Na zakończenie przedwczorajszego wpisu obiecałem, że w jego drugiej części spróbuję przedstawić plusy i minusy ewentualnej ugody dla obu stron – Ojca Świętego i Bractwa.
1. Benedykt XVI
Po kilkunastu latach negocjacyj przeczytaliśmy na początku maja br. oficjalne stanowisko rzecznika Watykanu x. Lombardiego, że pomyślne zakończenie dialogu z Bractwem św. Piusa X otwiera listę priorytetów działalności Benedykta XVI. Z tego miejsca nie ma odwrotu, bez kompromitacji Ojca Świętego. Można zatem zakładać z prawdopodobieństwem powyżej 90 %, że w najbliższych tygodniach ogłosi on warunki, na jakich Bractwo św. Piusa X może działać w ramach Kościoła. Formuła organizacyjno – prawna jest uzgadniana z Bractwem, ale niewykluczony jest także inny wariant, zwłaszcza w kontekście ostatnich wieści o braku zgody co do porozumienia wewnątrz FSSPX: Papież ogłosi swoją propozycję, ale jeśli część (całość) Bractwa go nie przyjmie, podlegać będzie kolejnym karom dyscyplinarnym przewidzianym przez prawo kanoniczne.
Motywy, z uwagi na które Benedykt XVI dąży do włączenia Bractwa do głównego nurtu Kościoła, mają naturę doktrynalną i duszpasterską. Z pewnością pozostawanie przez dziesiątki lat na marginesie Kościoła nie służy żadnej grupie katolickiej. Istnieje i rośnie ryzyko schizmy, zwłaszcza, że nowe pokolenia wiernych rosną z dala od ogółu instytucyj kościelnych. Jakkolwiek słaby jest nadzór Rzymu nad którąkolwiek częścią Kościoła, działanie w jego ramach porządkuje relacje: w seminarjach, zakonach, wspólnotach kapłańskich. Ważność i godziwość udzielanych sakramentów jest wówczas niepodważalna, podczas gdy w aktualnej sytuacji prawnej istnieją wątpliwości co do spowiedzi i ślubów udzielanych w kaplicach FSSPX.
Moderniści krytykują wszelkie koncesje Ojca Świętego na rzecz tradycjonalistów jako „zdradę ducha Soboru Watykańskiego II” i negowanie osiągnięć posoborowego Kościoła. Twierdzą, że zamiast wracać do archaicznych, nikomu dziś niepotrzebnych dziwactw (takich jak np. Msza trydencka), trzeba służyć współczesnemu człowiekowi i otwierać się na działalność charytatywną, ludzi w związkach niesakramentalnych i jednopłciowych, nie mówiąc już o konieczności zniesienia takiego archaizmu jak celibat duchownych. Tego starcia, na wszystkich wymienionych płaszczyznach, być może jeszcze nie widać, ale z pewnością pojawi się ono jako konsekwencja radykalnego przechyłu „w lewo” współczesnego świata. Istnieje poważne zagrożenie przekształcenia kościołów chrześcijańskich, w tem Kościoła katolickiego, w nowoczesną, synkretyczną religję humanizmu, rewolucyjny kult „człowieka i rozumu”.
Trudno powiedzieć, na ile porozumienie z FSSPX wpłynęłoby na ogólny kurs polityki Watykanu w dziedzinie np. ekumenizmu czy dialogu międzyreligijnego. Nie przeceniałbym tej sprawy, choć oczywiście możliwe byłoby jakieś dalsze ochłodzenie relacyj z judaizmem, o ile rabini byliby łaskawi obrazić się na Kościół katolicki. Czy miałoby wpływ na politykę kadrową ? Tym mniej. Duchowni sympatyzujący z FSSPX nie są masowo mianowani na kościelne stanowiska, zaś członkowie Bractwa nie spełniają norm określanych przez prawo kanoniczne dla kandydatów na wyższe urzędy. Ich wiedza teologiczna nie jest poświadczana przez dyplomy i tytuły naukowe.
2. Bractwo św. Piusa X
Część bractwowych i tradycjonalistycznych przeciwników porozumienia z Watykanem widzi w JE biskupie Bernardzie Fellay'u zdrajcę sprzedającego FSSPX Rzymowi za dobrą posadkę w kurji, kapelusz kardynalski czy splendor medialny. Oczywiście nie można wykluczyć i takich motywów u biskupa, ale chciałbym wskazać na inną, znacznie bardziej możliwą ewentualność. Postawiłbym tezę, iż bp Fellay – kierujący FSSPX już od niemal 20 lat – wie najlepiej, jak trudne to jest zadanie. Jego sytuację można w pewnym sensie porównać z … Benedyktem XVI: na papierze ma pełnię władzy nad organizacją, a w praktyce musi uznawać, że bardzo wiele ośrodków w Bractwie jest w pełni autonomicznych, czyli niesterowalnych. Każde bardziej radykalne działanie powoduje rozłamy i odejścia. Nie wykluczyłbym, że bp Fellay uznaje normalizację relacyj wewnątrzkościelnych za sposób na poprawę sytuacji wewnętrznej Bractwa.
Rosnące zainteresowanie tradycyjnym katolicyzmem na świecie powoduje, że także dotychczasowy lider tego „rynku” powinien dostosować się do nowej sytuacji i ją kształtować. Jeśli tego nie zrobi i pozostanie przy modelu: przeorat plus kilka kaplic przypisanych każdemu kapłanowi, będzie systematycznie tracić na znaczeniu. Być może lepiej byłoby się skupić na rekolekcjach i kształceniu kapłanów ? A może pozwolić, by absolwenci seminarjów FSSPX byli inkardynowani do diecezyj ? Co z pracą naukową księży ? Czy typ kapłana wykuwany w seminarjach Bractwa najlepiej pasuje do potrzeb wiernych XXI wieku ? Można stawiać mnóstwo pytań o długofalową strategję, gorzej z przemyślanemi i trafnemi odpowiedziami na nie.
3. Podsummowanie
Wszystkie rozważania na temat porozumienia formułowane są tu przezemnie na dużym poziomie ogólności. Poszczególne zapisy umowy mogą decydować o jej korzystności lub szkodliwości. Jakie minimalne warunki muszą być zabezpieczone, by godziło się zawrzeć ugodę ? Jeśli odniesiemy się do słynnego hasła Arcybiskupa Lefebvre’a z 1988 r. „operacja przeżycie”, to najprawdopodobniej uznamy, że od kilku lat są one zapewniane przez Kościół powszechny, przynajmniej na poziomie treści dokumentów watykańskich. Księża mogą odprawiać Mszę, wierni mogą organizować duszpasterstwa, w których zostanie im zapewniony dostęp do sakramentów udzielanych według ksiąg z 1962 r. Jedynie sakrament święceń jest ograniczony do instytutów podległych komisji Ecclesia Dei.
Sytuacja tradycyjnych katolików jest dziś bez porównania lepsza niż AD 1988. Jest to wypadkowa dwu czynników: konsekracyj biskupich dokonanych przez Arcybiskupa Lefebvre’a oraz pontyfikatu Benedykta XVI. Pozostając w tym układzie odniesienia, należałoby dziś optować za porozumieniem, a więc uzyskaniem przez FSSPX poświadczenia dla swej katolickości oraz statusu prawno – organizacyjnego umożliwiającego optymalne działanie. Ugoda z Ojcem Świętym byłaby zatem „operacją rozwój”, podczas gdy pozostawanie na marginesie kościelnego mainstreamu oznaczałoby potrzymanie „operacji przeżycie”.
Pojednanie to "operacja rozwój", podczas gdy brak pojednania, to pozostanie w pułapce "operacji przeżycie".
OdpowiedzUsuńDobre podsumowanie, warte rozpropagowania.
p.s. Niedawno serwis blogowy blogspot "udoskonalił" edytora tekstu. Wskutek tego działania nie potrafię zapanować nad tekstami przeklejanymi z Worda / Open Office'a. Nie piszę w tych edytorach w 5 różnych czcionkach. Będę musiał przesiąść się na notatnika - może to coś pomoże.
OdpowiedzUsuńCzcigodny Krusejderze
UsuńNa starym "omletowym" Antysocjalu też miałem problemy bo blogowy edytor omletu po wstawieniu tekstu z Worda dostawał małpiego rozumu i po opublikowaniu okazywało się że znikały na przykład spacje między wyrazami.
Wyleczyłem to następującą technologią:
1. Napisać treść w Wordzie czyli jako tako wygodnie.
2. Skopiować treść do Notatnika aby "zgubić" znaki formatujące Worda które robiły tę kaszanę.
3. Tekst z Notatnika skopiować do edytora blogowego.
I to pomogło.
Pozdrawiam serdecznie.
2.
Pisze Pan: "Mszę, wierni mogą organizować duszpasterstwa, w których zostanie im zapewniony dostęp do sakramentów udzielanych według ksiąg z 1962 r."
OdpowiedzUsuńi sobie przeczy przypominając jaki bat jest kręcony na IBP. A nie jest to ich ostatnie słowo.
Co do dostępności Mszy św. to... chyba Pana opinię można tłumaczyć przemęczeniem.
Śruba posoborowa zostaje właśnie w Polsce dokręcana - patrz IBP we Wrocku i los IBP.
Wszystko to pokrywa się ze smutnymi wieściami, jakoby KEP wskazuje w Rzymie, ze aberacje zachodnioeuropejskie nie dotyczą Polski, "kościoły mamy pełne" i że "Tridentiny nam nie nada". Proszą o niepisany "indult na nieaplikowanie MP SP".
Elity europejskie - także duchowne, są b. dobrze wychowane, ale traktują Polaków jako poczciwy ludek, który dobry jest, gdy problemów nie przysparza. I taki "deal" KEP-Rzym jest niestety do wyobrażenia; zwłaszcza gdy tradycyjni katolicy zwodzeni są przez biskupów ale głowy (pióra) nie podniosą.
Jestem nieco zdziwiony, że ten tekst (całość, a nie poszczególne zdania) można odczytać jako zachętę do zawarcia porozumienia.
UsuńPozdrowienia,
Kr.
@ Anonimowy (14 maja 2012, 11:06):
UsuńNa czym miałby polegać ten "niepisany 'indult na nieaplikowanie MP SP'"?
Michał
Witam, porozumienie jest wielkim ryzykiem, ale cóż… całe nasze życie jest ryzykiem. Trzeba podiąć to ryzyko, a chowanie głowy w piasek, jeszcze nikomu chluby nie przyniosło. Może to jest najodpowiedniejszy na to czas. Żeby za jakie np. 20 lat nie płakać, że dobra sytuacja była, ale jej nie wykorzystano – dla dobra Kościoła i Bractwa w tym Kościele. Sądzę – może się mylę – ale sądzę, że Bp. F. do sprzedajnych nie należy, do naiwnych również nie, więc może więcej zaufania okazać swojemu przełożonemu by trzeba? Całym sercem jestem przy Bp.F. chociaż do Bractwa nie należę i Bogu Go polecam, aby mądrze kierował Jego krokami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Elżbieta
Anonimowy14 maja 2012 12:31
OdpowiedzUsuń@ Anonimowy (14 maja 2012, 11:06):
"Na czym miałby polegać ten "niepisany 'indult na nieaplikowanie MP SP'"?
Michał
Na czym? W skrócie na "nie aplikowaniu" ;-) MP SP przez KEP, zaś 2-ga strona na "strajku włoskim" ;-) przy rozpatrywaniu spraw napływajacych z Polski. "Europa dwóch prędkości" vel, "Kościół dwóch prędkości".
pozdrawiam,
r