niedziela, 26 grudnia 2010

"Oddech wymarłych światów"

Na tydzień przed Bożem Narodzeniem poszła po Polsce informacja, że w podwarszawskim Otwocku prezydent miasta zabronił występu zespołowi byłego wokalisty Kata pn. "Kat i Roman Kostrzewski". Weterani sceny thrashmetalowej mieli zagrać w miejscowym domu kultury. Czy słusznie im tego zakazano ?

Nie znam bardzo istotnego aspektu koncertu - czy Kaci mieli wynajmować salę na zasadach komercyjnych czy też odwrotnie, mieli być sprowadzeni do ośrodka jako gwiazda i dostać za to wynagrodzenie i zwrot kosztów podróży. Jeśli zaistniała druga alternatywa, to sprawa jest teoretycznie jasna: prezydent Otwocka Zbigniew Szczepaniak odpowiada za wydawanie grosza publicznego i ma prawo nie wydawać go na bzdury. Oczywiście byłoby dobrze, żeby postępował konsekwentnie i zgodnie z tą zasadą redukował wszystkie niekonieczne wydatki miejsce. Zebrałoby się tego przynajmniej z pół budżetu ... A skoro tak nie czyni, to traci nieco prawa do banowania Kostrzewskiego z przyczyn finansowych. Powinien więc raczej pojechać po premji dyrektorowi domu kultury, obniżając ją o koszt koncertu Katów. Jestem przekonany, że pracownik zapamiętałby tę nauczkę na długi czas.



Jeśli zaś mieliśmy do czynienia z próbą cenzury z uwagi na satanistyczne inklinacje Kata, to sprawa też nie jest dla mnie tak jasna. Nie dlatego, że brzydzę się cenzurą. Nic z tych rzeczy; uważam ją za uprawnione narzędzie, które może być stosowane przez władze z przyczyn światopoglądowych, obyczajowych czy politycznych. Jednak do Katów zastosowałbym je dopiero wtedy, gdybym miał racjonalne przekonanie, że będzie to narzędzie skuteczne.

Na ile znam polską scenę metalową (a poznaję ją od ... ok. 20 lat) nowy Kat Romka Kostrzewskiego stanowi bardzo niewielkie zagrożenie dla kogokolwiek. Dlaczego ? Bo jest niezbyt popularny i niezbyt kreatywny. Jest dziś "Oddechem wymarłych światów", że nawiążę do tytułu klasycznej płyty Kostrzewskiego i jego ówczesnych kolegów z kapeli. Zliczając ze strony zespołu znalazłem informację, że grupa daje rocznie nie więcej niż 20 koncertów odbywających się w przedewszystkiem w niewielkich klubach i salach. Na tle innych, aktualnie bardziej popularnych zespołów z tej niszy (Behemoth, Vader) zespół ten raczej nie szokuje, zaś jego teksty są raczej antyklerykalne niż stricte bluźniercze (inaczej niż u wyżej wymienionych). Są też czystą grafomanją, której nikt nie bierze na poważnie! Słowem, Kat & Kostrzewski jest przeciwnikiem bardzo słabym - nie bardzo można mu zaszkodzić. Nie bardzo warto mu zaszkodzić.

Ale to równocześnie oznacza, że łatwo można mu pomódz poprzez nieodpowiedzialne protesty !! Tak się składa, że ów Kat wydaje właśnie "debiutancką" płytę i będzie wdzięczny za każdą formę promocji. Póki zakazy występowania są jedynie lokalne (a zakaz ogólnokrajowy mógłby być wprowadzony jedynie poprzez ustawę dopuszczającą cenzurę), taki Kat powinien całować po rękach prezydentów miast zakazujących mu koncertów. Bowiem z każdego zakazu wychodzi kilka tekstów i innych materjałów prasowych, dzięki którym zapomniane słusznie i powszechnie ramole stają się znane młodszym pokoleniom spijaczy antykościelnych pożywek.

Zauważmy też drugą stronę sprzeczności. Prezydent miasta myśli lokalnie. Dla niego sprawa ryzyka ogólnokrajowego wzrostu popularności Katów jest nieistotna, bowiem podejmując decyzję o zakazaniu koncertu kieruje się w znacznie większym stopniu jej przełożeniem na własne relacje z rozmaitymi interesarjuszami ze swojego miasta. Bierzmy raczej przykład z naszych przeciwników. W takiej "Gazecie Wyborczej" części książek, artykółów czy innych dzieł po prostu się nie omawia. Nie krytykuje się ich, bowiem to byłoby już pewną formą reklamy. "Przemilczanie rzeczy ważnych to hołd dla ich ważności" - powiedział kiedyś nie bez racji śp. Stefan Kisielewski.

Środowiska katolickie rozważające poparcie inicjatywy p. Szczepaniaka powinny to wszystko przemyśleć. Bowiem o ile rewolucja może działać w sposób chaotyczny (czy może działać w sposób uporządkowany ? - nie jestem przekonany), to kontrrewolucja nie powinna. Przywitałbym ze znacznie większem zadowoleniem np. wystosowanie postulatu do tak dużej sieci jak Empik, by wycofała się ze sprzedaży bluźnierczych pseudoartystów. Taka akcja mogłaby mieć jakieś przełożenie finansowe, ewentualnie mogłaby zaowocować powołaniem jakiejś konkurencyjnej sieci sprzedaży mediów i rozrywki. W przypadku awantury o Kata, zyskać na niej mogą tylko 2 podmioty: prezydent Szczepaniak osobiście i ... zespół Romana Kostrzewskiego.

Jeśli za 2-3 lata ten Kat będzie zbierał choćby po 500 osób na swoich koncertach, to w podziękowaniach na następnym albumie powinien umieścić na 1. miejscu p. Szczepaniaka i jego ewentualnych naśladowców. Mam nadzieję, że przekonałem Państwa do swego zdania. Jeśli nie, zapraszam do dyskusji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz