niedziela, 10 lipca 2011

Rotuj się kto może !

Sezon wakacyjny rządzi się swojemi prawami. Po pierwsze, wpisy na blogu pojawiają się rzadziej, bo w tej leniwej porze roku mniej czasu spędzamy (my - piszący i czytający) przed komputerami; po drugie – ogórkowość lata selekcjonuje, jeśli nie narzuca pewne tematy.

Oto jak donosi Super Express znany piosenkarz sceny bardzo młodzieżowej, a w wolnym czasie: biskup pomocniczy archidiecezji częstochowskiej, JE Antoni Długosz zadeklarował chęć wspólnego występu z … Dodą. Ta informacja może być niestety czemś więcej niż tylko plotką, bowiem biskup Antoni na co dzień i od święta przełamuje kolejne tabu kreując swoją pozycję numeru jeden na scenie religijnej piosenki dziecięcej, o którą walczy chyba tylko z Arką Noego.


Ewentualna współpraca bpa Długosza i Doroty Rabczewskiej byłaby zatem czemś na podobieństwo kooperacji światowej sławy pianisty jazzowego Leszka Możdżera z zespołem byłego konkubenta Dody, Nergala – Behemothem. Mało kto wie, ale na płycie o wdzięcznym tytule „Apostazja” Możdżer udziela się w kompozycji „Inner Sanctum”.

Metody ewangelizacyjne biskupa Długosza wydają się oddziaływać na dzieci – faktyczne lub mentalne, bowiem ludzie dorośli poszukują w religji czegoś więcej niż radosnej atmosfery i poczciwości. Gdyby nie daj Bóg przekonał on Dodę, że właśnie tem jest współczesne chrześcijaństwo, jej droga do nawrócenia mogłaby się znacznie wydłużyć. A zdaje się, że jej rzekomy satanizm to głównie kreacja marketingowa. Świadczy o tem działalność charytatywna Dody, która w latach 2007-8 przeznaczyła 110 000 zł na renowację dwu świątyń.

Z drugiej strony, dla Dody ewentualny wspólny występ z bp. Długoszem mógłby być ciekawem otwarciem nowego rynku. Sacro-polo ma w Polsce wielu wielbicieli, a uwiarygodniona przez biskupa Rabczewska mogłaby ten rynek spokojnie eksplorować. Zwracam też uwagę, że znacznie łatwiej kogoś sobą uwiarygodnić, niż się później od takiej sprawy ewentualnie odciąć.


Żaden z naszkicowanych powyżej scenarjuszy nie byłby nazbyt optymistyczny. Ale prawdziwą tragedią byłoby, gdyby biskupowi Długoszowi zamarzyło się zajęcie miejsca opuszczonego niedawno przez Nergala. Oby tylko nie doszło do rotacji, bo Nergala jako biskupa śpiewającego dzieciom chyba nikt nie zdzierży. Zważywszy na fakt, że w Polsce wieloletniemi kryterjami, jakie musieli spełniać kandydaci na biskupów było: bycie mężczyzną, ochrzczonym, z Krakowa (przyczem dwa pierwsze kryterja traktowano jako dodatkowe, lecz nieobowiązkowe), uważajmy z niepokojem na ewentualne niusy oznajmujące przeprowadzkę Adama „Nergala” Darskiego znad Bałtyku pod Wawel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz