środa, 17 czerwca 2015

POLONIA CHRISTIANA: synod poświęcony rodzinie

Przez jeszcze przynajmniej tydzień będzie można nabywać zeszyt dwumiesięcznika Polonia Christiana, poświęcony w znacznej części sytuacji Kościoła Posoborowego na kilka miesięcy przed drugą częścią synodu o rodzinie. Przypomnijmy, że pierwsza odsłona obrad miała miejsce w październiku 2014 r. i doprowadziła do wątpliwego zwycięstwa konserwatystów: zwolennicy zerwania z nauczaniem Kościoła posiadali większość, ale poniżej progu 2/3 głosów, wymaganego do wprowadzenia do dokumentu końcowego zapisów jednoznacznie niezgodnych z naszą świętą wiarą katolicką (np. umożliwiających przyjmowanie Komunii świętej przez rozwodników żyjących w nowych związkach).

Polonia Christiana prezentuje stanowisko jednoznacznie katolickie, ale robi to w sposób dość delikatny. Z jednej strony mamy więc słowa raniące uszy każdego kościelnego liberała ("grzech", "cudzołóstwo", "błąd doktrynalny" itp.), ale brak jest mocniejszego podsumowania skierowanego przeciwko kierownikowi całego tego zamieszania, czyli Franciszkowi Papieżowi. Ma to oczywiście swoje plusy: pismo oraz dołączoną do niego płytę DVD można przekazywać osobom, które nie są jeszcze jastrzębiami Tradycji ani młotami na posoborowie, a powinny zapoznać się z podstawowemi informacjami na temat nadchodzącego starcia.Brakuje też analiz prognostycznych, jakie mogą być skutki synodu. Ten brak postaram się samodzielnie uzupełnić, przedstawiając własną wizję rozwoju wydarzeń.


Rolę złych duchów synodu pełnią hierarchowie niemieccy Marx i Kasper. Względem nich padają najostrzejsze sformułowania w tekście Grzegorza Kucharczyka pt. "Niemiecka herezja". Niestety, poświęcane im słowa takie jak schizma ("Kościół niemiecki trwa w schizmie co najmniej od roku 1993, gdy tamtejsi biskupi ogłosili, że zamierzają udzielać Komunii Świętej rozwodnikom żyjącym w związkach cywilnych.") czy tytułowa herezja należy traktować jako metafory literackie, bowiem Autor nie przeprowadza analizy prawno - kanonicznej wskazującej na zerwanie komunji eklezjalnej pomiędzy tymi posoborowcami a Kościołem katolickim.

Jako się rzekło, wielkim nieobecnym omawianego magazynu jest Franciszek. Wprawdzie jest mu poświęcony jeden długi i rzetelny tekst (Piotr Doerre - Efekt Fraciszka), ale artykuł ten traktuje raczej ogólnie o mieszkańcu Domu Świętej Marty, bez analizy jego zachowań i decyzyj odnoszących się do synodu.

Przedstawiając tę specyfikę podejścia Polonia Christiana, polecam Państwu rozważenie zakupu omawianego zeszytu. Jeśli chodzi o pozostałe artykuły zamieszczone w piśmie, szczególnie mię zainteresowały pozycje sygnowane przez Tomasza Żaka („Teatr Nie Teraz”) pt. "Śmierć Janka Muzykanta" oraz "Polska bez kultury".

Gdybym zaś miał pokusić się o skreślenie kilku słów odnoszących się do nadciągającego synodu, to powiedziałbym, że nie przewiduję ani nagłego nasilenia rewolucji w Kościele anitembardziej jej powstrzymania. Raban podniesiony przez konserwatystów z pewnością doprowadził do przyhamowania zapędów Franciszka. Papież chce być lubiany przez wszystkich, więc w widoczny sposób stara się nas ostatnio nadmiernie nie drażnić. Nie dojdzie zatem do „przełomu” w stosunku Kościoła do osób zdezorientowanych seksualnie i tworzonych przez nie "podstawowych komórek społecznych".

Mam równocześnie wątpliwości, czy jakikolwiek synod i przygotowywane przezeń dokumenty mogą wpłynąć na aktualną praktykę posoborowia odnośnie do nauczania moralnego Kościoła . Przecież na zachodzie Europy spowiedź douszna przed przyjmowaniem Komunji świętej istnieje tylko teoretycznie. Analiza każdego spośród „wrażliwych” obszarów, takich jak in vitro, eutanazja, antykoncepcja, orzeczenia o nieważnem zawarciu małżeństwa etc. może prowadzić do wniosku, iż synod może doprowadzić do jednego spośród dwojga:
- legalizacji nadużyć funkcjonujących powszechnie przynajmniej w jakiejś części posoborowego świata lub
- umieszczenia nowych „bomb zegarowych”, które za jakiś czas zaczną wybuchać i rozmyją nauczanie Kościoła.

Cel modernistów zostanie osiągnięty, jeśli w dokumentach posynodalnych znajdzie się choć kilka zdań, które za parę lat będzie można używać jak wytrychów do demontowania tradycyjnego nauczania Kościoła. Mogą one brzmieć z pozoru niewinnie, tak jak brzmiały zdania soboru watykańskiego II, na których zbudowano Kościół Posoborowy. Np. weźmy taką Konstytucję o liturgji, art. 36:

§1. W obrzędach łacińskich zachowuje się używanie języka łacińskiego, poza wyjątkami określonymi przez prawo szczegółowe.
§2. Ponieważ jednak i we Mszy świętej, i przy sprawowaniu sakramentów, i w innych częściach liturgii użycie języka ojczystego nierzadko może być bardzo pożyteczne dla wiernych, można mu przyznać więcej miejsca, zwłaszcza w czytaniach i pouczeniach, w niektórych modlitwach i śpiewach, stosownie do zasad, które w tej dziedzinie ustala się szczegółowo w następnych rozdziałach.
§3. (..)
§4. Przekład tekstu łacińskiego na język ojczysty do użytku liturgicznego powinien być zatwierdzony przez kompetentną kościelną władzę terytorialną.


Właśnie w oparciu o ten pozornie konserwatywny artykuł w ciągu dekady doprowadzono, krok po kroku, do sytuacji, w której na liturgji nominalnie rzymskokatolickiej mówi się więcej słów po aramejsku (amen – jedno słowo) niż po łacinie (obligatoryjnie – zero słów). Czy ktoś może zagwarantować, że żaden zapis dokumentów posynodalnych nie będzie mógł stanowić uzasadnienia dla oficjalnego dopuszczenia osób pozostających w grzechu śmiertelnym do Komunji ?

Aby synod biskupów nie mógł zostać „porwany przez liberałów”, konieczne byłoby sformułowanie jego ostatecznych dokumentów w sposób tak jednoznaczny i lakoniczny, by nie można było manipulować ich treścią. Musiałyby być jak zapisy w dekalogu. Jest to niemożliwe z następujących powodów:
- Synod ma charakter duszpasterski, a więc będzie proponować dość szczegółowe wytyczne.
- Uczestniczący biskupi z bardzo wielu krajów świata nie tylko nie wyznają wiary katolickiej, ale i mają bardzo mgliste pojęcie o jakimkolwiek chrześcijaństwie.
- Dokument posynodalny – adhortację apostolską – będzie sporządzał Franciszek.

Nie wygląda to wszystko zbyt dobrze, nawet jeśli pod koniec października AD 2015 media będą trąbić o kolejnym sukcesie konserwatystów i braku jakiegokolwiek przełomu i miłosierdzia dla gejów i rozwodników. By zakończyć schizmę Kościołów Posoborowych Europy Zachodniej potrzebne jest albo ich nawrócenie za przyczyną Ducha Świętego albo stanowcze działania i sankcje nakładane przez papieża. Skoro przez palce na ten proceder patrzyli Jan Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek, to cała nasza nadzieja w Pocieszycielu !!

4 komentarze:

  1. Cała nasza nadzieja w Pocieszycielu !!
    Szanowny Krusejderze.
    "Na kogo można liczyć w walce o ratunek dla naszego Kościoła? Nie na naszych biskupów, naszych kapłanów ani członków zakonów. To WASZE zadanie, ludu wiernego! Pan Bóg dał wam rozum, oczy i uszy, abyście uratowali Kościół. WASZA misja to pilnować, aby wasi kapłani zachowywali się jak kapłani, biskupi jak biskupi, a zakonnicy jak zakonnicy!" (abp Piotr Jan Fulton Sheen).
    Z dopustu Pana Boga nadszedł czas wilków w owczych skórach i baranów podążających za nimi na pożarcie. Pismo musi się wypełnić. Zapowiedziana w Fatimie (i nie tylko) kara coraz bliżej.
    Mt 24,37-42 "37 Podobnie jak za dni Noego, tak będzie przy pojawieniu się Syna Człowieczego. 38 Jak mianowicie w tamtych czasach, przed potopem, jedli i pili, żenili się i za mąż były wydawane, aż do dnia, gdy Noe wszedł do arki, 39 i nie pojęli, aż przyszedł potop i zaczął gubić wszystkich, tak samo będzie z przyjściem Syna Człowieczego. 40 Wtedy dwóch będzie na polu: jeden zostanie wzięty, a jeden odrzucony; 41 dwie będą mełły na żarnach: jedna zostanie wzięta, a jedna odrzucona. 42 A zatem czuwajcie, nie wiecie bowiem, o której godzinie Pan wasz przyjdzie."
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry wieczór!

    Ciekawy wpis na ważny temat.

    Moim zdaniem, warto zwrócić uwagę na niżej wskazany aspekt, który można (by) potraktować jako hipotezę.

    Współcześnie hierarchia kościelna coraz bardziej przypomina (jeszcze dość liczną) "grupę rekonstrukcyjną". Inni "rekonstruktorzy" przywdziewają stroje waleczne (np. mundury) "z epoki", zaś w tym przypadku panowie przywdziewają sutanny oraz inne składniki stroju (np. liturgicznego). Na fotografiach (zwłaszcza okolicznościowych lub innych pozowanych) taka "rekonstrukcja" jeszcze trzyma się kupy. Gorzej jest w zakresie codzienności, a przynajmniej w sytuacjach "bez pozowania". Gdy księża rzeczywiście nosili strój duchowny, to - przynajmniej w naszej części Europy - ludzie świeccy mieli ubiory "kościołowe", zwłaszcza przywdziewane w niedziele oraz w ważniejsze święta kościelne. Praktyka chodzienia do kościoła w ubraniach "kościołowych" niemalże zanikła wśród ludzi świeckich; za to sutanna stała się dla wielu księży kostiume "kościołowym" - ponadto księża używają również ubiorów kościelnych. Powszechność ubierania się (albo nie) w sposób szczególny na określone okazje może być wskazówką określonych postaw ludzi, zwłaszcza w przypadku zjawisk masowych. Masowość rezygnacji ze strojów "kościołowych", zwłaszcza w niedziele, można odbierać jako chęć "wtopienia się w tłum" poza murami kościelnymi (jeśli się do kościoła idzie). Księża i zakonnicy podszywają się pod ludzi świeckich często równiez w celu "wtopienia się w tłum". Z perspektywy "żaby" (odwołując się do plastyki lub do fotografiki) trudno się nawet dziwić temu, że "Ojciec Bergoglio" również stara się "wtopić w tłum" - przynajmniej w (coraz bardziej się kurczący) tłum osób duchownych.
    Wychodzi więc na to, że do "catolicus minimus" upadabnia się "sacerdos minimus". Żal serce ściska, gdy zamiast "pontifex maximus" przed światem ukazuje się "pontifex minimus".

    Jak w takiej sytuacji można oczekiwać czegoś ponad absolutne minimum?

    OdpowiedzUsuń
  3. "Współcześnie hierarchia kościelna coraz bardziej przypomina (jeszcze dość liczną) "grupę rekonstrukcyjną"."

    Warto było tu zajrzeć, aby przeczytać to zdanie. I choć po jego przeczytaniu przewróciłem się ze śmiechu, to po chwili zastanowienia doszedłem do wniosku, że może to być wyjątkowo poważna i celna diagnoza stanu rzeczy. Wojna toczy się już niemal całkiem na niby, a zarazem nie ma prawdziwego pokoju. To co jest?
    Marek

    OdpowiedzUsuń
  4. Czcigodny Krusejderze
    Podzielam twoje mieszane uczucia odnośnie dokumentu końcowego tego synodu. Wprawdzie należę do innego nurtu chrześcijaństwa, ale uważam odrzucanie istotnych elementów nauczania swojego kościoła przez jego biskupów za zjawisko co najmniej dziwne, z czysto logicznego punktu widzenia. O ile się nie mylę, taki dokument nie jest wiążący dla Franciszka Pierwszego. Ale rozumiem Twój niepokój. Bo znając jego pęd ku kolegialności i starania o popularność godna polityka, można się spodziewać najdziwniejszych decyzji.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń