poniedziałek, 31 października 2011

Dziś halloween !!

Nie widzę sensu w przeszczepianiu do nas niepolskich zwyczajów takich jak walentynki (14 lutego) czy halloween (31 października). Mamy swoje święta i tradycje, które jakoś dotrwały do XXI wieku, więc pielęgnujmy je, topiąc marzannę, szukając kwiatu paproci czy kolędując z wizerunkami śmierci, turonia lub innego diabła.


Jednak pewna tegoroczna reakcja na halloween widoczna m.in. na facebook'u wydaje się być nietrafna i głęboko przesadzona: "Jestem chrześcijaninem, nie obchodzę halloween" - głosi zajawka tzw. wydarzenia, na które i mię zapraszano.

Spośród argumentów tam zaprezentowanych:
1) Obyczaje związane z Halloween ukazują zniekształcony obraz świata duchowego.
...
2) Obyczaje związane z Halloween stanowią nierzadko zagrożenie duchowe; nie trzeba bezpośrednio oddawać czci szatanowi, aby zapraszać go do swojego życia. Nie trzeba wierzyć w piekło, żeby się do niego dostać.

3) Obyczaje związane z Halloween zastępują atmosferę zadumy w którą wprowadza nas Kościół, oraz wypierają inicjatywy o charakterze wychowawczym (Np. konkursy na najlepszą dynię, zamiast wycieczki na cmentarz i ogarnięcia kilku zaniedbanych grobów..)

przemawia do mnie ostatni: przebieranki za wampiry i dynie na halloween same w sobie są znacznie dalsze od kultu szatana niż słowiańskie i bałtyckie dziady, podczas których przyzywano dusze zmarłych i karmiono je odrobiną pokarmu. Gdyby ktoś chciał dziś upowszechniać te gusła w Polsce, należałoby zaprotestować. Bowiem obrzęd dziadów jest kultywowany przez środowiska tzw. rodzimowieców, a więc pogan.

Etykietowanie każdej nowinki jako ataku na chrześcijaństwo nie wydaje się być dziś skuteczne. Zwłaszcza w bieżącym roku, którego swoistą gwiazdą jest x. Natanek mówiący sporo mądrych rzeczy o zagrożeniach duchowych, ale i sprowadzający rzecz do absurdu w sławetnem kazaniu o żelu na włosach, lakierze do paznokci i pokemonach. Jeśli chcemy skutecznie bronić się przed inwazją halloween, nie możemy z miejsca sprawiać, że 70% ludzi uzna nasz sprzeciw za natankizm.

Chyba najlepiej odpychać dzieci od halloween mówiąc im, że radosny charakter marszów i fest nie licuje z powagą nadchodzących zaduszek, zaś po cukierki będą mogły pochodzić jako kolędnicy już za dwa miesiące. Wbrew pozorom rozumowania dorosłych, do dzieci często najłatwiej trafiają argumenty logiczne...

czwartek, 27 października 2011

Assyż 2011: indyferentyzm zamiast synkretyzmu

Ojciec Święty Benedykt XVI oraz przedstawiciele fałszywych religij spotykają się dziś w Assyżu, by upamiętnić pierwsze spotkanie międzyreligijne, zorganizowane przez Jana Pawła II AD 1986 i ponowić „refleksję, dialog i modlitwy o pokój i sprawiedliwość na świecie”. Wprawdzie nie dojdzie do wspólnych modlitw do nieokreślonego (?) boga, wprawdzie bałwochwalcy nie będą mieli użyczonych kaplic katolickich (uprzednio pozbawionych naszych symboli religijnych), by w nich sprawować fałszywy kult, ale spotkanie nie zostanie też wykorzystane do złożenia świadectwa o jedyności zbawczej Kościoła Chrystusowego ani do odróżnienia pokoju Chrystusowego przynależnego ludziom dobrej woli od idej pacyfistycznych i irenistycznych.


Okoliczności spotkania są inne niż poprzednio, w latach 1986 i 2002. Tym razem Ojciec Święty nie jest inicjatorem spotkania, lecz, jak stwierdził w prywatnej korespondencji skierowanej do pastora Piotra Beyerhausa, jego uczestnikiem, który nie zamierza odejść od misji polegającej na umacnianiu w wierze w Jezusa Chrystusa swych braci i sióstr. Tyle, że będzie niemym świadkiem Chrystusa, tak jak pozostali uczestnicy będą niemymi świadkami fałszywych bogów.

Choć poganie nie postawią dziś na katolickim ołtarzu swojego idola, upamiętniającego Buddę i nie będą go wychwalać, to w naszych katechizmach pozostają zapisy przypominające o grzechach cudzych:

1. Namawiać kogoś do grzechu.
2. Nakazywać grzech.
3. Zezwalać na grzech.
4. Pobudzać do grzechu.
5. Pochwalać grzech drugiego.
6. Milczeć, gdy ktoś grzeszy.
7. Nie karać za grzech.
8. Pomagać do grzechu.
9. Usprawiedliwiać czyjś grzech.

Bez wątpienia, dzisiejsze spotkanie stanie się paliwem do podtrzymania ogólnoświatowej praktyki spotkań międzyreligijnych, w których uczestniczą katolicy – świeccy, duchowni, w tem najwyżsi hierarchowie. Trudno byłoby skreślić którykolwiek z powyższych dziewięciu punktów z listy bardzo prawdopodobnego ryzyka i konsekwencyj dzisiejszego spotkania z Benedyktem XVI.

Czy powinniśmy się cieszyć, że tegoroczny skandal związany z Assyżem jest mniejszy niż poprzednio?

A czy cieszylibyśmy się, gdyby pożerający dziewice smok postanowił zadowalać się jedynie mężatkami lub w drodze szczególnej łaski – wdowami? Czy wyobrażacie sobie baśń, w której stan ten byłby zaakceptowany przez króla, rycerzy, poddanych?

Jeśli chcemy pozostać katolikami, musimy trzymać się nauki wyłożonej w Mirari vos Grzegorza XVI, Syllabusie Piusa IX oraz w Mortalium animos Piusa XI. Dołączmy się do intencyj tradycjonalistycznych wspólnot kapłańskich takich jak Bractwo Kapłańskie św. Piusa X czy Instytut Matki Bożej Dobrej Rady, które apelują do katolików o modlitwę, pokutę i zadośćuczynienie za obrazę i grzechy wyrządzone Bogu poprzez dzisiejsze spotkanie w Assyżu.

poniedziałek, 24 października 2011

Powiało "minioną epoką"

22 października Kościół Posoborowy obchodził wspomnienie Jana Pawła II. Zniósłbym to jakoś, gdyby JP2 wspominano tylko w ten jeden dzień w roku. Ale minął piątek, minął weekend, a dzisiejsze wiadomości eklezjalne nie chcą się przestroić. Oto czytam o pomyśle Papieskiej Rady Sprawiedliwość i Pokój (Iustitia et Pax), aby powołać Światowy Bank Centralny.


Postulowany organ miałby zastąpić uznany za bezwładnego Międzynarodowy Fundusz Walutowy i mieć za punkt odniesienia Organizację Narodów Zjednoczonych. Treść całego dokumentu jest jeszcze nieudostępniona, nie mogłem go znaleźć na stronie internetowej Rady.

Ale cytaty już nam znane zwiastują, że watykańskie leśne dziadki wróciły do formy:

Ostrzeżono jednocześnie przed "technokratami", którzy ignorują dobro wspólne, oraz "bałwochwalstwem rynku".

trzeba powrócić do "prymatu polityki" nad gospodarką i finansami

przesłanką reformy systemu finansowego powinien być "podzielany przez wszystkich podstawowy zbiór koniecznych zasad zarządzania globalnym rynkiem finansów"

Krytycznie watykańska rada oceniła to, że strategię i politykę gospodarczą oraz finansową opracowuje się "wewnątrz klubu czy też grup obejmujących głównie kraje bardziej rozwinięte", co stanowi naruszenie wymogu, by reprezentowane były także państwa uboższe.

Z niepokojem odnotowali, że kryzys doprowadził do wzrostu nierówności na świecie, co stanowi zagrożenie dla pokoju.


Niby wszystko ładnie i pięknie, tylko zza tej troski o najbiedniejszych wyziera postulat w pełni zbieżny z ideami promowanemi przez wolnomularstwo: jeden rząd, jeden bank, jedna religja. Wprawdzie na trzeci z wymienionych tematów Iustitia et Pax się nie wypowiada, ale chyba nieprzypadkowo dokument i niusy są ujawniane w przededniu recydywy ze spotkań międzyreligijnych w Assyżu. I wprawdzie Ojciec Święty Benedykt XVI dołoży wszelkich starań, by podczas spotkania międzyreligijnego nie doszło do charakterystycznych dla jego poprzednika ekscesów synkretycznych, stanowiących grzech przeciw 1 Przykazaniu Bożemu, to wyraźnie widać, w co grają globaliści w szatach posoborowych: w grę pt. "Dłużej klasztora niż przeora" w odniesieniu do Benedykta XVI.

Powiedzmy sobie jasno: gospodarki światowej nie uratuje żadna międzynarodowa instytucja. Uratować ją może odejście od etatyzmu, od centralnego planowania, regulacyj i powszechnego przyzwolenia na psucie pieniądza.

środa, 19 października 2011

"Kremację dopuścił Sobór Watykański II" - twierdzi bp Pieronek

Czego to się człowiek nie dowie od bpa Pieronka ?! Ów emerytowany posoborowy celebryta zajął się właśnie kontestowaniem najnowszych wytycznych Stolicy Świętej w zakresie pochówku zmarłych. Polscy biskupi zniechęcają wiernych do kremacji, zaś bp Tadeusz oznajmia

Kremację dopuścił Sobór Watykański II – wyjaśnia bp Pieronek. – Jest ona zakazana tylko wtedy, gdy jest wyrazem nienawiści do wiary lub niewiary w zmartwychwstanie


Jeśli Sobór Watykański II wypowiadał się na temat kremacji, to winniśmy mieć na ten temat wzmiankę w którejś z soborowych konstytucyj. Może bp Pieronek będzie uprzejmy wskazać nam stosowny dokument, punkt i paragraf ?

Jeśli tego się nie dowiemy, komentarz narzuca się jeden: mówiąc językiem młodzieżowym bp Pieronek ponownie "dał do pieca".


Nawiasem mówiąc, sprowadzenie dyskusji "ad soborum" albo jest przyzwyczajeniem ze starych czasów, podczas których każdą bzdurę usprawiedliwiano "soborem" albo wyszukanym sabotażem przeciw Benedyktowi XVI, że znów sprzeciwia się Soborowi Watykańskiemu II i utrudnia życie zwykłym ludziom.

wtorek, 18 października 2011

Sobór Watykański II - przeżytek

Kiedy mnie pytają o Sobór Watykański II, to odpowiadam:

Sobór ten był DUSZPASTERSKI i teoretycznie odnosił się do problemów DUSZPASTERSKICH świata katolickiego z końca lat 50tych XX wieku. Dziś jego wskazówki DUSZPASTERSKIE są po prostu NIEAKTUALNE i nie należy się niemi specjalnie zajmować. Być może jakieś są wartościowe, ale choćby z uwagi na konieczną ogólnikowość dokumentów, nie jest to oczywiste.


Co gorsza, w praktyce część dokumentów soborowych jest przynajmniej dwuznaczna, zawierając "bomby zegarowe", jak to określał np. śp. Michał Davies. Bomby te należy oczywiście rozbroić, a więc wyjaśnić wszelkie związane z niemi wątpliwości. Tak jak uczyniła to kurja rzymska względem nieszczęsnego zwrotu "Kościół Chrystusowy trwa w Kościele katolickim", zawartego w Lumen gentium. Wyjaśnienie z 2007 r. należy uznać za wystarczające.

Natomiast rozbrojone bomby nie powinny stać się ponownie częścią naszego wyposażenia. Bowiem przygotowano je nie dla ochrony Kościoła, lecz przeciwnie, z ideą jego destrukcji. Miejsce tych atrap jest zatem w archiwum. Są i będą świadectwem dziejów Kościoła, ale doprawdy nie widzę powodu, by szczególnie zważać na Dekret o ekumenizmie "UNITATIS REDINTEGRATIO", skoro reprezentuje on inną teologję (by wprost nie rzec: religję) niż Pius XI w encyklice MORTALIUM ANIMOS.

Nawet tak zdawałoby się konserwatywny dokument jak Konstytucja o liturgji świętej "SACROSANCTUM CONCILIUM" jest po 50 latach od uchwalenia bezużyteczna. Nie pasuje ani do liturgji klasycznej i tego, co się z nią działo w latach 1962 - 2011 ani do liturgji posoborowej i jej postępującego rozkładu. Zwracam Państwa uwagę, że w praktyce stanowisko takie podziela ... Benedykt XVI i kurja rzymska !!

Albowiem Instrukcja dotycząca zastosowania Listu Apostolskiego Motu Proprio Summorum Pontificum Jego Świątobliwości BENEDYKTA XVI z 30 kwietnia 2011 r. wskazuje iż:

na mocy swojego charakteru prawa specjalnego, we właściwym dla siebie zakresie, Motu Proprio Summorum Pontificum deroguje od rozporządzeń prawnych, dotyczących obrzędów świętych, wydanych począwszy od 1962 r. i później, a niezgodnych ze wskazaniami ksiąg liturgicznych obowiązujących w 1962 r.

Powtórzę: Benedykt XVI jednoznacznie zawiesił SACROSANCTUM CONCILIUM, dopuszczające szersze użycie języków narodowych, koncelebrę czy choćby uproszczenie obrzędów w odniesieniu do nadzwyczajnej formy liturgji rzymskiej. Wszystko to pojawiło się w tzw. Mszale soborowym z 1965 r. i ... obumarło.

poniedziałek, 17 października 2011

Fronda manipuluje Benedyktem XVI

Na stronach „portalu poświęconego” (coraz bardziej nie wiem wszakże, komu i czemu) Fronda.pl ukazał się nius:


Benedykt XVI: "Sobór Watykański II należy ukazywać jako wielką łaskę, która stała się dobrodziejstwem dla Kościoła w XX wieku"

Tyle, że lektura Listu Apostolskiego PORTAM FIDEI wskazuje, że dokument ten dotyczy wiary i katechizmu Kościoła katolickiego. Ujmując rzecz w skrócie, Ojciec Święty uznał, że stan wiary wielu milionów tzw. katolików (i ¾ duchowieństwa) jest tak zły, że zamiast zajmować się skomplikowanemi kwestjami teologicznemi, trzeba wrócić do podstaw, czyli do katechizmu.


Owszem Benedykt XVI wychwala Katechizm Kościoła Katolickiego podpisany przez Jana Pawła II i nazywa go autentycznym owocem Soboru Watykańskiego II. Ale sam "Supersobór" nie jest bohaterem nowego motu proprio, słowo to niemal nie pojawia się w jego treści! Zaś cytat "Sobór Watykański II należy ukazywać jako wielką łaskę, która stała się dobrodziejstwem dla Kościoła w XX wieku" jest cytatem z Listu apostolskiego Jana Pawła II Novo millennio ineunte z 6 stycznia 2001 r.

Sądzę, że inauguracja Roku wiary w związku z pięćdziesiątą rocznicę otwarcia Soboru Watykańskiego II może być dobrą okazją, aby zrozumieć teksty pozostawione przez ojców soborowych, które zdaniem błogosławionego Jana Pawła II "nie tracą wartości ani blasku. Konieczne jest, aby były należycie odczytywane, poznawane i przyswajane jako miarodajne i normatywne teksty Magisterium, należące do Tradycji Kościoła. Dzisiaj, po zakończeniu Jubileuszu, szczególnie mocno odczuwam powinność ukazywania Soboru jako wielkiej łaski, która stała się dobrodziejstwem dla Kościoła w XX wieku: został on dany jako niezawodna busola, wskazująca nam drogę w stuleciu, które się rozpoczyna". Chcę też mocno podkreślić to, co powiedziałem na temat Soboru kilka miesięcy po moim wyborze na Następcę Piotra: "Jeśli go odczytujemy i przyjmujemy w świetle prawidłowej hermeneutyki, może on być i coraz bardziej stawać się wielką mocą służącą zawsze potrzebnej odnowie Kościoła".

Zatem nie bójmy się! Ojciec Święty Benedykt XVI nie postradał rozumu, lecz nadal steruję łodzią Piotrową w tym samym kierunku, co przez siedem poprzednich lat. Habemus papam !!

Lutrzykom nie pasuje x. Piotr Skarga !!

Jak informuje dzisiejsza „Rzepa” „Kościół” luterański kontestuje uchwałę Sejmu Rzeczypospolitej ustanawiającą rok 2012 rokiem xiędza Piotra Skargi. Oto treść uchwały z 16 IX 2011 ...

„Która jest pierwsza i zasłużeńsza Matka, jak Ojczyzna, która jest gniazdem wszystkich matek i powinowactw waszych i komorą dóbr waszych wszystkich. (…) Oną miłując, sami siebie miłujecie” — ksiądz Piotr Skarga

W czterechsetną rocznicę śmierci Piotra Skargi, który dzielnie, słowem i czynem, zabiegał o szacunek dla Ojczyzny i lepszy byt dla rodaków, Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, w uznaniu Jego zasług, postanawia oddać hołd Piotrowi Skardze.

Piotr Skarga, właściwie Piotr Powęski (1536—1612), był pisarzem, teologiem, jezuitą i kaznodzieją. Posiadał wielki talent krasomówczy, potrafił zdobyć posłuch wśród ludzi wszystkich stanów, słuchali go nawet królowie. Zapisał się na kartach historii jako czołowy polski przedstawiciel kontrreformacji, filantrop oraz Ten, który w trosce o Ojczyznę miał odwagę nazwać po imieniu największe polskie przywary. Nawoływał do zmian postaw rządzących, do reform, by nie doprowadzić Rzeczypospolitej do upadku.

Zdolności pisarskie Piotra Skargi oraz Jego kunszt zostały docenione przez innych artystów. Dzieło hagiograficzne „Żywoty świętych” Adam Mickiewicz nazwał najpoetyczniejszym ze wszystkich, które w języku polskim kiedykolwiek były napisane, a wizerunek Skargi proroka utrwalił Jan Matejko w znanym obrazie „Kazanie Skargi”.

Poza działalnością pisarską i kaznodziejską Piotr Skarga zajmował się wszechstronną działalnością filantropijną, zakładając m.in. Bractwo Miłosierdzia, Bank Pobożny i Skrzynkę św. Mikołaja.

Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, przekonany o szczególnym znaczeniu dorobku Skargi jako jednego z najwybitniejszych polskich twórców epoki renesansu, ogłasza rok 2012 Rokiem księdza Piotra Skargi




A oto odpór lutrzyków:

„Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.” (Art. 25 ust. 2 Konstytucji RP)

Synod Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP wraz z całym środowiskiem ewangelickim w naszym kraju wyrażają zaniepokojenie decyzją Sejmu RP o ogłoszeniu roku 2012 rokiem ks. Piotra Skargi.

Ks. Piotr Skarga był postacią publiczną, propaństwową. Bardzo dyskusyjne jest jednak jego wyobrażenie państwa - całkowicie niepasujące do współczesnej rzeczywistości i trudno określić, jakie wartości miałyby upamiętniać obchody tego roku. Trudno uznać za usprawiedliwione niektóre decyzje i działania ks. Skargi w odniesieniu do polityki wyznaniowej i polityki państwa. Ks. Skarga stanowczo opowiadał się za państwem jednowyznaniowym i wszelkie powodzenie naszego kraju widział w konsekwentnym realizowaniu tej idei, sprzecznej z polityką jagiellońską, w świecie której się wychował.

Nie jest zrozumiałe, dlaczego Sejm RP uznał za warte promocji dokonania tej postaci. Działań ks. Skargi nie sposób uznać za akceptowalne dla współczesnego myślenia o kształcie państwa. Są one zrozumiałe z perspektywy historycznej, rywalizacji Kościołów i rozumienia koncepcji stosunków Państwo - Kościół czterysta lat temu. Obecnie są one anachronizmem, choć mającym niekiedy swoje współczesne konsekwencje. Waśnie wyznaniowe i religijne dotyczą, niestety, i naszych czasów. Czy jednak przez swoją decyzję Sejm Rzeczypospolitej Polskiej - najważniejszy organ Państwa nie opowiedział się po stronie niedemokratycznej i kłócącej się ze współczesnością koncepcji postrzegania spraw religijnych?

Warto przypomnieć, że w burzliwej atmosferze wystąpień i tumultów wyznaniowych ks. Skarga działał radykalnie i stał się w pamięci historycznej postacią znaczącą, ale wspominaną przez różne kręgi wyznaniowe odmiennie. Swoją decyzją Sejm RP przypomina osobę bardzo kontrowersyjną i idee, które powinny być obce nowoczesnemu społeczeństwu. Decyzja ta jest dla nas niezrozumiała, zarówno w wymiarze neutralności państwa, jak i deklarowanego przez niektórych posłów otwarcia na inicjatywy ekumeniczne.

Parę słów komentarza.

1. Trudno o większą nietolerancję religijną, niż zaprezentowana przez kacerzy. Oto bowiem jedynym argumentem przeciw uczczeniu x. Skargi jest to, że był czołową postacią kontrreformacji! Zaś argumentem za tem świadczącym ma być zasada wolności religijnej wpisana w Konstytucję Rzplitej. Czy zatem dla równowagi powinniśmy przemilczać wszelkich działaczy i zwolenników reformacji w Polsce, a więc Mikołaja Reja, Andrzeja Frycza Modrzewskiego, Szymona Budnego i innych ?

2. Czy kolejnym etapem tego szaleństwa miałoby być wymazanie z pozytywnej pamięci narodu wszelkich innych postaci, tylko dlatego, że byli duchownymi Kościoła katolickiego? Stracilibyśmy wówczas np. x. Pawła Włodkowica, który reprezentował nieco inną wizję państwa niż x. Skarga, ale na pewno działał w niezgodzie z art. 25 ust. 2 Konstytucji RP

3. Konsekwentne zastosowanie tej metody doprowadziłoby do wzorca zastosowanego obecnie we Francji

Władca Franków Chlodwig I, król Ludwik IX Święty, Napoleon Bonaparte, Ludwik XIV. Wiedza o wszystkich tych monarchach, zdaniem Ministerstwa Edukacji, jest młodym Francuzom zupełnie niepotrzebna. Z programów nauczania historii dla gimnazjów (uczęszcza do nich młodzież w wieku 12 – 16 lat) zostali wyparci przez władców Indii, Afryki czy Chin.

Czy tego chcecie ?

4. Bezczelność kacerzy luterańskich jest tem większa, jeśli zważy się na poglądy założyciela sekty, którą reprezentują. O ile xiądz Skarga słowem przeciwstawiał się m.in. tolerancji religijnej, a więc był zdania, że likwidacja obiektywnego zła w społeczeństwie jest bardziej opłacalna niż tolerowanie go, to poglądy upadłego zakonnika Marcina Lutra należy uznać za kompilację antysemityzmu i szowinizmu, „ozdobioną” promowaniem sławetnych „polowań na czarownice”. Można wręcz powiedzieć, że niedaleko padło to zgniłe jabłko od jabłoni. Chęci te same co u Lutra, tylko metody inne, bardziej "nowoczesne i cywilizowane".

5. Na zakończenie, by było śmieszniej i straszniej, inny wyjątek z Rzepy o działalności luterańskich kiepów (wszelkie podobieństwo do „KEPu” – przypadkowe!)

Synod podtrzymał też decyzję władzy wykonawczej, czyli konsystorza, o przymusowym skierowaniu biskupa generała Ryszarda Borskiego w stan spoczynku. Bp Borski był zwolennikiem lustracji. Jego działania doprowadziły do tego, że poprzedni zwierzchnik luteranów bp Janusz Jagucki, który był tajnym współpracownikiem SB, musiał ustąpić.

Biskupa Borskiego najpierw pozbawiono stanowiska naczelnego duszpasterza wojskowego, a wczoraj – wszelkich praw duchownego.

Bp Borski jest w ostrym konflikcie z obecnym zwierzchnikiem ewangelików bp. Jerzym Samcem oraz w sądach cywilnych procesuje się z innym członkami władz kościelnych, oskarżając ich o wielokrotne zniesławienie. Biskup publicznie sprzeciwia się pełnieniu funkcji przez byłych współpracowników komunistycznych służb specjalnych.

Tydzień wcześniej luterański Synod diecezji katowickiej wybrał na swojego zwierzchnika bp. Tadeusza Szurmana, zarejestrowanego jako TW „Gustawa".

Pięknie! Zatem utopili jedynego faceta, który w tamtem gronie stara(ł) się w praktyce walczyć o to samo, o co xiądz Piotr Skarga: o naprawę moralną Rzeczypospolitej. Przyzwoitych ludzi im nie trzeba! Które kolejne grono w Polsce wybiera tę samą drogę? Czy taki kraj może nie upaść?

Nie obiecuję sobie za wiele po Roku Xiędza Skargi. Duch kontrreformacji jest nam niestety odległy, a budzenie sumień Polaków trwa powoli. Ale zwykle przy takich okazjach wznawiane są publikacje osób przypominanych i honorowanych. Xiądz Skarga funkcjonuje w świadomości Polaków jako autor Kazań sejmowych i Żywotów świętych, tymczasem jego dorobek piśmienniczy jest znacznie szerszy. Mam nadzieję, że pojawi się edycja dzieł zbiorowych z komentarzem krytycznym ułatwiającym zrozumienie pism przez dzisiejszego czytelnika, nieobytego ze staropolszczyzną. Jak wyglądają dawne wydania niektórych tekstów x. Skargi, możemy zobaczyć tutaj. A oto pojedyńczy skan:


Nie czyta się tego nayłatwiéy !!

wtorek, 11 października 2011

Pokolenie JP3

Fenomen wyborczy
Tegoroczne wybory objawiły nam ciekawe i niepokojące zjawisko socjopolityczne, które roboczo nazwę „Pokoleniem Janusza Palikota". Oto bowiem co dziesiąty spośród połowy dorosłych Polaków, biorących udział w głosowaniu, zdecydował się poprzeć t.zw. „Ruch Poparcia Palikota” – luźną strukturę kandydatów satelickich względem charyzmatycznego lidera, głoszących hasła antyreligijne i antycywilizacyjne bez jakichkolwiek pozytywnych propozycyj faktycznie służących nowoczesnemu państwu i społeczeństwu.

Poziom zastosowanego przekazu najlepiej obrazuje ten spot. Ludziom jakkolwiek kulturalnym może on co najwyżej przywieść uśmiech na twarz i dać pojęcie o sowieckiej propagandzie antychrześcijańskiej. Tymczasem motłochowi się spodobało i to bardzo!



Antyklerykalizm przekazu Palikota zdecydowanie przeważa nad postulatami legalizacji miękkich narkotyków czy promocją mniejszości seksualnych. I wprawdzie najgłośniejsi kandydaci RPP to Biedroń i transseksualista z Krakowa, którego nazwiska nie spamiętawszy, to pamiętajmy, że posłem – elektem z Łodzi został kapłan apostata Roman Kotliński, redaktor naczelny „Faktów i Mitów”. To być może nie pierwszy laicyzowany prezbiter w Sejmie Rzeczypospolitej, ale z pewnością pierwszy, który żyje z plucia na „KRK”.

Problem Kościoła
Zdawać by się mogło, że ujawnienie się „Pokolenie JP3” postawi na baczność polski Kościół instytucjonalny. Wielkość i intensywność tego ruchu przeraża zwłaszcza w młodem pokoleniu Polaków (18 – 25 lat), w którem RPP zdobył co czwarty oddany głos. Wnioski powinny być jednoznaczne, wskazujące na kompletne fiasko pracy katechetycznej z dziećmi i młodzieżą oraz na poważny kryzys rodziny i systemu edukacyjnego. Młodzi ludzie z tego przedziału wiekowego przeszli religję od klasy 1-szej do maturalnej i jeśli główną zaszczepioną im "wartością" jest nienawiść do instytucjonalnego Kościoła, to - jak powiedziałby x. Natanek - "wiedz, że coś się dzieje". Tak wygląda podsummowanie 20 lat nauczania katechetycznego w polskich szkołach.

Kościół powinien zatem zmienić, co może i promować autentyczne wartości. Czy tak się stanie, zobaczymy. Złym sygnałem jest wypowiedź bpa Pieronka, zakładającego, że „teraz więcej spokoju, ustaną teraz zajadłe ataki, okropne, dalekie od chrześcijaństwa”. To bezpodstawny optymizm. Po raz kolejny kult św. Spokoja może wygrać z minimalnym choćby samokrytycyzmem. Biskupi powinni wreszcie dostrzedz ten problem i zacząć nań reagować. Ich kalkulacja, jak mniemam, wynika z przywiązania do układu okrągłostołowego, dzięki któremu nieformalnie wbudowano Kościół w strukturę władzy. Władza zrealizowała część postulatów świata katolickiego, tj. ograniczyła prawo do aborcji, wprowadziła małżeństwa konkordatowe, religję do szkół, dała pensje katechetom, kapelanom szpitalnym, więziennym i wojskowym tudzież dokonała restytucji części mienia. Wzamian Kościół – również nieformalnie – zobowiązał się, czy raczej rozumiał, że pewnych postulatów nie należy podnosić. Jakich ? W szczególności odnoszących się do odbudowy państwa katolickiego. Na oportunizm powiązany z fruktami wynikającemi z udziału we władzy nakładał się „Duch Soboru Watykańskiego II” wykluczający integryzm i promujący herezję wolności religijnej w społeczeństwie w większości wciąż katolickiem. Rozumowanie biskupów miało zatem swoją logikę i dopóki trwa III RP, dopóty zawarty układ będzie w mocy. Nie zerwie go jakikolwiek rząd, od SLD po PiS, ponieważ wie, z jakiemi konsekwencjami społecznemi ze strony Kościoła mogło by to się wiązać. Autorytet biskupów w części społeczeństwa mógłby zmniejszyć legitymizację władzy. Ale pamiętajmy, że nadchodzący kryzys może zmieść III RP. Stanie się to prędzej czy później. Nastająca potem V RP będzie opierała się na zupełnie innych zasadach, ustalonych przez graczy, zależnie od siły, jaką będą dysponować. Na to wszystko KEPscy zupełnie nie są przygotowani. W szczególności, nie widzą własnych słabości i nie chcą z niemi walczyć.

Jako, że III RP chyli się ku upadkowi, pojawili się harcownicy. Nigdy nie rozstrzygają oni o przebiegu bitew, ale z pewnością wpływają na morale żołnierzy. Harcownikiem promowanym na niwie kulturalnej jest np. Nergal, zaś identyczną funkcję na niwie politycznej pełni Janusz Palikot, czyli JP3. Naprzeciwko Nergala wystąpił bp Wiesław Merling i wezwał do nieposłuszeństwa obywatelskiego polegającego na niepłaceniu abonamentu telewizyjnego. Jest to jednoznaczne naruszenie opisanych powyżej reguł układu między Kościołem a władzą III RP. Można powiedzieć, że w ten sposób strzelił bramkę wyrównującą na 1:1. Ale teraz Palikot podwyższył na 2:1 i jest bliski strzelenia kolejnych bramek. Trzeba dać mu odpór, jeśli nie chce się przegrać przynajmniej tego doczesnego pojedynku. Oczywiście, reakcja nie powinna polegać jedynie na napisaniu paru tekstów, na kilku dobrych homiliach itp., lecz na czynach. Przeciwwagą dla „Ruchu Poparcia” może być jedynie elita Kościoła wywodząca się z różnych wysp „archipelagu radykalnej ortodoksji”, który siedem lat temu dostrzegł i zdefiniował w najważniejszym chyba swoim tekście Paweł Milcarek. Do tej pory Kościół traktuje je raczej jako zagrożenie, będąc wiernym „Duchowi Soboru Watykańskiego II” i układowi III RP. Nie muszę chyba wyjaśniać, że o ile charyzmatycy i neokatechumenat cieszą się poparciem niektórych biskupów, to ich akceptacja dla zwolenników tradycji łacińskiej w zasadzie nie występuje. Laicyzmu nie pokonają świeccy, którzy są szeregowcami w Kościele Wojującym, lecz jego generałowie, kapitanowie i podoficerowie – czyli duchowieństwo. Tę elitę duchowieństwa i laikatu trzeba stworzyć. Nas, przedsoborowców, odróżnia od posoborowców bowiem nie łacina, lecz apologetyka, dyscyplina, wizja państwa i społeczeństwa. To powinniśmy przeciwstawić „Pokoleniu JP3” i dzięki tem zasadom nie powinno się ono odnawiać w młodszych rocznikach.

Janusz Palikot
Wbrew różnym rozgorączkowanym głosom jestem zdania, że Palikot nie jest diabłem wcielonym, lecz sprytnym cynikiem, który – jako zdolny i doświadczony manager – odnalazł w społeczeństwie niezagospodarowaną niszę i ulokował się w niej. Temniemniej nic nie wskazuje, aby w najbliższym czasie pojawiła się atrakcyjniejsza grupa wyborców, na których można by spróbować „przeskoczyć”, dla której byłoby się wiarygodnym. Bowiem celem Palikota jest władza a nie rewolucja. Ku niej będzie zmierzał stosując się do zasad zdroworozsądkowych i używając nowoczesnych narzędzi marketingu politycznego.

Zaledwie pięć lat temu Janusz Palikot próbował swoich sił w zupełnie innej części sceny politycznej. Finansował wydawanie prawicowo-katolickiego tygodnika „Ozon”, wraz z którym tworzył mit „Pokolenia JP2”. Okazało się wszakże, że nic takiego nie występuje w praktyce, nie ma wśród młodych Polaków jakiegoś szczególnego zainteresowania i atencji do nauczania i postaw moralnych promowanych przez polskiego papieża, Jana Pawła II. Ruch nie powstał, gazeta splajtowała. Nie ma po nich śladu na tyle, że zaledwie w dwa – trzy lata później mógł Palikot obrać przeciwny kierunek i stać się najprzód enfant terrible Platformy Obywatelskiej, a rok temu – inicjatorem święcącego dziś sukces ruchu. Palikot wie, że słabnący Kościół polski jest tym łatwiejszym celem ataków, gdyż zaczadził go Duch Soboru Watykańskiego II. Dokąd rządzą tu hierarchowie realizujący ultrazachowawczą strategję duetu Dziwisz – Kowalczyk, na jego harce zapewne nie będzie odpowiedzi.

Ale Palikot rozumie też, że jego aktualna nisza jest nietrwała. Odsetek kanalij itp. w każdem społeczeństwie, nawet najbardziej demokratycznem, jest skończony. Wprawdzie mogą go zasilać kolejne roczniki wyborcze, ale innym czynnikiem sukcesu była antysystemowość RPP. Efekt ten można osiągnąć na szerszą skalę tylko raz, zaś teraz stało się to po części z uwagi na „zbieg okoliczności”, poprzez który praktycznie wyeliminowano z wyborów listę Janusza Korwin – Mikkego. Bez mobilizacji tradycyjnych i potencjalnych korwinistów w szeregi RPP, osiągnięty wynik wyniósłby jakieś 7 % i nie byłby aż tak głośny medialnie.

Gdybym był na miejscu Palikota, spróbowałbym doprowadzić w tej kadencji do jednego sukcesu, np. legalizacji konopij indyjskich i nasiliłbym prace na odcinku walki z biurokracją, w której JP3 zupełnie poległ podczas poprzedniej kadencji, szefując sejmowej komisji Przyjazne Państwo. Inną ciekawą opcją byłoby zagranie karty eurosceptycznej, co równocześnie związałoby w jakiś sposób ręce prawicy. Sugerowane ruchy mogą dać mu znacznie ciekawszą niszę społeczną do zagospodarowania. Droga do niej wiedzie poprze zmianę zasad finansowania partyj politycznych, która petryfikuje aktualny układ tzw. „bandy czworga”. Paradoksalnie, najbardziej Palikotowi mogą zaszkodzić właśni posłowie. Obecny skład doszedł do lewej ściany: pederasta, transseksualist(k)a, kapłan – apostata, feministki. Jeśli ich oczekiwania będą formułowane za szybko, to raczej ośmieszą rewolucję niż ją zrealizują. Zwłaszcza, że jak wiemy choćby z poniższego materjału, odwaga nie musi być ich najmocniejszą stroną.



Głos lewicy
Polecam zapoznanie się z bardzo ciekawym tekstem Adama Ostolskiego „Nie ma postępu na skróty”, który w ustrukturalizowany sposób omawia, czemu prawdziwym lewakom jest nie po drodze z Palikotem. „Krytyka polityczna” doskonale wie, że JP3 nie jest dziś postacią z ich bajki. Oczywiście jest ryzyko, i to niemałe, że dotychczasowi potencjalni rywale na lewicy zewrą szeregi i ustalą wspólną linję. Niebezpieczeństwo z ich strony może zagrażać Polsce dopiero w V RP, jeśliby mieli istotny wpływ na jej kształt. Wszystko zależy od ewolucji RPP, ale równocześnie od tego, kiedy splajtuje III RP. Pamiętajmy też, że jakkolwiek RPP naruszył układ kontrolowany przez „Bandę czworga”, to Palikot może w następnych wyborach spaść z politycznego Olimpu równie boleśnie jak Grzegorz Napieralski – король wyborów prezydenckich AD 2010 i шут starcia tegorocznego.

Podsummowanie
Pokolenie Polaków liczących mniej niż 25 lat, a więc wychowanych w III RP, różni się istotnie od wcześniejszych. Znaczną jego część stanowią obcy nam barbarzyńcy. Replikacji tego stanu rzeczy służą narzędzia edukacyjne, a więc trójstopniowe szkolnictwo o coraz niższym poziomie nauczanie i coraz dłuższym czasie przymusu edukacyjnego. Nie mamy specjalnego wpływu na te procesy ani na ogłupiające i demoralizujące młodzież massmedia. Ale możemy mieć pewien wpływ na instytucję, przeciw której skierowana jest nienawiść tego motłochu, na Kościół katolicki. Antyreligijność Polaków może być bardziej trwała niż ruchacze Palikota, a zagrożenia z nią związane są szersze obejmując niż tylko wyborczy aspekt społeczeństwa. Trzeba budzić biskupów, dopóki nie jest za późno !

sobota, 8 października 2011

Ruch Poparcia Rumburaka

Za siedmioma górami, za siedmioma lasami istnieje Świat Baśni, równoległy do naszej Krainy Ludzi. Nie wiem, czy słyszeli już Państwo o niedawnej rebelji czarodzieja drugiej kategorji Janusza Rumburaka, który dąży do przejęcia władzy w Krainie Baśni. Zorganizowanej przezeń bandzie dają spore szanse w nadchodzących wyborach parlamentarnych.


A oto kamraci Rumburaka: Czarownica Wanda Jaga, znajdująca się na liście płac przemysłu aborcyjnego i antykoncepcyjnego


diabeł Robert Blekota, aktywista ruchu mniejszości seksualnych


oraz dziennikarze: Robert Pekota, dziennikarz muzyczny znany z "Gadziny Wybiórczej" i Roman Mekota, były ksiądz posoborowy, naczelny "Fekot i Mekot"


Jakie będą wyniki wyborów ? Rumburak i jego współpracownicy zaglądają w szklaną kulę i dostrzegają, że ich sondaże były mocno przeszacowane w górę.

środa, 5 października 2011

„Sobór Watykański II – nienapisana opowieść”.

Bieżący numer „Polonia Christiana” utrzymuje bardzo wysoką formę, z której radowaliśmy się czytając o Węgrzech w nr 21/2011. Nas, tradycjonalistów, szczególnie powinna zainteresować rozmowa Józefa Antoniego Urety z prof. Robertem de Mattei poświęcona najnowszej książce Profesora pt. „Sobór Watykański II – nienapisana opowieść”.


Czy znajdziemy w niej coś nowego, odkrywczego ? I tak i nie. Wychodzą na świat dzienny kolejne dokumenty potwierdzające solidnie już ugruntowaną tezę, że „Sobór został porwany przez progresywną mniejszość”. Książka barona de Mattei opiera się m.in. na opublikowanych niedawno listach komunizującego biskupa brazylijskiego Héldera Câmary oraz innych trudno dostępnych dokumentach źródłowych. Wynika z nich, jak wielkie znaczenie dla układu sił miał sojusz „Renu”, czyli progresywnych episkopatów Europy Zachodniej i konserwatywnych zazwyczaj biskupów z Ameryki Łacińskiej.

Najistotniejszym wnioskiem wynikającym z książki „Sobór Watykański II – nienapisana opowieść” jest wsparcie tezy x prof. Gherardiniego o nieciągłości (zerwaniu) doktrynalnem pomiędzy Soborem Watykańskim II a Magisterium Kościoła, a zatem, że doktryny V2 „nieprzystające do wcześniejszych definicji dogmatycznych nie są ani nieomylne ani niereformowalne, a zatem nie są obowiązujące”. To bardzo istotne wsparcie dla strony tradycjonalistycznej, zwłaszcza że wynika z analizy historycznej a nie teologicznej.

Mam wątpliwości, czy należy złożyć na karb braku organizacji po stronie konserwatywnej przyczynę takiego, a nie innego rozwoju wydarzeń na Soborze i po nim. Pan de Mattei krytykuję linję działania papieży soborowych Jana XXIII i Pawła VI, ale trudno znaleźć u niego krytykę poglądów ww. osób. Bez tego, czyli bez przedstawienia ich mentalności: liberalnej, progresywnej, modernistycznej trudno o rzetelny obraz sytuacji. Nie pomoże w naszkicowaniu go przemycanie informacyj o kard. Ottavianim jako o współpracowniku Jana XXIII czy o rewolcie antykoncepcyjnej kard. Suenensa jako reakcji na Humanae Vitae Pawła VI. Drugim istotnym brakiem wywiadu jest niewymienienie ani razu słowa „masonerja". A przecież to właśnie ta struktura i jej wielowiekowe doświadczenia konspiracyjne i rewolucyjne stanowiły o obliczu Soboru Watykańskiego II. Wszak awangardą Soboru byli wolnomularze, a rozmaite loże od zawsze definiowały swego kluczowego wroga w Kościele katolickim i rozważały, w jakich warunkach będą mogły go unieszkodliwić. Tu występowała kluczowa różnica jakościowa między progresywistami a konserwatystami, którzy nie posiadali tajnych struktur i zwalczali postępowców metodami dopuszczanemi przez instytucje i dokumenty kościelne.

Wszystkiego tego brakuje w wywiadzie, ale jak mniemam z uwagi na dość popularny charakter pisma „Polonia Christiana” świadomie wybrano koncepcję przekazania tylko pewnych aspektów prawdy, obawiając się, że czytelnik niewprowadzony w sprawę mógłby mieć kłopot z zaakceptowaniem całej złożonej i dramatycznej oceny Soboru.


Na koniec tej minirecenzji kamyczek do ogródka tłumacza: w języku polskim słowo „figurant” ma wydźwięk pejoratywny, a zatem nie godzi się go używać w odniesieniu do roli abp. Lefebvre’a jako formalnego jedynie przewodniczącego Coetus Internationalis Patrum, skoro pełnił tę funkcję w taki sposób zgodnie z ustaleniami poczynionemi z resztą najbardziej konserwatywnych uczestników Soboru Watykańskiego II.

Recenzje i streszczenia mają to do siebie, że zwykle krytyka zajmuje w nich więcej miejsca niż pochwały. Tak jest i tym razem, jeśli chodzi o liczbę wystukanych znaków. Nie chciałbym jednak, aby pozostali Państwo z błędnem wrażeniem, że krytykuję nieczytaną książkę lub choćby sam sygnalizujący ją wywiad. Wręcz przeciwnie! Liczę, że polska wersja pracy Roberta de Mattei jaknajszybciej pojawi się w naszej Ojczyźnie.