sobota, 3 stycznia 2015

Wolnomularska propaganda w Muzeum Narodowem

Od 11 września AD 2014 do 11 stycznia roku bieżącego w najważniejszem polskiem muzeum, czyli Narodowem w Warszawie, można oglądać ekspozycję pt. „Masoneria. Pro publico bono” Już sam pomysł organizowania wystawy na temat masonerji w takiem miejscu budzi wątpliwości. Temat ten znacznie lepiej pasowałby do instytucji ukierunkowanej historycznie, choćby Muzeum Historii Polski, gdyby tylko ... udało się je sfinansować i zorganizować przez krótkich dziesięć ostatnich lat ...

Niestety, lokalizacja to nie jedyny problem wydarzenia. Bowiem w tem panoptikum nie chodzi ani o sztukę, ani o prawdę dziejową, lecz tylko o propagandę. Widzom prezentuje się niezbyt spójne zbiory, pośród których nadaremno szukać białych kruków. Więcej jest materjałów promocyjnych, bezkrytycznie reklamujących "sztukę królewską".

Kurator wystawy, prof. Tadeusz Cegielski, jest honorowym wielkim mistrzem Wielkiej Loży Narodowej Polski, a więc prominentnym masonem rytu szkockiego. Perspektywa obrządku anglosaskiego dominuje na wystawie: loże francuskie ("Wielki Wschód") są bagatelizowane i delikatnie dyskredytowane, zaś o obediencjach okultystycznych w ogóle się nie wspomina. Znamy to podejście z "Najwyższego Czasu" i publicystyki Janusza Korwin - Mikkego, aczkolwiek europoseł Nowej Prawicy przy całej swej niewytłumaczalnej (?) słabości do "szkotów" potrafi pisać o szkodliwych i kryminalnych aspektach wolnomularstwa.

U Cegielskiego masonerja to takie legalne stowarzyszenie, w którem zbiera się pieniądze na działalność charytatywną, działa na rzecz rozwoju i oświecenia społecznego i ... śpiewa pieśni ku czci rządzących. Loża i jej rytuały są wspominane, ale rozczaruje się ten, kto liczy na ujawnienie jakichś sekretów. Pozostajemy na poziomie profana, który przypadkiem dostaje się do loży przez drzwi w kształcie trumny i może zobaczyć fartuszek, kielnię i młotek. Równoważy to izba biesiadna, w której prezentują nam kilkadziesiąt identycznych puharów ze zdobieniami organizacyjnemi.

Dowiadujemy się całkiem sporo o początkach polskiej masonerji, czyli parku Arcadia (Nieborów) księżnej Radziwiłłowej i puławskim Pałacu Izabeli Czartoryskiej. Powodem do dumy ma być udział wolnomularzy w przygotowaniu Konstytucji Trzeciego Maja (jak to wyglądało w praktyce, polecam doczytać u Karola Zbyszewskiego w dziele pt. "Niemcewicz od przodu i tyłu - MnP); potem mamy czasy napoleońskie, dobre układy z liberalnym carem (i wolnomularzem) Aleksandrem I (II) Romanowem, odrobinkę o II Rzeczypospolitej i ... jeszcze mniej o czasach współczesnych. Słowem: kpina.

"Młota na posoborowie" najbardziej interesowało przedstawienie relacyj między wolnomularstwem a Kościołem katolickim. Należy je ocenić jako totalne zakłamanie prawdy historycznej! Nie wspomina się o szeregu encyklik, począwszy od bulli Klemensa XII In eminenti (AD 1738), któremi papieże exkommunikowali masonerję. Wręcz przeciwnie, Cegielski sprzedaje bajkę o ... katolickich korzeniach tego nurtu:

Symboliczną datą powstania masonerii nowego typu stanowi dzień św. Jana Chrzciciela 1717 roku (starego stylu). Wówczas to w londyńskiej gospodzie „Pod gęsią i rusztem” doszło do historycznego spotkania czterech lóż z Londynu i Westminsteru - i powołania pierwszej organizacji masonerii spekulatywnej, Wielkiej Loży Londynu. Obediencja nie powstała przecież w organizacyjnej próżni: na terenie Wysp Brytyjskich działały loże innego jeszcze typu. Nazywano je „czerwonymi” – od dominującej barwy fartuszków i innych utensyliów. Później historycy ochrzcili je mianem „jakobickich” ze względu na fakt powiązań z katolickim pretendentem do tronów Szkocji i Anglii, odsuniętym od władzy w 1688 r. Jakubem II Stuartem. Placówki te działały także we Francji, Państwie Kościelnym i w Polsce, dokąd udali się na emigrację zwolennicy Jakuba. Miały charakter odmienny od lóż wyspiarskich. Pełniły nie tylko funkcje samopomocowe, ale i stawiały sobie cel czysto polityczny: restytucję dynastii Stuartów na Wyspach Brytyjskich.


Konflikt Kościoła z wolnomularstwem jest przedstawiany jako późniejsze nieporozumienie, niezasłużona czarna legenda:

Rewolucja Francuska i epopeja napoleońska zakończona w 1815 r., położyły definitywny kres konserwatywnej, zarazem romantycznej wizji „sztuki królewskiej” jako spadkobierczyni średniowiecznego rycerstwa oraz depozytariuszki pewnej wiedzy tajemnej. Szczególnie masoneria niemiecka dokonała wyraźnego zwrotu – pod wpływem pism Lessinga, Kanta, Fichtego i innych pisarzy końca XVIII wieku – ku prostym, etycznym pryncypiom. W nowej interpretacji wolnomularstwo stało się bardziej praktyczną receptą na godne, bardziej rozumne i szczęśliwsze życie. Ważne znaczenie przypisane zostało uprawianej przez braci filantropii. Tym samym „sztuka królewska” powróciła do pierwotnych pryncypiów ukształtowanych na Wyspach Brytyjskich. Nowym zasadom towarzyszyło coraz głośniejsze potępienie politycznych aspiracji masonerii, tak ze strony jego zwolenników, jak i przeciwników. Uwięziwszy głośnego awanturnika i masona, Józefa Balsamo (1743-1795), znanego jako hrabia Cagliostro, kuria rzymska na pokazowym procesie w 1790 r. oskarżyła go o spisek przeciwko monarchii francuskiej i Kościołowi katolickiemu. Ratując skórę Cagliostro przyznał się do wszystkiego, ale w tym momencie narodziła się czarna legenda masonerii, zgodnie z którą działać ma ona niejako z definicji na szkodę tronów i ołtarzy.

Dzięki badaniom historyków wiemy dziś, że masowy udział francuskich lóż i wolnomularzy w dziele Rewolucji Francuskiej należy do mitów, upowszechnianych przez autorów o prawicowej orientacji, ale też chętnie podtrzymywanych przez „wypinających pierś po ordery” francuskich wolnomularzy.


Wisienką na tym torcie jest wymiana uprzejmości pomiędzy emigracyjną lożą Kopernik a watykańskim Sekretarjatem Stanu, działającym z upoważnienia Jana Pawła II. Mamy zatem przedstawione gratulacje masonów z uwagi wyboru kardynała Wojtyły na Tron Stolicy Apostolskiej i Apostolskie Błogosławieństwo, które jest im w podzięce odsyłane.



Wystawę „Masoneria. Pro publico bono” zwiedzało mi się przyjemnie, bo mogłem potraktować ją jako rozrywkę konfrontowania przedstawianych mitów ze znanemi mi faktami. Ale dla zwykłego profana, ignoranta w dziedzinie masonerji, który odwiedzi Muzeum Narodowe, błędy i kłamstwa kuratora wystawy tak oczywiste nie będą. Pomyśli sobie: ci masoni to dziwni, ale fajni ludzie. I o to w tem wszystkiem chodzi! Mało tego, chętnie weźmie udział w jednej z imprez towarzyszących wystawie, na przykład:

9 listopada / niedziela / 13.00
Kielnia, cyrkiel, węgielnica – warsztaty dla rodzin z dziećmi w wieku 5–12 lat
Początki wolnomularstwa sięgają XVIII stulecia. Stowarzyszenie nawiązywało do bractw budowniczych katedr, w którym rzemieślnicy w tajemnicy przekazywali sobie cenną wiedzę o budownictwie. Jakie sekrety skrywały loże w przeszłości, a jakie kryją dzisiaj? Tego dowiemy się na warsztatach!

Trzy stopnie wtajemniczenia (gra miejska)
27 września, 11 października / sobota / 11.00–16.00
Masoni to nie legenda z dalekiego kraju. Historia wolnomularstwa jest również historią Polski. W Warszawie masoni mieszkali i działali. Wielu z nich było znaczącymi osobami życia publicznego, które pozytywnie zaznaczyły się w dziejach państwa. Często uczymy się o nich na lekcjach historii.


Cenną odtrutką na jad wolnomularskiego fałszu była wizyta w muzealnej Galerji Faras i zapoznanie się z dziedzictwem chrześcijańskiej Nubji. Jej skarby zostały pięćdziesiąt lat temu uratowane w Egipcie przez polskich archeologów kierowanych przez prof. Kazimierza Michałowskiego. Uderza podobieństwo sztuki chrześcijańskiego średniowiecza, jaką znamy z Europy oraz tej izolowanej kultury, opierającej się naporowi islamskiemu przez ponad pięćset lat.

Fotograficzna dokumentacja wystaw.

7 komentarzy:

  1. Dziękuję, wybierałam się na tę wystawę, widzę, że mogę ją sobie darować :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O Jezusie Nazareński!
    Nie pisze się w muzeum "narodowem", ale w "NARODOWYM"!

    Bałwanie! Naucz się najpierw języka polskiego, a potem kreuj blogi
    Ze też Wolna Polaska doczekała się takiego debilizmu i nieuctwa. Własnego języka nie potrafią się nauczyć!
    O mowo polska! Ratuj się, bo giniesz!

    Masoni. Powiem krótko:
    Pamiętać należy, że masoneria nigdy nie sprzyjała Polsce. Nigdy nie zależało jej, aby Polska była silna i niezależna. Deklaracje stowarzyszeń masońskich są z natury satanistyczne. Ich celebracje mają charakter czarnych mszy. Ich zasady zawsze były niezgodne z zasadami naszej cywilizacji, a przynależność do masonerii obciążona jest grzechem ciężkim. Wszelkiej maści Mistrzowie Wielkich Lóż, a także ich członkowie, obłożeni są ekskomuniką.
    Odsyłam do ogólnie dostępnych publikacji. M. in. do książki "The Deadly Deception" ("Smiertelna pułapka", dostępna w Polsce. Wydawca EXTER, Gdańsk, 1993). Autor - Jim Shaw doszedł do najwyższego stopnia w hierarchii masońskiej, 33 stopień wtajemniczenia. Opisał wszystko, co przeżył. Warto przeczytać, by przekonać się z pierwszej ręki czym jest masoneria. A jest ona szatańskim wybrykiem, który zaplanował zniszczyć nasz świat.
    Odsyłam też do mojej publikacji "O masonerii bez ogródek".
    Pozdrawiam.

    Mirosława Kruszewska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani przejawiła cwany sposób dyskredytowania ludzi (oraz prezentowanego przez nich stanowista) poprzez zwykłe czepialstwo. Autor od dość dawna stosuje stylizację językową (co spotyka się w piśmiennictwie od dawna). Nawet brak zachwytu nad (jakąś) stylizacją to coś innego od powodu do zasadnej krytyki, zwłaszcza w tylu "kopania w podbrzusze".

      Być może zostanie Pani nagrodzona za zwalczanie komentowanego tekstu. Gospodarz tego bloga mógł narazić się różnym osobom, więc czymś karkołomnym byłoby przewidywanie, skąd i jakiej nagrody można (by) się spodziewać za przejawy dyskredytowania go (zwłaszcza publicznie).

      PR (czarny) oraz inna przejawy propagandy (zwłaszcza wrogiej) są jawnie widoczne w Pani powyższych słowach.

      Usuń
    2. Szanowny Panie Japolanie, odnoszę wrażenie, że ktoś się podszywa pod tę kobietę. Nie wierzę, by ktoś, zwłaszcza niewiasta, równocześnie był takim chamem i miał czelność podpisać się własnem nazwiskiem. Równocześnie nie wierzę, by można było przeżyć ileś lat w Polsce i nie wiedzieć o istnieniu starszej ortografji niż aktualnie obowiązująca.

      Usuń
    3. Trudno powiedzieć, jak się sprawy mają. Jednak podwójne "rozdawanie kuksańców" w tamtym komentarzu może budzić niepokój.

      Usuń
  3. Przecież na tem blogu internetowem pisze się o Muzeum Narodowem bo tradycyja nakazuje wszystko nowe odrzuconem czynić, a facjatę swą w czasy dawne kierować.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani autorka charakteryzuje sie przypinaniem latki kazdemu kto stanie na jej drodze. Wyraznie jest zawiedziona i nieszczesliwa stad tyle pogardy dla kazdego.
    szkoda czasu na czytanie i polemike.

    OdpowiedzUsuń