Wprawdzie dwa lata w perspektywie istnienia Kościoła to niewiele, ale my czas od abdykacji Ojca Świętego Benedykta XVI z pewnością dobrze zapamiętamy. Jak pisałem w poprzedniej wypowiedzi, trwa wojna między katolikami a posoborowcami. Jest to wojna domowa z uwagi na trwającą wciąż "unię personalną" pomiędzy Kościołem katolickim a Kościołem Posoborowym. Wojny domowe są najtragiczniejsze, bo dzielą w poprzek rodziny, bliskich, przyjaciół i znajomych. By zwyciężyć, trzeba walczyć skutecznie. By walczyć skutecznie, trzeba zapomnieć o niedawnej jeszcze relacji i zdehumanizować wroga.
Stąd właśnie zachowania takie jak u Tymoteusza Scotta CSB, posoborowego bazylianina, który na twitterze udzielił "dobrej rady" kardynałowi Rajmundowi Burke'owi: Zamknij k***a gębę.
Niestety, trudno w tym momencie nie mieć pretensji do ... Benedykta XVI. To on jest moralnie odpowiedzialny za rozwój sytuacji w Kościele. Jeśli musiał abdykować (z dowolnych przyczyn), to powinien zabezpieczyć Kościół przed kolejnym konklawe, wpływając na obsadę kolegium kardynalskiego. Tymczasem zdaje się, że albo w tej sprawie nic konkretnego nie zrobił, albo co najwyżej sądził, że sukcesja jest odpowiednio zabezpieczona.
Zauważmy, że urzędujący papież jest jedyną osobą, która nie tylko może, ale i powinna planować elekcję kolejnego wikariusza Chrystusowego. Wszelkie spiski kardynalskie za życia aktualnego biskupa Rzymu w tej materii są zakazane, ale on sam owym prawem nie jest związany. Zaniedbania Ratzingera w tej kwestii są niezrozumiałe i być może zdeterminują z perspektywy czasu ocenę jego pontyfikatu. Panowanie Benedykta XVI miało tę niepodważalną zaletę, iż niezaprzeczalnie chciał on być papieżem katolickim. Wypełniał również funkcję lidera Kościoła Posoborowego, uczestnicząc w rozmaitych spotkaniach ekumenicznych, międzyreligijnych itp. Nigdy nie zapomnimy, że dał Kościołowi "Summorum Pontificum". Ale Bóg i historia rozliczą go (jak każdego człowieka) z ogółu działań.
Mimo snucia rozmaitych rozważań na temat abdykacji Ojca Świętego, nic choćby prawdopodobnego na ten temat nie dowiedzieliśmy się. Z radością patrzę na zdjęcia Papieża Seniora, będącego w bardzo dobrej formie fizycznej i psychicznej w przededniu swych 88 urodzin. Ale nie mogę pogodzić się z jego dezercją, która jakże zaogniła wojnę między katolikami a posoborowcami.
Posoborowie ma świadomość, że na wielu frontach przegrywa te zmagania. Tak naprawdę, to poza oklaskami ze strony ludzi niezwiązanych z Kościołem katolickim lub wprost mu wrogich, wsparcia znikąd nie dostaje. Rewolucja w zakresie udzielania Komunii Św. cudzołożnikom usankcjonowałaby stan faktyczny, ale nie wiąże się z jakimś ruchem społecznym, który powstałby, ożywiłby się i nawet w skali posoborowia był widoczny. Młodzi ludzie, których potencjalnie sprawa dotyczyłaby, zazwyczaj są na tyle daleko od wszelkiej religijności, że nie doceniliby starań posoborowców. Natomiast po stronie katolickiej mamy autentyczne zainteresowanie obroną tradycyjnej doktryny Kościoła, wyrażane przez wszystkie pokolenia wiernych, świeckich i duchowieństwo. Przez dziesiątki lat posoborowie korzystało z argumentu: skoro są przy nas nowe ruchy i młodzież, to znaczy, że mamy rację. Teraz i ten miecz aktywizmu świeckich zwraca się przeciwko nim, zgodnie ze słowami Pisma: Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie.
Co i daj nam szybko Panie Boże. Patrząc na klakierów Franciszka z Tygodnika Powszechnego i innych struktur "Kościoła Otwartego" w Polsce mogę im z czystym sumieniem sparafrazować klasyka: Wyginicie jak dinozaury, jeśli nie zrozumiecie, że legalizacja nadużyć przyniesie wyłącznie złe owoce.
W Kościele katolickim nigdy nie będzie zgody na Komunię dla cudzołożników. Ale być może będzie ona w Kościele posoborowym i wówczas trzeba będzie zakończyć unię personalną łączącą te dwie wspólnoty eklezjalne. Coraz więcej konserwatywnych katolików jest na to gotowych. Jeden błąd abdykacji Benedykta XVI nie zdeterminuje dalszych losów Kościoła i świata.
Jawne odstępstwo Kościoła posoborowego od ewangelicznych zasad wyjaśni sytuację i pomoże niezdecydowanym stanąć po stronie Kościoła katolickiego.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że Benedykt XVI może nie czytać tego blogu(dziwne, wiem).
OdpowiedzUsuńZakładanie unii personalnej dla dwóch wyznań: katolickiego i posoborowego składnia do zastanowienia się nad tym, czy rezygnacja Benedykta XVI dotyczyła obydwu tych wyznań, czy też wyłącznie jednego z nich.
OdpowiedzUsuńEwentualne zakończenie unii personalnej powinno - na gruncie prawa świeckiego - spowodować podjęcie decyzji, czy specjalny status (należny Kościołowi Katolickiemu) powinien mieć zastosowanie również do wyznania modernistycznego. Z jakiego powodu pastuchy modernistyczne miałyby korzystać z różnych udogodnień, które - np. na mocy konkordatów - przewidziano dla duchownych katolickich? Przykładem mogą być: nauczanie religii, zagadnienia podatkowe oraz status placówek edukacyjnych. Z jakiego powodu funkcjonariusze sekty posoborowej mieliby nauczać "religii" dzieci i młodzież z rodzin katolickich? Co miałoby przemawiać za (dalszym) uprzywilejowaniem tej właśnie sekty?
Papież Benedykt XVI swoją bezprecedensową abdykacją otworzył katolikom pewną możliwość na przyszłość. Mianowicie gdyby się okazało ( co zapewne dało by się udowodnić), że jego odejście było wymuszone, byłby to pretekst do dyskusji nad legalnością obecnego pontyfikatu. Zastanawiające jest to czy Franciszek nie jest przypadkiem zakładnikiem tej sytuacji. Nie znamy dróg Pana Boga, jedno co wiemy to, że Kościół Rzymski przetrwa każdy kryzys.
OdpowiedzUsuńAno. opcja jak w "Pierscieniu Rybaka" Raspaill'a.
UsuńW "Non e Francesco" jest sporo na ten temat i zdecydowanie nie w tonie takim jak autor bloga. Benedykt musiał dobrze sprawę przemyśleć... Może wolał walczyć w inny sposób. Bardzo ciekawe jest na przykład co teraz pisze - i kiedy to poznamy.
OdpowiedzUsuńGdyby kardynał Burke powiedział. że 7 [siedem] miesięcy przed abdykacją rozmawiał z Benedyktem o pontyfikacie Franciszka, to bym uwierzył. Ale to powiedział kardynał Bertone dla Huffington Post.Dla zainteresowanych: www.fromrome
OdpowiedzUsuńOj! oj! zaczynacie niebezpiecznie dryfować w stronę sedewakantyzmu :-) Chyba, że tacy z was jajcarze? A co będzie gdy "papa emeritus" Benedykt XVI nie zechce wziąć was pod swoje skrzydła? Czy wówczas wybierzecie sobie sami papieża? Jeśli mogę coś zasugerować, to wg mnie najbardziej by się nadawał na ten urząd Ks. Andyg, grasujący między innymi i na "Młocie...", jak również po innych blogach i forach. On wszystko wie, na wszystkim się zna, jakby też miał - podobnie jak prorok mniejszy z Grzechyni - osobisty telefon do nieba :-) Poza tym jako człowiek czasowy mógłby się na poważnie zając reformą Kościoła.
OdpowiedzUsuńOdnośnie do samej ilustracji tego wpisu:
OdpowiedzUsuńPapież odszedł. Ale kto po nim przyszedł?