Okoliczności spotkania są inne niż poprzednio, w latach 1986 i 2002. Tym razem Ojciec Święty nie jest inicjatorem spotkania, lecz, jak stwierdził w prywatnej korespondencji skierowanej do pastora Piotra Beyerhausa, jego uczestnikiem, który nie zamierza odejść od misji polegającej na umacnianiu w wierze w Jezusa Chrystusa swych braci i sióstr. Tyle, że będzie niemym świadkiem Chrystusa, tak jak pozostali uczestnicy będą niemymi świadkami fałszywych bogów.
Choć poganie nie postawią dziś na katolickim ołtarzu swojego idola, upamiętniającego Buddę i nie będą go wychwalać, to w naszych katechizmach pozostają zapisy przypominające o grzechach cudzych:
1. Namawiać kogoś do grzechu.
2. Nakazywać grzech.
3. Zezwalać na grzech.
4. Pobudzać do grzechu.
5. Pochwalać grzech drugiego.
6. Milczeć, gdy ktoś grzeszy.
7. Nie karać za grzech.
8. Pomagać do grzechu.
9. Usprawiedliwiać czyjś grzech.
Bez wątpienia, dzisiejsze spotkanie stanie się paliwem do podtrzymania ogólnoświatowej praktyki spotkań międzyreligijnych, w których uczestniczą katolicy – świeccy, duchowni, w tem najwyżsi hierarchowie. Trudno byłoby skreślić którykolwiek z powyższych dziewięciu punktów z listy bardzo prawdopodobnego ryzyka i konsekwencyj dzisiejszego spotkania z Benedyktem XVI.
Czy powinniśmy się cieszyć, że tegoroczny skandal związany z Assyżem jest mniejszy niż poprzednio?
A czy cieszylibyśmy się, gdyby pożerający dziewice smok postanowił zadowalać się jedynie mężatkami lub w drodze szczególnej łaski – wdowami? Czy wyobrażacie sobie baśń, w której stan ten byłby zaakceptowany przez króla, rycerzy, poddanych?
Jeśli chcemy pozostać katolikami, musimy trzymać się nauki wyłożonej w Mirari vos Grzegorza XVI, Syllabusie Piusa IX oraz w Mortalium animos Piusa XI. Dołączmy się do intencyj tradycjonalistycznych wspólnot kapłańskich takich jak Bractwo Kapłańskie św. Piusa X czy Instytut Matki Bożej Dobrej Rady, które apelują do katolików o modlitwę, pokutę i zadośćuczynienie za obrazę i grzechy wyrządzone Bogu poprzez dzisiejsze spotkanie w Assyżu.
Drogi Krusejderze
OdpowiedzUsuńWidzę iż uważasz że Benedykt XVI spotykając się z przedstawicielami innych religii i rozmawiając z nimi tak jak to wśród cywilizowanych ludzi jest przyjęte, straszliwie obraził Stwórcę. A czy przypadkiem nie świadczy to jedynie o tym że papież nie czuje się niewolnikiem sekt które wymieniłeś z nazwy?
Kłaniam się.
Drogi Stary Niedźwiedziu,
OdpowiedzUsuńa wydawało mi się, że napisałem dość wyraźnie: Papież robi, co może, by nadać spotkaniu wyraz niesynkretyczny, ale może niewiele.
Wybacz, ale nie zgodzę się z Tobą, że to spotkanie to rozmowa cywilizowanych ludzi: to dzień milczenia, coś, czego nasza cywilizacja nie zna.
Po prostu, problemem jest sama FORMUŁA spotkań międzyreligijnych. Benedykt XVI pokazał, że może pójść do synagogi i porozmawiać z Żydami bez zdradzania chrześcijaństwa. A tu jest zagubiony, bo z samej natury takich spotkań jest wpisywany w logikę opracowaną przez masonów. Kwadratura koła. Brak sił, by zastosować cokolwiek więcej niż bierny opór. Bo tegoroczne spotkanie traktuję właśnie jako bierny opór Benedykta XVI.
Drogi Krusejderze
OdpowiedzUsuńSpotkanie takie ma sens jeśli jego strony łączą jakieś wspólne wartości. Ze wymienię choćby szacunek dla życia ludzkiego jako pierwszą która przyszła mi do głowy. Jeśli na ten temat chcą porozmawiać na przykład chrześcijanie różnych obrządków, buddyści i hinduiści bez infantylnych prób nawracania innych na swoją wiarę czy równie głupich prób klecenia na kolanie jakiejś "religii kompromisowej" to nijak nie mogę pojąć skąd ta histeria i opowieści dziwnej treści o rzekomym grzechu jakim jest to spotkanie? Skoro sam stwierdziłeś że Benedykt XVI mógł porozmawiać w synagodze z Żydami bez zdradzania katolicyzmu to miejże choć odrobinę zaufania do swojego największego ziemskiego autorytetu.
Kłaniam się.