piątek, 24 czerwca 2011

Odwidziało się ? Czy może: niedowidziało się ?

W najbliższych dniach w Łódzkiem Wyższem Seminarjum Duchownem odbędą się warsztaty śpiewu chorałowego "Canto gregoriano". Warsztaty poprowadzą ojcowie benedyktyni z Francji - o. Hervé Courau (opat klasztoru w Triors) i o. Jan Pateau (przeor klasztoru w Fontgombault). Na reklamującej spotkanie stronie należącej do archidiecezji łódzkiej została zawieszona następująca zachęta do uczestnictwa ze strony współorganizatora, ks. Grzegorza Kopytowskiego:

"Pragniemy, aby Warsztaty te wprowadziły nas w głębię tradycyjnego śpiewu liturgicznego, który ma wznieść nasze serca ku Bogu. Dlatego będą to swego rodzaju rekolekcje, próba doświadczenia prawdziwej modlitwy śpiewem i zaczerpnięcia z bogactwa Kościoła."

Tenże kapłan w dołączonym do strony filmiku



mówi swoim niepewnym głosem jeszcze dobitniej: goszczący u nas mnisi "pielęgnują tradycje liturgicznego śpiewu. Przekażą nam nie tylko sposób śpiewania chorału, ale także wprowadzą nas w życie liturgiczne, w przestrzeń, w której chorał powinien się znajdować."

Nie wiem, czy zapraszający wiedzieli, kim są zapraszani przez nich goście. Tak się bowiem składa, że Fontgombault i jego młodszy brat Triors to klasztory podlegające papieskiej komisji Ecclesia Dei, używające liturgji tradycyjnej, odkąd formalnie jest to możliwe (Fontgombault od 1984 r.). Jest zatem logiczne, że ojcowie Hervé i Jan powinni poopowiadać w Łódzkiem Wyższem Seminarjum Duchownem o liturgji przedsoborowej. Gdyż innej za dobrze nie znają. Ponadto, nie czarujmy się, nie po to Duch Soboru Watykańskiego II wywiał łacinę z liturgji kościelnej, by tkwiła ona w częściach stałych Mszy. Istotą rytu posoborowego jest dopasowywanie się do mentalności człowieka współczesnego. Chorał gregoriański zaburza, sabotuje wręcz zrozumiałość pojedyńczych słów, która jest kluczową cechą liturgji według epigonów Bugniniego.

Na szczęście rewolucyjna czujność nie do końca opuściła kogo - trzeba. Jak można się dowiedzieć z forum krzyż, gdy znakomity organista łódzki Pan Jacek Rządkowski zaoferował gotowość do pomocy w roli organisty czy ministranta do liturgii w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego, uzyskał w odpowiedzi następującą wypowiedź ks. Grzegorza Kopytowskiego:


"Warsztaty chorałowe – jak nazwa wskazuje – dotyczyć będą nauki śpiewania chorału gregoriańskiego.
Nie mają na celu podejmowania tematów związanych z rytem trydenckim.
Eucharystia przewidziana w programie będzie sprawowana w rycie rzymskim, w języku łacińskim."


Ciekawe, czy wiedzą o tem goście ks. Kopytowskiego ? Wątpię, aby byli zachwyceni, że ktoś wbrew własnym zapowiedziom potraktował ich jak śpiewaków, u których kapłaństwo jest drugorzędnym dodatkiem.

Dodajmy, że Pan Rządkowski po upublicznieniu powyższych informacyj został karnie usunięty z udziału w warsztatach przez ks. Kopytowskiego, bo jego cel udziału w warsztatach był odmienny. Ktoś się chyba bardzo mocno przestraszył, że zaanagażowanie w spotkanie ekumuniczne z duchownymi zarażonymi liturgicznym wirusem lefebryzmu może zrujnować jego świetnie zapowiadającą się karjerę eklezjalną.

Polecam na przyszłość zapraszać wyłącznie akompaniatorów tudzież innych oprawców liturgicznych rytu zairskiego, największego chyba osiągnięcia posoborowej liturgiki. Będzie bezpieczniej, caro Fratello.

14 komentarzy:

  1. Kolega jest doprawdy tak bardzo pewien faktu, że obaj duchowni "innej (liturgii) za dobrze nie znają"?

    Znają, znają. Przed kilkoma laty, gdy byłem z grupą mych poznańskich indultowych przyjaciół i znajomych w opactwie w Le Barroux, postanowiliśmy odwiedzić również Triors. Uznaliśmy, że dzień święceń kapłańskich, których tamtejszym mnichom miał udzielić kardynał Panafieu będzie idealny. Okazało się, że nie był, a wizyta była rozczarowująca, bo święcenia odbyły się w rycie Pawła VI, a opat Triors śmigał podczas tej liturgii bez żadnych potknięć. Nie neguję, że mnisi z Triors i Fontgombault świetnie znają dawną liturgię, ale myślę też, że nie będą robić afery, gdy trzeba będzie wyciągnąć rączkę w geście partyjnego pozdrowienia i koncelebrować.

    Tak czy inaczej życzliwi mogliby poinformować ich, w czym mają wziąć udział - to, że pozwalają kardynałom włazić sobie na swe wytonsurowane głowy, nie oznacza, że pozwolą na to jakiemuś Kopytkowskiemu w prowincjonalnej diecezyjce gdzieś daleko na Wschodzie.

    Z pozdrowieniami,
    Jacques Blutoir

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacny Panie Bracie,

    zaiste, opactwa Fontgombault i Le Barroux to nie jest ani moja ani Twoja ulubiona część nurtu Eclessia Dei. Dlatego napisałem o nich tyle dobrego, ile wypadało ;)

    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  3. Z rozbawieniem czytam "życzliwe" i "ekumeniczne" komentarze na temat łódzkich warsztatów, które płyną sobie wartkim nurtem, ale - niestety - całkiem daleko od ustaleń, jakie zostały poczynione między Ojcami Benedyktynami a organizatorami. Ileż można nawymyślać, kiedy się wszystkiego tylko domyśla. Zresztą, błędnie.

    Pomimo tego wszystkiego, czego się dzisiaj o sobie dowiedziałem - pozdrawiam. I po kapłańsku - wybaczam.
    "Jakiś" ks. Grzegorz Kopytowski

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobry wieczór!

    Z mej strony, zero zdziwień.

    To, co Pan opisał, wydaje się być typowe dla mentalności posoborowych biurokratów, którym szczególnie zależy na tym, by wierni "do lefebrystów nie poleźli". Inne sprawy często schodzą na dalszy plan, nawet na plan bardzo daleki.

    Oto przykłady lubelskie (z tzw. "Introibo"):
    1. W ostatnią niedzielę o godzinie 9.00 była celebrowana prymicyjna Msza Święta w rycie trydenckim. Z zaskoczenia. W żadną z poprzednich niedziel nie informowano o tym fakcie. Były ogłoszenia różne - nawet reklama starań Lublina o tytuł "Europejskiej Stolicy Kultury 2016" - jednak informację o planowanej prymicji trydenckiej zatajono. Jest to tym bardziej przykre, że chodzi o Neoprezbitera z Archidiecezji Lubelskiej, który od dawna wdrażał się w liturgię tradycyjną. Chodzi nie tylko o aktywność pod szyldem "Introibo", ale również o służenie do bardzo kameralnych (nawet kilku uczestników) Mszy Świętych tradycyjnych. O prymicji nie wspomniano również w innych dniach.

    2. Dopiero dziś na profilu "Introibo" http://www.facebook.com/KRR.Lublin poinformowano, że w najbliższą niedzielę (po Mszy Świętej) odbędzie się spotkanie z księdzem doktorem Maciejem Zacharą. O pikniku (który faktycznie odbył się w podziemiach) trąbiono przez kilka niedziel, a o kolejnym z wartościowych spotkań z księdzem Maciejem Zacharą poinformowano na niecałe dwie doby przed spotkaniem (na profilu "FB").

    Jeden ryt w dwóch formach jest fikcją prawną. W ramach realizacji tej fikcji prawnej jawną przewagę mają tylko funkcjonariusze "nowszej formy rytu rzymskiego". Gdyby była równość owych "form", to taka dysproporcja by nie występowała. Jedka występuje i funkcjonariusze "formy nowszej" używają, jak, kiedy i wobec kogo chcą.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wielebny Księże Grzegorzu,
    serdecznie dziękuję za wizytę w moich niskich progach. Nie znam ustaleń z benedyktynami, ale mnie wystarczy rozbieżność między tem, co Ksiądz mówił w filmie, a co jest w praktyce. Zaś do relacji Pana Jacka mam pełne zaufanie, mam przyjemność znać go osobiście i ufam mu. To wzmacnia tezę o rozbieżności. Ze spotkania wyniknie 20 - 30 % dobra, które było możliwe do osiągnięcia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Panie Krusejder,
    Historyja ciekawa, tylko czy rzeczywiscie odzwierciedla prawde? Opiera sie Pan na relacji jednej (zaufanej) strony oraz czystych domyslach.
    Wszak rownie dobrze w gre moze tu wchodzic status "persona non grata" a nie jawna niechec do liturgii trydenckiej...

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, dobra wynika znacznie więcej, niż można było się spodziewać.
    Ale pewnie nie wszystkich to cieszy...

    OdpowiedzUsuń
  9. Przedewszystkiem opieram się na sprzeczności w relacjach xiędza Grzegorza. No a z relacji: http://archidiecezja.lodz.pl/new/?news_id=f767176cbf8626369de56be358d35bc2 wynika, że Msza trydencka nie jest w centrum tych wydarzeń...

    OdpowiedzUsuń
  10. Zależy jak się czyta i co chce się wyczytać. Jako uczestnik widzę, że wszystko jest zgodnie z planem. No i w rycie głównym Kościoła łacińskiego. Chyba, że jakoś inaczej rozumie się słowo "nadzwyczajny".

    OdpowiedzUsuń
  11. nie-"Anonimowy" i nie-"jakiś" Jacek Rządkowski (we własnej osobie)2 lipca 2011 21:50

    Czytam to wszystko od kilku dni z rosnącym zdumieniem, zaciekawieniem, tudzież czasem niesmakiem. Postaram się krótko skomentować całą sytuację, zachowując granice dobrego smaku i przyzwoitości:

    1. Jak zaznaczyłem na Forum Krzyż celem moim udziału w warsztatach był tylko i wyłącznie taki - jak i wszystkich uczestników - tzn. poznanie prezentowanej przez Wykładowców szkoły interpretacji chorału. Propozycja, bym pomógł w spodziewanych celebracjach w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego była powodowana tylko i wyłącznie chęcią pomocy PT. Celebransom i Organizatorom.

    2. Jak wiadomo, Ojciec Święty Benedykt XVI jasno i wyraźnie określił, że istnieje JEDEN ryt rzymski liturgii sprawowanej w Kościele Rzymskokatolickim, i ma on DWIE formy (zwyczajną i nadzwyczajną), które wszakże pozostają formami TEGO SAMEGO rytu rzymskiego. Pisanie, że tematy związane z rytem trydenckim nie będą podejmowane, w kontekście stwierdzenia, że Eucharystia będzie sprawowana w rycie rzymskim zmusza niejako do zapytania, czy "ryt trydencki" (wedle nomenklatury użytej przez PT. Autora) zrodził się i był sprawowany od zawsze tylko i wyłącznie w Chinach czy może Nepalu, czy gdziekolwiek indziej (no niechby nawet w Trydencie samym i okolicy), skoro "ryt rzymski" jest czymś zupełnie odmiennym. Poszukiwaczom prawdy zdradzę drogocenną wskazówkę: WSZYSKIE PRZEDSOBOROWE, SOBOROWE I POSOBOROWE dokumenty Kościoła piszą jednogłośnie, że nie co innego, a... chorał gregoriański "jest własnym i najważniejszym śpiewem liturgii", czy się to komu podoba czy nie: tak nadzwyczajnej jak i zwyczajnej formy jednego i tego samego rytu rzymskiego. Co więcej: jak na złość narodził się, tudzież nadal jest integralną i niezbywalną częścią starszej formy rytu rzymskiego, jak to bywa w formie zwyczajnej - wystarczy na YT wpisać hasło "Msza rockowa" i posłuchać "melodii" celebransa (przepraszam: odprawiacza)... Pojęcie "ryt główny Kościoła łacińskiego" przystaje niewątpliwie "Anonimowym" pisarzom komentarzy na blogach, ale nie bardzo chyba uważającym siebie i uważanym przez innych za wybitnych specjalistów w dziedzinie muzyki kościelnej, tudzież członkom Stowarzyszenia Muzyki Kościelnej (wobec precyzyjnej nomenklatury Ojca Świętego użytej w kwestii form rytu rzymskiego w Summorum Pontificum), no, chyba że "Anonimowy" pisuje tu w kilku osobach i żaden z nich nie jest tym, o którym myślę, a który "jakoś" się podpisał. Tak czy owak, P. Krusejder ma wszak szansę wykryć kolejną sprzeczność...

    3. Cieszę się niezmiernie, iż mój ex-Kolega ze studiów (inni Koledzy na szczęście nie myślą o mnie inaczej (sic!), niż jak o Koledze i bez względu na piastowane godności, tytuły naukowe i stan społeczny zwracają się nadal po imieniu), Wielebny Ksiądz Kanonik (o ile to tenże jest zaiste "jakimś" "Anonimowym") raczył wreszcie wyznać, że to nie chorał, ryty i ich formy lecz fakt, że inaczej niż inni uważa mnie za "persona non grata" z sobie tylko znanych powodów spowodowały cały zamęt. Ja dawne, może nie jakieś obfitujące w serdeczności, ale jednak - mimo wszystko - koleżeńskie spotkania i rozmowy puściłem dawno w niepamięć (to wszak już ok. 20. lat temu było) i nie widzę sensu pisania, że ktoś jest dla mnie "persona srata-tata" itp., bo i kogo to obchodzi, zwłaszcza z postronnych PT. Czytelników. Z ubolewaniem wszak widzę, że niektórzy (inaczej niż chrześcijanie) lubią pielęgnować w sobie "chrześcijańską" nienawiść, i jednym "po kapłańsku wybaczać" (czyt. powyżej) a innym do grobowej deski pamiętać dawne żale. Niby Chrystus Pan wyrzekł: "Niech nie wie lewa wasza ręka co czyni prawa" - ale w innym jednak kontekście. P. Krusejder ma okazję złowić kolejną sprzeczność...

    Warsztaty sie dobyły, z przyczyn ode mnie niezależnych nie skorzystałem, jak było i co było - galeria na FB pokazuje... wedle komentatorów: jednym poszło w głowę innym w kopyta...

    Pan kiedyś rozsądzi co było dobre a co złe.

    OdpowiedzUsuń
  12. czy ta dyskusja ma jakikolwiek sens?Skąd tyle jadu?

    OdpowiedzUsuń