wtorek, 31 grudnia 2013

Kalendarze! Kupujmy kalendarze!

Być może Święty Mikołaj nie pamiętał, by obdarować Was kalendarzami zawierającemi tradycyjny układ roku liturgicznego oraz świąt kościelnych. Można to cały czas nadrobić, robiąc sobie lub najbliższym taki oto pożyteczny prezent.

Zacznijmy od kalendarza Te Deum, który zawiera 12 okazałych (42,5cm x 59,5 cm) plansz z reprodukcjami arcydzieł malarstwa sakralnego.



Alternatywą dla niego jest kalendarz Fundacji Świętego Benedykta, który zawiera zdjęcia z Mszy pontyfikalnej celebrowanej 16 października w Poznaniu przez JE Biskupa Atanazego Schneidera. Format kart to 30 cm x 45 cm.



Jeśli chodzi o kalendarze poręczne, konkurencji nie ma kalendarz wydany przez Fundację Św. Grzegorza Wielkiego, dostępny do nabycia w księgarni Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Piotra Skargi Edycja na rok 2014 zawiera myśli abp. Fultona Sheena oraz rozważania zaczerpnięte z wydanego w 1932 roku doskonale nam znanego „Roku Bożego” oraz z „Krótkich kazań na niedziele i święta całego roku” ks. Ignacego Czechowskiego, które ukazały się drukiem AD 1930.



Myślę, że warto na co dzień pamiętać o świętach, patronach czy postach, jakie obowiązują w „naszym”, czyli przedsoborowym roku liturgicznym. Dzięki temu możemy żyć w łączności z całem dziedzictwem kulturowem Polski i reszty świata katolickiego. Postrzeganie świata przez ten pryzmat jest dziś znacznie utrudnione. Każda kolejny katolik, dla którego święto Chrystusa Króla jest w ostatnią niedzielę października, który wie, co to suche dnie oraz niedziela mięsozapustna, przybliża nas do zwycięstwa nad posoborowiem. Przez każdy kalendarz, który kupimy sobie lub najbliższym, wysyłamy jednego małego bugniniego do Teheranu!

wtorek, 17 grudnia 2013

Prezent urodzinowy dla Franciszka

Mamy dziś urodziny papieża Franciszka! Nie obchodzimy ich szczególnie hucznie choćby z uwagi na ... adwent. Godzi się wszakoż odnotować pewien specyficzny prezent, jakim go obdarowano. Oto najbardziej prominentne amerykańskie czasopismo ruchu homoseksualistów, lesbijek i innych grodzkich ogłosiło Franciszka "człowiekiem roku"! Chciałoby się rzec: "jaki rok, taki człowiek" i podsumować sprawę grubym słowem, ale warto chyba temat nieco pociągnąć.



Bezpośrednią przyczyną nagrodzenia Franciszka jest wypowiedź z lipca br. : "Jeśli ktoś jest homoseksualistą i poszukuje Boga oraz ma dobrą wolę, to kim ja jestem, by go osądzać?" Dowiadujemy się z tekstu, iż Bergoglio, grasując jeszcze w Argentynie, opowiadał się za legalizacją jakiejś formy związków partnerskich, byle nie były one nazywane małżeństwami i zrównywane w prawach z nimi. Zboczeńcy doceniają również, iż Franciszek nie potępia środowisk "LGBT", co czynił przy każdej okazji choćby Benedykt XVI.

Znamienny kontrast - Franciszek został nagrodzony przez środowisko, które swego czasu przyznało tytuły "Homofobów roku" jego dwóm poprzednikom, Janowi Pawłowi II i Benedyktowi XVI, zaś w tym roku uhonorowało (w naszym odczuciu) w ten sposób postawę Włodzimierza Putina.

Ponieważ obraz znaczy często więcej niż 1000 słów, spójrzmy jeszcze na inne okładki The Advocate, by mieć pewność, z kim mamy do czynienia.





No i chyba możemy przejść do życzeń dla Jubilata: Rychłej emerytury życzymy!

niedziela, 15 grudnia 2013

Egzorcysta i ... heretyk

Aktualny, grudniowy numer miesięcznika "Egzorcysta" przynosi szereg wartościowych i ciekawych tekstów poświęconych problematyce aborcji i jej konsekwencji. Jednak obok nich "tradycyjnie już" pojawiają się w piśmie poważne błędy teologiczne. Roi się od nich w tekście ks. Sławomira Kunki pt. "Jeden ojciec, wiele dzieci, jedno zbawienie", który stanowi rozważania na temat limbus puerorum.



Już pierwszy akapit artykułu wskazuje, iż jego autor, adiunkt Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, zatrudniony w dodatku w katedrze dogmatyki, ma poważne problemy z podstawami katolickiej teologii. Wywód oparty o zdanie: "Bóg jest Ojcem każdego człowieka" nie uwzględnia podstawowego aspektu sakramentu Chrztu świętego, nadającego człowiekowi godność dziecka Bożego. Nawet powszechnie dziś stosowany posoborowy ryt Chrztu pozostawia obrzęd nałożenia ochrzczonemu dziecku białej szaty jako symbolu przyobleczenia się w Chrystusa i zjednoczenia z Nim. Nie można traktować sakramentu jako jedynie symbolu mówiącego o odrodzeniu natury człowieka włączanego do Ludu Bożego vel Mistycznego Ciała Chrystusa. Podejście to byłoby z gruntu pogańskie i sprowadzałoby sakrament, w którym Bóg działa poprzez szafarza, do niekoniecznego obrzędu.

Porównując ryty Chrztu świętego, przedsoborowy i posoborowy, dostrzegamy w chrzcie "zreformowanym" bardzo wyraźną redukcję nauki Kościoła o grzechu pierworodnym; praktyczne wyrugowanie zeń egzorcyzmów głoszących, iż do dusz nieochrzczonych ma łatwy dostęp diabeł. Zaakcentowano natomiast wspólnotowy aspekt sakramentu, posługując się niefortunnym skądinąd zwrotem: " Wspólnota chrześcijańska przyjmuje cię z wielką radością W imieniu tej wspólnoty znaczę cię znakiem krzyża." Poglądy głoszone przez ks. Kunkę wskazują, iż niedostatecznie rozumie on, iż wspólnotą tą nie jest np. parafia, lecz cały Kościół katolicki.

Podsumowując te rozważania, należy wskazać, iż relacja Bóg Ojciec - dzieci Boże odnosi się wyłącznie do chrześcijan, a nie do wszystkich ludzi.

Jeszcze bardziej zdumiewają kolejne myśli ks. Kunki, zawarte w akapitach spiętych klamrą "Historia opinii teologicznej o limbus puerorum i jej "przejście do historii"". Lubelski modernista przedstawia koncepcję limbus puerorum - otchłani nieochrzczonych - jako nawiązującą do idei limbus patrum, gdzie sprawiedliwi Starego Testamentu czekali na przyjście Mesjasza. Tymczasem znacznie trafniejszą analogią do limbus puerorum (lub: parvulorum) jest czyściec - koncepcja teologiczna również dość słabo zarysowana w Biblii i rozwinięta dopiero przez średniowiecznych teologów. Ten sam sobór powszechny, sobór florencki (AD 1439 - 45) nieomylnie określił nauczanie Kościoła w zakresie czyśćca, jak i wsparł koncepcję otchłani nieochrzczonych dzieci: „Dusze tych, którzy umierają bądź w uczynkowym grzechu śmiertelnym lub w samym grzechu pierworodnym, natychmiast zstępują do piekła, gdzie jednak nierównym podlegają karom.”

Wydawałoby się, że każdy katolik zgodzi się ze stwierdzeniem: dogmaty Kościoła katolickiego oraz orzeczenia dogmatyczne Soborów powszechnych mają wartość wieczną, nie tymczasową. Nie podlegają ewolucji w czasie. Są raczej łaską Boga, który za ich pomocą odkrywa przed nami pewne, niedoprecyzowane dotąd zagadnienia związane z naszą wiarą. Na ten sposób Bóg jest ograniczony orzeczeniami Kościoła: skoro Duch Święty dopuścił do ich ogłoszenia, nie powinniśmy się zajmować szukaniem sposobu na ich ominięcie. Tymczasem zacytowane powyżej zdanie traktuje się dziś jako ograniczające powszechność zbawczej woli Boga i powszechność Odkupienia. Moderniści w miejsce nieomylnego Kanonu soboru powszechnego umieszczają NADZIEJĘ ZBAWIENIA DLA DZIECI ZMARŁYCH BEZ CHRZTU.

Zauważmy nikczemność ich kłamstwa: jako katolicy nie wykluczamy możliwości zbawienia żadnego konkretnego zmarłego i nieochrzczonego człowieka. Mamy więc nadzieję, iż Bóg zbawi go. Swą intencję poświadczamy modlitwą, nieustannie prosząc Boga o ten dar, w odniesieniu do tej osoby. Teoretycznie tak samo powinni myśleć współcześni zwolennicy omawianej tu NADZIEI. Tak jednak nie jest. Moderniści pod płaszczykiem nadziei na zbawienie przemycają własne przekonanie o jego pewności:

należałoby uznać, że dzieci umierające bez Chrztu zostaja uwolnione od grzechu pierworodnego za pośrednictwem pragnienia Chrztu, zawartego w akcie wiary Kościoła, wyrażonego w jego modlitwie wstawienniczej o zbawienie wszystkich. Ponieważ każdy sakrament dokonuje się w wierze Kościoła, który go sprawuje z mandatu Chrystusa, takze sakrament Chrztu dzieci jest sprawowany w tej wierze i dlatego nie widać rozumnych podstaw dla wyłączenia dzieci nieochrzczonych z powszechnej zbawczej woli Boga, która obejmuje niechrześcijan dorosłych, o których mówi Sobór Watykański II w LG n. 16. Skoro zbawcza łaska Chrystusa obejmuje wszystkich, którzy "bez własnej winy nie znając Ewangelii Chrystusowej i Kościoła Chrystusowego, [...] mogą osiągnąć wieczne zbawienie i Opatrzność Boża nie odmawia koniecznej do zbawienia pomocy takim, którzy bez własnej winy w ogóle nie doszli jeszcze do wyraźnego poznania Boga, a usiłują, nie bez łaski Bożej, wieść uczciwe życie" (tamże), to tym bardziej weryfikuje się to w odniesieniu do niewinnego dziecka.


Ubocznym skutkiem posoborowej herezji zakładającej automatyzm zbawczy zmarłych, nieochrzczonych dzieci jest pomijanie tej modlitwy tam, gdzie byłaby bardzo potrzebna. Nie modlimy się w intencji dusz kanonizowanych świętych, nie modlimy się w intencji małych, zmarłych i ochrzczonych dzieci, co do których jest pewność zbawienia. Jeśli pod wpływem propagandy ks. Kunki i jemu podobnych choć jedni rodzice zaprzestaną modlitwy za swoje zmarłe, nieochrzczone dziecko, to właśnie przez to mogą sprawić, iż zatrzymany mu zostanie grzech pierworodny. Bóg podejmuje tę decyzję wprawdzie w chwili śmierci człowieka, ale - niezwiązany czasem w ziemskim rozumieniu - wie, kto i jak będzie się modlił w danej intencji, w dowolnej przyszłości.

Jakkolwiek więc hipoteza otchłani dziecięcej nie stanowi prawdy sformułowanej dogmatycznie, jest ona oparta na całej katolickiej dogmatyce i sakramentologii. Stawianie na przeciwległej szali uniwersalnej koncepcji zbawczej jest tyle ryzykowne, co niekonsekwentne. Czemu bowiem ograniczać zbawczą wolę Boga, Ojca wszystkich ludzi, wyłącznie do dusz z zaciągniętym grzechem pierworodnym? Czemu nie rozszerzyć jej na nadzieję zbawienia wszystkich ludzi, czyli koncepcję "pustego piekła"?

Warto tu jeszcze choćby wspomnieć o różnicach między eschatologiami, katolicką i posoborową. Polecam w tym zakresie lekturę znakomitego artykułu x. Karola Stehlina. Przypomina on między innymi naukę Soboru Trydenckiego na temat nieba:

Istotną nagrodą człowieka jest jego szczęśliwość. Polega ona na tym, że nasza dusza łączy się doskonale z Bogiem i w pełni rozkoszuje się Nim jako doskonale widzianym i miłowanym. Ta właśnie nagroda zwie się przenośnie „wieńcem chwały”: już to ze strony zasługi, której nie nabywa się bez jakiejś walki, już to ze strony samej nagrody, dzięki której człowiek staje się poniekąd uczestnikiem bóstwa i w następstwie władzy królewskiej.


Innymi słowy: jakkolwiek Bóg pragnie zbawienia wszystkich ludzi, to nie ustanowił nieba jako prawa człowieka. To my, ludzie żyjący na Ziemi tak mamy ją urządzać, bo zbawienie było poprzez Kościół katolicki jak najbardziej udostępniane dla wszystkich.

Wróćmy do artykułu ks. Kunki. Kończą go dwa kolejne poważne błędy doktrynalne. Pierwszym z nich jest zawarcie błędnego cytatu z encykliki Jana Pawła II "Evangelium vitae". Pierwotna wersja dokumentu zawierała błąd, sugerując iż dzieci - ofiary aborcji - automatycznie dostępują zbawienia. Sprawę tę wyjaśniał swego czasu Dextimus w Kronice Novus Ordo. Byłoby zatem dobrze, aby ksiądz katolicki, jakim zapewne pragnie być ks. Kunka, posługiwał się autentycznym cytatem z oficjalnego dokumentu kościelnego. No i sprawa druga: Autor sugeruje, jakoby pewne było zbawienie osób z głębokim upośledzeniem intelektualnym. Zapomina tylko dodać: o ile są one ochrzczone. Rzeczywiście w takim wypadku przyjmuje się, że nie są one zdolne, by popełnić grzech śmiertelny. No ale jak widzimy, od samego początku artykułu dla ks. dr. Sławomira Kunki największym problemem utrudniającym zbawienie Panu Bogu jest ... sakrament Chrztu.