Losy tego projektu pokazują mistrzowskie zgranie klasy politycznej i pełną zgodę co do pełnienia ról, jakie przypisały sobie poszczególne partje. W ostatniem głosowaniu partjami "pro-life" okazały się PiS, PJN i dość niespodziewanie dla mnie PSL. Projekt wsparło też kilkunastu parlamentarzystów PO. Jednak o wyniku głosowania zadecydowało 78 nieobecnych osób. Wprawdzie większość spośród nich należy do PO i SLD, ale zabrakło też kilkunastu posłów PiS i PJN, którzy mogliby teoretycznie przeważyć szalę na korzyść nieodrzucenia projektu.
PiS i obecna PJN są w sprawie aborcji znacznie bardziej wyraziste niż cztery lata temu, gdy dywersja PiSowców i śp. Prezydenta walnie przyczyniła się do porażki projektu zmiany Konstytucji RP. Skąd ta zmiana? Zapewne wynika ona z faktu, że aktualny projekt miał znacznie mniejszą szansę na uchwalenie, a więc odwaga co do jego popierania była tańsza. Druga sprawa: zabezpieczenie tyłów politycznych. Choć na scenie politycznej nie ma już prolajfowskich nieudaczników Marka Jurka i Romana Giertycha, dobrze było zabezpieczyć sobie wrażliwą część ciała przed ewentualnym atakiem histerji o. Tadeusza Rydzyka, który wprawdzie zachowywał się dotąd pragmatycznie w sprawie ustawy antyaborcyjnej, ale zawsze może wesprzeć np. ruch obywatelski, jaki może zapragnąć się pojawić na bazie zbieraczy podpisów pod ustawą antyaborcyjną. W osobach p. Mariusza Dzierżawskiego i jego kolegów rosną następcy Marka Jurka, pragnący zagospodarować pewien segment polskiego życia politycznego.
Platforma okazała się partją broniącą status quo, odrzucającą wszelkie próby zmiany prawa zgłaszane ze strony SLD i tzw. "obrońców życia". Czy to źle? I tak i nie. Mam przekonanie, że polskie prawo antyaborcyjne, gdyby zostało uchwalone, to pozostawałoby w mocy jedynie na papierze, bez szczególnego oddziaływania na rzeczywistość. Polacy są mistrzami w omijaniu prawa, nawet prawa sprawiedliwego. Z drugiej strony, "naruszenie kompromisu aborcyjnego" zaktywizowałoby przeciwników życia, a więc postkomunistów i libertynów. Mieliby ułatwione zadanie w następnej
kadencji Sejmu RP.
Wśród moich przyjaciół i znajomych pojawiło się mnóstwo głosów rozczarowania po ogłoszeniu wyników głosowania. Zwłaszcza im pragnę przypomnieć fragment wywiadu z p. Antonim Ozimicem, brytyjskim działaczem pro life, który wypowiadał się dla dwumiesięcznika Polonia Chrisitiana:
- Czy sądzi Pan, że istnieje jakaś szansa, by w Zjednoczonym Królestwie wprowadzono w najbliższej przyszłości bardziej restrykcyjne prwao dotyczące aborcji ?
Nie w najbliższej przyszłości. Właściwie ostrzegaliśmy przed ostatnią próbą ograniczenia w parlamencie aborcji ze względów społecznych do 24 tygodni, ponieważ wiedzieliśmy, że taka próba mogłaby być niebezpieczną porażką.
Zapamiętajmy sobie te słowa: czas skończyć z typowo polską mentalnością tryumfalnego kroczenia od porażki do porażki. Nie ma nic głupszego i bardziej frustrującego niż zmobilizować kilkaset tysięcy ludzi tylko po to, by ich trud poszedł na marne. Niestety, nie mam złudzeń, że p. Dzierżawski, p. Sapa i spółka uznają dzisiejszą porażkę za swój błąd i usuną się w cień, by dać szansę innym działaczom pro life, którzy być może byliby zdolni do zbudowania koalicji większościowej w parlamencie następnej kadencji.
Zawodowi działacze nie ustąpią. Będą dalej rozmieniać ideę na drobne.
Czołowy mędrzec FK, a takie smuty wali. A gdzie wiara? Widzę, że wyznaje Pan, tak jak zresztą wielu kunktatorów, teorię nie ruszania kupy, bo będzie śmierdzieć. Od takiego "pragmatyzmu" niedobrze się robi. Trzeba próbować, ile wlezie, a nie czekać na "ten" moment, bo on może nigdy nie nadejść. Walczyć trzeba tu i teraz.
OdpowiedzUsuńW jednym miejscu Pan pisze: "Z drugiej strony, "naruszenie kompromisu aborcyjnego" zaktywizowałoby przeciwników życia, a więc postkomunistów i libertynów. Mieliby ułatwione zadanie w następnej kadencji Sejmu RP."
A na koniec: "... i usuną się w cień, by dać szansę innym działaczom pro life, którzy być może byliby zdolni do zbudowania koalicji większościowej w parlamencie następnej kadencji." To jak to w końcu jest: raz - nie ruszać kupy, a innym razem - zostawmy to fachowcom, bo może się uda zebrać większość?
A te kilkaset tysięcy, o których trudzie był Pan łaskaw napisać, że poszedł na marne, wyraziło po prostu swój sprzeciw, zagłosowało za życiem i jeśliby miało zrobić to jeszcze raz, zrobiłoby to z ochotą i radością, a nie z frustracją.
Proszę zwrócić też uwagę, że zabrakło 5 głosów (choć wg Pana to wyreżyserowane), jest więc coraz bliżej.
Czcigodny Krusejderze
OdpowiedzUsuńObecnie obowiązująca ustawa "antyaborcyjna" jest jako tako rozsądna. Bo człowiek nie zgadzający się na przerwanie ciąży dla ratowania życia matki moim zdaniem jest łajdakiem któremu nie wolno podać ręki. Więc czy nie czas zająć się sprawami poważniejszymi? Chyba że "Polak - katolik" ma być symbolem kogoś komu jedynie bezwzględny zakaz aborcji w głowie zaś gdy mówi się o podatkach czy wolności gospodarowania, otwiera szeroko gębę z niespecjalnie mądrą miną. Jak Marek Jurek czy Długi Romek.
Pozdrawiam serdecznie
Wiara nie może zastępować racjonalnego i przemyślanego działania. Jeśli celem zgłoszenia jego projektu jest zmiana ustawy a nie tylko zgłoszenie projektu i reklama własnych osób, to musi to być połączone z dobrym lobbyingiem.
OdpowiedzUsuńTylko kretyn lub sabotażysta stawia temat aborcji na koniec kadencji, kiedy są najmniejsze szanse, że zagłosują osoby wahające się. Tylko kretyn pozwala, że ustawa, dla której nie ma wypracowanej większości idzie na żywioł na sejm, tylko po to, by paść.
Nie jest prawdą, że zabrakło 5 głosów dla zmiany prawa. Ustawa padła w 1 głosowaniu, a przecież mogła być rozwodniona, mimo uchwalenia. Po uchwaleniu trafiłaby do senatu a potem do prezydenta. Upraszczając, gdyby prezydent jej nie podpisał do października, nie weszłaby w życie jako nieskończony produkt legislacyjny.
Raz jeszcze odwołam się do rozumowania p. Ozimica: każda porażka projektu pro life osłabia naszą pozycję w Polsce, a nie wzmacnia nas.
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńnie ma systemów prawnych ni ustaw, w których jest zakaz ratowania życia matki kosztem życia dziecka. Piszesz: "Bo człowiek nie zgadzający się na przerwanie ciąży dla ratowania życia matki moim zdaniem jest łajdakiem któremu nie wolno podać ręki". Chyba to przesada. A jeśli tak zdecyduje sama matka ? Pozdrowienia
Nie istnieje w ogóle taka sytuacja, aby aborcja była lekarstwem ratującym życie matki. To sformułowanie to bzdura propagandowa zwolenników aborcji i innych zboczeńców i dewiantów oszalałych z nienawiści do ludzi.
OdpowiedzUsuńŚmierć dziecka może być skutkiem podjętej terapji i ryzyko to jest rozpatrywane. Może być przyjęte lub odrzucone. Zgadzam się z przedmówcą.
OdpowiedzUsuńOd absolwentki teologii katolickiej wiem że księża profesorowie uczący etyki na tych wydziałach akceptują konieczność przerwania choćby ciąży pozamacicznej. Zatem jestem chyba w nie takim znowu złym towarzystwie a miano zboczeńców i dewiantów pozostawiam tym istotom człekokształtnym (ludźmi nigdy ich nie nazwę) którzy w takiej sytuacji ograniczyliby "terapię" do klepania zdrowasiek i radości z faktu że wkrótce w niebie pojawią się dwie nowe duszyczki.
OdpowiedzUsuńNie wdawajmy się w takie szczegóły, jak ciąża pozamaciczna. Nota bene, życie matki jest tak samo ważne, jak i dziecka.
OdpowiedzUsuńA po co ten cały wysiłek? Ano p. Skurzak zauważa, że najprawdopodobniej pisiakom chodziło o nabicie kilku punktów przed wyborami w ramach bycia „obrońcami życia”.
http://konserwatyzm.pl/artykul/1578/pis-utopilo-obywatelska-inicjatywe-ws-obrony-zycia
Zresztą to już drugi przypadek, jak poddają pod głosowanie projekt, po czym... nie pojawiają się albo głosują przeciw.
-------
I jeszcze jedno: Krusejder zauważa, że ewentualne odparcie ciosu przez lewicę „niebroniącą życia” może jeszcze pogorszyć przepisy. Tak samo było z „obroną krzyża” w zeszłym roku, która posłużyła jako wymówka do niszczenia krzyży i cmentarzy w całej Polsce.
konieczność przerwania choćby ciąży pozamacicznej.
OdpowiedzUsuń---------------------------------------
Następny propagandowy "argument" "obrońców praw" kobiet. Proszę Pana, wykrycie ciąży pozamacicznej nigdy nie pociąga za sobą automatycznie aborcji, nie oznacza automatycznie konieczności usunięcia jej. Istnieją przypadki urodzenia zdrowych dzieci.
O urodzeniu zdrowego dziecka w wyniku ciąży pozamacicznej może pisać wyłącznie anatomiczny analfabeta. Bez interwencji chirurgicznej płód rozwijający się w jajowodzie spowoduje rozerwanie tego ostatniego a następnie zapalenie otrzewnej i śmierć kobiety w męczarniach. Wspomniani księża etycy zdają sobie z tego sprawę w odróżnieniu od niektórych najczęściej młodocianych talibów. Z taką "wiedzą medyczną" wyleciałby Pan z hukiem ze szkoły pielęgniarskiej (że o studiach medycznych nie wspomnę) za skrajne nieuctwo.
OdpowiedzUsuńStary Niedźwiedź pisze...
OdpowiedzUsuńO urodzeniu zdrowego dziecka w wyniku ciąży pozamacicznej może pisać wyłącznie anatomiczny analfabeta. Bez interwencji chirurgicznej płód rozwijający się w jajowodzie spowoduje rozerwanie tego ostatniego a następnie zapalenie otrzewnej i śmierć kobiety w męczarniach. Wspomniani księża etycy zdają sobie z tego sprawę w odróżnieniu od niektórych najczęściej młodocianych talibów. Z taką "wiedzą medyczną" wyleciałby Pan z hukiem ze szkoły pielęgniarskiej (że o studiach medycznych nie wspomnę) za skrajne nieuctwo.
_______________________________________________
Niedouczony jest Pan i niedoinformowany i to w podstawowych kwestiach. Proszę sięgnąć do fachowej literatury.
Przed napisaniem tego komentarza skonsultowałem sie z koleżanką, drugi stopień specjalizacji z neonatologii. Potwierdziła że o doprowadzeniu ciąży pozamacicznej do udanego porodu może pisać jedynie jakiś ajatollach w sutannie. Więc proszę darować sobie te dziecinne bluffy.
OdpowiedzUsuńBez odbioru