niedziela, 30 marca 2014

Plinio Corrêa de Oliveira w Pro Fide Rege et Lege

W ramach polemik wewnątrz obozu konserwatywnego zajmiemy się dziś tekstem prof. Adama Wielomskiego pt. Plinio Corrêa de Oliveira (1908-1995), czyli teoretyk polityczny brazylijskich plantatorów, który ukazał się w numerze 2/ 2013 półrocznika Pro Fide Rege et Lege.

Periodyk Pro Fide Rege et Lege zajmuje w moim sercu szczególne miejsce: on to redagowany przez Artura Górskiego ukształtował XX lat temu moje poglądy monarchistyczne i tradycjonalistyczne, później zaś miałem radość i zaszczyt uczestniczyć w rewitalizacji tytułu przez Adama Wielomskiego. Obecne, naukowe wcielenie Pro Fide to wielkie dzieło Wielomskiego oraz świeżo upieczonego doktora (gratulacje!!) Arkadiusza Mellera. Stara gwardia czytelników pisma wciąż znajduje w nim wiele ciekawych tekstów, choć profil zamieszczanych tekstów bywa dla nas zbyt szeroki. Niestety, z recenzowanym artykułem aktualnego prezesa Klubu Zachowawczo - Monarchistycznego są jeszcze inne problemy...



Bohaterem tekstu jest Pliniusz Corrêa de Oliveira (1908 - 1995) - dwudziestowieczny katolicki intelektualista brazylijski, założyciel sieci działających na całym świecie Stowarzyszeń Obrony Tradycji, Rodziny i Własności (Sociedade da Tradiçao, Familia, Propriedade, w skrócie TFP), które w Polsce jest reprezentowane przez Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi

Gdybym miał w jednym zdaniu wskazać, czym różni się dzieło życia Doktora Plinio od wielu innych struktur konserwatywnych, wskazałbym na następujące walory TFP: sprawność działania, umiejętność pozyskiwania środków finansowych (które zresztą kiedyś pozwoliły uratować istnienie tytułu Pro Fide Rege et Lege) oraz stałość poglądów. Odczytując myśl założyciela pragnąłbym zastanowić się, czego nauczył tę organizację, jak sprawił, że osiągnęła swą wielkość. Tymczasem tekst prof. Wielomskiego jest rozczarowujący w swym dekonstruktywiźmie. Dość powiedzieć, że bodaj ani razu nie pada w nim odniesienie do orędzia Matki Bożej Fatimskiej.

Artykuł rozpoczyna się od przyjęcia aksjomatu, według którego "nieporozumieniem jest odczytywanie myśli Oliveiry jako uniwersalnej", gdyż "Brazylijczyk zawsze patrzył na sprawy świata i toczących się w nim sporów z punktu widzenia swojego rodzinnego kraju". Nic bardziej błędnego! Wielomski nie analizuje dorobku publicystycznego pochodzącego z pierwszych pięćdziesięciu lat życia Corrêi de Oliveiry, lecz startuje od "Rewolucji i kontrrewolucji", napisanej AD 1959. Mniej więcej w tym samym czasie powstaje brazylijskie Stowarzyszenie Obrony Tradycji, Rodziny i Własności, a sam Doktor Plinio bierze udział w Soborze Watykańskim Drugim (jako doradca biskupów Antoniego Castro de Mayer oraz Geralda de Proençy Sigauda). Nowe znajomości owocują przeszczepieniem koncepcji starcia rewolucji i kontrrewolucji najpierw do krajów Ameryki Łacińskiej, a niedługo potem do Stanów Zjednoczonych i Europy. Ostatnie trzydzieści lat życia działa Pliniusz Corrêa de Oliveira globalnie, promując orędzie Matki Bożej Fatimskiej, walcząc z komunizmem oraz rozwijając sieć organizacyj broniących tradycji, rodziny i własności, jako trzech zasady fundamentalnych koniecznych dla trwania cywilizacji chrześcijańskiej. Dostrzegana i definiowana przezeń rewolucja oznacza kryzys człowieka tzw. Zachodu, mający charakter globalny. Stąd i jego obserwacje i recepty mogą mieć zastosowanie poza Brazylią.

W tym dopiero kontekście należy osadzić sprawę tytułowych brazylijskich plantatorów. Prof. Wielomski stwierdza, że w XVI wieku plantatorzy (w tym zapewne i przodkowie Corrêi de Oliveiry) dokonali nielegalnego zaboru indiańskiej ziemi, a ów bronił tego wyboru także z uwagi na interes osobisty, uniemożliwiając powstanie w Brazylii klasy średniej posiadającej własność powstałą z parcelacji latyfundiów ziemskich. Niestety, Autor nie zapoznał się z projektami reformy rolnej, której założeniem bynajmniej nie było utworzenie "middle class". Wywłaszczenie oraz podział majątków miał obejmować także relatywnie niewielkie gospodarstwa rolne, by stworzyć drobnicę. Skutkiem tych działań byłoby z pewnością obniżenie produktywności systemu i powszechny głód. Walka z plantatorami miała charakter ideologiczny, bowiem jej zwolennicy nie opracowywali pomysłów podziału 50 % ziemi należącej do państwa, która pozostawała niezagospodarowana i rozwoju infrastruktury na tych terenach.

Znacznie ciekawszą częścią artykułu jest analiza oliveiriańskiej idei starcia rewolucji i kontrrewolucji. Niestety, Adam Wielomski skupia się na poszczególnych elementach książki, bez próby spojrzenia holistycznego. To nie jest zarzut, lecz stwierdzenie faktu. Prawdą jest zatem, że Doktor Plinio w mocno uproszczony sposób zreferował, jako niemal tożsame, renesans i reformację. Prawdą jest również, że można postrzegać dualizm pomiędzy rewolucją a kontrrewolucją na sposób manichejski. Lecz już tu należałoby spojrzeć na "Rewolucję i kontrrewolucję" z uwagi na cel, jaki przyświęcał piszącemu ją autorowi. Nie jest to książka ani z zakresu historii idei ani politologii. Jak można przeczytać na jej kartach, jest to podręcznik przeznaczony dla działaczy katolickich, którzy rozumieją, że poprzez swe czyny wybierają dobro lub zło, przybliżają lub oddalają tryumf - także doczesny - Królestwa Bożego. "Rewolucja i kontrrewolucja" może być analizowana pod wieloma aspektami, ale warto dostrzec, że jest to par excellence dzieło teologiczne, przynależące do tej samej półki co "De civitate Dei" Augustyna z Hippony, "Ćwiczenia duchowe" Ignacego Loyoli oraz "Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny" Ludwika Grignona de Montforta. Dlatego właśnie większa część cytatów znajdujących się w dziele Doktora Plinio pochodzi z Magisterium Kościoła katolickiego. Nie ma natomiast żadnego cytatu odnoszącego się do uprawy trzciny cukrowej, kawy lub innej bawełny, który mógłby w książce zainteresować zlaicyzowanych plantatorów brazylijskich.

Gdyby Adam Wielomski pokusił się o zrozumienie oliveiriańskiej koncepcji rewolucji, dostrzegłby, że mógłby się w nią wpisać ze swoimi słynnymi katechonami. Doktor Plinio zauważył, że każdy etap rewolucji oddala nas od wzorcowego christianitas a przybliża do królestwa szatana na Ziemi. Pierwsza fala rewolucji - protestantyzm - zanegowała Kościół katolicki i jego pozycję, fala druga - to oświeceniowy deizm, walka z tradycyjnymi elitami i ogłoszenie suwerenności ludu. Falę trzecią stanowił komunizm i państwowy ateizm; dziś zmagamy się z trybalizmem, a więc z atakiem na małżeństwo, naturę ludzką i logikę. Katechoni to ci przedstawiciele poprzedniej fali rewolucji, którzy nie akceptują buntu aktualnego, np. postkomunistyczni prezydenci Łukaszenka i Putin walczący z ofensywą homoseksualizmu w życiu społecznym. Możemy traktować ich jako tymczasowych sprzymierzeńców, własnych poputczików. Dalej nie powinniśmy brnąć w zachwytach dla nich.

Poza wspomnianymi błędami systemowymi w opracowaniu Adama Wielomskiego pojawiają się też drobne błędy merytoryczne. Z naszego poletka: nie jest prawdą, jakoby Doktor Plinio i TFP odrzucili współpracę z Kościołem Posoborowym. Faktycznie, rozważane były tu różne rozwiązania, włącznie z najbardziej radykalnymi, ale nigdy ich nie przyjęto, pozostając przy koncepcji niewłączania się w spory teologiczne. To właśnie milczenie Corrêi de Oliveiry względem kryzysu najwyższych stopni hierarchii kościelnej stało się przyczyną rozejścia jego dróg z biskupem Antonim de Castro Mayerem, ale stało się to dopiero na początku lat 80-tych XX wieku, a nie bezpośrednio po Soborze Watykańskim II.

Jeszcze słówko o sprawach polskich. Rzeczywiście, esej Doktora Plinio poświęcony sytuacji katolików w tzw. prl-u Wolność Kościoła w państwie komunistycznym nic szczególnie wiele mówi nam o sytuacji naszych rodaków pięćdziesiąt lat temu. Prawda jest jednak taka, że tylko ten, kto żył pod okupacją komunistyczną, może zrozumieć innych, którzy tego doświadczali. Stąd wyjątkowo nietrafne i przesadzone sądy na te tematy konserwatystów zachodnich, takich jak Pliniusz Corrêa de Oliveira, arcybiskup Marceli Lefebvre czy ks. Malachiasz Martin

Podsumowując, Plinio Corrêa de Oliveira wciąż nie ma szczęścia do krytycznych opracowań. Po bardzo wybiórczej i lukrowanej hagiografii ("Krzyżowiec XX wieku") autorstwa prof. Roberta de Mattei kolejny znakomity naukowiec błędnie odczytał tę piękną postać i jej myśl. Tym razem w optyce przeciwnej skrajności.

7 komentarzy:

  1. TFP bawi się w 'nauczanie' i wydawanie tytułów o profilu 'katolickim', jednocześnie nie podporządkowując się panującej w Kościele dyscyplinie i nie posiadając żadnej jurysdykcji od władzy kościelnej.
    Podobnie jest z ich merytorycznością. Propagują herezje.
    Działają jak typowa sekta.
    Co do Plinio, to jego niezależność od struktury Kościoła świadczy o jego niekatolickości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś więcej na temat tych rewelacji? Zwłaszcza: jakim cudem świeccy mieliby mieć jurysdykcję w Kościele? Czy jakieś boty wpisują się na moim blogu?

      Usuń
  2. Błyskawiczna odpowiedź na tekst Prof. Wielomskiego:
    http://www.konserwatyzm.pl/artykul/11896/o-pliniu-correi-de-oliveirze-polemicznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Adam Wielomski i jego klika to obecnie ewidentna agentura wpływu Rosji (bez znaczenia czy biorą za to pieniądze, czy robią to non profit) zwyczajni użyteczni idioci idący na pasku post-sowieckiej propagandy "konserwatywnej" z Kremla, dla których chrześcijaństwo rozumiane jest w duchu krypto-satanistycznym, a'la Mourras czy nawet okultysta-erotoman Evola (którego wielkim popularyzatorem jest właśnie Wielomski czy też, mocno promowany na portalu Wielomskiego, gazeto-wyborczy chrystofob, Zbigniew Mikołajko); dla nich katolicyzm to schizmatycka sekta Lefebrystów, czy palenie żywcem ludzi za to, że są chorzy psychicznie na sodomię, zamiast ich miłosiernie leczyć. Jednym słowem: promują oni krypto-satanistyczną koncepcję pseudo-katolicyzmu, jako negacji Miłosierdzia Bożego, w duchu faryzejskiego kultu suchej litery Prawa. A od tego już tylko krok do kultu "mocnych ludzi", jako rzekome lekarstwo na dzisiejszy upadek Zachodu. To stąd się bierze u nich permanentnie defekowana flegma na wszelkie nurty prawicy, które nie dostają, jak u psa Pawłowa, wzwodu prącia na widok petersburskiego mordercy-kurdupla z FSB. Dla nich Chrystusem - albo minimum jakimś "ostatnim prorokiem, "katechonem", jak jakiś Muhammad - jest Putin.
    Wystarczy sobie przypomnieć, co o ruskach mówił Św. Faustynie Kowalskiej sam nasz Pan, Jezus Chrystus: gdyby nie ciągłe wstawianie się do Niego osób mu miłych, takich właśnie jak Św. Faustyna, to już dawno zniszczyłby ten podły naród doszczętnie. Rosja była i jest wrogiem Świętego Kościoła, i będzie taka, aż nie stanie się KATOLICKA. Istotą Chrześcijaństwa jest Miłość, a nie teologia. Pozdrawiam! Filip Bauman.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pełni podzielam pański pogląd na tego pana "profesora" z zapyziałej uczelenki.
      Jan

      Usuń
  4. Żeby nie być gołosłownym ws. Rosji, cytat:
    "16/XlI.[l936]. Dzisiejszy dzień ofiarowałam za Rosję, wszystkie cierpienia swoje i
    modlitwy ofiarowałam za ten biedny kraj. Po Komunii św. powiedział mi Jezus, że: dłużej
    tego kraju znosić nie mogę, nie krępuj Mi rąk, córko Moja. (209) Zrozumiałam, gdyby nie
    modlitwa dusz miłych Bogu, to by już ten cały naród obrócił w nicość. O, jak cierpię nad tym
    narodem, który wygnał z granic swoich Boga.(Dz 818)"
    A co do "konserwatywnego ataku na Oliveirę: Panie Wielomski, był już kilku takich przed Wielmożnością, co to wiedzieli, że katolicyzm, to nadbudowa do obrony własnych przywilejów: Robespierre, Marx, Lenin, Hitler, itp...
    Pozdrawiam! Filip Bauman

    OdpowiedzUsuń