Zapowiadałem już
niedawno dokończenie tematu
ochrony życia nienarodzonych w Polsce.
Pora dopełnić go o analizę niewykorzystania szansy AD 2007, kiedy to nieudolność jednej części oraz zła wola drugiej części tzw. centroprawicy doprowadziła do pogrzebania szansy wprowadzenia konstytucyjnego zakazu przeprowadzania aborcyj w Polsce. Kończąc słowo wstępne dodam, że do pierwszej części raportu zgłoszono mi uwagi wskazujące, że jednak katalog dopuszczalności aborcji w RP był węższy niż obecnie. Uznaję je z zastrzeżeniem, że przed 1939 r. nie była rozwinięta diagnostyka medyczna umożliwiająca stwierdzanie ciężkich schorzeń płodów, która jest obecnie podstawą do pozbawiania ich życia w tzw. majestacie prawa.
Zanim jednak zajmiemy się rokiem 2007, wróćmy o dekadę wcześniej. Wtedy bowiem, AD 1996, postkomuniści dokonali próby zamachu na „kompromis aborcyjny” z roku 1993, pragnąc go rozszerzyć o możliwość przerywania ciąży również wtedy, gdy kobieta ciężarna znajduje się w ciężkich warunkach życiowych lub trudnej sytuacji osobistej. Uchwalona ustawa została zaskarżona przez grupę senatorów do Trybunału Konstytucyjnego, który 27 maja 1997 r. wydał orzeczenie o niezgodności przepisu wprowadzającego tę przesłankę z przepisami konstytucyjnemi Konstytucji post-PRLowskiej, utrzymanemi w mocy przez tzw.
Małą Konstytucję z 1992.
Całość orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego dostępna jest
pod tym linkiem. 9 spośród głosujących 12 sędziów TK zgodziło się z zapisem:
Art. 1 pkt 2 ustawy z dnia 30 sierpnia 1996 r. o zmianie ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży oraz zmianie niektórych innych ustaw (Dz.U. Nr 139, poz. 646), w zakresie w jakim uzależnia ochronę życia w fazie prenatalnej od decyzji ustawodawcy zwykłego, jest niezgodny z art. 1 oraz art. 79 ust. 1 przepisów konstytucyjnych pozostawionych w mocy na podstawie art. 77 Ustawy Konstytucyjnej z dnia 17 października 1992 r. o wzajemnych stosunkach między władzą ustawodawczą i wykonawczą Rzeczypospolitej Polskiej oraz o samorządzie terytorialnym (Dz.U. Nr 84 poz. 426; zm.: z 1995 r. Nr 38 poz. 148, Nr 150, poz. 729; z 1996 r. Nr 106, poz. 488) przez to, że narusza konstytucyjne gwarancje ochrony życia ludzkiego w każdej fazie jego rozwoju.
Ponieważ nie jest łatwo znaleźć przepisy Konstytucji PRL z 22 lipca 1952 r. w brzmieniu, w jakim obowiązywały po nowelizacjach z lat 1988 – 1993, zacytuję je tutaj w całości.
Art. 1. Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej.
Art. 79. 1. Małżeństwo, macierzyństwo i rodzina znajdują się pod opieką i ochroną Rzeczypospolitej Polskiej. Rodziny o licznym potomstwie państwo otacza szczególną troską.
Tyle było tych przepisów. Ani jednego więcej, jeśli chodzi o źródła praw i wolności obywatelskich. Na nich oparł się TK, co wskazał w orzeczeniu:
Trybunał Konstytucyjny oparł swoje rozstrzygnięcie na obowiązujących przepisach konstytucyjnych. Uchwalona 2 kwietnia 1997 r. Konstytucja RP potwierdza w art. 38 prawną ochronę życia każdego człowieka. Podstawa konstytucyjna, na której oparł swoje orzeczenie Trybunał Konstytucyjny znalazła więc swoje potwierdzenie i wyraźne wyartykułowanie w Konstytucji RP.
Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej uchwalona 2 kwietnia 1997 r. stwierdza
Art. 38
Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia.
„Obrońcom życia” z LPRu i PiSu uroiło się w kadencji 2005 -2007, że zapis ten jest niewystarczający i trzeba go rozszerzyć o słowa "ochrony życia od poczęcia". Temu służyły mozolne prace w latach 2006-07, które zaowocowały propozycją zmiany treści art. 30 z
Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych.
na
"Źródłem wolności i praw człowieka i obywatela jest przyrodzona i niezbywalna godność człowieka, przynależna mu od chwili poczęcia. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych."
.
Równolegle powstał zupełnie kuriozalny projekt prezydencki, zakładający wpisanie do Konstytucji, iż:
"ustawy, umowy międzynarodowe i inne przepisy prawa obowiązujące w RP nie mogą ustanowić ochrony życia poczętego mniejszej niż w dniu wejścia w życie niniejszego przepisu", czyli teoretyczną niemożność pozakonstytucyjnej zmiany „kompromisu aborcyjnego”.
Jeśli „obrońcy życia” sądzą, że zdanie „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia” nie broni życia nienarodzonych, to znaczy, że … nie uważają ich za ludzi. Jest tu rażąca sprzeczność między podnoszoną przez nich ideą, że życie ludzkie zaczyna się w chwili poczęcia.
Co zatem należało zrobić AD 2007 ?
Należało doprowadzić do wydania przez Trybunał Konstytucyjny orzeczenia, iż „kompromis aborcyjny” jest niezgodny z art. 38 Konstytucji Rzplitej, czyli ze zdaniem: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”. Drogą do tego byłaby prosta analiza wskazująca, iż art. 38 mówi o każdym człowieku a „kompromis aborcyjny” odmawia tego prawa niektórym ludziom. Proste, prawda ?
Proste, o ile pamiętałoby się o jednem. O składzie Trybunału Konstytucyjnego. A tak się szczęśliwie składało dla PiSu i jego koalicjantów, że w trakcie kadencji 2005 – 2009
wygasały kadencje 8 spośród 15 członków TK, w tem ówczesnego prezesa prof. Safjana i wiceprezesa prof. Mączyńskiego.
Kadencje członków TK wygasające podczas rządów koalicji PiS - LPR - SO
do 5 XI 2006 prof. Teresa Dębowska-Romanowska
do 5 XI 2006 prof. Marek Safjan
do 5 XI 2006 prof. Marian Zdyb
do 1 XII 2006 Wiesław Johann
do 1 XII 2006 prof. Biruta Lewaszkiewicz-Petrykowska
do 1 XII 2006 prof. Andrzej Mączyński
do 18 XII 2007 prof. Jerzy Ciemniewski
do 25 VI 2008 Jerzy Stępień
Zatem nawet zakładając, że żaden z „niewymienianych” 7 członków TK nie podzielałby poglądów „pro life”, można byłoby od listopada 2006 do końca czerwca 2008 mianować większość TK zdolną do przeprowadzenia kontrrewolucji ustrojowej. Potrzebna była do tego większość 231 posłów, którą koalicja w pełni dysponowała. Zatem poszukiwanie 2/3 głosów było zwykłą stratą czasu. Przynajmniej na pierwszym etapie zmiany prawa.
Niewykorzystanie Trybunału Konstytucyjnego w zakresie korekty prawa aborcyjnego ale także w żadnym innym zakresie ustroju Polski świadczy o dyletanctwie polityków polskiej centroprawicy. W wielu krajach stosuje się sąd konstytucyjny jako najwygodniejszą maczugę do realizacji swoich celów politycznych. Ma ona między innemi tę zaletę, że decyzja polityczna może być przedstawiona jako niezależne orzeczenie sędziów.
Nasuwa się pytanie: skoro "centroprawica" nie skorzystała z Trybunału Konstytucyjnego, to czy szła do wyborów z planem zmiany ustrojowej ? Czy tylko z hasłem Teraz Kurwa My ?