poniedziałek, 13 grudnia 2010

Julian Green nt kryzysu posoborowia (1974 - 1975)



19 stycznia 1974 - Kłopocze mnie dziś od rana list tyleż długi co cierpki, który napisał do mnie pewien integrysta. Lawina zarzutów, na niektóre z nich zasłużyłem, ale nie na wszystkie. Napisałem, że liturgia to nie rzecz zasadnicza. To jedna z moich głównych nieścisłości, lecz inne teksty ukazują jasno to , że chodziło mi o język liturgii: o francuszczyznę, która zajęła miejsce łaciny. Mea culpa. Autor listu wytycza proces nowej mszy nazywając ją dwuznaczną, to znaczy tak skomponowaną, że potrafi zadowolić katolików nie drażniąc protestantów. Przykłady są tu niepokojące: Najświętsza Dziewica jest na modłę protestancką nazywana Maryją Dziewicą, a nie błogosławioną Maryją zawsze Dziewicą, nazwa, którą uświęciły stulecia. Teksty francuskie modlitw nie wskazują jak teksty łacińskie na boskość Chrystusa. Masoni powiedzieliby: "Mamy naszą mszę i naszego papieża, pierwsza obali drugiego". Oto, co pisze ktoś do mnie, relata refero. Przyszły mi na myśl słowa matki Johna Brodericka, którą również dręczy nowa liturgia: "Może to nie jest msza, jaką lubimy, ale mimo wszystko to msza".

8 lutego 1974 - Zdumiewające decyzje Rzymu pogłębią jeszcze, obawiam się, rów, który oddziela Kościół posoborowy od integrystów. Kapłan będzie miał ponoć prawo pytać spowiadającego się penitenta, czy płaci podatki. Jest w tym ingerencja, którą należałoby zakwestionować, nie sądzę jednak, żeby te decyzje wprowadzono w życie. Kościół skłania się coraz wyraźniej ku zagadnieniom socjalnym. Zgadzam się absolutnie z tym, żeby interesował się sprawami socjalnymi, ale nie w konfesjonałach. A zresztą i konfesjonałowi grozi niebezpieczeństwo. W kościele będzie mogła odbywać się spowiedź publiczna i kolektywna zarazem (jakże więc mglista...) Rozgrzeszenie będą dawać za jednym zamachem, wszystkim i każdemu z osobna. Otóż, zważywszy na istotę natury ludzkiej, u wielu katolików położy to kres spowiedzi indywidualnej. Będzie się wraz z tłumem przystępowało do komunii, łudząc się, że otrzymało się rozgrzeszenie formalne i wystarczające - jak u anglikanów. Ale to tylko jeden z aspektów wielkiego ześlizgu Kościoła w stronę protestantyzmu. Gdzie się znajdziemy za dziesięć lat?

25 lutego 1974 - Księża nowego Kościoła dają dyrektywy w odniesieniu do spowiedzi takiej, jaką pojmuje się w przypadku spowiedzi indywidualnej. Oto kilka próbek, które znajduję w Esperance et vie. W momencie "wielkiego prania", penitent ma się zastanowić: "Czy jestem... indywidualistą? Jak ustosunkowuję się... do ekonomiki podziału? Czy interesuję się zagadnieniami politycznymi? Czy zgadzam się angażować w reformy strukturalne? Czy słucham interpelacji Ewangelii?"


7 marca 1974 - Myli się jakaś pani pisząc do mnie z pretensjami, że jestem przeciwny Kościołowi obecnemu. Kościół, jak trwał, tak trwa. Jestem przeciwny aberracjom zbzikowanych klechów - precz z gitarami i jazzem u stóp ołtarzy. Niech mi nie wmawiają, że wariackie innowacje kleru, który stracił głowę i nie słucha już papieża, to działalność Ducha Świętego. Jasne czy nie?

23 stycznia 1975 - Dowiaduję się z jakiegoś periodyku, ze mnisi tradycjonaliści z opactwa benedyktynów z Fontgombault skapitulowali i porzucają dawną liturgię, która była dla nich "racją bytu", jak powiada autor. Dalej mówi o Dziewicy nigdzie nie nazywanej świętą, przymiotnik, który odróżnia katolików od protestantów, a jest jeszcze zdanko niby to neutralne: "Każde zebranie winno rozpoczynać sie modlitwą cichą, wspierana przez Ojcze Nasz. Można dorzucić, jeśli kto chce, Zdrowaś Maryjo". Jeśli kto chce, ale nie za głośno! Chodzi o zebrania grupy Wierność i Tolerancja. Bez komentarzy.

25 stycznia 1975 - We wczorajszym "Le Figaro" ojciec Bruckberger wystapił z ostra reprymenda przeciw episkopatowi oskarżając go, ze faworyzuje wszystko co pochodzi od świata polityki, i prześladuje tradycjonalistów. Są tam zdania, które nie pozostaną bez echa. Napyskował im z furia. Chce, żeby za wszelką cenę zachować mszę św. Piusa V, której Paweł VI nigdy nie obłożył interdyktem, interdykt to wymysł episkopatu.

29 stycznia 1975 - Jean Denoel opowiada mi o księżach katolickich, co w niektórych kościołach obyczajem anglikańskim wkładają na siebie tylko albę i stułę, piękne to, lecz protestanckie. Dlaczego? Widziałem to przed wojną 1914 roku w kościele amerykańskim przy avenue George V. Na te dziecięce naśladownictwa protestanci mogą tylko wzruszyć ramionami.

30 marca 1975 - W telewizji benedyktyn pyta dominikanina: "Czy brat wierzy w Boga?" Odpowiedź: "Nie odpowiadam na pytania, które są workami na wszelkie szpargały". Słowa te wywoła wymiana poglądów na temat osoby Chrystusa. Ojciec Bruckberger był w białym habicie, co dało efekt znacznie silniejszy od wielu frazesów, ale Bruckberger zasługuje zawsze na to, żeby go wysłuchać. Rabin powiedział, że to prymitywny błąd brać Jezusa za rewolucjonistę, ponieważ nie sądził On, żeby ład ustalony za Jego czasów miał przetrwać, miał zniknąć prawie niebawem, jeśli więc był rewolucjonistą, to duchowo. Było kilka drżących wyznań wiary. Skoro ktoś ma odwagę powiedzieć: "Jezus jest Bogiem", ryzykuje, że okrzyczą go fanatykiem lub integrystą. Pytam ojca Dodin: "Gdzie jest Kościół?" Nie mogłem bowiem przypuszczać, żeby istniały dwa Kościoły i żeby pozostawiono nam wybór między nimi: między Kościołem soborowym a tradycjonalistycznym. Albo może mamy już schizmę? Spojrzawszy na mnie z powagą, wyszeptał, że obecny stan kościoła zobowiązuje nas do skupienia się w sobie i że będzie nam to policzone. Wierzy w schizmę de facto.

14 kwietnia 1975 - Odwiedziła mnie pewna panna wirtuozka, bardzo wierząca. Rozpacza nad strasznymi kłopotami Kościoła. W parafii zobaczyła na stole koszyczek wypełniony hostiami, a przy nim napis: "Jeśli chcesz przystąpić do komunii, weź hostię!" Bierze się hostię (nie konsekrowaną), trzyma się ją w palcach i podnosi w momencie konsekracji, a kiedy hostia zostanie tak na odległość konsekrowana, pożywa się ją.

20 kwietnia 1975 - Co do mszy francuskiej powiedział mi ojciec Dodin: "Nie może usiedzieć na miejscu: Nigdy jeszcze nie nadano jej formy, która pod każdym względem byłaby definitywna.

23 kwietna 1975 - Wróciwszy z mszy u klarysek, przy avenue de Segur, Denoel opowiada mi, co widział: w momencie komunii puszczano między obecnych koszyczek z konsekrowanymi hostiami. Każdy obsługuje się sam. Zobaczył, jak chłopiec mniej więcej szesnastoletni wziął ich garść i wsypał do kieszeni. "Zrobiło mi się słabo" - dodaje. Jeden z przyjaciół opowiada mi o biskupie Lefebvre, który w Szwajcarii prowadzi seminarium dla tradycjonalistów. Podobno wielu tam młodych.

4 maja 1975 - W "Le Figaro" wyjątek z książki Michela Mohrt „Les moyens du bord”, skąd przepisuję następujące słowa: "Haniebne kantyczki, jakie słyszę dziś w kościele, jeśli przypadkiem tam wstąpię, dają o religii pojęcie ogłupiające i wulgarne..." Otóż to. Nad tym co słyszałem dziś rano, można było zapłakać ze wstydu, chociaż uraczono wiernych bojowym Kyrie, tym razem gregoriańskim.

9 maja 975 - Seminarium integrystyczne biskupa Lefebvre zostało kanonicznie skasowane przez biskupa Lozanny, Genewy i Fryburga. Biskup Lefebvre, dawny biskup Tulle, protestuje przeciw neomodernizmowi i neoprotestantyzmowi w Kościele posoborowym.

19 maja 1975 - Eryk powiedział mi dziś, że wczoraj widział i słyszał w telewizji księży katolickich, pastorów protestanckich i ludzi świeckich rozprawiających o Duchu Świętym, duchowni coś tam bełkotali, a z wiarą, ogniem i bardzo dobrze przemawiał tylko człowiek świecki: był to Guitton.

21 maja 1975 - Dzisiejszy "Le Monde: przynosi z Rzymu wiadomość, od której ćmi się w oczach: charyzmatycy wyjednali dla siebie u papieża aprobatę i zachętę. To furtka otwarta dla wszelkich przejawów histerii kolektywnej lub indywidualnej. Na trzy dni przedtem - pisze Robert Sole, autor artykułu - jakiś biskup z Gwatemali, w czarnej sutannie i fioletowej piusce, w katakumbach św. Kaliksta "wciągnął kilki współbraci w szaleńczy taniec". Taka jest tonacja. Osobliwie to przypomina protestanckie reviwals, jakie przed wojną jeszcze widywano w Stanach wśród Czarnych. Religia jest gdzie indziej.

10 czerwca 1975 - Połowa katedry w Uppsali jest w remoncie. Ale widzieliśmy tę część dzięki przepustce. Za swoimi rusztowaniami i wielkimi jamami cienia przypomina las, gdzie śpią brodaci królowie w koronach statecznie leżąc na plecach, w długich futrzanych szatach, obok nich zaś małżonki - nareszcie milczące. Eryk chciał obejrzeć relikwiarz swojego świętego patrona; zazwyczaj tu jest, ale zabezpieczono go na czas robót. I to gdzie? W banku. Zdeponowali św. Eryka w banku.

10 sierpnia 1975 - Pewien duchowny przekazał mi deklarację księdza Coache, proboszcza Montjavoult (Oise), zdjętego ze swojej parafii za tradycjonalizm: "Pogodnie przyjmuję krzyż, który mi został ofiarowany, (ale) będziemy walczyć nadal o honor Pana naszego Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła świętego i niepokalanego... i nigdy nie pomylimy go z nową religią, która głosi szczęście ziemskie, uciechy, rewolucję i wolność wszelkich uczynków, która obala mszę, kapłaństwo, katechizm i wszystko, co nadprzyrodzone: to antyteza chrześcijaństwa". Takim tonem mówić trzeba o tych sprawach tak poważnych i tak niepokojących.

---
raz jeszcze dziękuję rebelyantom za przepisanie tych fragmentów. (Kr.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz