie spotykają z odpowiednią, krytyczną reakcją ze strony hierarchicznego Kościoła.

W trakcie półtoragodzinnej wizyty na Targach z pewnością nie dostrzegłem wielu wartościowych i ciekawych lektur. Spośród książek, które widziałem, wyróżnię moim prywatnym Feniksem propozycję Wydawnictwa Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II pn. „Boże, ku wspomożeniu memu wejrzyj. Godzinki staropolskie” w opracowaniu Anny Gąsior i ks. Janusza Królikowskiego.



Tyle uwag o tegorocznej edycji imprezy. Jakie będą przyszłoroczne, jubileuszowe XXV Targi Książki Katolickiej? Chyba można już teraz w ciemno obstawić u bukmachera, że nie będzie na nich Te Deum.