W internecie pojawiła się relacja z rozmowy pomiędzy Franciszkiem a zdymisjonowanym prefektem Kongregacji Nauki Wiary Gerardem Müllerem. Spotkanie miało miejsce 30 czerwca br., w ostatnim dniu pięcioletniej kadencji Kardynała i trwało pięć minut.
Kardynał Müller oczekiwał, że jest wezwany w celu załatwiania spraw bieżących. W związku z powyższym przyszedł z plikiem dokumentów roboczych. Tymczasem argentyński biskup Rzymu miał zadać mu wyłącznie następujące pytania doktrynalne:
1) Czy jesteś za, czy przeciw diakonatowi dla kobiet?
2) Czy jesteś za, czy przeciw uchyleniu obowiązkowego celibatu?
3) Czy jesteś za, czy przeciw kapłaństwu kobiet?
4) Czy zamierzasz bronić treści adhortacji Amoris Laetitia?
5) Czy podtrzymujesz skargę związaną z usunięciem pod koniec 2016 r. trzech duchownych zatrudnionych w Kongregacji Nauki Wiary (jedynym zarzutem względem duchownych miało być to, że wypowiadali się krytycznie o pomysłach Franciszka – przyp. MnP)
Ponieważ kardynał Müller potwierdził, że jest przeciwny zmianom w Kościele łacińskim (pkt 1 – 3), zauważył, że Amoris Laetitia zawiera niejasności wymagające wyjaśnienia oraz nie odciął się od swoich byłych współpracowników, Bergoglio wypowiedział zdanie „Kardynale Müller, nie przedłużam twojej misji w Kongregacji Nauki Wiary” i opuścił pokój.
Nie wiem, czy tak było. Strona onepeterfive.com nie jest portalem plotkarskim i jakkolwiek zaprezentowana scena pasuje bardziej do serialu „Młody Papież”, to świetnie odzwierciedla klimat panujący aktualnie na Watykanie. Każdy dzień przynosi teraz podobne relacje. Tymczasem tej najważniejszej, najbardziej oczekiwanej dymisji wciąż niestety nie ma.
Jakkolwiek tam było kardynał uważany za konserwatystę (niby dlaczego skoro uważał teologię wyzwolenia za bardzo znaczący nurt teologii?) nie wykorzystał swojej szansy by się odezwać w czasie gdy pełnił najbardziej odpowiednią ku temu funkcję ? Cała krótka odprawa przez papieża wygląda raczej na kłótnię w rodzinie i powinniśmy trzymać się z daleka od budowania dzisiejszej pozycji kardynała jako twarzy "frakcji oporu" To opór kontrolowany..
OdpowiedzUsuńKardynał Muller nie jest żadnym konserwatystą, lecz pozostaje człowiekiem na tyle uczciwym intelektualnie, że nie zechciał stać się bergogliowym prostytutem teologicznym. I za to też należy mu się szacunek!
OdpowiedzUsuńBiskup Rzymu Franciszek, działa samodzielnie a jego decyzje staja się obowiązującym prawem. Kardynał Muller - biskup, jest wierny posłuszeństwo papieżowi pod kara schizmy. Postąpił właściwie przyjmując odwołanie z zajmowanej funkcji. Papież ma prawo powoływać i odwoływać każdego w Kościele. Duchownym i świeckim pozostaje się tylko podporządkować decyzją Biskupa Rzymu. Nikt kardynała Mullera nie pozbawia kapelusza kardynalskiego, czy zakazuje wykonywania władzy biskupiej a i takie prawo przysługuje papieżowi. Jak kard. Muller zostanie papieżem, sam będzie sobie nominował i odwoływał urzędników Kurii. Ma młody wiek i biała sutanna może czeka i na niego gdzieś w szafie Watykanu.
OdpowiedzUsuń...podporządkować decyzjom... Tym decyzjom.
UsuńTak, papież swoją decyzją odwołał z zajmowanego urzędu owego kardynała. Powinien się podporządkować i tak zrobił.
UsuńMój błąd - liczba mnoga decyzjom - lub decyzji - właściwie to jedną decyzją Franciszek załatwił kilka spraw. Jakim decyzjom jeszcze musiał podporządkować się kar. Muller, wie tylko on sam i papież.
Tak, czy owak w myśl zasady, jest myśl, jest decyzja, papież coś robi i idzie do przodu. Kardynał chyba od pięciu lat był prefektem i co zrobił? Utrzymywał fikcję działania kongregacji. Może teraz zmieni się coś na gorsze lub lepsze, ale zmieni się - raczej..
Nie róbmy z posłuszeństwa przełożonemu bożka. Zauważ, że niejaki Szaweł z Tarsu też wykazał się kiedyś khm, daleko posuniętą niesubordynacją.
Usuń"Nie wiem, czy tak było".
OdpowiedzUsuńAle jak jest okazja przyłożyć Papieżowi to dlaczego nie skorzystać?
Pozdrawiam.
Nie jest miło gdy Cię bezpośredni przełożony wywala z posady bez ostrzeżenia.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że to wypłynęło, hehe.
OdpowiedzUsuń@"Katolik" - jak to "przyłożyć", "Papieżowi"? Czyż nie jesteśmy Kościołem dialogu? Każdy może sobie mówić, co mu się podoba.
Chyba nadszedł czas, żeby przestać się dawać zapędzać w kozi róg do zaszlachtowania, przez wymachiwanie "pałą posłuszeństwa" - i "jedności Kościoła".
Ale jak to rozwiązać? Oni nie są uzależnieni od naszej kasy. Nawet jak przestaniemy rzucać na tackę, to pierwsi zdechną nasi najbliźsi Pasterze, którzy często są wspaniali. Świątynie zostaną sprzedane i zamienione na burdele...
Przez chwilę myślałem - nie dawać kasy, bo pójdzie na islamizację i inne tam "miłosierdzia" - co najwyżej jedzenie ;) Święci kapłani i tak mają przes...
Ale jak nie my, to kasę da Soros.
Dlatego trzeba chyba oddolnie szerzyć postawę "szczególnego posłuszeństwa" - tj. na zewnątrz to "niech będzie pochwalony papież franciszek", ale w praktyce robimy dokładnie odwrotnie. I uparcie twierdzimy, że o to właśnie chodziło.
Skoro przez większość czasu łże jak pies, to co nam szkodzi odnajdywać "właściwy" sens?
Długi wywód.Moim skromnym zdaniem przydługi.Krusajder nie wie "czy tak było",ale Anonim wie,więc oddolnie "zareagował".
UsuńCzuj duch,tak trzymać,znaczy się "właściwy sens trzymać"..
Te, "Katolik przed i posborowy", nie mógłbyś się zająć czymś pożyteczniejszym? Nauczył byś się robić na drutach - rękawiczki, szaliki, albo cóś, a poważne sprawy zostawił poważnym ludziom? Np. Wielce Czcigodnemu właścicielowi niniejszego bloga?
UsuńWidzę, że z braku rozsądnej odpowiedzi na spostrzeżenie merytoryczne najlepiej uderzyć ad personam, zresztą tak najłatwiej - jako całkowity anonim. Dla odmiany też się nie podpiszę.
UsuńMało zwracam uwage na wpisy anonimowych
UsuńCzcigodny Krusejderze
OdpowiedzUsuńDwa pytania patrzącego na to z zewnątrz.
1. Jak to właściwie jest z tą sławetną adhortacją w kwestii przyjmowania Komunii przez osoby pozostające w związkach, które KRK nazywa niesakramentalnymi? Czy jest w niej wyraźny zakaz względnie jasne zezwolenie, czy może taki bełkot logiczny, że każdy duchowny może to interpretować tak, jak mu się żywnie podoba?
2. W każdym kościele protestanckim uprawnienia diakona są bardzo szerokie a funkcję tę mogą sprawować kobiety. Pod względem uprawnień jedyna różnica pomiędzy diakonem a prezbitrem (księdzem) jest taka, iż diakon nie może samodzielnie udzielać komunii. Ale biskup diecezjalny może na to imiennie danemu diakonowi zezwolić i wtedy z punktu widzenia wiernych którym świadczy posługę duchowną, ta różnica znika.
Jaki jest zakres kompetencji diakona w Kościele Rzymskokatolickim?
Pozdrawiam serdecznie.
Drogi Stary Niedźwiedziu,
Usuńad 1
Dokument pozwala cudzołożnikom przystępować do Komunii św. Franek jednoznacznie poparł takie interpretacje adhortacji
https://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,4796,papiez-o-tym-ze-amoris-laetitia-dopuszcza-komunie-dla-rozwodnikow.html
ad 2
Nie powinno się używać słów "diakon" i "ksiądz" w odniesieniu do protestanckich pastorów. W Kościele katolickim aktualnie diakon: udziela większości sakramentów (nie spowiada, nie odprawia Mszy), nadto głosi kazania, udziela sakramentaliów. Diakon powinien być celibatariuszem, choć nie jest to wymagane od tzw. diakonów stałych (czyli takich, co nie "awansują" na prezbiterów i biskupów, a zwykle mają pełne rodziny).
Pozdrowienia
"Dokument pozwala cudzołożnikom przystępować do Komunii św."
UsuńW polskich kościołach katolickich nie ma takiej możliwości.
"Jak wielokrotnie podkreślają księża biskupi, nie ma zmiany doktryny Kościoła w kwestii Komunii świętej dla osób, które żyją w związkach niesakramentalnych. Do Komunii świętej przystępują osoby będące w stanie łaski uświęcającej” – mówi po zebraniu plenarnym rzecznik KEP ks. Paweł Rytel-Andrianik."
http://gosc.pl/doc/3953678.KEP-o-Komunii-Swietej-dla-rozwiedzionych-w-ponownych-zwiazkach
"Nie powinno się używać słów "diakon" i "ksiądz" w odniesieniu do protestanckich pastorów." A to niby czemu??? Znak zastrzeżony, czy co? Ja się zacznę nazywać braminem i co? Hindusi mi zabronią? Albo papieżem i co? Watykan mi zabroni? A ponadto w Szwecji zastała zachowana sukcesja apostolska, co przemilczacie, bo to dla was niewygodne :-)
UsuńSzanowny Anonimowy
UsuńSzwedzka linia sukcesji apostolskiej zaczyna się od Petrusa Magni (po szwedzku Pedera Månssona), w roku 1524 konsekrowanego w Rzymie przez papieża Klemensa VII. On sam w latach 1528-31 konsekrował czterech biskupów, w tym Laurentiusa Petri, szczególnie zasłużonego dla Szwedzkiego Kościoła Luterańskiego. Z tej linii pochodzi sukcesja zdecydowanej większości dzisiejszych biskupów luterańskich i anglikańskich.
To że wśród nich zdarzają się (zwłaszcza w Skandynawii) osoby niegodne lub po prostu głupie, to osobne zagadnienie. W końcu arcybiskupi Paetz czy Wesołowski splendoru Kościołowi Rzymskokatolickiemu na pewno nie przynieśli, ale z tego co wiem, ważność konsekrowania ich przez Jana Pawła II nie jest kwestionowana.
Pozdrawiam.
Ich ważność sukcesji raczej nie jest kwestionowana. Jednak, czy nie należy kwestionować ważności udzielanych przez nich święceń w trzech stopniach, to już inne pytanie.
UsuńPS
UsuńSzanowny Anonimowy
Ani trochę mnie nie dziwi stwierdzenie naszego Gospodarza:
"Nie powinno się używać słów "diakon" i "ksiądz" w odniesieniu do protestanckich pastorów."
W końcu Czcigodny Krusejder jast katolikiem przedsoborowym, dokładnie wie, w co wierzy, wiarę tę traktuje do końca serio i za to Go szanuję. Na analogicznej zasadzie mnie nie przyszłoby do głowy nazwać biskupa krakowskiego Stanisława ze Szczepanowa świętym. Bo dla nas Dzieje Apostolskie zamknęły listę świętych. Co najwyżej, mając wielki szacunek dla Franciszka z Asyźu, prywatnie uważam go za "świętego honoris causa".
Pozdrawiam serdecznie.
Drodzy Panowie,
Usuńsukcesją apostolską nie jest przekazywanie pałeczki jak w biegu sztafetowym, to znacznie więcej. Sukcesja odnosi się do tego, co jest najświętsze w religii, do uobecniania ofiary naszego Zbawiciela.
Biskupi jako następcy apostołów oraz prezbiterzy celebrują Ofiarę Mszy. To jest właśnie przekazywane w sukcesji apostolskiej. Mam bardzo poważne wątpliwości, czy nawet w Kościele Norwegii, najdalszym od koncepcji Lutra ze wszystkich nominalnie luterańskich, pozostało rozumienie Mszy zbieżne z katolickim. I czy słowa oraz towarzysząca im intencja ustanawiania "pastora" sprawiają, że pozostawał on ofiarnikiem. Każdy kapłan, każdy prezbiter jest ofiarnikiem. Wszystko inne jest tylko dodatkami do tej funkcji.
Tymczasem jak wiemy, Luter negował właśnie ofiarny aspekt Mszy.
Pozdrawiam serdecznie
To polecam obejrzeć kilka Mszy celebrowanych przez luteran skandynawskich, ale w ich starym rycie, a nie tym małpowanym z Watykanu, adoracje i błogosławienie Najśw. Sakr,. Zauważyć "wieczne lampki" w kościołach przed tabernakulami (w coraz mniejszej ich liczbie, to fakt, ale nie miejsce tu by analizować dlaczego). I będzie Pan wiedział czy było tam tylko przekazywanie pałeczki. To nie Niemcy, to nie Anglia.
UsuńWiem o co Panu chodzi.
UsuńAnalogiczny problem był u anglikanów i badając go w czasach Leona XIII stwierdzono, że w pewnym momencie sukcesja została zatracona. Później - w XIX wieku, owszem, część anglikańskiego High Church powróciła do wiary w sakramenty i ich rozumienia zgodnego z chrześcijaństwem zachodnim.
Takiego badania nigdy nie przeprowadzono względem ksiąg odłączonych Kościołów skandynawskich.
Proszę nie mieszać dwóch różnych spraw. Nie wiem czy świadomie czy nieświadomie Pan to robi. Luteranie skandynawscy sukcesji nie zatracili. Ani co do formy, ani co do materii, a co do intencji to i tę zachowali w duchu Kościoła Powszechnego (trochę niezręczne określenie), ale co do intencji to czy biskup ("niekwestionowany") łaciński, grecki, koptyjski etc. udzielając sakry też może intencji nie mieć, bo czy ktoś mu siedzi w głowie? Może też być pijany, pod wpływem narkotyku itp., czego nie da się zauważyć. Więc wcale to nie jest takie jednoznaczne. Weźmy dla przykładu tę kwestię: Abp Kowalski sam oficjalnie kwestionował ważność udzielonej przez niego samego sakry bp. Feldmanowi, którego konsekrował jednocześnie ze swoją żoną Wiłucką-Kowalską, twierdząc że udzielając tejże sakry nie miał właściwej intencji, a jednak Rzym nigdy nie zakwestionował ważności tej sakry, chociaż u abpa Kowalskiego w tym czasie było już absolutnie niekatolickie rozumienie kapłaństwa.
UsuńTradycyjne ocenianie intencji przy sprawowaniu sakramentu jest proste: podążąnie za treścią ksiąg liturgicznych. Więc Szanowni Anonimie, nie skręcaj w stronę mniemanologii. Najistotniejsze jest zatem badanie formy i materii, dokonywane na przestrzeni prawie 500 lat schizmy. Aby stwierdzić, że sukcesja nie została przerwana, musielibyśmy dowieść, że nigdy nie dokonano odejścia od katolickiego rozumienia sakramentu kapłaństwa i ofiary Mszy. Samo nakładanie rąk i powiedzenie "Przyjmij Ducha Świętego" byłoby niewystarczające.
UsuńA Pan niby wie, że luteranie skandynawscy odeszli? To gratuluję. Nie skręcam w stronę mniemanologii, bo ja, w przeciwieństwie do Pana akurat wiem, a Panu się tak tylko zdaje, albo Pan przypuszcza. To po pierwsze. A po drugie, wracając do święceń mariawickich - Rzym ich nie podważa. Ciekawostka, prawda? A ja bym je uznał za nieważne w świetle ówczesnego ogólnomariawickiego rozumienia kapłaństwa. Chodzi mi o święcenia już po reformach abpa Kowalskiego. Czemu zaś Rzym się nie wypowiada na temat święceń szwedzkich? Bo to dla Rzymu niewygodne. Anglikanom da się udowodnić przerwanie sukcesji, luteranom szwedzkim nie. Ot i cała tajemnica. Ale Pan i tak swoje wie i Pańskie zawsze musi być na wierzchu. Pozdrawiam.
UsuńZnów nieuczciwość intelektualna - chyba łatwiej się je pisze jako "Anonimowy", prawda?
UsuńNiczego nie rozstrzygam: piszę, że nie ma rozstrzygnięć, ale wątpię, by mogły być takie, jak Pan pisze. Rzym nigdy nie zajmował się sukcesją luterańską, bo nie jest to nikomu do niczego potrzebne. Gdy luterańscy pastorzy pragną zostać kapłanami katolickimi, doskonale wiedzą, że MUSZĄ zostać wyświęceni. Nic im się nie "zalicza", nic nie uznaje, nie ma nostryfikacji dyplomów. Nie ma znaczenia, czy są z Niemiec, czy z Estonii czy Norwegii. Nie ma znaczenia, czy przechodzą do posoborowia czy do tradycyjnego katolicyzmu jak ten oto Norweg http://www.traditia.fora.pl/kosciol-w-mediach-swiat,61/byly-pastor-luteranski-obecnie-katolicki-ks-tradycjonalista,7270.html Wspólną zasadą jest też to, że są "z automatu" zwalniani z celibatu, jeśli jako pastorzy mieli już założone rodziny.
Czcigodny Krusejderze
UsuńJeśli 15 lipca grupa rekonstrukcyjna z Bractwa Miecza i Kuszy organizuje obchody bitwy pod Grunwaldem, połączone z pokazami walk rycerskich, do inicjatywy takiej odnoszę się z wielką sympatią. I mam wielkie uznanie dla ludzi którzy poświęcają swój czas i swoje fundusze dla utrwalania w pamięci rodaków istotnego elementu naszej historii. Ale za absurd uważałbym twierdzenie, że ci rekonstruktorzy UCZESTNICZĄ w bitwie pod Grunwaldem.
Analogicznie widzę kwestię Ofiary i mszy. Ofiara była jedna, jej zbawienne skutki będą trwały tak długo, jak długo istnieć będzie gatunek ludzki. Nasz punkt widzenia mówi, że o Ofierze należy PAMIĘTAĆ do końca świata, nieustannie za nią DZIĘKOWAĆ i należycie korzystać z szansy, jaką ona przed nami otworzyła. Ale jakiekolwiek w niej WSPÓŁUCZESTNICTWO dzisiejszych ludzi jest równie niemożliwe, jak stanie się rycerzem Władysława Jagiełły.
Mam nadzieję że nikogo nie uraziłem tym przedstawieniem naszego punktu widzenia.
I drobne pytanie. Wiadomo o wielu duchownych anglikańskich, którzy nie wytrzymali zbydlęcenia ogarniającego ich środowisko (ekoterrorystów i sodomitów kościołem przecież nie nazwę), posypali głowę popiołem i udali się do Rzymu. Benedykt XVI po raz kolejny potwierdził wtedy swoją wielką klasę i zezwolił im na posługę duchowną w KRK z jednoczesnym zachowaniem więzów rodzinnych. Czy oni też musieli uzyskać święcenia? Jeśli chodzi o duchownych luterańskich przechodzących do KRK, wspomniane przez Ciebie uzyskanie święceń jest logiczne i oczywiście zgodne z doktryną tego nurtu chrześcijaństwa, do którego przechodzą. Przecież ordynowanie na pastora na pewno nie jest sakramentem.
Pozdrawiam serdecznie.
Patrząc na przykłady hierarchów, wysłanych przez Franciszka z misją rozsadzania dobrego od środka ( ide o. Volpi, bp. Marini), to nasuwa się wniosek, że ktoś sam sobie chce skrócić pontyfikat, z ingerencją sił nadprzyrodzonych...
OdpowiedzUsuńKim jest ten cały Bergogio i dlaczego ma takie wpływy u papieża? Czemu Franciszek otacza się mało znanymi osobami i daje im tak duże kompetencje. Kuria rzymska ma przecież tyłu wspaniałych kapłanów, oddanych Bogu i Kościołowi.
OdpowiedzUsuńTen Bergogio to rzeczywiście podejrzany jakiś. Módlmy się w intencji Papieża Ojca Świętego Franciszka, żeby go już więcej nie słuchał.
UsuńKrusejder prawdopodobnie uważa,że Bergoglio brzmi dowcipniej,więc można z niego łacha drzeć.
UsuńPozdrawiam.