Zebrany w książce materjał faktograficzny został podzielony na 8 rozdziałów odnoszących się do kluczowych idej pontyfikatu Jana Chrzciciela Montiniego (kult człowieka, otwarcie na świat, reforma Kościoła) oraz relacyj kierowanej przez niego wspólnoty z fałszywemi religjami, komunizmem i masonerją.
Pomijając drobiazgi o drugorzędnem znaczeniu, książka wiarygodnie przedstawia fakty. Podaje cytaty za źródłami, a więc wystąpieniami i oficjalnemi dokumentami podpisanemi przez Pawła VI. Opinję tę mogę odnieść do wszystkich rozdziałów za wyjątkiem traktującego o masonerji. X. Alojzy Villa opiera się tu na wielu zebranych osobiście świadectwach i artykułach gazetowych. Nie czuję się kompetentny w ocenianiu informacyj świadczących o masoństwie hierarchów takich jak Villot, Casaroli, Poletti, Baggio, Suenens, Koenig, Lienart, Bugnini czy Marcinkus. Nie potrafię ocenić sugestji, jakoby sam Montini został do wolnomularstwa przyjęty. Jednak w świetle pozostałych informacyj umieszczonych w tej książce i w innych źródłach, można z całą pewnością przyjmować, że ww. wdrażali w praktyce idee masońskie. Niczym innym nie jest "kult człowieka" proklamowany przez Pawła VI w dniu 7 XII AD 1965 w przemówieniu wygłoszonym na zakończenie Soboru Watykańskiego II.
Niewątpliwą wadą książki jest pewien chaos w przeprowadzaniu wywodu: niektóre cytaty i argumenty są kilkukrotnie powtarzane, a narracja nie jest prowadzona chronologicznie w omawianych obszarach. Oczywiście książka nie aspiruje do miana biografji Montiniego, Autor naświetla w niej niemal wyłącznie fakty świadczące na niekorzyść Montiniego, wywiązując się z konsekwentnie z przyjętej roli "adwokata diabła" w procesie beatyfikacyjnym. Pomija zatem np. relacjonowane przez innych tradycjonalistycznych autorów cierpienie Pawła VI z 2 połowy lat 70-tych i jego świadomość, że doprowadził Kościół na skraj upadku. Nie wiemy, czy był to czysto ludzki żal Judasza czy żal św. Piotra połączony z nawróceniem i zadośćuczynieniem. Ostatniego z wymienionych u Pawła VI nigdy się nie doczekaliśmy.
Polski wydawca dzieła, zacny Pan Marcin Dybowski, reklamuje tę książkę jako argument, który zatrzymał proces beatyfikacyjny Pawła VI. Jak wynika ze wstępu, w takim celu została ona napisana przez x. Alojzego Villę, b. współpracownika kardynała Ottavianiego a obecnie - konserwatywnego kapłana z włoskiej diecezji Brescia i wydawcę magazynu "Chiesa viva". Nie wydaje się jednak, by w czasach posoborowych jakiekolwiek argumenty rozumowe mogły być uznawane za decydujące.
Odpowiedź na pytanie, czy Paweł VI powinien być ogłoszony błogosławionym, nie jest chyba potrzebna w niniejszej recenzji. Już dziesiąta część argumentów przedstawionych przez x. Villę powinna być uznana za wystarczającą. Ciekawsze wydają się zatem inne pytania, jakie mogą wynikać dla czytelników dzieła, np. analiza porównawcza Pawła VI i jego duchowego syna Jana Pawła II. Szkicując odpowiedź wskazałbym na pobożność osobistą Jana Pawła II i zupełnie laickie myślenie Montiniego. Wskazałbym na wielką różnicę w charakterach: polski papież był osobą o wielkiej charyzmie osobistej, podczas gdy Pawła VI często i słusznie nazywano współczesnym Hamletem. Papież Montini miał świadomość klęski posoborowej wizji Kościoła już w 10 lat po Soborze Watykańskim II, podczas gdy Jan Paweł II do końca swojego pontyfikatu wypierał świadomość kryzysu Kościoła i wysławiał "Nową wiosnę Kościoła". Wreszcie, Jan Paweł II rozwijał wszelkie szkodliwe idee Pawła VI służące do zastąpienia katolicyzmu posoborowym "kultem człowieka" oraz kontynuował jego fatalną politykę kadrową, której jednym z głównych celów miało być wyrugowanie z urzędów kościelnych wszelkich hierarchów o poglądach tradycjonalistycznych.
Na koniec godzi się wspomnieć o błedach książki. Oto w Aneksie 1 przedstawiona jest papieska przysięga koronacyjna, jaką miał rzekomo złożyć Jan Chrzciciel Montini w dniu 30 czerwca 1963 r. Według mojej najlepszej wiedzy akt ten, zwany przysięgą św. Agatona nie jest składany przez papieży rzymskich przynajmniej od końca średniowiecza, nie ma żadnych śladów po niej np. w obrzędach koronacji Leona XIII AD 1878. Jest to typowy błąd części środowisk tradycjonalistycznych. Analogicznym jest powoływanie się na krytykujące "Kościół posoborowy" słowa, jakie miał wypowiedzieć kard. Wyszyński w homilji z dnia 9 kwietnia 1974 r. Instytut Prymasowski podaje inną wersję tego kazania, wskazującą, że według Kardynała pojawiają się interpretacje posoborowości, w których przeciwstawia się ją wcześniejszej postawie i dorobkowi Kościoła. Błędna, nieudokumentowana wersja cytatu pojawia się jedynie w polskiem wydaniu książki x. Villi, zatem obciąża ona wyłącznie Wydawnictwo "Antyk" i Marcina Dybowskiego.
p.s. wklejam ten archiwalny tekst, bo pasuje do tematyki innych wpisów na blogu. Oryginalnie pojawił się na Frondzie w kwietniu br.
Szanowny Krusejderze
OdpowiedzUsuńW latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku już jako dorosły człowiek stałem się wiernym Kościoła Ewangelicko - Augsburskiego. Winien Ci jestem serdeczne podziękowanie za nie zliczę już które z kolei potwierdzenie że wtedy dokonałem słusznego wyboru.
Kłaniam się.
Stary Niedźwiedź
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńmyślę, że gdybym zajął się opisywaniem działań Twojego kościoła w "Światowej Radzie Kościołów", to nie mógłbyś być z niego dumny. Bo wprawdzie czterdziestoletnia grypa katolicyzmu jest irytująca (to chyba grypa żołądkowa), ale mimo wszystko, są spore szanse na jej wyleczenie. Niskie ukłony (libertarjańskie), Krusejder
Szanowny Krusejderze
OdpowiedzUsuńPrzez delikatność tego nie napisałeś ale żeby uniknąć nieporozumień, o tym co dzieje się w Skandynawii mam opinię zapewne surowszą od Twojej. Dla mnie owi homobluźniercy po prostu utracili prawo do używania przymiotnika "augsburski" w nazwie swoich kościołów tak jak ktoś objadający się mięsem nie może twierdzić że jest wegetarianinem. Ale Kościół Ewangelicko - Augsburski w RP nie daje mi żadnych powodów do wstydu. I w kwestii formalnej. Każdy z naszych kościołów "krajowych" jest całkowicie niezależny od innych a wszelkie struktury międzynarodowe to klub dyskusyjny nie mający żadnej władzy. Więc nikt "z zewnątrz" nie może nam w Polsce narzucić jakiegoś postępowego łajdactwa w stylu owych "ślubów".
Pozdrawiam serdecznie.
Stary Niedźwiedź
O polskich luteranach mogę powiedzieć coś pozytywnego: potrafili odwołać swojego przywódcę, superintendenta TW "Janusza" Jaguckiego. Samooczyszczenie Kościoła posoborowego w Polsce jest możliwe jedynie w majaczeniach waryjata.
OdpowiedzUsuńAle to dobra opinja o społeczności, nie o "potencjale zbawczym" KEA w RP. A przecież po to praktykujemy: aby oddać Bogu należną Mu cześć i odpowiedzieć na Jego propozycję, co do zbawienia naszych dusz. Tu KEA za wiele nie pomoże. Możesz szanowny Stary Niedźwiedzi dostąpić zbawienia pomimo KEA a nie poprzez KEA. Pozdrowienia, Krusejder
Szanowny Krusejderze
OdpowiedzUsuńJak widze, w jednej sprawie mamy taki sam pogląd zaś w innej niejako "symetryczny".
W oczyszczenie polskiego KRK też nie wierzę, zwłaszcza od czasu gdy tak godny szacunku kapłan jak ksiądz Isakowicz - Zaleski był tępiony przez krakowską kurię. Zaś Konferencja Episkopatu Polski mając w swoim gronie arcybiskupa TW "Filozofa" nałgała w żywe oczy papieżowi o zakończeniu lustracji której nawet nie zaczęła.
Zaś co do owej "symetrii". Jestem większym fanem tradycji bowiem odrzucam wszystkie sobory poczynając od ósmego a nie jedynie Vaticanum II. A co się tyczy zbawienia, jego jedynym źródłem jest naszym zdaniem łaska Stwórcy więc dostąpić go może każdy kogo On uzna za godnego tego. Nawet jeśli religia którą ten człowiek wyznaje, najdelikatniej rzecz ujmując, nie ułatwi zadania.
Pozdrawiam serdecznie.
Stary Niedźwiedź