czwartek, 5 października 2017

Słówko o ateiźmie ...

Ateiści lubią prezentować się jako ludzie oświeceni i naukowi, którzy nie wierzą w religijne bzdury, niegodne nowoczesnego, wykształconego człowieka. Jednak prawda o nich jest zupełnie inna.

Jak bowiem naukowo dowieść, że nie ma Boga? Przecież to jeszcze bardziej ryzykowne założenie niż potwierdzenie, że Bóg istnieje! Można prowadzić takie rozważania na płaszczyźnie filozofii, ale niemożliwe jest poparcie ich doświadczeniami w rozumieniu nauk empirycznych.



Twierdzenia ateistów są od strony metodologicznej zatem jakościowo dość podobne (a na pewno nie lepsze!) do twierdzeń teistycznych. Ponadto wiara w istnienie Boga może być poparta np. doświadczeniem - własnym lub cudzym. Tu "świadectwo" ateistyczne jest zdecydowanie słabsze.

Wiara chrześcijanina opiera się na przekazywanym świadectwie mającym swe źródło w Ewangeliach, odnoszącym się do uczniów Chrystusa. Fakt Zmartwychwstania na tyle odmienił ich życie i osoby, że w konsekwencji przemienił również Europę i znaczną część świata. Większość ludzi doświadcza również Boga w życiu swoim lub bliskich. Ateista musi zlekceważyć tę przesłanki, musi przesłonić je w najlepszym razie własnym negatywnym przekonaniem co do braku jakiejkolwiek nadprzyrodzoności.

Porównajmy dwie pozornie podobne postawy: agnostycyzm i ateizm. Agnostyk nie wie, czy jest Bóg, ateista wierzy, że Go nie ma. (Agnostyk może też po prostu być zupełnie niezainteresowany kwestią istnienia lub nieistnienia Boga).

Ateizm jest zatem swoistą religią, gdyż stanowi wiarę, że nie ma boga. Wszystko to implikuje bardzo wiele dalszych pseudodogmatów odnoszących się do powstania świata, rozwoju życia, pochodzenia gatunku homo sapiens. Chrześcijanin ma w tych zakresach znacznie więcej wolności, którą może wypełniać hipotezami wynikającymi z ustaleń naukowych.

Ostatnie dziesięciolecia to rozwój agresywnej ideologii ściśle powiązanej z ateizmem zwanej antyteizmem. Nie ma ona nic do zaproponowania prócz tezy, że wszystkie instytucjonalne religie są szkodliwe i prowadzą do zbrodniczego fundamentalizmu. Tyle, że w praktyce w ostatnich 250 latach nikt nie wymordował tak wielu niewinnych ludzi, co bezbożnicy. Liczba ofiar walki o nowy, „piękniejszy świat”, prowadzonej przez oświeceniowców, nazistów, komunistów oraz wszelkich innych rewolucjonistów jest szacowana na dziesiątki, setki milionów ludzi. Sporo spośród nich zostało zamordowanych tylko dlatego, że jakąś religię wyznawało i opowiadało się za systemem wartości niezgodnym z projektami owego „nowego wspaniałego świata”.

24 komentarze:

  1. Od dawna mówię: ZABOBON LAICKI.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać, że i wśród tzw. katolików lub tzw. katolików tradycyjnych ów zabobon bolszewicki zakorzenił się jako główny dogmat. Wiara jako coś irracjonalnego, ale romantycznego. Pojawiły się już takie głosy na zaprzyjaźnionym, bolszewickim forum.
    Istnieją niepodważalny dowody naukowe na istnienie Boga i tylko skończony imbecyl może nie mieć wstydu, by publicznie ateizm deklarować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez obrazy ale styl Pańskiego komentarza i jego treść nie odbiega zasadniczo od poziomu prezentowanego przez wielu zacietrzewionych ateistów. Nie ma dowodów na istnienie jak i nieistnienie Boga, przynajmniej na gruncie nauk matematyczno- przyrodniczych.

      Usuń
    2. Owszem, acz jedynie w Szanownego Pana bolszewickim rozeznaniu. Muszę niemniej zaprezentować stanowisko odmienne jako osoba myśląca. Pozdrawiam po katolicku.

      Usuń
  3. Panie Aleksandrze, jako osoba również myśląca chętnie poznam ten dowód (nie wiem, czy jest jeden czy jest ich więcej, bo napisał Pan: "niepodważalny dowody naukowe"). Będzie Pan uprzejmy go/je opublikować w tym miejscu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Przepraszam najmocniej za literówkę, chodziło o "niepodważalne dowody naukowe".
      By nie być gołosłownym przytoczę przynajmniej dwa na początek.
      1) Zasada dynamiki Newtona.
      2) Logika.
      Pozdrawiam serdecznie, po katolicku.

      Usuń
    3. Panie Aleksandrze, w jaki sposób zasada dynamiki Newtona (i która z nich - bo zapewne Pan wie, że są trzy) dowodzi istnienia Boga? I dodatkowo: czy to oznacza, że w świecie subatomowym Bóg nie istnieje - tam mechanika Newtona nie obowiązuje?
      To samo pytanie do logiki: która (dwuwartościowa, któraś z nie dwuwartościowych?) i w jaki sposób dowodzi istnienia Boga?

      Poruszył Pan ciekawy temat, ale dwa hasła, które Pan podał, nie stanowią dowodu. Jak Pan zapewne wie, formę dowodu stanowi sylogizm - czy mógłby Pan zatem podać dwa sylogizmy - jeden, w którym przesłanką większą będzie któraś z logik oraz drugim, w której przesłanką większą będzie któraś z zasad dynamiki Newtona. Dopiero wówczas będę mógł sprawdzić, czy rzeczywiście Pańskie dowody działają.

      Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
    4. Zawsze ceniłem komentarze Pana Aleksandra za ich lakoniczność i trafność. No cóż, każdy może mieć temat, w którym nie jest ekspertem klasy światowej. Te wpisy też były potrzebne, bo sporo osób tak uważa.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    5. Sili się Pan na przesadną naukowość i sypanie terminologią mającą na celu zawstydzenie lub sparaliżowanie przeciwnika. Nic z tego, może sobie Pan takie kocopoły pisywać na Forum Krzyż, którego domeną jest wklejanie wielostronicowych cytatów, niekoniecznie w języku francuskim lub jakimś innym nieużywanym w ogóle w Polsce, by wychwycić jakiś mało istotny przekaz. Bolszewizm mi nie imponuje.
      1) W kosmosie na układy planetarne działa mnóstwo sił(jak Pan zapewne wie). Pomijając już złożoność owych układów i wzajemną harmonię(jak Pan zapewne wie), proszę wskazać według pierwszej zasady dynamiki(jak Pan zapewne wie, są trzy) źródło owych sił i ruchu wynikającego z ich działania.
      Oczywiście bolszewicy mają już swoje groteskowe pseudo-wyjaśnienia w tej kwestii na poziomie baśni Andersena(jak Pan zapewne wie).
      2) Jak Pan zapewne wie, wszystko musi mieć swoją przyczynę, według logiki. Mógłbym ten wątek rozwinąć, ale mi się nie chce, gdyż nie lubię się produkować na próżno, kiedy druga strona zajmuje się pajacowaniem. Może zamiast w durnowaty sposób mnożyć terminologię, napisałby Pan coś wartościowego.
      A sekundowanie mi i tłumaczenie mnie przez Pana Krusejdera nie jest mi potrzebne. Na proste pytania potrzebne są konkretne odpowiedzi, a nie jakiś bolszewicki bełkot.
      Pozdrawiam serdecznie oraz po katolicku.

      Usuń
    6. Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Wystarczyła mi do wyrobienia sobie opinii o Panu i Pańskich dowodach.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    7. Miło przyjąć Pana kapitulację, choć nie zdziwiła mię. Logika zwykle tak działa na wszelkie przejawy bolszewizmu. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Proponowałbym ustalić najpierw jakie jest stanowisko Kościoła w tej kwestii. Poniżej załączam cytaty z polskiego tłumaczenia Soboru Watykańskiego (1870-71). Dla mnie są jednoznaczne, ale prosiłbym Autora artykułu o odniesienie się do nich.

    Michał Bogucki


    [http://soborowa.strefa.pl/watykan-i.html]

    Pierwszy Sobór Watykański (1869-1870)

    Sesja l (środa 8 grudnia 1869)

    Rozdział II

    O objawieniu

    [20] Ta sama święta Matka Kościół utrzymuje i naucza, że Boga, początek i cel wszystkich rzeczy, na pewno można poznać z rzeczy stworzonych naturalnym światłem rozumu ludzkiego, „albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła”.

    Kanony

    II. O objawieniu

    1. Gdyby ktoś mówił, że jednego i prawdziwego Boga, Stwórcę i Pana naszego, nie można poznać ze stworzeń w sposób pewny z pomocą naturalnego światła rozumu ludzkiego - niech będzie wyklęty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno się z tym spierać, w zasadzie to prosta sprawa. Bolszewizm to dosyć dziwny zabobon. Jest niemal otwartą deklaracją prymitywizmu, jednocześnie dając jakieś dzikie poczucie wyższości jego wyznawcom. Ja wszystko zrozumiem - kult seksu, trunków, czy wojny. Ale żeby coś tak głupiego i nieatrakcyjnego podbiło narody w ciągu kilkuset lat?

      Usuń
    2. Nawet w języku polskim słowa: "poznanie" i "dowiedzenie" nie mają identycznego znaczenia. Zwłaszcza, jeśli mówimy o dowodach w rozumieniu metodologii nauk matematyczno - przyrodniczych. Chodzi tylko o to i aż o to.

      Jest mi równocześnie jak najdalej od błędów fideizmu z wieku XIX.

      Pamiętajmy jednak, że dowody o istnieniu Boga np. przedstawione przez św Tomasza z Akwinu pozostają argumentami z zakresu wiary. I najważniejsze: wiara wymaga współpracy z łaską Bożą.

      Usuń
    3. Jeśli miałbym mówić o naukowym dowiedzeniu istnienia Boga, odwołałbym się raczej do cudów eucharystycznych jako poszlak. Jeśli ktoś zbada Całun Turyński oraz szereg Hostyj przemienionych w mięsień serca ludzkiego, zbada grupę krwi i DNA i wyjdzie, że cały ten materjał genetyczny pochodzi od jednej Osoby, byłby to dowód trudny do podważenia. Ale ustalenia nie zaszły - z tego co wiem - aż tak daleko.

      Usuń
    4. Moim zdaniem to absurd. Wiara w istocie dotyczy głównie Objawienia, tutaj faktycznie trudno o dowód naukowy na potwierdzenie całego Objawienia w Tradycji i Piśmie Świętym. Natomiast sam fakt istnienia Boga to już jest fakt i nie można go podważać.

      Usuń
    5. odpowiedź do: Krusejder 9 października 2017 23:10

      Dziękuję bardzo za merytoryczną odpowiedź. Przechodzę od razu do komentarza do niej. Przede wszystkim chciałbym podkreślić, że wierne oddanie sensu nauki Kościoła wymaga użycia pojęć w ich znaczeniu określonym przez kontekst, jakim jest filozofia/teologia katolicka, a nie język potoczny. Najłatwiej chyba zajrzeć w tym celu chyba do Sumy Teologicznej św. Tomasza, którą zacytuję później. W przeciwnym przypadku bardzo łatwo o przeinaczenie sensu wypowiedzi Magisterium. Oczywiście wersją autorytatywną jest oryginał łaciński, ale nawet laik opierając się na tłumaczeniu polskim (dokonanym przez kwalifikowanego teologa katolickiego) może pokusić się o jednoznaczne odczytanie treści dokumentu. Cytowany fragment nauczania Soboru stwierdza, że: Boga (...) na pewno (!) można poznać (...) naturalnym (!) światłem rozumu ludzkiego, "albowiem (...) niewidzialne Jego przymioty stają się widzialne dla umysłu". Nie mam wątpliwości, że pewność naturalnego poznania wyklucza możliwość wątpienia w brak dowodu naturalnego w potocznym rozumieniu tego słowa (pewność wymaga dowodu, a nie uprawdopodobnienia). Ewangeliczny cytat stanowi dopełnienie tematu: pewność naturalnego (!) poznania przymiotów Boga implikuje przecież uprzednią pewność naturalnego poznania Jego istnienia. Kościół naucza, nie tylko, że mamy pewność istnienia Boga, ale także pewność poznania (przynajmniej niektórych) Jego cech, bez konieczności nadprzyrodzonego Objawienia. Oczywiście nie znaczy to, że przedmiotem Objawienia nie może być materia poznawalna czysto rozumowo. Dokładną analizę znajdziemy oczywiście u św. Tomasza, której fragment chcę poniżej przedstawić.

      Usuń
    6. dalsza odpowiedź do: Krusejder 9 października 2017 23:10

      Zamieszczam dla zwartości tylko krótki fragment Sumy Teologicznej ściągniętej z lokalizacji: [https://jozefbizon.wordpress.com/2013/07/28/sw-tomasz-z-akwinu-suma-teologiczna-przeklad-na-jezyk-polski-w-pdf/]

      Św. Tomasz wyjaśnia, że można "udowodnić istnienie Boga" i nie jest to "artykułem wiary", ale jej tj. "wiary" wymagalnikiem; nie wyklucza to poznania przez "wiarę" przedmiotu dowodu przez osoby, które tych dowodów nie rozumieją. Nauczanie św. Tomasza zostało zatwierdzone przez szereg papieży, więc jest oficjalnym nauczaniem Kościoła.


      Tytuł : CZY MOŻNA UDOWODNIĆ ISTNIENIE BOGA ? /34/

      "Ostatecznie więc: istnienie Boga, jako że samo z siebie nie jest dla nas jasne, może być udowodnione ze skutków - bliżej nam znanych.
      Na 1. Jak to twierdzi św. Paweł4: istnienie Boga i inne tego pokroju prawdy religijne mogą być nam znane wysiłkiem naszego przyrodzonego rozumu, nie są to więc artykuły wiary, ale wstępne ich wymagalniki. Jak bowiem łaska zakłada naturę, a doskonałość rzecz doskonaloną, tak i wiara zakłada poznanie przyrodzone. /38/
      Nic jednak nie przeszkadza, by człowiek, który nie potrafi rozumieć dowodów, przyjął wiarą to, co daje się rozumowo udowodnić i stanowi przedmiot wiedzy.
      (...)
      Na 3. Ze skutków nieproporcjonalnych do przyczyny nie możemy zdobyć doskonałego poznania przyczyny; jednakowoż, jak to już powiedziano6, z każdego skutku można wywnioskować i łatwo udowodnić, że ma on przyczynę. Tak więc: można ze skutków Boga udowodnić istnienie Boga, a nie można z tychże skutków poznać istoty Boga w sposób doskonały."




      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Proponuję przeczytać książkę prof. Johna L. Mackiego (Mackie) pt. "Cud teizmu. Argumenty za istnieniem Boga i przeciw istnieniu Boga" (Wydawnictwo Naukowe PWN Sp. z o. o., Warszawa 1997). Autor, brytyjski filozof, przedstawia wszystkie znane mu dowody na istnienie Boga, w tym z doświadczenia religijnego. Natomiast prof. Jan Woleński w "Granicach niewiary" (wydawnictwo Literackie, Kraków 2004) poddaje analizie krytycznej 5 dróg Akwinaty. W obu publikacjach autorzy sporo piszą o praktycznych konsekwencjach religii i laicyzacji. Wypada jeszcze sięgnąć po jakieś publikacje prof. Richarda Swinburne'a (np. Spójność teizmu, Znak, Kraków 1993), który jest prawdopodobnie najbliżej sformułowania sprawnego dowodu na istnienie Boga. Bez prześledzenia dzisiejszej dyskusji nad dowodami na istnienie Boga, cała ta dyskusja nie ma po prostu sensu i będzie się "kręcić" wokół klisz i stereotypów np. (ateista=bolszewik, "naukowo udowodniona" religia rzymskokatolicka, "ciemne" wieki średnie itd.).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciekawy wpis! Skorzystam z Pańskich propozycyj lektur

      Usuń
  7. Czcigodny Krusejderze
    W istnienie jakiejś Siły Wyższej / Istoty Wyższej (niekoniecznie takiej, jak widzą Ją chrześcijanie) można WIERZYĆ albo NIE WIERZYĆ. Wszelkie poszukiwanie "dowodów" na gruncie logiki matematycznej lub nauk przyrodniczych (czyli empirycznych) jest po prostu stratą czasu, mniej lub bardziej śmieszną. Najśmieszniejsze są "nałukowe dowody" nieistnienia autorstwa popłuczyn po Marksie, które swym poziomem (poniżej dna Rowu Mariańskiego) przypominają stary dowcip:
    - Proszę księdza katechety, skoro Pan Bóg jest wszędzie, to jest i u mnie w domu?
    - Tak, Jasiu.
    - A u Kazia w domu?
    - Oczywiście też.
    - A u mnie w piwnicy?
    - Jasiu, nie nudź. Skoro jest wszędzie, to jest i u ciebie w piwnicy.
    - A guzik prawda, proszę księdza katechety, bo my nie mamy piwnicy!
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. To trochę inaczej. Ateiści nie wierzą w Boga z tego powodu, że nie ma dowodu na istnienie Boga. Gdyby dowód był, nie byłoby ateistów. To nieprawda, że ateiści wierzą w nieistnienie Boga. To analogiczne, jak każdy rozsądny człowiek nie wierzy w istnienie krasnoludków. Tu nie chodzi o wiarę w nieistnienie krasnoludków, ale o brak wiary w istnienie tychże. A to nie jest to samo.
    Opowieści, że ateizm to też wiara, ale na opak, to po prostu nieprawda.

    OdpowiedzUsuń