poniedziałek, 13 stycznia 2014

Franciszek chrzci dziecko pary niesakramentalnej ...

... i dobrze robi! Ale że mógłby jeszcze lepiej, to trzeba napisać na ów temat sążnisty wpis.

Nie wiem, od kiedy dokładnie rozprzestrzenił się zwyczaj odmawiania chrztu dzieci par niesakramentalnych. Z pewnością jest on jednak konsekwencją wprowadzenia uznawanych przez państwo związków cywilnych. Teoretycznie są one dopuszczalne od jakichś 150 lat, niemniej ich narastająca plaga to jakieś czterdzieści ostatnich lat. Kościół słusznie z nimi walczył i walczy, jednak ofiarami tej walki mogą być nieśmiertelne dusze najmniejszych naszych bliźnich. Mogę przypuszczać, iż odmowa chrztu dzieci par żyjących z punktu widzenia Kościoła „na kocią łapę” powstała z przyczyn duszpasterskich pod dwoma warunkami:

- mniejszej śmiertelności niemowląt,
- zanikającego przekonania o zstępowaniu do piekła dusz z zaciągniętym jedynie grzechem pierworodnych.



Wszystko to wskazuje na współczesne źródła tej praktyki, które wiązałbym z wytycznymi wypracowanymi w pocie czoła po wprowadzeniu nowego rytu chrztu oraz ogłoszeniu Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1983 r. W Polsce funkcjonowały one w dwu wersjach: pierwszej: odkładaniu chrztu dziecka par, które mogły wziąć ślub, lecz nie chciały oraz drugiej: traktowaniu w ten sposób wszystkich dzieci pozamałżeńskich, jeśli nie były wychowywane przez samotne matki. Obie one powodowały chrzczenie takich dzieci dopiero w 2giej klasie szkoły podstawowej, tuż przed Komunią świętą. Wytyczne te nie mają jednak podstaw w prawie kanonicznym, co widzimy w opracowaniach zwolennika tego podejścia, ks. Mariana Biskupa. Franciszek nie jest jednak jakimś prekursorem zmiany, bowiem identyczny (i katolicki) pogląd w tej sprawie wyrażał np. AD 2007 ks. Robert Kantor z diecezji tarnowskiej.

Przedsoborowa, jakże precyzyjna doktryna teologiczna, była w tej sprawie jasna. Jak pisze ks. Bączkowicz w swoim komentarzu do Prawa kanonicznego (tom II, wydanie 1958, str. 11):

obojętność religijna rodziców lub występne ich postępowanie nie stanowi przeszkody, by dzieciom ich udzielono chrztu, zwłaszcza jeśli sami o to proszą.


Dopiero w przypadku dzieci rodziców akatolickich, a więc nieochrzczonych, schizmatyków, heretyków, jako też odstępców i bezwyznaniowców wolno im chrztu udzielić tylko wówczas, gdy z jednej strony da się im zapewnić katolickie wychowanie, z drugiej zaś strony, gdy bądź uzyska się na to zgodę jednego przynajmniej z rodziców lub opiekunów. Pozostawanie w cudzołóstwie bynajmniej nie jest równoważne grzechowi schizmy czy pozostawania pod ekskomuniką. Omawiana praktyka jest więc również z dużą dozą prawdopodobieństwa kolejnym przejawem fiksacji znacznej części katolików i hierarchów Kościoła na grzechach powiązanych z VI przykazaniem.

Nie jest to moment na dokładną analizę porównawczą rytów chrztu: katolickiego i posoborowego, ale ewidentny jest związek pomiędzy teologią związanej z każdym z nich a praktyką Kościoła. Jak pisał arcybiskup wileński Romuald Jałbrzykowski przepiękną polszczyzną:

W kruchcie kościoła lub w miejscu na ten cel przeznaczonym kapłan ubrany w komżę i stułę koloru fioletowego przystępuje do rozpoczęcia obrzędów czynności chrztu św. Kolor fioletowy stuły to symbol smutku, wskazuje nieszczęśliwy stan człowieka w stanie grzechu pierworodnego. Kapłan przede wszystkim zapytuje rodziców, jakie imię chcą nadać dziecku? Zwykle nadaje się imię jednego ze świętych, aby przyjmujący to imię miał wzór do naśladowania i szczególniejszego patrona w niebie. Kościół św. zaleca nadawanie imion świętych chrześcijańskich i przestrzega przed nadawaniem imion pogańskich, zwłaszcza o brzmieniu dziwacznym, niezrozumiałym.
Kapłan zapytuje dziecko: „Czego żądasz od Kościoła Bożego?” W imieniu dziecka odpowiadają rodzice – „Wiary”. „Wiara co ci dawa?” – „Żywot wieczny”. – Kapłan po otrzymaniu tych odpowiedzi dodaje – „Jeśli chcesz wnijść do żywota wiecznego, chowaj przykazania. Będziesz miłował Pana Boga swego ze wszystkiego serca swego i ze wszystkiej duszy swojej i ze wszystkiej myśli swojej, a bliźniego swego, jak siebie samego”, czyli przypomina streszczenie wszystkich przykazań Bożych.
Następnie kapłan chucha trzykrotnie na dziecko, mówiąc: „Wyjdź z niego duchu nieczysty i daj miejsce Duchowi Świętemu Pocieszycielowi”. Używa się tego tchnienia już to na okazanie wzgardy szatanowi, już to na okazanie jego słabości – lada tchnienie może go odpędzić.


W rycie posoborowym wygląda to następująco:
Kapłan: O co prosicie Kościół Boży dla... ? (dla swoich dzieci)
Rodzice: O chrzest (lub: o wiarę, albo: o łaskę Chrystusa, albo: o przyjęcie do Kościoła).
Kapłan: Prosząc o chrzest dla swoich dzieci, przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania ich w wierze, aby zachowując Boże przykazania, miłowały Boga i bliźniego, jak nas nauczył Jezus Chrystus. Czy jesteście świadomi tego obowiązku?
Rodzice: Tak (albo: jesteśmy tego świadomi)
Kapłan: (zwracając się do chrzestnych): Czy jesteście gotowi pomagać rodzicom w wypełnianiu ich obowiązku?
Chrzestni: Jesteśmy gotowi.
Kapłan: Drogie dzieci, Kościół Boży przyjmuje was z wielką radością. Ja zaś, w imieniu tej wspólnoty znaczę was znakiem krzyża, a po mnie naznaczą was tym samym znakiem Chrystusa Zbawiciela wasi rodzice (i chrzestni).


Dostrzeżmy różnicę między żądaniem chrztu a proszeniem oń, a także faktyczny brak egzorcyzmów w rycie posoborowym; brak wiary, iż dusza nieochrzczona znajduje się w niewoli szatana, z której musi być wyzwolona. To są faktyczne przesłanki do odmawiania chrztu dziecka z tak specyficznego powodu jak brak sakramentu małżeństwa u jego rodziców.

Napisałem na początku, iż chrzcząc takie dziecko Franciszek zrobił dobrze z punktu widzenia aktualnej praktyki Kościoła, ale mógłby zrobić jeszcze lepiej. Nie wydaje się, iż konieczne było dokonanie publicznego, tzw. "uroczystego", chrztu nieślubnego dziecka przez papieża. Sytuacje powiązane z grzechem nie zasługują na nagrodzenie, jakim niewątpliwie jest uroczystość w Kaplicy Sykstyńskiej. Temu dziecku i jego rodzicom z pewnością powinna wystarczyć zwykła rzymska parafia oraz proboszcz, który na Mszy przed chrztem, w sobotnie popołudnie wyłożyłby podczas kazania, iż chrzest jest jedynie pierwszym krokiem na drodze do zbawienia, a wieloletnie pozostawanie w grzechu śmiertelnym jest igraniem ze śmiercią wieczną. Tego przekazu u Franciszka zabrakło.

36 komentarzy:

  1. Dobrze napisane. Posoborowie potrafi w pewnych kwestiach być bardziej zasadnicze od przedsoborowia, ale niestety nie tam gdzie trzeba, tylko tam gdzie nie powinno.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam pytanie dotyczące tego fragmentu: "Dopiero w przypadku dzieci rodziców akatolickich, a więc nieochrzczonych, schizmatyków, heretyków, jako też odstępców i bezwyznaniowców wolno im chrztu udzielić tylko wówczas, gdy z jednej strony da się im zapewnić katolickie wychowanie, z drugiej zaś strony, gdy bądź uzyska się na to zgodę jednego przynajmniej z rodziców lub opiekunów."

    Czy mam przez to rozumieć, że Kościoła w ogóle nie obchodzi, że dusze takich dzieci zostaną skazane na wieczne męki piekielne, tylko dlatego że miały pecha mieć rodziców schizmatyków lub heretyków? Wynika z tego, że nikt w praktyce nie wierzy w piekło, bo jakby wierzył, to nie dość że dzieci takich rodziców byłyby chrzczone, ale Kościół by starał się wprowadzić ustawowy obowiązek chrztu dla absolutnie wszystkich dzieci z taką samą energią jak stara się wprowadzić zakaz aborcji. W końcu to dokładnie taka sama ranga problemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie. Jest rekomendacja chrztu takich dzieci, nawet i bez zgody ich rodziców, jeśli pojawia się zagrożenie życia. Natomiast nie można w normalnej sytuacji chrzcić dziecka, jeśli rodzice nie dają racjonalnej gwarancji wychowania w wierze. Kościół robi wiele, by dusze nie trafiały do piekła, ale jeśli ktoś tam pcha siebie i swoich najbliższych, nie zawsze może temu przeciwdziałać.

      Usuń
    2. A czy ci rodzice z artykułu dają racjonalną gwarancje wychowania w wierze? Przykładowo ustalmy, że to możliwe, bo:
      "Nie wiemy nic więcej o tej rodzinie, jak z religijnością ich rodziców, rodzeństwa, przyjaciół."
      Dlaczego więc nie docenia się rodziny, rodzeństwa i przyjaciół schizmatyków i heretyków, którzy moga być katolikami?
      Widze tu autorze sprzeczność.
      Prosiłbym od odpowiedz, mimo, że mineły ponad 2 lata o d daty ukazania sie wpisu.

      Usuń
    3. Trochę nieprecyzyjnie sformułował Pan myśl. Rodzice (+ dziadkowie) Julii, której tekst dotyczy, zapewne spełniali takie przesłanki. Czy nie widzi Pan różnicy, czy ktoś wzrasta w rodzinie katolickiej (choćby nominalnie) czy niekatolickiej?

      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Odnośnie ostatniego akapitu uważam,że Papież dobrze zrobił, że ochrzcił to dziecko "uroczyście", bo choć luzie trwają w grzechu i nie mogą przystępować do sakramentów to nadal jeśli sami nie odejdą NALEŻĄ DO WSPÓLNOTY KOŚCIOŁA!!!!wiec dlaczego odmawiać im prawa do takiego chrztu. Franciszek wiedział co robi, podobnie jak Jezus zniża się do grzesznika, a nie potępia tych co w grzechu trwają.
    d.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli dobrze pamiętam, to Pan Jezus mówi grzesznikom "idź i więcej tak nie czyń". Tym się różni od Franciszka.

      Usuń
    2. Nie istnieje coś takiego jak "prawo do chrztu"... to raz.

      Dwa. Taka odmowa to nie potępienie grzesznika... to naturalna konsekwencja wyboru przez niego grzechu... to nie potępienie grzesznika, ale grzechu.
      Proszę nie robić karykatury z Bożej dobroci. Pan Jezus nigdy grzesznika nie potępiał, ale grzech nazywał po imieniu i wielokrotnie wskazywał na konsekwencje życia w grzechu. Równie dobrze można powiedzieć, że Kościół nie możne odmawiać Komunii Świętej ludziom żyjącym w grzechu ciężkim, bo jest to potępianie człowieka...

      Usuń
    3. Czy grzech, nie wyklucza nas ze wspólnoty kościoła? O, chyba nawet NOMwi wiedzą, że uporczywe pozostawanie w stanie grzechu ciężkiego, a więc życie bez sakramentu małżeństwa, jest właśnie wykluczaniem... no ale najważniejsze, przecież, że cie kochają!!! Szkoda tylko, że nikt im nie powiedział co to jest miłość!

      Usuń
  4. Międzynarodowa Komisja Teologiczna, Nadzieja zbawienia
    dla dzieci, które umierają bez chrztu (19 I 2007)

    http://www.vatican.va/roman_curia/congregations/cfaith/cti_documents/rc_con_cfaith_doc_20070419_un-baptised-infants_pl.pdf

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jest prawdą, że "brak wiary, iż dusza nieochrzczona znajduje się w niewoli szatana (...) To są faktyczne przesłanki do odmawiania chrztu dziecka".

    Jest takie zdanie Pana Jezusa w Ewangelii (Mt 7, 6): "Nie dawajcie psom tego, co święte i nie rzucajcie pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały", które to zdanie oznacza, że: "Rzeczami świętymi (nauką, sakramentami) należy szafować roztropnie, by nie narazić ich na zbezczeszczenie". I to jest główna motywacja odmowy (a dokładniej: odłożenia na późniejszy czas) chrztu dziecka z takiej rodziny. Tym bardziej, że praktyka pokazuje, że łatwiej jest uzyskać zgodę na chrzest takiego dziecka raczej od księży modernistycznie nastawionych niż tych "bardziej tradycyjnych".

    Według mnie taki chrzest to jawna drwina z Pana Boga i Jego łaski obecnej w sakramencie chrztu. Z jednej strony rodzice zobowiązują się do wychowania dziecka zgodnie z przykazaniami Bożymi, a jednocześnie jawnie pokazują, że mają Pana Boga daleko gdzieś. Przecież z góry wiadomo, że z ogromnym prawdopodobieństwem nie będzie wychowania chrześcijańskiego, przy jednoczesnym życiu wbrew ich zasadom, bo są to rzeczy ze sobą sprzeczne. Jasne jest więc, że nie można szafować sakramentami, gdy ryzyko zdeptania łaski chrztu jest bardzo duże, a w takim przypadku ksiądz z pełną świadomością się na to godzi. Zastanawiałbym się raczej czy takie chrzty nie ocierają się po prostu o świętokradztwo, o ile takimi nie są. To trochę tak, jak iść do spowiedzi, wyznawać grzechy z jednoczesną intencją, że będę bez oporów grzeszył dalej... (chodzi mi tu oczywiście o stosunek do Boga i sakramentów, a nie o ich ważność).

    Franciszek wcale nie zrobił dobrze. Zrobił fatalnie i dla mnie jest to kolejny przejaw jego braku poszanowania dla świętości i lekkomyślnego traktowania Bożych spraw.
    Przekaz takiego chrztu jest jasny: po co żyć po Bożemu, po co poważnie traktować Boże przykazania, przecież jesteś ochrzczony więc i tak pójdziesz do nieba... W przypadku udzielania chrztu dzieciom takich par paradoksalnie bliżej jest raczej do modernistycznej wiary w puste piekło niż do przekonania o konieczności wyzwolenia duszy dziecka z niewoli szatana.
    Arek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostanę przy tradycyjnej katolickiej wykładni umożliwiającej jednak chrzczenie takich nieślubnych dzieci, niezależnie od złego prowadzenia się ich rodziców. Równie dobrze mógłby Pan dowodzić, iż dzieci kociołapników nie mogą być dopuszczone do 1 Komunii.
      Pozdrawiam i dziękuję za wpis.

      Usuń
    2. Czym innym jest kontynuacja rozpoczętej drogi chrześcijańskiej, czym innym wejście na nią.
      Niestety z praktyki widzę, że złożony dar Życia Bożego nie jest rozwijany przez rodziców, a wręcz gaszony. Nawet sobie nie wyobrażasz ile to dla mnie bólu.
      Zastanawiam się kto będzie bardziej cierpiał w potępieniu, człowiek nie ochrzczony i postępujący z dala od Boga, czy ten, który na duszy ma wyciśnięte znamię Chrystusa, a też nie zachowywał przykazań, bo go tego nie nauczono.
      A tak na koniec, jeżeli Ojca Świętego boli odkładanie chrztu św. na czas dalszy to wystarczy jeden podpis i zmiana istniejącego kanonu KPK
      xPS

      Usuń
    3. Rozumiem i szanuję Księdza stanowisko, ale nie podzielam poglądu, że aktualny KPK wymaga odkładania chrztu w przypadku takim, jak opisywany.

      Usuń
    4. "Przekaz takiego chrztu jest jasny: po co żyć po Bożemu, po co poważnie traktować Boże przykazania, przecież jesteś ochrzczony więc i tak pójdziesz do nieba... " To chyba sedno wątpliwości pod tym artykułem. Podobne miał brat syna marnotrawnego.

      Usuń
  6. A co z całą tą tradycjonalistyczna gadką o godnosci sakramentu. Ci rodzicie nie mieli żadnych przeszkód do zawarcia małżeństwa, a ojciec dziecka po wszystkim w wywiadzie powiedział, że nie mieli czasu na ceremonie, i że śłub może kiedyś sobie wezmą. Czy to nie kpina. Czy w takiej sytuacji występuje posoborowa "nadzieja"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. KPK:
      "2° aby istniała uzasadniona nadzieja, że dziecko będzie wychowane po katolicku; jeśli jej zupełnie nie ma, chrzest należy odłożyć..."

      Czy para, która oficjalnie, w blasku fleszy przed głową Kościoła mówi po chrzcie, że się okaze czy kiedys tam wezmą sobie slub mimo, że nie maja przeszkód, to czy nie jest to zachowanie, które nakzywało by chrzest odłożyc? Chyba nie ma większego wyrachowania jakie zaprezentowali rodzicie tego dziecka. Dla mnie to klasyczny przyklad w ktorym nelzy chrztu odmowic.

      Usuń
  7. Szanowny Panie Krusejder, ja jednakże mimo wszystko mam co najmniej wielkie wątpliwości co do formy tego chrztu: po pierwsze należałoby dowiedzieć się, czy rzeczywiście w czasach przedsoborowych powszechnie chrzczono publicznie w kościele dzieci w obecności ich rodziców (rodzica) z publicznego konkubinatu - według mnie prawie na pewno było to niedopuszczalne: przecież do początku XX wieku w Kościele obowiązywało prawo nakładające ekskomunikę na ochrzczonych żyjących w publicznym konkubinacie, a jakąkolwiek kryminalizację prawną ochrzczonych żyjących w publicznym konkubinacie w 1983 roku zechciał znieść JPII. Poza tym tacy ochrzczeni żyjący w konkubinacie mogą być jak najbardziej heretykami, nie uznającymi grzeszności wiadomych czynów przez siebie popełnianych, a taką herezję powinien wykryć Kościół przed udzieleniem chrztu.

    OdpowiedzUsuń
  8. A więc moim zdaniem doszło tutaj do, zwłaszcza w kontekście usilnego promowania przez posoborowie pseudowiary bez norm tradycyjnej moralności i przekazu medialnego, o którego wiadomej formie organizatorzy tego chrztu na pewno nie mogli mieć żadnych wątpliwości, grzechu gigantycznego zgorszenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałbym rozstrzygać, czy to głupota, grzech cudzy czy "tylko" nierozsąd Franciszka i jego otoczenia. Z drugiej strony, nie wymyślajmy "herezji", gdzie jest zwykłe cudzołóstwo i nie idealizujmy moralności naszych przodków. Przez wieki w rodzinach wiejskich całej Europy dość często się zdarzało, że ślub i pierwsze chrzciny jakoś się wiązały. (Chyba u dziadków papy Ratzingera też tak było). Natomiast poza społecznością lądował wyrodny ojciec, który nie chciał założyć rodziny z matką swego dziecka.

      Usuń
  9. Wiązały się, ale z tą różnicą, iż publiczny konkubinat był nie do pomyślenia - to publiczny konkubinat był i jest zdecydowanie większym złem (i przestępstwem w prawie kościelnym), nie zaś pozamałżeński stosunek seksualny - choć też godny potępienia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czcigodny Krusejderze
    Odmawianie dziecku chrztu z tego powodu iż jego rodzice ignorują nakazy KRK w kwestii moralności to po prostu karanie kogoś za występki innych osób. Czyli rzecz podła. Ale zgadzam się z Tobą iż w zupełności wystarczyłby sakrament chrztu udzielony przez "szeregowego" księdza bez tej pompy. Bo jest chyba oczywistością że zwolennicy "kociej łapy" jako docelowego modelu związku (a nie krótkotrwałej fazy "rozpoznawczej") odbiorą to jako sygnał że ślub można olać i z tego powodu dziury w niebie nie będzie.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Niedźwiedziu,
      ja tego nie odbieram jako karanie dziecka za grzechy innych, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to dziecko kiedyś przeszło katechumenat i samo poprosiło o chrzest, gdzie tu kara?
      jeśli rodzice kompletnie i ostentacyjnie (poprzez życie na kocią łapę bez przeszkód we wzieciu ślubu sakramentalnego) drwią z nauk kościoła to jaką kościół ma mieć nadzieję, że wychowają to dziecko w wierze kościoła?
      Zgodnie bowiem z prawem kanonicznym (nie wiem czy uległo ono zmianie po soborze) godziwy chrzest to taki, kiedy istnieje uzasadniona nadzieja na wychowanie w wierze, w przeciwnym razie zalecane jest chrzest odsunąć w czasie... wszak to nie dziecko samo deklaruje wiarę ale jego rodzice
      oczywiście, jak z każdym sakramentem, wszystko tu zależy od sytuacji i sumień, czasem ludzie nie mogą wziąć ślubu bo są przeszkody, ale to wcale ich nie wyklucza z kościoła, tym samym księża nie powinni odmawiać chrztu ich dzieciom

      nie znam pary, której dziecku Franciszek udzielił chrztu, to dość ważne w tej dywagacji tutaj

      nie chcieli ślubu czy nie mogą?
      Ola

      Usuń
    2. Dobry wieczór!

      Moim zdaniem, Państwo poruszyli ważne zagadnienia. Proszę zwrócić uwagę na dalsze szczegóły:
      Gdy w powszechnym użyciu obrzęd chrzczenia małych dzieci był tradycyjny (a zwłaszcza wyposażony w wyraźne, jednoznaczne i łatwie do zauważenia egzorcyzmy, duchowni hojniej udzielali chrztów. Potem niektórzy księża dostali nawet prawdziwego zajoba - wymagali przejścia "szkoleń" na rodziców chrzestnych, nawet od katolików, mających własne ochrzczone dzieci. Do tego dochodzi faktyczne obarczanie dzieci odpowiedzialnością za widoczne przejawy nieporządku moralnego w życiu rodziców dzieci. Kiedy zaczną karać fizycznie dzieci za w ramach pokuty po wyspowiadaniu się przez rodzica (rodziców)?

      Doszło do czegoś zaskakującego: Tradycyjną regułę "Nie dawaj świniom tego, co święte" zaczęto stosować (i to z rozmachem) do dzieci - nawet takich, po których trudno byłoby spodziewać się popełnienia grzechu uczynkowego. Mogłoby to być nawet jakoś zrozumiałe, gdyby równie chętnie "przeganiano kupców ze świątyń", a przynajmniej unikano ich zapraszania, zwłaszcza do prezbiteriów. Gorszy mnie (jako katolika) branie łapówek przez księży (podobno katolickich) za poświęcania miejsc (np. centrów handlowych), w których powszechny jest proceder zmuszania podwładnych do gwałcenia niedzieli. Można mieć odruchy wymiotne, gdy jeden pasibrzuch (od "wielkiego dzwonu" nakładający sutannę) umywa w prezbiterium nogi innym pasibrzuchom - zwłaszcza wykorzystujących pracę ludzi (w ramach umów śmieciowych) lub w inny sposób grzeszących w sposób wołający o pomstę do Niebios.

      Za to nad maleństwem - zwłaszcza biedniejszych lub z innego powodu "podejrzanych" rodziców - można się pastwić, zwłaszcza odmawiając mu uzyskania stanu Łaski Uświęcającej. Nie mi rozstrzygać o losie pośmiertnym dzieci, które zmarły bez Chrztu Świętego. Proszę jednak zauważyć, że - przynajmniej według ludzkich wyobrażeń - można dopuścić hipotezę, iż zgodne z Bożą Sprawiedliwością mogłoby być takie rozwiązanie, że kapłan bezpodstawnie (a zwłaszcza w sposób szczególnie naganny) odmawiający ochrzczenia dziecka może mieć w życiu wiecznym problemy z przekroczeniem Bram Raju przed takim dzieckiem. Podkreślam, że daleki jestem od stawiania tez, ale szczera życzliwość wobec kapłanów skłania mnie do zachęty, by przemyśleli wyżej wyrażoną bardzo ostrożną hipotezę.

      W prawie świeckim (zwłaszcza cywilnym) regułą jest to, że rodzice dziecka (lub jego opiekunowie) ponoszą (jakąś odpowiedzialność) za naganne zachowania dziecka. "Posoborowiki" (czyli duchowni opętani zmorą posoborową) stawiają sprawę na głowie - według nich, to dziecko (nawet noworodek lub niemowle) ma ponosić ryzyko w związku z nagannymi zachowaniami swoich rodziców.

      Co do wielu przypadków, niejeden zdroworozsądkowo myślący człowiek mógłby pomyśleć, a może nawet powiedzieć: "We łbać im się pop...rzewracało".

      Z poważaniem,

      Usuń
    3. Ci rodzice mogą wziąć ślub, ale "nie mają na to czasu". Nie zmienia to faktu, że nawet w takiej sytuacji aktualne prawo kościelne (ani tym bardziej przedsoborowe) nie nakazuje odkładać chrztu ich dzieci. Nie wiemy nic więcej o tej rodzinie, jak z religijnością ich rodziców, rodzeństwa, przyjaciół.

      Usuń
    4. no nie zgodzę się
      zgodnie z zacytowanym w poście artykułem ks Biskupa, Kodeks Prawa Kościelnego mówi właśnie o sytuacji kiedy rodzice NIE CHCĄ żyć wiarą. To jest prawo kościoła, nie wymysł danego księdza

      tym bardziej, jeśli w/w rodzice po prostu nie chcą żyć sakramentalnie to papież po prostu sieje zgorszenie :/

      sama byłam w takiej sytuacji i w 100% zgadzam się z prawem kościoła w tym względzie, ma ono chronić dziecko tak naprawdę, chronić przed zostaniem jeszcze jednym ochrzczonym poganinem

      bo nauczanie kościoła już dawno jest takie, że nie skazuje zmarłych nieochrzczonych dzieci na potępienie, sytuacja jest podobna do zmarłego ochrzczonego dorosłego - mógł nagrzeszyć przed śmiercią przecież i nie być w stanie łaski uświęcającej

      Sam chrzest to nie jest magiczny obrzęd, że bez chrztu czapa dla dziecka... bowiem KTO UWIERZY i przyjmie chrzest osiągnie zbawienie, nie tylko kto przyjmie chrzest... małe dziecko nie wierzy przecież, stąd zrozumiełe dla mnie stanowisko o przekazywaniu wiary przez rodziców - to oni wierzą za dziecko i PRZYRZEKAJĄ je nauczyć

      pozdrawiam

      Usuń
    5. X. Marian Biskup twierdzi, że brak ślubu u mogących go zawrzeć rodziców dziecka wypełnia zapisy KPK o brzmieniu:
      .
      Do godziwego ochrzczenia dziecka wymaga się, aby zgodzili się nań rodzice i aby istniała uzasadniona nadzieja, że dziecko będzie wychowane po katolicku; jeśli jej ZUPEŁNIE nie ma chrzest należy odłożyć
      .
      Więc to jest jedynie jego interpretacja, interpretacja bardzo rygorystyczna względem niedoprecyzowanego zapisu.

      Z drugiej strony nie ma żadnego NAUCZANIA Kościoła głoszącego zbawienie zmarłych nieochrzczonych dzieci. Jest tylko NADZIEJA, którą oni utożsamiają z pewnością.

      Dość podobne sytuacje, w obu przeciwstawnie interpretuje się nadzieję na coś. I jak tu nie mówić, że posoborowie to stan umysłu ?

      Usuń
  11. Dobry wieczór!

    Proszę zauważyć, że doszło do czegoś bardzo zaskakującego - co trafnie charakteryzuje tytuł materiału prasowego: "Papież ochrzcił nieślubne dziecko, bo proboszcz nie chciał"
    http://www.fakt.pl/papiez-ochrzcil-dziecko-ktorego-rodzice-nie-maja-slubu-koscielnego-tylko-cywilny,artykuly,438538,1.html

    Papież zdecydował się - nie tylko publicznie, ale wprost demonstracyjnie - wyręczyć duchownego, znacznie niżej stojącego w kościelnej strukturze hierarchicznej; a nie chodzi o sytuację nagłą (np. ochrzczenie lub wyspowiadanie kogoś ciężko chorego). Moim zdaniem, sytuację tę można interpetować jako kolejny przejaw odwracania hierarchii w czasie tego pontyfikatu.

    Do jakiego stopnia osoba sprawująca funkcję papieską jest w stanie robić różne rzeczy "na odwyrtkę" i jednocześnie w pełni zasadnie być (nadal) Papieżem? Ewentualnie przewrażliwionym na punkcie sedewakantyzmu Odbiorców sygnalizuję, że chodzi o rozważanie całkowicie zgodne z nauką kościelną - bez prób "ściągania z piedestału" rzeczywistego Namiestnika Chrystusowego. JŚ Benedykt XVI uświadomił nam niedawno, że Papież jest w stanie zrezygnować z piastowanej funkcji. Sam dokonał tego wprost - aczkolwiek jakaś (być może spora) część kardynałów "zawaliła egzamin z łaciny" (ponieważ trzeba im było tłumaczyć treść papieskiej abdykacji). Czy jednak możemy przyjąć - a zwłaszcza traktować (niemalże) jak Dogmat Wiary - to, że jedynym sposobem rezygnacji z posługi papieskiej może być oświadczenie wprost (zwłaszcza wysłowione po łacinie)? Przecież czynienie takiego założenia - zwłaszcza przez osoby niżej postawione od Papieża - mogłoby być przejawem niewolenia Namiestnika Chrystusowego, a zwłaszcza wyrazem tworzenia prawa (i to wiążącego Papieża) poza oficjalnym systemem prawa kościelnego.

    Niezależnie od wszelkich koncepcji sedewakantystycznych, zapewne można - przynajmniej w ramach teoretycznych ćwiczeń intelektualnych - zadawać (sobie) pytanie, dające się wyrazić słowami: "Czy Papież Franciszek już abdykował - a jeżelo do tego doszło, to kiedy i w jaki sposób?" Jorge Bergoglio (powszechnie uważany za Papieża Franciszka) wielokrotnie przejawił zaskakujące poczucie humoru. Czyż można zupełnie wykluczyć oczekiwanie przez byłego już Papieża - o ile Franciszek rzeczywiście zrezygnował - na to, "kiedy oni się wreszcie zorientują, że miała miejsce papieska abdykacja?" Znaki (również wyrażane bez słów) mają duże znaczenie - zwłaszcza w przypadku osób szczególnie ważnych. Przypominam: apartament papieski jest nadal pusty. Papież Benedykt opuścił go wraz z abdykacją. Papież Franciszek nigdy się doń nie wprowadził.

    Czy w zaistniałej sytuacji można zupełnie wykluczyć rezygnację papieską, którą świat "zgubił" w pogoni za coraz to nowszymi sensacjami?

    Byłbym wdzięczny za rozwianie wątpliwości - proszę o merytoryczne odniesienia do wyżej przedstawionej bardzo ostrożnej hipotezy.

    Z poważaniem,

    OdpowiedzUsuń
  12. "Dostrzeżmy(...)faktyczny brak egzorcyzmów w rycie posoborowym;"??? Chyba nie uczestniczyłeś w posoborowym obrzędzie chrztu a zamieszczony opis to tylko wstęp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porównaj tę modlitwę: "„Wszechmogący, wieczny Boże, ty posłałeś na świat swojego Syna, aby oddalił od nas moc szatana, ducha nieprawości, a człowieka wyrwanego z ciemności przeniósł do przedziwnego królestwa Twojej światłości; pokornie Cię błagamy, abyś to dziecko uwolnił od grzechu pierworodnego, uczynił je swoją świątynią i mieszkaniem Ducha Świętego. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen." ze stosowanymi w rycie katolickim i podziel się proszę swoimi refleksami z nami

      Usuń
    2. Dziękuję za to pytanie.

      Zastanawiałem się nad różnymi szczegółami - dobrą okazją ku temu była kolejna prelekcja księdza doktora Macieja Zachary MIC (prowadzącego bloga w serwisie Liturgia.Pl). Spotkanie to zaczynało się około doby temu (po Mszy Świętej tradycyjnej w lubelskim "Introibo"). Prelegent kontynuował omawianie historii liturgii chrzcielnej - między innymi, ukazał dwa posoborowe ryty chrzcielne (małych dzieci oraz dorosłych) oraz przedstawił wydruki - w tym tabelę z porównaniem rytów chrzcielnych Pawła V (z 1614 r.) i Pawła V (1969/1973).

      Prelegent stwierdził wprost, że uważana za egzorcyzm modlitwa z posoborowego rytuału nie jest egzorcyzmem, a modlitwą o uwolnienie; dla egzorcyzmu właściwe jest zwracanie się wprost do złego ducha (lub wypędzanie go). Doszło więc do wyrugowania egzorcyzmu z obrzędu chrzcielnego. Dwie daty (w przypadku rytu Pawła VI) wskazuje się dlatego, że w wersji pierwszej (z roku 1969) brakowało jakichkolwiek odniesień do grzechu pierworodnego - zorientowano się, jak wielkim knotem jest ta wersja i wydano "edycję 1973".

      Moim zdaniem, rytuałem chrzcielnym Pawła VI powinno zainteresować się rzecznicy praw dziecka oraz wszelcy rzecznicy praw człowieka. Wstępne formuły wskazują na to, że dziecko jest w tym rytuale traktowane przedmiotowo - niejako podobnie do niewolnika. W starym rytuale (co przejęto z formuł Kościoła starożytnego) kapłan zwracał się wprost do katechumena (w tym dziecka): "Czego żądasz od Kościoła?" Moim zdaniem, słowo "żądać" w staropolszczyźnie miało szersze znaczenie od dzisiejszego "żądania" - we współczesnej czeszczyźnie chodzi o domaganie się, wnioskowanie, ale również (po)żądanie (jakiegoś dobra); dzisiejsze sformułowanie o "proszeniu" są odstępstwem od tradycyjnego domagania się chrztu. Dziś celebrans zwraca się do rodziców dziecka lub do chrzestnych: "O co prosicie ...?"

      W świetle powyższego:
      Mamy totalne odstępstwo od podmiotowego traktowania dziecka (będącego kandydatem do chrztu). Jest to akt antycywilizacyjny, czyli oczywisty regres. W prawie świeckim dziecko (niekiedy nawet poczęte, jeżeli urodzi się żywe) może przyjąć spadek - oczywiście, takie dziecko jest reprezentowane przez przedstawiciela (zazwyczaj przynajmniej jednego ze swych rodziców). Podobnie jest z nabywaniem praw majątkowych. Spadkobiercą, stroną umowy (np. nabywcą albo zbywcą) jest dziecko. Prawo świeckie (zwłaszcza cywilne) traktuje dziecko jako podmiot. Tak samo, jak stary (wywodzący się ze starożytności rytuał Chrztu Świętego). Ryt chrzcielny Pawła VI jest przejawem regresu cywilizacyjnego, ponieważ - co wskazuje sam wstęp - dziecko traktowane jest przedmiotowo. Dialog między celebransem a osobami przynoszącymi dziecko do chrztu odbywa się ponad samym dzieckiem. To przypominać może handel niewolnikami - niewolnik (nawet dorosły) był przedmiotem transakcji, był "narzędziem mówiącym".

      Barbaryzacja rytu chrzcielnego (według rytuału Pawła VI) mogłaby, a nawet powinna, stanowić przesłankę prawnego zakazania - w prawie poszczególnych państw (ewentualnie na poziomie unijnym) - stosowania formuł, będących wyrazem przedmiotowego traktowania dziecka.

      Usuń
    3. (ciąg dalszy)

      Dziś (zwłaszcza w mediach) głośno jest o nadużyciach ze strony duchownych wobec osób małoletnich - być może spora część łatek "pedofilia" odnosi się rzeczywiście do innych zachowań (np. "poderwania" dojrzałej płciowo nastolatki), ale nadal można to traktować jako przejawy instrumentalnego traktowania człowieka. Brakuje jednak refleksji nad rzeczywistymi źródłami takich patologicznych zachowań. Ośmielam się postawić hipotezę, że jednym z najpoważniejszych źródeł takich patologii jest instrumentalne - w jakimś stopniu niewolnicze - traktowanie dzieci w rytuale chrzcielnym Pawła VI.

      Rytuała chrzcielny Pawła VI ma dwie wersje: dla dzieci (w domyśle: dla noworodków i dla niemowląt) oraz dla osób dorosłych (dla osób przechodzących formację katechumenalną). Brakuje wyraźnie rytu dla dzieci już mówiących. Chrzczenie takigo dziecka (np. pięcioletniego) - po "pawłowo-szóstkowemu" - może być fatalnie odebrane przez samo dziecko. Takie dziecko wyraźnie wyczuje niestosowność tego, że dotyczący dialog odbywa się ponad jego głową - a to głowę dziecka będzie się polewać (zanurzenie chrzcielne teraz jest czymś rzadkim), głowę dziecka, a nie dorosłych, którzy instrumentalnie traktują dziecko.

      Można dostrzec jeszcze jeden aspekt przedmiotowego traktowania dziecka. Ryt chrzcielny Pawła VI może być demoralizujący również wobec samych rodziców: Posoborowa organizacja, używająca nazwy "Kościół Katolicki" przez posoborowy rytuał chrzcielny swoiście wdraża rodziców w instrumentalne traktowanie dziecka. Ileż trzeba obłudy, by potem - np. w kazaniach - gromić ludzi za to, że lekceważą dobro swych dzieci, bez pogłębionej refleksji występując o sepaqrację, a zwłaszcza o rozwód. Jakie prawo - zwłaszcza moralne - do takiego gromienia ludzi ma facet, który sprawuje ceremonie chrzcielne według rytuału mogącego przypominać handel niewolnikami?

      Personalizm na ustach, a depersonalizacja człowieka w praktyce - czyli obłuda w prowszechnej praktyce "posoborowia", ośmielającego nazywać się "Kościołem Katolickim".

      Usuń
  13. bardzo ciekawy wpis
    nie jestem przedsoborowa, ale zupełnie się zgadzam, przede wszystkim w kwestii manifestacji papieża

    a mogę poprosić o Twój komentarz w kwestii chrztu dzieci z invitro?
    ponoć zdarza się odmawiać chrztu z tego samego powodu, co życie niesakramentalne - istnieje poważna przesłanka ku myśleniu, ze rodzice tego dziecka za nic mają nauczanie społeczne Kościoła Katolickiego, co za tym idzie niekoniecznie wychowają dziecko w wierze w tenże

    Pozdrawiam
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikomu nie polecam korzystania z metody in vitro, ale nawet w jej wypadku, to Bóg stwarza duszę poczętego tak dziecka i On doprowadza do narodzin. Nie widzę żadnego powodu, by odmawiać chrztu tak poczętem dzieciom. Osobną kwestją jest konieczność spowiedzi i pokuty z uwagi na zaciągnięty grzech. Ponieważ mamy tu do czynienia z dużym ryzykiem zniszczenia innego życia pozostającego na szkle, grzech ten jest bardzo poważny.

      Usuń
  14. Uwaga o fiksacji na VI przykazaniu nie jest moim zdaniem słuszna. Jest wręcz niesprawiedliwa. Na czym opieram swoją opinię? Ano na tym, że podobną "fiksację" cierpiał Kościół i przed soborem. W końcu NIECZYSTOŚĆ (a nie chodzi przecież o higienę) jest jednym z 7 grzechów głównych, wymienianym zaraz po pysze i chciwości.

    OdpowiedzUsuń