środa, 13 lipca 2011

Tradycjonaliści u świętego Klemensa na Woli

Warszawska (a ściślej: warszawsko- warszawsko-praska) grupa wiernych Tradycji Łacińskiej przeniosła się do położonego na Woli kościoła pw. św. Klemensa. O ile trudno było być zachwyconym ze stylu, w jakim doszło do przenosin (przypomnę, że lokalizacja ta „wymsknęła się” J.Em . Kazimierzowi kard. Nyczowi podczas spotkania ze studentami na UW przed oficjalnem ogłoszeniem jej przez naszego duszpasterza), nie uważałem, że z uwagi na inne miejsce oraz zmienioną godzinę celebracji Mszy Świętej (14:00 zamiast 10:00) zmniejszona zostanie liczebność grupy słuchającej Mszy Świętej.

No i właśnie tak się stało. Setka osób, które z trudem mieściły się u świętego Benona, od razu powiększyła się do jakichś dwustu pięćdziesięciu osób przy ul. Karolkowej. Widać, że pomimo znacznie większego kościoła, w miesiącach roku akademickiego brakować będzie miejsc siedzących, bowiem już teraz zajmujemy ich niemal 100 %. Co to znaczy ?


1. Podzielona pomiędzy dwie diecezje Warszawa jest miastem blisko dwumilionowem. Dwie lokalizacje z Mszą trydencką w tak dużem mieście (obecnie: ul. Karolkowa 49 i ul. Garncarska 32, przeorat św. Piusa X) oraz kilka w najbliższem otoczeniu metropolji (Zielonka, Józefów, Brwinów) to zdecydowanie za mało, jak na potrzeby konserwatywnych katolików. Patrząc na 20 lat od przywrócenia Mszy Św. w Polsce i setki osób, które przez jakiś czas tejże Mszy słuchały, zaryzykowałbym twierdzenie, że na dziś osób potencjalnie zainteresowanych uczestnictwem jest w mieście nie mniej niż 10 000, jako 1 % od miliona praktykujących katolików.

2. Ludzie ci nie zgromadzą się co niedzielę w jednem miejscu o jednej porze. Są bardzo różnorodni. Oddanie im nawet największej świątyni pw. Wszystkich Świętych czy Placu Defilad na Mszę polową mogłoby być co najwyżej złośliwym półśrodkiem. Ludzie ci natomiast z chęcią zapełniliby już dziś 10 – 15 ośrodków, gdyby tylko kościelnym mocodawcom zechciało się udzielić zgody na ich powstanie.

3. Można przewidywać, że nie wszyscy z wyżej wymienionych wiernych dojeżdżaliby na Mszę regularnie, w każdą niedzielę. Ale z pewnością osoby te obecnie we Mszy NIE UCZESTNICZĄ, ponieważ: mają za daleko, nie odpowiadają im godziny celebr lub celebransi. Każda zmiana oznacza fluktuację. Ale wzrost liczby osób zainteresowanych można osiągnąć tylko przez upowszechnienie.

4. Utworzenie wzmiankowanych kilkunastu ośrodków liturgji tradycyjnej w różnych częściach Warszawy, w godzinach porannych, popołudniowych i wieczornych umożliwiłoby faktyczne wypełnianie woli Ojca Świętego Benedykta XVI zawartej w Summorum Pontificum i mogłoby stanowić przyczynek dla odnowy liturgicznej w szerszych kręgach katolickich, związanych z odmianą posoborową rytu rzymskiego.

5. W nowych ośrodkach bardzo szybko pojawiliby się nowi wierni – zwykli dotąd parafianie, którzy skorzystaliby z tej możliwości, przez co możliwa byłaby pożądana reorientacja ruchu tradycyjnego w kierunku od relatywnie wąskiej i zamkniętej grupki intelektualistów do silnego ruchu osadzonego (ponownie osadzonego!) w katolicyźmie ludowym. Pięknym przykładem takiego rozwoju sytuacji jest Msza Św. w Zielonce, na której przynajmniej 2/3 stanowią parafjanie i inni wierni, którzy nie byli zainteresowani Tradycją katolicką przed 2009 okiem.

6. Co do samego św. Benona i zwiększenia frekwencji, sprawę można było wytłumaczyć bardzo łatwo. Z uwagi na niewielkie rozmiary kościółka już na 20 minut przed Mszą zajęte były wszystkie miejsca siedzące w nawie głównej. Mnie nie przeszkadzało miejsce w nawie bocznej, sporo „weteranów” oraz osób z dziećmi też się tam znajdowało, ale rozumiem, że osoby uczestniczące we Mszy od kilku miesięcy nie chciały uczestniczyć w niej wyłącznie duchowo. Odrobina komfortu fizycznego jest istotna dla skupienia umysłu i duszy. Ludzie, którzy nie mogli go sobie zapewnić, nie dojeżdżali do kościoła.

Warszawscy tradycjonaliści muszą dołożyć wszelkich starań, aby działalność naszej grupy u św. Klemensa nie ograniczała się jedynie do Mszy Świętej. Sam celebrans wszystkiego nie zorganizuje. Korzystając z życzliwości i zaangażowania Ojca Krzysztofa Stępowskiego CSsR powinna skupić się wokół niego grupa świeckich i wspierać go w rozmaitych inicjatywach. Ośrodek tradycyjny przy kościele św. Klemensa może i powinien stać się polskim odpowiednikiem paryskiego Centrum Świętego Pawła. To będzie jego przewaga nad wszystkiemi innemi parafjami Warszawy, w których celebrowana będzie Msza Święta w Nadzwyczajnej Formie Rytu Rzymskiego. Przyjęcie takiego rozwiązania powinno zaowocować ścisłą współpracą pomiędzy grupkami tradycjonalistów zamieszkujących różne części i diecezje Warszawy i pozwoli na uniknięcie ewentualnej niepotrzebnej rywalizacji.

6 komentarzy:

  1. "5. W nowych ośrodkach bardzo szybko pojawiliby się nowi wierni – zwykli dotąd parafianie, którzy skorzystaliby z tej możliwości, przez co możliwa byłaby pożądana reorientacja ruchu tradycyjnego w kierunku od relatywnie wąskiej i zamkniętej grupki intelektualistów do silnego ruchu osadzonego (ponownie osadzonego!) w katolicyźmie ludowym. "

    Problem jest jednak taki, ze osoba chodzaca na Msze trydencka niekonicznie jest tradycjonalista. To dobry kandydat na tradycjonaliste, ale czy tradycjonalista? Nawet jesli sie zgodzimy, ze w Warszawie po zorganizowaniu 15 Mszy trydenckich zaczeloby tam chodzic 1% katolików, to nie mozna mowic, ze te 1% katolikow beda tworzyc jakikolwiek swiadomy ruch w Kosciele. Co wiecej, podejrzewam, ze w pierwszej kolejnosci na Msze trydencka przyjda ludzie juz osadzeni w innych ruchach, ktorzy niekonicznie szybko beda wspomagac ruch tradycyjny.
    Zadaniem tradycjonalistow jest takie wplywanie na kler diecezjalny, aby ci chcieli odprawiac Msze trydenckie w swoich parafiach i zachecac do nich wiernych. Zaden zdrowy tradycjonalista nie bedzie jednak pragnal dla siebie Mszy trydenciej w swojej parafii, ale bedzie szukal dla siebie tradycyjnej quasi parafii. I tutaj jest rola dla Karolkowej. Msza w parafiach i duszpasterstwa tradycjnoalistow to wg mnie 2 rozne cele. Niewatpliwie jeden cel wspomaga drugi, natomiast to dwie rozne kwestie duszpasterskie i dwa fronty walki dla tradsow.

    Pozdr.
    Jarod

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mądre słowa czytam. Tylko nie znajduję odpowiedzi na pytanie jak zmienić wyjątkowo wrogie nastawienie kard. Nycza do starej mszy, no i do Benedykta XVI -go.
    Bez zmiany postawy ordynariusza nic się nie zmieni. A wielu ludzi chętnie by uczestniczyło w starej mszy, nawet bez specjalnej tradycyjnej edukacji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kardynał może być przekonany, że to obszar, na którym nie należy spodziewać się wzrostu a zatem i nie ma sensu weń inwestować. Przekonać go może (i powinna) silna oddolna inicjatywa. Jeśli Ojciec Krzysztof pozostanie sam, nic takiego się nie wytworzy. Myślę, że wystarczą już nam lata u św. Benona, kiedy to nikt się nie angażował, bo wszyscy myśleli, że to "indult Milcarjan" - a osoby z zasłużonego Christianitas miały coraz mniejszy wpływ na ten ośrodek.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Jarod - modelowo, docelowo, to tradycjonalista powinien przechodzić od skojarzenia z teorją do skojarzenia z praktyką. ;) Mnie w zupełności wystarczyłaby Msza w parafji, choć oczywiście postaram się włączyć w duszpasterstwo warszawskie na miarę sił i czasu. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  5. "Pięknym przykładem takiego rozwoju sytuacji jest Msza Św. w Zielonce, na której przynajmniej 2/3 stanowią parafianie i inni wierni, którzy nie byli zainteresowani Tradycją katolicką przed 2009 okiem."
    To prawda! Sama jestem tego przykładem.:) Mam nadzieję że Msza Trydencka w Zielonce ale nie tylko również w Warszawie i okolicach będzie przyciągała coraz więcej ludzi i co za tym idzie pozwoli na rozwój tej Mszy, oraz pozwoli na powstawanie w parafiach wspólnot trydenckich.
    Bardzo podoba mi się cały post!Pozdrawiam!
    Martyna Sz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Warszawiakom życzę, by stale mieli przynajmniej tak dobrze, jak dziś było w lubelskiej Kaplicy p.w. Św. Stanisława Kostki: dwóch księży i dwóch kleryków. Ksiąd Neoprezbiter był skoncentrowany na sprawowaniu Mszy Świętych, zaś ks. Łukasz zajmował się spowiadaniem, moderowaniem śpierwu oraz wygłosił kazanie.

    Zastanawiam się i waham odnośnie do wybory priorytetów. Chciałoby się mieć dostęp do tradycyjnej liturgii katolickiej w parafii swego zamieszkania. Czy jednak zależy nam na tym, by Msze Święte były sprawowane przez ludzi, którzy bez żadnych wyrzutów sumienia sprawują NOM? Czy to ma być cel? Przecież taka aberracja występuje w "skrojonych na miarę" duszpasterstwach dla tradycjonalistów. Tu ksiądz jest duszpasterzem katolickim, a tam jest funkcjonariuszem NOM. To niemalże "człowiek o dwóch twarzach". Czy katolikom ma zależeć na zwiększaniu się liczby dwulicowców wśród księży?

    Jak o miłości bliźniego - w tym o życzeniu dobra dla duszy drugiego człowieka - może świadczyć godzenie się przez świeckich na umacnianie się dwulicowości wśród duchowieństwa?

    OdpowiedzUsuń