czwartek, 14 lipca 2011

Raport na temat ochrony życia nienarodzonych w Polsce (1)


Wprawdzie polskie prawo odnoszące się do ochrony płodu ludzkiego i dopuszczalności przerywania ciąży jest jednem z najbardziej restrykcyjnych w Europie, ale kilka lat temu, AD 2007, została przegrana wielka szansa na optymalne rozstrzygnięcie problemu ochrony życia poczętego. Przypomnę, że sprawa została rozegrana instrumentalnie przez niesławnego przywódcę LPR Giertycha, który grając kartę aborcyjną liczył na poróżnienie przywódców Prawa i Sprawiedliwości, marszałka Marka Jurka i premiera Jarosława Kaczyńskiego. Wist Giertycha udał się znakomicie: p. Jurek dał się podpuścić jak pięciolatek i poddał pod głosowanie projekt poprawki do ustawy zasadniczej, dla którego nie została zbudowana większość kwalifikowana 2/3 głosów. Akapity zakładające zmianę Konstytucji RP przepadły 13 kwietnia 2007, a sam Marek Jurek zrezygnował ze stanowiska i odszedł z PiSu budując marginalną Prawicę Rzeczypospolitej. Wraz z tą sprawą zakończyła się budowa pisowskiej „IV Rzeczypospolitej” – Sejm RP podjął w dniu 7 września decyzję o samorozwiązaniu, a następne wybory wygrała Platforma Obywatelska. Przy nowej większości parlamentarnej szansa zmiany prawa aborcyjnego została znacznie zredukowana.

W niniejszem opracowaniu nie mam zamiaru zajmować się poglądami na aborcję braci Kaczyńskich: ani chwalić ich za pozytywną ewolucję, jaka w ich poglądach niewątpliwie zaszła od czasu głosowania nad senackim projektem ochrony życia poczętego w kadencji 1989 – 91, ani ganić za występujący AD 2007 brak zgodności z nauczaniem Kościoła. Obaj politycy Porozumienia Centrum /PiS nie byli nigdy bohaterami z mojego snu i po żadnym z nich nie spodziewałem się czegoś więcej niż „nowoczesnej chadeckości”. Bardziej interesują mnie błędy popełniane przez ludzi uważających się za kontrrewolucjonistów, ich przyczyny i następstwa.

Prawodawca powinien mieć świadomość, że – zwłaszcza w kraju takim jak Polska – litera prawa to zaledwie pierwszy krok, aby zapewnić wypełnianie owego prawa. Ustawa, nawet konstytucyjna, musi mieć wsparcie instytucjonalne opierające się o działalność konkretnych ludzi. Bez tego przepis pozostanie martwy na papierze i nie będzie komu go egzekwować i aplikować. Patrząc na faktyczną ochronę życia nienarodzonych w Polsce należy spoglądać na wiele mierników i zagadnień:
1. Liczbę istot ludzkich pozbawianych życia corocznie w majestacie prawa.
2. Liczbę osób corocznie skazywanych za dokonanie aborcji.
3. Szacowaną wielkość podziemia aborcyjnego, w tem: dostępność i penalizację metod farmakologicznych (kombinacja leków dostępnych na recepty) powodujących aborcję
4. Dopuszczalność prawną stosowania metod aborcyjnych pod szyldem antykoncepcji.
5. Regulacje prawne w dziedzinie zapłodnień „in vitro”.
6. Akceptację społeczną dla aktualnego prawa oraz dla jego ewentualnego „zaostrzenia”.

Znamy wartość pierwszego miernika, który wynosi ponad 500 istnień i ma tendencję rosnącą. Niestety, z kolei drugi z prezentowanych wskaźników ma stałą wartość zerową: z punktu widzenia statystyk sądowych nikt lub niemal nikt nie łamie ustawy o ochronie płodu ludzkiego. Wpływa to z pewnością na zwiększające się podziemie aborcyjne, bo nic tak nie demoralizuje ludzi jak nieegzekwowane prawo. Jaka jest jego skala, nie wiadomo, ale zapewne jest to kilka - kilkanaście tysięcy „zabiegów” i nieznana bliżej liczba poronień farmakologicznych, wynikających z tabletek „do 72 h po stosunku” oraz innych metod antykoncepcyjno – aborcyjnych uniemożliwiających zagnieżdżenie się zapłodnionej komórki jajowej w macicy. Osobną stroną podziemia są nielegalne aborcje farmakologiczne oraz turystyka aborcyjna.

Zauważmy też, że egzekwowanie prawa antyaborcyjnego nie poprawiło się w czasach współrządzenia Polską przez Marka Jurka i Romana Giertycha. Ściganie „ginekologów” oraz babek – szamanek miało miejsce jedynie w libertyńskich kabaretach, które upodobały sobie szydzenie z działań mających na celu egzekwowanie ochrony życia. We współczesnej Polsce nie powstało też prawo jakkolwiek regulujące zagadnienia związane z zapłodnieniem pozaustrojowem, co oznacza, że wszystko jest dozwolone, włącznie z tworzeniem hybryd zwierzęco ludzkich, gdyby tylko komuś przyszło to do głowy. Dopełniając ten obraz dodajmy, że obecne prawo aborcyjne cieszy się akceptacją społeczną. Z drugiej strony, relatywnie niewielki odsetek tzw. „wyborców” czuje potrzebę zmniejszenia faktycznej dopuszczalności przerywania ciąży.

Jak jest zatem w Polsce z problemem zabijania nienarodzonych dzieci ?

Niewątpliwie sytuacja jest lepsza niż dwadzieścia lat temu. Przez ten czas podniosła się świadomość społeczna, że życie ludzkie rozpoczyna się w chwili połączenia plemnika ojca z komórką jajową matki i mamy do czynienia z nową istotą ludzką. Równocześnie zbudowano całkiem zadowalającą sieć instytucyj wspierających samotne i nieletnie matki, pojawiły się tzw. okna życia w rozmaitych klasztorach. Zmiana nastawienia społecznego jest wyraźna i trwała. Jest w tem duża zasługa Kościoła katolickiego i jego struktur, choć hierarchja kościelna wydaje się być usatysfakcjonowana obecnem status quo w dziedzinie aborcji i szuka analogicznego kompromisu w dziedzinie in vitro. Trudno chwalić niniejszą postawę mając w pamięci choćby słowa Chrystusowe „cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili", ale mając na uwadze przedstawione powyżej luki w ochronie nienarodzonych, należy stwierdzić, że wyjątki wynikające z ustawy o planowaniu rodziny i ochronie płodu ludzkiego są tą mniej istotną wadą polskiej infrastruktury instytucjonalnej służącej naszym najsłabszym bliźnim. Zaś wadą najistotniejszą jest fasadowość i selektywność prawa zgodnie z najgorszą polską tradycją: przepis jest po to, by go omijać. Podsumowując zatem: podczas gdy w PRLu aborcja była opóźnionym środkiem antykoncepcyjnym, dziś postrzegana jest jako „zło konieczne”, dopuszczalne w sytuacjach wyjątkowych. Np. gwałtu lub małoletniości matki („nie można zmuszać zgwałconej trzynastolatki do rodzenia” – jak się miał wyrazić śp. Lech Kaczyński). Płód ludzki jest człowiekiem nawet w argumentacji wielu przeciwników całkowitego zakazu aborcji, a publiczne rozmawianie o przeprowadzonych aborcjach odnosi się wyłącznie do przeszłości, nie jest tematem rozmów koleżanek z pracy czy nawet „celebrytek”.

Być może świadomość na temat wczesnych faz rozwoju życia człowieka jest dziś lepsza niż w II Rzeczypospolitej, w której to, zwłaszcza w dużych miastach, aborcja była dość powszechnie tolerowana i przeciętny człowiek nie traktował jej jako zbrodnię. Nie chcę wprowadzać tu dodatkowego wątku dygresyjnego, ale przekonują mnie świadectwa wskazujące na II wojnę światową i powstanie warszawskie jako kary za grzech dzieciobójstwa nałożone przez Boga na Polskę i Warszawę. Ówczesny kodeks karny z roku 1932, choć przewidywał karę więzienia za spędzanie płodu w wysokości do lat pięciu (kobieta miała być karana aresztem do lat trzech), pozostawał wyłącznie na papierze – zupełnie jak regulacje ustawowe nam współczesne. Dodajmy, że zawierał on wyłączenia od penalizacji aborcji, jeśli zabieg był konieczny ze względu na zdrowie kobiety ciężarnej lub ciąża była wynikiem przestępstwa: gwałtu, stosunku z nieletnią, ubezwłasnowolnioną, względnie kazirodztwa. Katalog ten był zatem szerszy niż w aktualnem polskiem prawie i stawiał II Rzeczpospolitą w awangardzie fałszywego postępu tuż za Sowietami.

3 komentarze:

  1. Primo: samo istnienie „płodu” w ustawodastwie jest błędem.

    Secundo: zadaniem Kościoła jest ewangelizacja, nie zaś „ochrona życia”.

    Tertio: dokonanie tego rodzaju zabójstwa właściwie zamyka drogę do Zbawienia. I to jest, moim zdaniem, jedyny ważny dla katolika argument. Tak należy nauczać młodzież. Z pewnością zrozumieją.

    Quarto: ścisłe przestrzeganie tegoż zakazu musi oznaczać stałe (conajmniej comiesięczne) sprawdzanie każdej kobiety, czy aby nie jest w ciąży.

    Toteż należy uważać na argumentację chadecką, aby razem z nimi nie ześlizgnąć się w totalniactwo. Dobrymi zamiarami jest podobno wybrukowany przedsionek piekła!

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie nie "przekonują świadectwa wskazujące na II wojnę światową i powstanie warszawskie jako kary za grzech dzieciobójstwa nałożone przez Boga na Polskę i Warszawę".

    OdpowiedzUsuń