poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Wykład p. Darrocha, prezesa IF UNA VOCE

Druga konferencja ISP z cyklu „Zwróćmy się ku Panu” już za nami. Ponad siedemdziesiąt osób z całej Polski, z niemal wszystkich środowisk tradycjonalistycznych ponownie się spotkało, by lepiej się poznać, rozwinąć kontakty międzyludzkie i wysłuchać solidnych wykładów koncentrujących się na kwestji doprowadzenia do wyjścia z kryzysu Kościoła, powszechnego i polskiego.

Szczególnie ciekawemi i oryginalnemi doświadczeniami i przemyśleniami podzielił się z nami gość zagraniczny, p. Leon Darroch, prezes światowej federacji stowarzyszeń Una Voce. Każde z należących doń członków grupuje świeckich katolików zajmujących się wspieraniem celebracyj liturgicznych odbywających się zgodnie z księgami liturgicznemi z roku Pańskiego 1962, promulgowanemi przez Jana XXIII. Una Voce stara się nie wykraczać poza określony przez siebie obszar kompetencyj np. na pole sporów doktrynalnych.


Oto moje robocze streszczenie tekstu zaprezentowanego przez p. Leona Darrocha.

Już pod koniec Soboru Watykańskiego II, w latach 1964-65 zaczęły organizować się pierwsze krajowe stowarzyszenia zajmujące się ochroną łaciny w Kościele katolickim. W oparciu o nie powstała AD 1967 światowa federacja stowarzyszeń Una Voce. Jej celem jest działanie skuteczne. A ponieważ głównym partnerem w dyskusji są hierarchowie Kościoła, wymaga to od UV zachowywania zasad dyplomacji i dyskretnego działania zgodnego z zasadami romanitas. Nie ma miejsca na działania medialne, które mogłyby przesłonić efektywność pracy i cel główny organizacji.

Pan Darroch podał trzy przykłady działań UV, które bardzo przysłużyły się Kościołowi, a są zasługą jego Federacji. AD 1981 Kongregacja Kultu Bożego opublikowała wyniki zapytania skierowanego do biskupów całego świata, z którego wynikało, że literalnie nikt nie pragnął celebracji Mszy w rycie tradycyjnej. Ówczesny prezes UV, pan de Saventhem zamówił w prestiżowym ośrodku badań społecznych, Instytucie Allensbach, sondaż przeprowadzony na katolikach niemieckich, których zapytano o postawę względem reform posoborowych, w tem – reformy liturgji. Wyniki badania różniły się diametralnie i odsłoniły błędy metodologiczne kurjalistów, których „prace” schowano do szuflady. W ten sposób otwarta została droga do pierwszego indultu Jana Pawła II, który ostatecznie został ogłoszony AD 1984. W ten sposób po raz pierwszy od piętnastu lat papież przyznał, że tradycyjna forma liturgji rzymskiej ma swoje prawa i miejsce w Kościele powszechnym.

AD 1985 Una Voce na życzenie nowego prefekta Kongregacji Kultu Bożego kard. Mayera opracowała sprawozdanie nt. aplikacji indultu „Quattuor abhinc annos” i przygotowała dla powołanej przez Jana Pawła II komisji kardynalskiej propozycje minimalnych i maksymalnych zmian odnoszących się do możliwości używania ksiąg liturgicznych z 1962 r. Wiemy z relacji kard. Sticklera, że stanowisko kardynałów przedłożone Ojcu Świętemu jednogłośnie wskazywało, że ryt trydencki nie został nigdy zakazany. Ośmiu spośród dziewięciu członków komisji (w tem kard. Ratzinger) rekomendowało rozszerzenie indultu poprzez przyznanie każdemu kapłanowi katolickiego prawa do celebrowania Mszy w starej lub nowej formie obrządku rzymskiego. Propozycja ta została storpedowana przez przedstawicieli prominentnych konferencyj episkopatów, którzy wymogli na Janie Pawle II niepodjęcie tej decyzji.

Wreszcie, w roku 2000 pojawiły się pogłoski wskazujące, że Komisja Ecclesia Dei rozważa modyfikację Mszału Jana XXIII polegającą na dołączeniu doń zmian soborowych wprowadzonych w 1965 r., wprowadzeniu kalendarza posoborowego oraz dopuszczeniu praktyk takich jak Komunja na rękę podczas Mszy trydenckich. Z uwagi na interwencję kierownictwa Una Voce propozycje te zostały zarzucone.

Po ogłoszeniu motu proprio Summorum Pontificum Una Voce opracowuje coroczne sprawozdania o implementacji woli Ojca Świętego na całym świecie. Ostatni z przedłożonych raportów liczył 260 stron i trafił bezpośrednio na biurko Benedykta XVI oraz do członków komisji Ecclesia Dei i prefektów i sekretarzy wszystkich najważniejszych kongregacyj. Hierarchowie Kościoła wiedzą, że dzięki działaniom Una Voce uzyskają bardziej obiektywną i pełną informację odnoszącą się do Summorum Pontificum niż gdyby poprzestali na lekturze opracowań nadsyłanych przez poszczególnych biskupów.

Pan Leon Darroch przypomniał nam kilka ważnych myśli swojego poprzednika w sprawowaniu funkcji Prezesa Una Voce, Eryka de Saventhem. Był on przekonany, że represje względem Mszy tradycyjnej i jej zwolenników mają charakter tymczasowy i zostaną one przezwyciężone. Wskazywał, że normą Kościoła była wielość uznawanych rytów i tradycyj liturgicznych, zatem zmiany posoborowe mogą być co najwyżej dodatkową alternatywą przedkładaną wiernym, a nie propozycją jedyną. Unifikacja wprowadzona przez św. Piusa V AD 1570 była wykonaniem woli biskupów, proszących papieża o spisanie jednolitej liturgji rzymskiej, która stanowiłaby odpowiedź na rozmnażanie się nieautoryzowanych tekstów liturgicznych – owoc późnego średniowiecza, niemożliwy do opanowania na szczeblu diecezjalnym a nawet synodalnym. My, katolicy przełomu wieków XX i XXI doświadczamy tych samych problemów, z zastrzeżeniem, że dzisiejsi biskupi wspierają nowe teksty liturgiczne i są przeciw unifikacji porządku Mszy Świętej.

Jednak mimo to Eryk de Saventhem ufny w asystencję Ducha Świętego nad Kościołem był pewien, że któregoś dnia nadejdzie odnowa wiary katolickiej. Jej podstawą będzie w obrządku rzymskim tradycyjna liturgja, która w szczególności przemówi do młodych ludzi.

Słowa te sprawdzają się już w naszych czasach; można uznać ich prawdziwość patrząc na rozwój stowarzyszeń kapłańskich powstałych po motu proprio Ecclesia Dei z 1988 r., dla których podstawową barierą wzrostu jest brak środków materjalnych, a nie brak nowych powołań kapłańskich. Dla przykładu, Bractwo św. Piotra w ciągu 22 lat istnienia powiększyło się z 12 do 223 kapłanów i z 20 do 146 kleryków, a średnia wieku członków FSSP wynos zaledwie 36 lat. Co roku przyjmuje się do seminarjów Bractwa 30 – 40 spośród ok. 175 kandydatów.

Rozwój federacji stowarzyszeń Una Voce przyśpieszył po 2007 r. Od tego czasu przyjęto doń siedem nowych państw – Irlandię, Maltę, Meksyk, Kolumbię, Peru, Chile i Filipiny. W każdym z tych krajów członkowie stowarzyszeń rekrutują się głównie z ludzi urodzonych po Soborze Watykańskim II, a w większości z nich mają średnio mniej niż trzydzieści lat. Mimo tego, że znali liturgję posoborową, to odrzucają ją, preferując Mszę w pełni i precyzyjnie wyrażającą doktrynę katolicką. Co równie znamienne, głównym sposobem apostolatu, poprzez który poznali Mszę przedsoborową, jest internet. Niemal nikt z nich nie został zapoznany z nadzwyczajną formą rytu rzymskiego w swojej parafji czy na katechezie. Gdy oficjalne struktury Kościoła włączą się w odnowę liturgji i doktryny, szybciej przezwyciężymy bieżący kryzys.

Polska specyfika ruchu tradycjonalistycznego polega na funkcjonowaniu lokalnych grup, które nie mogą lub nie potrafią zorganizować się w strukturę ogólnokrajową. Nie korzysta się zatem z wartości dodanej wynikającej z możliwości wspólnego występowania i bycia częścią szanowanego ruchu ogólnoświatowego. Federacja Una Voce posiada uznaną markę i skumulowane czterdzieści pięć lat doświadczenia funkcjonowania w warunkach, które zwłaszcza w latach 70-tych i 80-tych XX wieku trudno uznać za przyjazne.

Posoborowi duszpasterze często mówią o swych preferencjach jako o odczytywaniu „znaków czasu”. Wciąż uważają, że przywiązanie do liturgji łacińskiej to wyraz nostalgji za minionemi czasami. Należy im uświadamiać jak bardzo się mylą nie dostrzegając aktualnego znaku czasu: młodzi ludzie wybierają łacinę i nadzwyczajną formę rytu rzymskiego. Tradycyjna liturgja, którą znamy z Mszału bł. Jana XXIII, przerasta swem pięknem, prawdziwością i Bożą inspiracją wszystkie inne dokumenty i dzieła stworzone przez człowieka. Była przez stulecia udoskonalana przez najwybitniejszych pisarzy i poetów, doktorów i świętych – wszystkich kierowanych przez Ducha Świętego. To jest siła rytu klasycznego, to jest perła o wielkiej wartości, którą musimy przekazać naszem dzieciom i wnukom tak jak otrzymaliśmy ją od przodków. Ta Msza jest niewątpliwem remedium na kryzys Kościoła.

Rozkwitają już wszędzie na świecie pierwsze kwiaty, dzięki którem zazieleni się spustoszona winnica Pańska. Jest to zasługą Ojca Świętego Benedykta XVI i jego woli wyrażonej w motu proprio Summorum Pontificum. Tuż po swoim wyborze Ojciec Święty prosił: „módlcie się za mnie, abym nie uciekł ze strachu przed wilkami”. I choć wprawdzie biskupie wilki otoczyły go pragnąc po raz kolejny storpedować plany indultu generalnego na celebrację Mszy trydenckiej, papież nie uląkł się ich. Ten dokument będzie uznawany za punkt zwrotny w historji Kościoła.

***

Czemu zatem nie przyspieszyć odrodzenia Kościoła w Polsce, także dzięki uprzejmości i wiedzy światowej federacji Una Voce ? Istnieje w Polsce grupa inicjatywna osób pragnących powołać krajowy oddział stowarzyszenia; miejmy nadzieję, że będzie ono mogło jak najszybciej rozpocząć swoje prace.

11 komentarzy:

  1. Stary Niedźwiedź11 kwietnia 2011 18:25

    Czcigodny Krusejderze
    Nie traktuj tego pytania jako prowokacji. Ale czy naprawdę jesteś przekonany o celowości sprawowania liturgii w języku dla dziewięćdziesięciu kilku procent wiernych kompletnie nieznanym? Pytam jedynie z ciekawości.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyręczę Krusejdera:
    Oj tak! Pan Bóg rozumie, a wierni nie muszą :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Stary Niedźwiedź11 kwietnia 2011 23:32

    Szanowny Anonimie
    Spodziewałem się raczej jakiejś wzmianki o tworzonym nastroju. W końcu fani jazzu na ogół nie znają murzyńskiego slangu używanego przez czarnoskórego wokalistę a spośród miłośników opery mało który zna włoski. Ale muszę Ci podziękować za szczerość. Bowiem potwierdziłeś moje przypuszczenia odnośnie powagi z jaką swoich wiernych traktował przez ponad tysiąc lat KRK.
    Kłaniam się.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szanowny Stary Niedźwiedziu,
    odkąd wzrósł odsetek ludzi umiejących czytać i pisać, nie są problemem Mszaliki dwujęzyczne, które ułatwiają tzw. aktywny udział we Mszy. Korzystając z takiej książki nauczyłem się Mszy po łacinie w 2-3 tygodnie (tzn. - tego, co odpowiadam kapłanowi, a nie jego części, z której znam znaczną część).
    Nawet zakładając, że jestem ponadprzeciętny itp itd. nie wierzę, by materjał ten nie był do opanowania dla każdego katolika. Zwłaszcza, ze znam 5-6 letnich ministrantów, którzy znakomicie sobie radzą nie tylko z tekstem ale i z gestami.
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Stary Niedźwiedź12 kwietnia 2011 10:32

    czcigodny Krusejderze
    Bardzo mi miło ze też uważasz iż wierny powinien wiedzieć co w świątyni jest mówione podczas liturgii. Bo tylko wtedy jego uczestnictwo jest świadome. I nie nosi piętna "młynka modlitewnego" którym krecić może każdy, nie rozumiejąc nic a nic z tekstu tam umieszczonego.
    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przed V2 ludzie doskonale wiedzieli, co się dzieje podczas Mszy, bo przez cały jej czas śpiewali pieśni wyrażające te części Mszy - Gloria, Credo, Offertorium, Sanctus no i oczywiście Komunja Święta.

    Sądzę, że z liturgji rozumieli znacznie więcej niż dzisiejsi posoborowi katolicy.

    Swoją drogą, od dawna mam zamiar wrzucić skany tych pieśni z różnych modlitewników na bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czcigodny Krusejder ma na myśli śpiewanie takich pieśni jak np. "Serdeczna Matko" wyrażającej bodaj Credo :-)
    Czy też "Chwalcie łąki umajone..." wyrażającej Offertorium :-)
    To na niedzielnych i świątecznych Mszach św. Natomiast w dni powszednie podczas tzw. Mszy św. cichych nic się nie śpiewało, tylko ksiądz coś tam monotonnie mruczał pod nosem, od czasu do czasu któreś ze zdań wypowiadając głośno, co by drzemiące babuleńki cokolwiek rozbudzić :-)

    Ponieważ jednak to co piszę do propagandy nie pasuje, a prawda w oczy kole, Czcigodny Krusejder za chwilkę ten post usunie :-) Ale niech mu tam :-) Prawdy i tak ani nie wykasuje, ani nie uciszy :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Myli się prezes UV mówiąc: "normą Kościoła była wielość uznawanych rytów i tradycyj liturgicznych, zatem zmiany posoborowe mogą być co najwyżej dodatkową alternatywą".
    Owszem, były ryty: ambrozjański, mozarabski, kartuski itp. Ale były to ryty partykularne a nie powszechne. Zatem obowiązywały tylko na danym terenie lub ograniczone były do Instytucji, zakonu.
    Już kard.Ratzinger napisał, że nie da się utrzymać 2 rytów powszechnych w Kościele".
    Utrzymanie rytu a la carte, tak jak mówi prezes UV, jest drogą do dalszej destrukcji. Sklecona na kolanie nowa msza, "udoskonalana" w każdej polskiej parafii - burzy jedność kultu w Kościele i jedność doktryny wiary. Najlepszym przykładem są liturgie "zrób to sam" wspólnotowe. Już nie tylko niczym nie przypominają mszę w sąsiedniej parafii, ale budują "wspólnotową teologię".

    OdpowiedzUsuń
  10. W praktyce wyraźnie kuleje teoria jednego obrządku z dwoma rytami, które można nazwać powszechnymi.

    Faktycznie mamy do czynienia z dwoma obrządkami, które nie mieszczą się w jednej strukturze organizacyjnej.

    W Kościele rozszerzyło się błędne przekonanie, jakoby obrządek poroborowy był tym samym obrządkiem, co obrządek przedsoborowy. Taki pogląd jest popularny po "obydwu stronach barykady". Rzadko słyszy się głosy krytyzne.

    Sedewakantyści w swej krytyce poszli tak daleko, że uznali, iż Stolica Apostolska nie tylko wakuje, ale jest okupowana. Niektórzy próbóją ten "vacat" zapełnić, przez co przestają być sedewakantystami.

    Organizacja tak zwanych duszpasterstw tradycyjnych niekiedy powierzana jest księżom jako "kolejna funkcja". Takiemu księdzu - nawet gorliwemu i życzliwemu wiernym - często brakuje często czasu i możliwości, by mógł się poświęcić pracy duszpasterskiej dla tradycyjnie zorientowanych katolików. Dobrze, jeśli Msze Święte mogą sprawować inni księża. Jednak trudno jest w takich warunkach mówić o normalnej pracy duszpasterskiej.

    W sprawie uczestnictwa wiernych we Mszach Świętych: Zachęcam do zapoznania się z tekstem p. Jakuba Pytla "W Obronie liturgii" ("Zawsze Wierni, nr 4/2011). Tam są przykłady z Wielkiej Brytanii.

    Jest kilka sposobów sprawowania Mszy Świętych w rycie tradycyjnym. Są różne zakresy korzystania z języków narodowych. Gdyby tradycyjnych celebracji mszalnych było więcej, to wierni mogliby wybrać tak sprawowane Msze Święte, które najbardziej odpowiadają ich potrzebom duchowym. Faktyczny deficyt liturgii tradycyjnych bardzo poważnie ogranicza wybór, niekiedy go uniemożliwiając.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mt 7:21 "Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie."
    http://tradycja-2007.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń