Wraz ze wzrostem liczby kapłanów i wiernych zainteresowanych liturgją w rycie klasycznym, biskupi ordynarjusze muszą wymyślać coraz to nowe sposoby zniechęcania katolików do Mszy przedsoborowej.
Jedną z ciekawszych metod wymyślili biskupi Głódź i Nycz – osoby szczególnie zasłużone na odcinku walki z wolą Ojca Świętego Benedykta XVI. Otóż u metropolitów gdańskiego i warszawskiego coraz częściej pojawiają się Msze trydenckie celebrowane regularnie, raz w miesiącu, w środku tygodnia. W ten sposób formalnie są oni kryci, bowiem nie łamią zapisów Summorum Pontificum odnoszących się do próśb wiernych czy preferencyj kapłańskich, ale z drugiej strony – nie pozwalają na złamanie posoborowego monopolu w swoich diecezjach.
Oto po „ośrodkach” gdańskim i pruszkowskim, w których Msza odprawiana była w ostatni czwartek vel drugi piątek miesiąca, powstać może analogiczna sytuacja na warszawskim Ursynowie: życzliwy inicjatywnie proboszcz spotkał się z biskupem i urzędnikami kurji metropolitalnej, po czem wymienił z nimi poglądy. To znaczy: jednostronnie wymienił swoje poglądy na stanowisko interlokutorów.
Jak już pisałem, niedawna instrukcja „Universae Ecclesiae” nie daje tradycjonalistom skutecznych narzędzi umożliwiających szybkie poradzenie sobie ze złą wolą proboszczów i biskupów, niechętnych przywracaniu Mszy przedsoborowej do naszych świątyń. Na ten trick jest zaś zupełnie nieodporna.
Może zatem Ojciec Święty powinien nadać członkom „stałych grup” zabiegających o Mszę w NFRR przywilej zwalniający ich z obowiązku uczestniczenia w NOMie do czasu, aż proboszcz (biskup) umożliwi im wysłuchiwanie Mszy trydenckiej w niedziele i święta ? W ten sposób nasze szeregi rosłyby jak na drożdżach. Kto nie chciałby zostać tradycjonalistą, gdyby wiązała się z tem co najwyżej 1 wizyta w kościele w 3 czwartek miesiąca zamiast coniedzielnej Nowej Mszy ? Mogłoby okazać się nawet, że 60 do 70 % parafjan to tradycjonaliści. Wszystko jest kwestją definicji w czasach posoborowych …
wtorek, 31 maja 2011
poniedziałek, 30 maja 2011
Ks. Piotr Natanek: „Nikt mnie nie nauczył myślenia rzymskiego”
Ksiądz Piotr Natanek staje się swoistą gwiazdą internetu za sprawą kazań, w których potępia w czambuł nowoczesną kulturę i ostrzega przed rozmaitemi zagrożeniami duchowemi. Równocześnie zaś propaguje rozmaite prywatne objawienia, które stają się u niego podstawą wykładu teologicznego. Okrętem flagowym jest wśród nich oczywiście idea intronizacji Chrystusa Króla.
Być może w związku z wielotysięczną publiką filmików takich jak ten
kurja archidiecezji krakowskiej wydała kolejne oświadczenie potępiające działalność duszpasterską ks. Natanka, z treścią którego nie mogę się nie zgodzić:
Dwa dni temu pojawiła się konferencja ks. Natanka nt. modernizmu. Obejrzałem ją z zainteresowaniem, które w trakcie oglądania przeradzało się w smutek i pewne zażenowanie.
Mówiąc ściślej, wypowiedź ks. Natanka nie dotyczy ona samego modernizmu potępionego przez św. Piusa X w encyklice Pascendi, lecz encykliki Quanta cura wraz z Syllabusem błędów Piusa IX. Nie będę streszczał treści wystąpienia, bo nie o to chodzi. Ale przewińcie proszę filmik do mniej więcej 53 minuty …
Komentując zdanie Papieża zawarte w encyklice Quanta cura, odnoszące się do błędów potępianych w Syllabusie
ks. Natanek wypowiada następujące słowa:
Byłoby cudownie jakby papież wydał nam dziś taką encyklikę jak Syllabus, abyśmy wiedzieli, po czym chodzimy. Bo my mamy w nauczaniu misz masz. Dopiero w czasie wakacji będę z wami przerabiał zdanie po zdaniu, będziemy szukali interpretacji, bo dla mnie te zdania też są niezrozumiałe, brzmią jak tabula rasa (sic!). Bo też nie jestem wszystkowiedzący. Gdybym nie przygotował się z innych źródeł, to masy rzeczy bym nie zrozumiał. Nikt mnie nie nauczył myślenia rzymskiego, tego nikt mi nie wykładał. A słowa pisane przez Stolicę Apostolską są precyzyjne, wynikają z doświadczenia wieków, no i mają asystencję Ducha Świętego, nie taką jak nad moją głową czy waszą.
Nie mam powodu nie wierzyć tem słowom ks. Natanka. Zauważmy jednak, że wypowiada je kapłan wyświęcony ponad 25 lat temu, mający doktorat i habilitację, będący wieloletnim wykładowcą Papieskiej Akademii Teologicznej (obecnie: Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie) w Katedrze Historii Kościoła XIX i XX wieku. Osoba z taką pozycją naukową i społeczną powinna mieć w małym palcu Syllabus Piusa IX i potrafić prawidłowo go interpretować obudzona o 3 w nocy !! Tymczasem to ponadgodzinne wystąpienie ks. Natanka wskazuje na brak rozumowania systemowego. Po pierwsze, u tego duchownego filozofja, ogólniej: rozum, nie stanowi podstawy dowodzenia, lecz raczej dodatek do innych tez, w które on wierzy – mam tu na myśli np. prywatne objawienia ; po drugie – nie rozumiejąc poszczególnych zdań, ks. Natanek nie widzi ich konsekwencyj w otaczającym go świecie i skupia się na tem, co potrafi dopasować do swoich problemów. Zatem: zanim ks. Natanek mógłby omawiać i analizować cokolwiek, powinien przyswoić sobie właściwą i poprawną metodologię naukową.
Musiałby uznać, sam przed sobą, jak wielu rzeczy nie wie i pod opieką kogoś bardziej doświadczonego uzupełnić braki w wiedzy, którą powinien był nabyć w seminarjum duchownem. Czy ludzka duma pozwoli mu na takie zachowanie ? Z samodzielnego czytania dokumentów i ich opracowań nie wyniknie za wiele dobrego. Bo niewprawny czytelnik nie będzie wiedział, które opracowanie jest dobre, a które popełnił podobny dyletant.
Po obejrzeniu powyższego wykładu zmieniam zdanie o ks. dr. hab. Piotrze Natanku. Do tej pory miałem go za osobę pyszną, uważającą, że zna się na wszystkiem i dlatego wypowiada się o wszystkiem. Teraz widzę w nim na pierwszym planie nieporadnego i zagubionego katolika. Nie neguję, że na pewno ma swoje wady, jak każdy człowiek. Ale kłopoty ks. Natanka wynikają nie ze złej woli, lecz wprost przeciwnie: z faktu, że chce walczyć ze złem. A to, jaki jest, stanowi winę jego profesorów i promotorów. Ktoś mu nadał w swoim czasie magisterjum, licencjat, doktorat i habilitację. Czy dziwią się Państwo, że Papieska Akademia Teologiczna (PAT) w kręgu krakowskich tradycjonalistów dorobiła się pseudonimu „Patologja” ?
Być może w związku z wielotysięczną publiką filmików takich jak ten
kurja archidiecezji krakowskiej wydała kolejne oświadczenie potępiające działalność duszpasterską ks. Natanka, z treścią którego nie mogę się nie zgodzić:
Działalność rozwijana przez ks. Piotra Natanka jest pozbawiona kościelnej aprobaty, a wiele głoszonych przez niego treści jest teologicznie błędnych. Zamiast głosić najważniejszą prawdę o zbawieniu w Jezusie Chrystusie oraz wiernie zachęcać do ufnego korzystania ze źródeł uświęcania, jakie są w Kościele, kapłan ten wyolbrzymia rozmaite zagrożenia, ucieka się do apokaliptycznych wizji, niepotwierdzonych prywatnych objawień, głosi fantazyjne i ocierające się o śmieszność tezy, które mają niewiele wspólnego z autentyczną wiarą katolicką i ze zdrową pobożnością. Kwestionuje przy tym autorytet Pasterzy Kościoła, którzy nie zgadzają się z jego indywidualną, zniekształconą wizją świata i zbawienia.
Dwa dni temu pojawiła się konferencja ks. Natanka nt. modernizmu. Obejrzałem ją z zainteresowaniem, które w trakcie oglądania przeradzało się w smutek i pewne zażenowanie.
Mówiąc ściślej, wypowiedź ks. Natanka nie dotyczy ona samego modernizmu potępionego przez św. Piusa X w encyklice Pascendi, lecz encykliki Quanta cura wraz z Syllabusem błędów Piusa IX. Nie będę streszczał treści wystąpienia, bo nie o to chodzi. Ale przewińcie proszę filmik do mniej więcej 53 minuty …
Komentując zdanie Papieża zawarte w encyklice Quanta cura, odnoszące się do błędów potępianych w Syllabusie
Dlatego wszystkie i każde z osobna przewrotne zdanie i naukę, wymienione w tym liście, Naszą powagą apostolską odrzucamy i potępiamy, jak też żądamy i rozkazujemy, aby takie poglądy przez wszystkich synów Kościoła uważane były za odrzucone, napiętnowane i potępione.
ks. Natanek wypowiada następujące słowa:
Byłoby cudownie jakby papież wydał nam dziś taką encyklikę jak Syllabus, abyśmy wiedzieli, po czym chodzimy. Bo my mamy w nauczaniu misz masz. Dopiero w czasie wakacji będę z wami przerabiał zdanie po zdaniu, będziemy szukali interpretacji, bo dla mnie te zdania też są niezrozumiałe, brzmią jak tabula rasa (sic!). Bo też nie jestem wszystkowiedzący. Gdybym nie przygotował się z innych źródeł, to masy rzeczy bym nie zrozumiał. Nikt mnie nie nauczył myślenia rzymskiego, tego nikt mi nie wykładał. A słowa pisane przez Stolicę Apostolską są precyzyjne, wynikają z doświadczenia wieków, no i mają asystencję Ducha Świętego, nie taką jak nad moją głową czy waszą.
Nie mam powodu nie wierzyć tem słowom ks. Natanka. Zauważmy jednak, że wypowiada je kapłan wyświęcony ponad 25 lat temu, mający doktorat i habilitację, będący wieloletnim wykładowcą Papieskiej Akademii Teologicznej (obecnie: Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie) w Katedrze Historii Kościoła XIX i XX wieku. Osoba z taką pozycją naukową i społeczną powinna mieć w małym palcu Syllabus Piusa IX i potrafić prawidłowo go interpretować obudzona o 3 w nocy !! Tymczasem to ponadgodzinne wystąpienie ks. Natanka wskazuje na brak rozumowania systemowego. Po pierwsze, u tego duchownego filozofja, ogólniej: rozum, nie stanowi podstawy dowodzenia, lecz raczej dodatek do innych tez, w które on wierzy – mam tu na myśli np. prywatne objawienia ; po drugie – nie rozumiejąc poszczególnych zdań, ks. Natanek nie widzi ich konsekwencyj w otaczającym go świecie i skupia się na tem, co potrafi dopasować do swoich problemów. Zatem: zanim ks. Natanek mógłby omawiać i analizować cokolwiek, powinien przyswoić sobie właściwą i poprawną metodologię naukową.
Musiałby uznać, sam przed sobą, jak wielu rzeczy nie wie i pod opieką kogoś bardziej doświadczonego uzupełnić braki w wiedzy, którą powinien był nabyć w seminarjum duchownem. Czy ludzka duma pozwoli mu na takie zachowanie ? Z samodzielnego czytania dokumentów i ich opracowań nie wyniknie za wiele dobrego. Bo niewprawny czytelnik nie będzie wiedział, które opracowanie jest dobre, a które popełnił podobny dyletant.
Po obejrzeniu powyższego wykładu zmieniam zdanie o ks. dr. hab. Piotrze Natanku. Do tej pory miałem go za osobę pyszną, uważającą, że zna się na wszystkiem i dlatego wypowiada się o wszystkiem. Teraz widzę w nim na pierwszym planie nieporadnego i zagubionego katolika. Nie neguję, że na pewno ma swoje wady, jak każdy człowiek. Ale kłopoty ks. Natanka wynikają nie ze złej woli, lecz wprost przeciwnie: z faktu, że chce walczyć ze złem. A to, jaki jest, stanowi winę jego profesorów i promotorów. Ktoś mu nadał w swoim czasie magisterjum, licencjat, doktorat i habilitację. Czy dziwią się Państwo, że Papieska Akademia Teologiczna (PAT) w kręgu krakowskich tradycjonalistów dorobiła się pseudonimu „Patologja” ?
piątek, 27 maja 2011
Ojciec Święty otrzymał tiarę
Jak podaje blogger OrbisCatholicus podczas wczorajszej audiencji niemiecki przedsiębiorca p. Diter Philippi ofiarował tiarę Ojcu Świętemu Benedyktowi XVI. Co ciekawe, tiara ta powstała w Bułgarji, w prawosławnej pracowni liturgicznej, a ofiarodawcy podkreślali, że gest ten ma służyć jedności między katolikami a prawosławnymi. Piękny strzał w akukumenistów postulujących ograniczenie prymatu biskupa Rzymu jedynie do kwestyj honorowych !! Gratulacje !!
Tiara to papieska korona składająca się z trzech diademów symbolizujących Trójcę Przenajświętszą oraz potrójną władzę - nauczycielską, kapłańską i pasterską, jaką sam Jezus Chrystus przekazał św. Piotrowi i jego następcom.
Dłuższy tekst na temat historji, obecności tiary w papiestwie oraz jej nieobecności w posoborowiu znajdą Państwo w „Zawsze wiernych”
Cieszmy się z tego miłego gestu. Wprawdzie w herbie papieskim Benedykta XVI tiary nie ma – jest tylko mitra biskupia, ale triregnum pojawia się czasem, można by rzec coraz częściej jako dopełnienie do Murzyna z Fryzyngi, niedźwiedzia św. Korbiniana oraz muszli z sanktuarjum św. Jakóba w Santiago de Compostela. Po raz pierwszy niejako oficjalnie zaprezentowano ją w październiku 2010 r. jako element dywanu rozwiniętego z okna, z którego przemawiał Ojciec Święty na Watykanie.
Tiara to papieska korona składająca się z trzech diademów symbolizujących Trójcę Przenajświętszą oraz potrójną władzę - nauczycielską, kapłańską i pasterską, jaką sam Jezus Chrystus przekazał św. Piotrowi i jego następcom.
Dłuższy tekst na temat historji, obecności tiary w papiestwie oraz jej nieobecności w posoborowiu znajdą Państwo w „Zawsze wiernych”
Cieszmy się z tego miłego gestu. Wprawdzie w herbie papieskim Benedykta XVI tiary nie ma – jest tylko mitra biskupia, ale triregnum pojawia się czasem, można by rzec coraz częściej jako dopełnienie do Murzyna z Fryzyngi, niedźwiedzia św. Korbiniana oraz muszli z sanktuarjum św. Jakóba w Santiago de Compostela. Po raz pierwszy niejako oficjalnie zaprezentowano ją w październiku 2010 r. jako element dywanu rozwiniętego z okna, z którego przemawiał Ojciec Święty na Watykanie.
poniedziałek, 23 maja 2011
Ogłoszono przenosiny ze św. Benona (1)
Od dekady niewielki kościółek pw. Świętego Benona na Nowem Mieście jest jedynem miejscem regularnych celebracyj liturgji trydenckiej w lewobrzeżnej Warszawie. W ostatnią niedzielę nasz duszpasterz, o. Krzysztof Stępowski CSsR ogłosił, że postanowiono o przeniesieniu „grupy indultowej” do innej świątyni , do parafji pw. Świętego Klemensa Dworzaka przy ul. Karolkowej. Przyjdzie jeszcze czas na szerszą analizę tej szokującej decyzji w najbliższej przyszłości. Dziś natomiast chciałbym przypomnieć wydarzenia sprzed niemal dokładnie 5 lat. Obchodziliśmy wówczas jubileusz 10 lat od rozpoczęcia indultu kard. Glempa w Warszawie.
W rocznicową niedzielę Świętej Trójcy ojciec Stępowski celebrował uroczystą Mszę z diakonem i subdiakonem a kazanie wygłosił JE x. bp Piotr Jarecki…
Tegoroczna niedziela Świętej Trójcy przypada na 19 czerwca. Nic mi nie wiadomo, by planowano na ten dzień uroczystą Mszę, tudzież by bp Jarecki lub inny z warszawskich biskupów planował zaskoczyć nas swoją obecnością i wypełnieniem zobowiązania z 11 czerwca 2006 r. Grupa indultowa nie będzie miała powodów do radości na kilka dni przed przenosinami. Ponadto, zgodnie z polską tradycją i kulturą, stypy nie urządza się w niedzielę.
W rocznicową niedzielę Świętej Trójcy ojciec Stępowski celebrował uroczystą Mszę z diakonem i subdiakonem a kazanie wygłosił JE x. bp Piotr Jarecki…
Przybyły na te obchody ks. bp Piotr Jarecki wygłosił homilię, w której dobitnie podkreślił, iż grupa gromadząca się w kościele św. Benona jest cząstką Kościoła, a liturgia tradycyjna jest liturgią Kościoła. Zadeklarował również chęć opanowania rytu trydenckiego, aby czasami móc celebrować mszę według mszału św. Piusa V dla tradycjonalistów, gdyż jak zaznaczył mają oni prawo oczekiwać, iż biskup będzie sprawował dla nich mszę w tym obrządku do jakiego są oni przywiązani.
Tegoroczna niedziela Świętej Trójcy przypada na 19 czerwca. Nic mi nie wiadomo, by planowano na ten dzień uroczystą Mszę, tudzież by bp Jarecki lub inny z warszawskich biskupów planował zaskoczyć nas swoją obecnością i wypełnieniem zobowiązania z 11 czerwca 2006 r. Grupa indultowa nie będzie miała powodów do radości na kilka dni przed przenosinami. Ponadto, zgodnie z polską tradycją i kulturą, stypy nie urządza się w niedzielę.
sobota, 21 maja 2011
Tradycyjne święcenia i prymicje AD 2011
Zapowiada się, że w najbliższych miesiącach zostanie wyświęconych na kapłanów kilku naszych rodaków, którzy zamierzają celebrować Najświętszą Ofiarę w rycie klasycznym, a nauczać będą wiernych prawdziwej i świętej wiary katolickiej, a nie jej posoborowego rozwodnionego ersatzu.
Najważniejszą uroczystością będą z pewnością pierwsze w Polsce tradycyjne święcenia kapłańskie od czasów "posoborowej odnowy Kościoła". Dojdzie do nich 4 czerwca w kościele pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Krakowie. Tego dnia o godzinie 9:00 diakon Marek Grabowski FSSP zostanie wyświęcony na kapłana przez JE biskupa Tadeusza Pieronka. Wspierajmy czcigodnego Diakona modlitwą przez pozostające do uroczystości dwa tygodnie! Bliższe informacje o osobie Diakona Marka znajdują się na stronie Bractwa Kapłańskiego Świętego Piotra
Można przekazać wsparcie materialne na organizację uroczystości wpłacając pieniądze na konto Fundacji Constitues Eos: 33 1540 1115 2111 6011 8561 0001 (w tytule wpłaty należy wpisać: "święcenia").
Msza prymicyjna Xiędza Grabowskiego odbędzie się w niedzielę 5 czerwca 2011 roku o godzinie 10.30 w kościele Św. Krzyża w Krakowie.
Tradycyjnie jak każdego roku pod koniec czerwca odbędą się święcenia diakonów Bractwa Świętego Piusa X. W tym roku wśród nich w Zaitzkofen znajdzie się nasz rodak x. Dawid Wierzycki. Uroczysta Msza prymicyjna Xiędza Dawida została zaplanowana na sobotę 16 lipca w kościele p.w. Niepokalanego Poczęcia N.M.Panny w Warszawie-Radości. Zapewne odbędzie się ona w godzinach przedpołudniowych.
Z kolei należący do Instytutu Dobrego Pasterza subdiakon Sergiusz Orzeszko przyjmie święcenia diakonatu 25 czerwca 2011 r. w kościele św. Eligiusza w Bordeaux z rąk Jego Eminencji Dariusza kardynała Castrillóna Hoyosa. Oznacza to, że możliwe są jesienią kolejne święcenia kapłańskie Polaka !
Wspomnę też, że przynajmniej jeden z diakonów, którzy uzyskają święcenia kapłańskie w zwyczajnej formie rytu rzymskiego, planuje celebrację trydenckiej prymicji. Nie czuję się jednak upoważniony do upubliczniania jako pierwszy szczegółów związanych z temi uroczystościami.
AMDG
Najważniejszą uroczystością będą z pewnością pierwsze w Polsce tradycyjne święcenia kapłańskie od czasów "posoborowej odnowy Kościoła". Dojdzie do nich 4 czerwca w kościele pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Krakowie. Tego dnia o godzinie 9:00 diakon Marek Grabowski FSSP zostanie wyświęcony na kapłana przez JE biskupa Tadeusza Pieronka. Wspierajmy czcigodnego Diakona modlitwą przez pozostające do uroczystości dwa tygodnie! Bliższe informacje o osobie Diakona Marka znajdują się na stronie Bractwa Kapłańskiego Świętego Piotra
Można przekazać wsparcie materialne na organizację uroczystości wpłacając pieniądze na konto Fundacji Constitues Eos: 33 1540 1115 2111 6011 8561 0001 (w tytule wpłaty należy wpisać: "święcenia").
Msza prymicyjna Xiędza Grabowskiego odbędzie się w niedzielę 5 czerwca 2011 roku o godzinie 10.30 w kościele Św. Krzyża w Krakowie.
Tradycyjnie jak każdego roku pod koniec czerwca odbędą się święcenia diakonów Bractwa Świętego Piusa X. W tym roku wśród nich w Zaitzkofen znajdzie się nasz rodak x. Dawid Wierzycki. Uroczysta Msza prymicyjna Xiędza Dawida została zaplanowana na sobotę 16 lipca w kościele p.w. Niepokalanego Poczęcia N.M.Panny w Warszawie-Radości. Zapewne odbędzie się ona w godzinach przedpołudniowych.
Z kolei należący do Instytutu Dobrego Pasterza subdiakon Sergiusz Orzeszko przyjmie święcenia diakonatu 25 czerwca 2011 r. w kościele św. Eligiusza w Bordeaux z rąk Jego Eminencji Dariusza kardynała Castrillóna Hoyosa. Oznacza to, że możliwe są jesienią kolejne święcenia kapłańskie Polaka !
Wspomnę też, że przynajmniej jeden z diakonów, którzy uzyskają święcenia kapłańskie w zwyczajnej formie rytu rzymskiego, planuje celebrację trydenckiej prymicji. Nie czuję się jednak upoważniony do upubliczniania jako pierwszy szczegółów związanych z temi uroczystościami.
AMDG
środa, 18 maja 2011
Plusy ujemne UE
Nie podzielam zasadniczo pozytywnych opinij, jakie opublikowano w naszych kręgach po ogłoszeniu instrukcji wykonawczej „Universae Ecclesiae” do Motu Proprio „Summorum Pontificum”. Wprawdzie dokument ten w żadnym wypadku nie jest naszą porażką, ale trudno nazwać go istotnem ułatwieniem dla powrotu liturgji tradycyjnej do naszych świątyń.
Trzy miesiące temu, we wpisie W obronie „Summorum Pontificum” postulowałem, aby w nowym dokumencie Stolicy Apostolskiej zostały poruszone w szczególności takie kwestje jak:
Żadna z tych kwestyj nie została rozwiązana w „Universae Ecclesiae” w sposób wystarczający. Najważniejszy zapis Instrukcji to z naszego widzenia punkt 15
"Grupa wiernych może być określona jako trwale istniejąca (“stabiliter existens”) zgodnie z sensem art. 5, par. 1 motu proprio Summorum Pontificum wówczas, gdy składa się z osób należących do określonej parafii, które, nawet już po opublikowaniu motu proprio Summorum Pontificum łączą się z powodu swej czci dla Liturgii w usus antiquior i które proszą, by mogła ona być celebrowana w kościele parafialnym, w oratorium albo kaplicy. Taka grupa może składać się również z osób należących do różnych parafii lub diecezji, które gromadzą się w powyższym celu w konkretnym kościele parafialnym, kaplicy albo oratorium."
który tak naprawdę powinien mieć zastosowanie do indultów Jana Pawła II celebrowanych na mocy motu proprio Ecclesia Dei na szczeblu diecezjalnym, a nie Mszy parafjalnych odprawianych na mocy Summorum Pontificum. Powinniśmy znajdować się już o szczebel niżej w strukturze kościelnej. Niestety, nie jesteśmy.
Szczerze mówiąc, nie widzę w Universae Ecclesiae skutecznych narzędzi umożliwiających szybkie poradzenie sobie ze złą wolą proboszczów i biskupów, które skutkują według xiędza prałata Pozzo ogromną liczbą skarg napływających do watykańskiej komisji Ecclesia Dei. Jeśli jakieś prawo jest niewykonywane, legislator nie powinien powtarzać jego zapisów w aktach niższego rzędu lecz wyrazić swą wolę dobitniej. Jak ? Na przykład:
Porównajmy tymczasem zapisy paragrafu 21: Ordynariusze są usilnie proszeni o zapewnienie kapłanom okazji uzyskania adekwatnego przygotowania do odprawiania liturgii w formie nadzwyczajnej. Dotyczy to zwłaszcza Seminariów, gdzie przyszli kapłani powinni otrzymać odpowiednia formację, włącznie z nauką łaciny, oraz - jeżeli okoliczności za tym przemawiają - możliwość nauki formy nadzwyczajnej rytu rzymskiego.
z treścią Konstytucji Apostolskiej Veterum Sapientia tj. O podniesieniu studium języka łacińskiego z 22 lutego 1962 r. Dokument ten poleca biskupom, by kształceni przez nich klerycy poznali biegle łacinę, zanim zostaną wyświęceni na kapłanów. Albo z par. 54 Konstytucji o Liturgji Świętej Soboru Watykańskiego II „należy zadbać, aby wierni umieli wspólnie odmawiać lub śpiewać także w języku łacińskim stałe części Mszy świętej dla nich przeznaczone.”.
Wnioski z porównania tych dokumentów nie są optymistyczne, nieprawdaż ?
Pamiętajmy również, że wrogowie Summorum Pontificum zrobią wszystko, co w ich mocy, by torpedować przywracanie Mszy przedsoborowej do naszych kościołów. W Polsce być może posłużą się zapisami paragrafu 19:
„Wierni, którzy proszą o Msze św. w formie nadzwyczajnej, nie mogą w żaden sposób popierać albo należeć do grup, które okazują się być przeciwko ważności bądź prawomocności Mszy św. i Sakramentów celebrowanych w formie zwyczajnej albo przeciwko Biskupowi Rzymu jako Najwyższemu Pasterzowi Kościoła Powszechnego.”
który w oficjalnym przekaziorze posoborowców – KAIu został zinterpretowany słowami:
„O sprawowanie liturgii w formie nadzwyczajnej nie mogą prosić grupy przeciwne Soborowi Watykańskiemu II” , co obszernie skomentował mój zacny e-Kolega z blogosfery Jacques Blutoir w swoim wpisie z dnia 14 maja br.
Im dłużej przyglądam się ideom indultów wydawanych na potrzeby wiernym, tem większą odczuwam rezerwę względem nich. Bowiem liturgja przynależąc Kościołowi, inne prawa i obowiązki określa dla świeckich, a inne dla duchowieństwa. Grupy wiernych proszących o jakąś formę Mszy Świętej zbliżają się niebezpiecznie blisko rahnerowskiej, a więc heretyckiej, koncepcji powszechnego kapłaństwa wiernych, w której celebrans jest tylko wykonawcą woli wspólnoty a nie ofiarnikiem działającym w osobie Chrystusa. Z drugiej zaś strony podtrzymuje to posoborową, również nieortodoksyjną koncepcję liturgji jako służby wspólnocie stawiającej Boga na dalszym planie. Universae Ecclesiae wprost w punkcie 8 wskazuje, że celem Summorum Pontificum jest:
Arcybiskup Marceli Lefebvre, gdyby żył, z pewnością zapytałby, czemu celem podstawowym Summorum Pontificum nie jest ponowne upowszechnianie liturgji, poprzez którą w doskonały sposób oddawana jest Bogu należna Mu cześć. Pomijanie tej oczywistości jest sposobem na przemilczanie prawdy o posoborowej deformie liturgicznej, która przeniosła akcent z teocentryzmu na antropocentryzm. „Reforma reformy” dokonywana przez Ojca Świętego Benedykta XVI i jego współpracowników powinna obalić ten fundament posoborowia. Od tego zależy jej szansa na sukces. Bóg musi być na pierwszem miejscu. Kościół musi działać ad maiorem Dei gloriam.
Trzy miesiące temu, we wpisie W obronie „Summorum Pontificum” postulowałem, aby w nowym dokumencie Stolicy Apostolskiej zostały poruszone w szczególności takie kwestje jak:
doprecyzowanie, jaka liczność grupy wiernych proszących o Mszę w rycie klasycznym jest wystarczająca, by biskup był zobowiązany ją zorganizować,
zapewnienie standardów organizacyjnych Mszy trydenckiej, typu: dogodna godzina, częstotliwość celebracyj,
zobowiązanie biskupów do wprowadzenia nauki klasycznej liturgji w seminarjach duchownych oraz do prowadzenia katechez dla wiernych,
zobowiązanie biskupów do zapewnienia środków materjalnych służących uroczystemu i godnemu odprawianiu Mszy,
rozliczenie biskupów z informacyj przedłożonych o sposobie realizacji MP SP w trzy lata od wejścia w życie dokumentu.
Żadna z tych kwestyj nie została rozwiązana w „Universae Ecclesiae” w sposób wystarczający. Najważniejszy zapis Instrukcji to z naszego widzenia punkt 15
"Grupa wiernych może być określona jako trwale istniejąca (“stabiliter existens”) zgodnie z sensem art. 5, par. 1 motu proprio Summorum Pontificum wówczas, gdy składa się z osób należących do określonej parafii, które, nawet już po opublikowaniu motu proprio Summorum Pontificum łączą się z powodu swej czci dla Liturgii w usus antiquior i które proszą, by mogła ona być celebrowana w kościele parafialnym, w oratorium albo kaplicy. Taka grupa może składać się również z osób należących do różnych parafii lub diecezji, które gromadzą się w powyższym celu w konkretnym kościele parafialnym, kaplicy albo oratorium."
który tak naprawdę powinien mieć zastosowanie do indultów Jana Pawła II celebrowanych na mocy motu proprio Ecclesia Dei na szczeblu diecezjalnym, a nie Mszy parafjalnych odprawianych na mocy Summorum Pontificum. Powinniśmy znajdować się już o szczebel niżej w strukturze kościelnej. Niestety, nie jesteśmy.
Szczerze mówiąc, nie widzę w Universae Ecclesiae skutecznych narzędzi umożliwiających szybkie poradzenie sobie ze złą wolą proboszczów i biskupów, które skutkują według xiędza prałata Pozzo ogromną liczbą skarg napływających do watykańskiej komisji Ecclesia Dei. Jeśli jakieś prawo jest niewykonywane, legislator nie powinien powtarzać jego zapisów w aktach niższego rzędu lecz wyrazić swą wolę dobitniej. Jak ? Na przykład:
przypominając, że Summorum Pontificum nie jest wyjątkiem, wyłomem w nauczaniu Kościoła lecz dopełnieniem do niego wynikającym z kryzysu posoborowego,
nakazując odprawianie cotygodniowej i świątecznej Mszy w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w każdym dekanacie diecezji,
wydając instrukcje szczegółowe do posoborowej odmiany rytu rzymskiego, które stopniowo upodobniałyby go do Mszy Jana XXIII,
obwieszczając jako normę prawną odwoływanie ze stanowisk biskupów, na których wpłynie określona liczba skarg z różnych części diecezji.
Porównajmy tymczasem zapisy paragrafu 21: Ordynariusze są usilnie proszeni o zapewnienie kapłanom okazji uzyskania adekwatnego przygotowania do odprawiania liturgii w formie nadzwyczajnej. Dotyczy to zwłaszcza Seminariów, gdzie przyszli kapłani powinni otrzymać odpowiednia formację, włącznie z nauką łaciny, oraz - jeżeli okoliczności za tym przemawiają - możliwość nauki formy nadzwyczajnej rytu rzymskiego.
z treścią Konstytucji Apostolskiej Veterum Sapientia tj. O podniesieniu studium języka łacińskiego z 22 lutego 1962 r. Dokument ten poleca biskupom, by kształceni przez nich klerycy poznali biegle łacinę, zanim zostaną wyświęceni na kapłanów. Albo z par. 54 Konstytucji o Liturgji Świętej Soboru Watykańskiego II „należy zadbać, aby wierni umieli wspólnie odmawiać lub śpiewać także w języku łacińskim stałe części Mszy świętej dla nich przeznaczone.”.
Wnioski z porównania tych dokumentów nie są optymistyczne, nieprawdaż ?
Pamiętajmy również, że wrogowie Summorum Pontificum zrobią wszystko, co w ich mocy, by torpedować przywracanie Mszy przedsoborowej do naszych kościołów. W Polsce być może posłużą się zapisami paragrafu 19:
„Wierni, którzy proszą o Msze św. w formie nadzwyczajnej, nie mogą w żaden sposób popierać albo należeć do grup, które okazują się być przeciwko ważności bądź prawomocności Mszy św. i Sakramentów celebrowanych w formie zwyczajnej albo przeciwko Biskupowi Rzymu jako Najwyższemu Pasterzowi Kościoła Powszechnego.”
który w oficjalnym przekaziorze posoborowców – KAIu został zinterpretowany słowami:
„O sprawowanie liturgii w formie nadzwyczajnej nie mogą prosić grupy przeciwne Soborowi Watykańskiemu II” , co obszernie skomentował mój zacny e-Kolega z blogosfery Jacques Blutoir w swoim wpisie z dnia 14 maja br.
Im dłużej przyglądam się ideom indultów wydawanych na potrzeby wiernym, tem większą odczuwam rezerwę względem nich. Bowiem liturgja przynależąc Kościołowi, inne prawa i obowiązki określa dla świeckich, a inne dla duchowieństwa. Grupy wiernych proszących o jakąś formę Mszy Świętej zbliżają się niebezpiecznie blisko rahnerowskiej, a więc heretyckiej, koncepcji powszechnego kapłaństwa wiernych, w której celebrans jest tylko wykonawcą woli wspólnoty a nie ofiarnikiem działającym w osobie Chrystusa. Z drugiej zaś strony podtrzymuje to posoborową, również nieortodoksyjną koncepcję liturgji jako służby wspólnocie stawiającej Boga na dalszym planie. Universae Ecclesiae wprost w punkcie 8 wskazuje, że celem Summorum Pontificum jest:
a) ofiarowanie wszystkim wiernym liturgii rzymskiej w usus antiquior, jako skarbu do najstaranniejszego zachowania;
b) zagwarantowanie i realne zapewnienie używania nadzwyczajnej formy wszystkim tym, którzy tego pragną – w takim rozumieniu, że używanie liturgii rzymskiej obowiązującej w 1962 jest prawem danym dla dobra wiernych, a więc ma być interpretowane w sensie przychylnym dla wiernych, którzy są jego głównymi adresatami;
c) sprzyjanie pojednaniu wewnątrz Kościoła.
Arcybiskup Marceli Lefebvre, gdyby żył, z pewnością zapytałby, czemu celem podstawowym Summorum Pontificum nie jest ponowne upowszechnianie liturgji, poprzez którą w doskonały sposób oddawana jest Bogu należna Mu cześć. Pomijanie tej oczywistości jest sposobem na przemilczanie prawdy o posoborowej deformie liturgicznej, która przeniosła akcent z teocentryzmu na antropocentryzm. „Reforma reformy” dokonywana przez Ojca Świętego Benedykta XVI i jego współpracowników powinna obalić ten fundament posoborowia. Od tego zależy jej szansa na sukces. Bóg musi być na pierwszem miejscu. Kościół musi działać ad maiorem Dei gloriam.
poniedziałek, 16 maja 2011
Awantura z Grzegorzem Braunem
W weekend zawrzało w mediach polskojęzycznych. Aktywiści Gazety Wyborczej odkopali w serwisie youtube
film stanowiący relację ze spotkania ze znanym reżyserem Grzegorzem Braunem (m.in. cykl „Errata do biografii”, „Plusy dodatnie, plusy ujemne”, „Marsz wyzwolicieli”), jakie odbyło się w dniu 11 kwietnia br. na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Spotkanie miało na celu promocję filmu „Eugenika w imię postępu”, ale szczególne zainteresowanie wzbudził inny wątek poświęcony osobie abp. Józefa Życińskiego.
Grzegorz Braun znany jest ze swego negatywnego stosunku do zmarłego Metropolity Lubelskiego, zatem zagajenie tego tematu można uznać za swoiste zamachanie czerwoną płachtą przed bykiem szarżującym na corridzie. No i stało się! Demaskator Lecha Wałęsy w kilkuminutowej wypowiedzi użył m.in. takich sformułowań: "Józef Życiński, jako uczestnik życia publicznego w Polsce, było kłamcą i łajdakiem. Łajdactwem nazywam przyczynianie się do szerzenia zamętu wśród bliźnich i rodaków" czy: „Występy publiczne Józefa Życińskiego na łamach antypolskich, antykatolickich gazet, jak na przykład emitowana przez gwiazdę śmierci z ulicy Czerskiej w Warszawie Gazeta Wyborcza - przyczyniały się do szerzenia zamętu” albo: „Józef Życiński podający się za biskupa katolickiego …” oraz oskarżył zmarłego o współpracę ze służbami bezpieczeństwa PRL pod pseudonimem TW Filozof.
Trudno nazwać te słowa głęboko chrześcijańskiemi. Pan Braun popełnił błąd - nie kopie się leżących, zwłaszcza na cmentarzu. Ale co do meritum, ma rację. Niestety. Zmarły był arcyszkodnikiem. Trudno zanegować ten fakt, choćby i szanując jego wybitną inteligencję i wielowymiarowość. Abp Życiński był naszym najwybitniejszym przeciwnikiem w Polsce. Bo wiedział, o co jest gra. I nawet – zachowywał się, jakby był „za a nawet przeciw”.
Sprawa ta nieco przypomina niedawną „aferę negacjonistyczną” biskupa Ryszarda Williamsona, z tem, że zdecydowanie łatwiej byłoby bronić poglądy Brauna po oczyszczeniu ich z niepotrzebnego ładunku emocjonalnego. Nie mam tu najmniejszego zamiaru kwestjonowania istnienia komór gazowych w Auschwitz, lecz wskazuję jedynie na mechanizm medialny. Tymczasem niektórzy nadgorliwi interpretatorzy wypowiedzi Brauna wręcz sugerują, jakoby nie uznawał on ważności święceń biskupich Życińskiego. Nic z tych rzeczy – zwrot „podający się za biskupa katolickiego” daje nam następujące odniesienie: gdyby Józef Życiński był biskupem katolickim, to postępowałby mniej lub więcej tak jak biskupi katoliccy. Przykłady weźmy od kanonizowanych świętych i błogosławionych: abp Józef Pelczar, abp Zygmunt Szczęsny Feliński, abp Antoni Nowowiejski. Czy zachowania śp. abpa Życińskiego choć ocierały się o te przykłady ?
Ale nie to jest najważniejsze w affaire Braun. Jak myślą Państwo, czemu ona wybuchła ? Przecież samego p. Brauna można było zdyskredytować po lutowych wypowiedziach nt. „układu wrocławskiego”. A przecież je przemilczano. Czy możliwe jest, że dopiero w miesiąc po lubelskim wykładzie stażyści Aborczej obejrzeli sobie filmik na youtubie i spisali swe wrażenia ? Nie mogę wykluczyć takiego rozwiązania, ale gdyby tak było, świadczyłoby to bardzo źle zarówno o aktywie GW jak i o organizatorach spotkania, którzy powinni przejrzeć materjał wrzucany do Internetu i go po prostu … ocenzurować, dla dobra swego i swoich przyjaciół politycznych. Nie wydaje mi się również, by michnikowcy chcieli zareklamować nowy film p. Brauna „Eugenikę”. Nie ma też sensu twierdzenie, że ktoś miał życzenie zniszczenia niezbyt przecież ważnego koła myśli politycznej na uniwersytecie. Zatem o co toczyła się ta gra ? Jedyne trofeum, jakie przychodzi na myśl, to wakujący od śmierci Życińskiego stolec metropolity lubelskiego i Kanclerza KULu. Nie wykluczałbym, że środowiska „katolicyzmu otwartego” chcą poprzez tę sprawę wywołać nacisk na Stolicę Apostolską, sugerując, że następcą Życińskiego powinien zostać człowiek silnej ręki szanujący spuściznę po zmarłym. Czyli: ich człowiek.
Podsummowując: trudno jest bronić Pana Grzegorza Brauna, albowiem ostrością i nieostrożnością swej wypowiedzi zrobił on niedźwiedzią przysługę swoim przyjaciołom politycznym. O ile „afera negacjonistyczna” przez swój ogólnoświatowy wymiar, mogła w istotny sposób przyczynić się do widocznej zmiany kursu w lewo przez Ojca Świętego Benedykta XVI, to affaire Braun może mieć jakieś skutki lokalne. Natomiast pragnę z całą mocą potępić objawiające się tu i ówdzie prawicowe listki figowe, które przy okazji tej awantury wchodzą pod skrzydła organu Adama Michnika. Rekrutacje na Czerskiej trwają – po Hallu, Wierzbickim, Michalskim kolejni pragną awansować do miana „ludzi rozumnych”. Ale nic nie ma za darmo. Nasze saloniki i salony są zbiorami rozłącznemi.
film stanowiący relację ze spotkania ze znanym reżyserem Grzegorzem Braunem (m.in. cykl „Errata do biografii”, „Plusy dodatnie, plusy ujemne”, „Marsz wyzwolicieli”), jakie odbyło się w dniu 11 kwietnia br. na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Spotkanie miało na celu promocję filmu „Eugenika w imię postępu”, ale szczególne zainteresowanie wzbudził inny wątek poświęcony osobie abp. Józefa Życińskiego.
Grzegorz Braun znany jest ze swego negatywnego stosunku do zmarłego Metropolity Lubelskiego, zatem zagajenie tego tematu można uznać za swoiste zamachanie czerwoną płachtą przed bykiem szarżującym na corridzie. No i stało się! Demaskator Lecha Wałęsy w kilkuminutowej wypowiedzi użył m.in. takich sformułowań: "Józef Życiński, jako uczestnik życia publicznego w Polsce, było kłamcą i łajdakiem. Łajdactwem nazywam przyczynianie się do szerzenia zamętu wśród bliźnich i rodaków" czy: „Występy publiczne Józefa Życińskiego na łamach antypolskich, antykatolickich gazet, jak na przykład emitowana przez gwiazdę śmierci z ulicy Czerskiej w Warszawie Gazeta Wyborcza - przyczyniały się do szerzenia zamętu” albo: „Józef Życiński podający się za biskupa katolickiego …” oraz oskarżył zmarłego o współpracę ze służbami bezpieczeństwa PRL pod pseudonimem TW Filozof.
Trudno nazwać te słowa głęboko chrześcijańskiemi. Pan Braun popełnił błąd - nie kopie się leżących, zwłaszcza na cmentarzu. Ale co do meritum, ma rację. Niestety. Zmarły był arcyszkodnikiem. Trudno zanegować ten fakt, choćby i szanując jego wybitną inteligencję i wielowymiarowość. Abp Życiński był naszym najwybitniejszym przeciwnikiem w Polsce. Bo wiedział, o co jest gra. I nawet – zachowywał się, jakby był „za a nawet przeciw”.
Sprawa ta nieco przypomina niedawną „aferę negacjonistyczną” biskupa Ryszarda Williamsona, z tem, że zdecydowanie łatwiej byłoby bronić poglądy Brauna po oczyszczeniu ich z niepotrzebnego ładunku emocjonalnego. Nie mam tu najmniejszego zamiaru kwestjonowania istnienia komór gazowych w Auschwitz, lecz wskazuję jedynie na mechanizm medialny. Tymczasem niektórzy nadgorliwi interpretatorzy wypowiedzi Brauna wręcz sugerują, jakoby nie uznawał on ważności święceń biskupich Życińskiego. Nic z tych rzeczy – zwrot „podający się za biskupa katolickiego” daje nam następujące odniesienie: gdyby Józef Życiński był biskupem katolickim, to postępowałby mniej lub więcej tak jak biskupi katoliccy. Przykłady weźmy od kanonizowanych świętych i błogosławionych: abp Józef Pelczar, abp Zygmunt Szczęsny Feliński, abp Antoni Nowowiejski. Czy zachowania śp. abpa Życińskiego choć ocierały się o te przykłady ?
Ale nie to jest najważniejsze w affaire Braun. Jak myślą Państwo, czemu ona wybuchła ? Przecież samego p. Brauna można było zdyskredytować po lutowych wypowiedziach nt. „układu wrocławskiego”. A przecież je przemilczano. Czy możliwe jest, że dopiero w miesiąc po lubelskim wykładzie stażyści Aborczej obejrzeli sobie filmik na youtubie i spisali swe wrażenia ? Nie mogę wykluczyć takiego rozwiązania, ale gdyby tak było, świadczyłoby to bardzo źle zarówno o aktywie GW jak i o organizatorach spotkania, którzy powinni przejrzeć materjał wrzucany do Internetu i go po prostu … ocenzurować, dla dobra swego i swoich przyjaciół politycznych. Nie wydaje mi się również, by michnikowcy chcieli zareklamować nowy film p. Brauna „Eugenikę”. Nie ma też sensu twierdzenie, że ktoś miał życzenie zniszczenia niezbyt przecież ważnego koła myśli politycznej na uniwersytecie. Zatem o co toczyła się ta gra ? Jedyne trofeum, jakie przychodzi na myśl, to wakujący od śmierci Życińskiego stolec metropolity lubelskiego i Kanclerza KULu. Nie wykluczałbym, że środowiska „katolicyzmu otwartego” chcą poprzez tę sprawę wywołać nacisk na Stolicę Apostolską, sugerując, że następcą Życińskiego powinien zostać człowiek silnej ręki szanujący spuściznę po zmarłym. Czyli: ich człowiek.
Podsummowując: trudno jest bronić Pana Grzegorza Brauna, albowiem ostrością i nieostrożnością swej wypowiedzi zrobił on niedźwiedzią przysługę swoim przyjaciołom politycznym. O ile „afera negacjonistyczna” przez swój ogólnoświatowy wymiar, mogła w istotny sposób przyczynić się do widocznej zmiany kursu w lewo przez Ojca Świętego Benedykta XVI, to affaire Braun może mieć jakieś skutki lokalne. Natomiast pragnę z całą mocą potępić objawiające się tu i ówdzie prawicowe listki figowe, które przy okazji tej awantury wchodzą pod skrzydła organu Adama Michnika. Rekrutacje na Czerskiej trwają – po Hallu, Wierzbickim, Michalskim kolejni pragną awansować do miana „ludzi rozumnych”. Ale nic nie ma za darmo. Nasze saloniki i salony są zbiorami rozłącznemi.
sobota, 14 maja 2011
Biskup Williamson FSSPX: Unja personalna na Watykanie
W ciągu ostatniego miesiąca Jego Ekscellencja Xiądz Biskup Ryszard Williamson FSSPX kilkukrotnie wypowiedział się poprzez swoje rozsyłane e-mailem komentarze („ELEISON COMMENTS”) na temat beatyfikacji Jana Pawła II oraz postawy Ojca Świętego Benedykta XVI. Ponieważ teksty te nie są regularnie tłomaczone na nasz język, uznałem za celowe streszczenie myśli Xiędza Biskupa zawartych w komentarzach CXCV i CXCVIII.
„Czy Jan Paweł II jest błogosławionym Kościoła katolickiego?” – pyta Biskup Williamson. I odpowiada: jest on raczej neobłogosławionym Kościoła Posoborowego. A czemże jest ów „Kościół Posoborowy” ? By to wyjaśnić, konieczna jest parabola. Katolicyzm jest jak benzyna – paliwo, dzięki któremu można jeździć samochodem. Na przeciwległym krańcu jest świecki humanizm, globalistyczna religja, której może w tem porównaniu odpowiadać woda. Obie substancje różnią się od siebie wyraźnie właściwościami tak, że niesposób je pomylić. Posoborowy neokatolicyzm jest zaś jak benzyna, do której dolano pewną domieszkę wody. Mieszanina tych cieczy wciąż pachnie i smakuje jak benzyna, ale nie ma jej właściwości: samochód nie ujedzie na takiem paliwie. Domieszka świeckiego humanizmu, jaką zawiera posoborowie, może zatrzymać działanie katolicyzmu. W tym konkretnym przypadku, dobrzy katolicy mogą się mylić, podejrzewając, że neobeatyfikacja jest ostatnim krokiem ku nieomylnej kanonizacji świętego.
Odkąd Jan Paweł II złagodził zasady procesu kanonizacyjnego, wymagany jest jeden a nie dwa cuda konieczne do wyniesienia kandydata na ołtarze, a co równie ważne (dopisek Krusejdera): integralność czynów postaci, której życie jest badane, coraz częściej zastępuje fragmentaryczność. Można zostać neobłogosławionym z uwagi na pewne zalety i cechy charakteru, niezależnie od pozostałych ułomności. I taki właśnie jest przypadek Jana Pawła II – posoborowego „bogosławionego”.
Katolików mogą zmylić elementy ich religji, które wciąż pozostają w Kościele Posoborowym. Ale tak jak Sobór Watykański II został zaprojektowany, by zastąpić katolicyzm posoborowiem, tak i posoborowie jest jedynie etapem ku wprowadzeniu świeckiego humanizmu. Trwa procesja od Bogu poprzez Neoboga ku Niebogu. Obecnie Watykan promuje neobłogosławionych swojego Neoboga, ale zapewne niedługo pojawią się „błogosławieni” Nieboga. Pamiętajmy jednak, jak naucza św. Augustyn, że prawdziwy Bóg nie porzuci żadnej duszy, jeśli ta dusza sama pierwej nie wyrzekła się Boga.
„Czy Benedykt XVI jest papieżem ?” pyta Biskup Williamson. I odpowiada: jest on zarówno prawdziwym papieżem Kościoła katolickiego jak i neopapieżem Kościoła Posoborowego, bo na dziś nie są to ciała rozłączne. Z jednej strony został on ważnie wybrany podczas conclave AD 2005 i zasługuje odtąd na wszelki szacunek, cześć i wsparcie jako Wikarjusz Chrystusowy. Z drugiej strony oczywistem jest, że Papież podejmuje działania wskazujące, że jest on głową Kościoła Posoborowego. Świadczą o tem np. neobeatyfikacja Jana Pawła II czy październikowe wspominanie spotkania z 1986 r. w Assyżu, podczas którego w imię posoborowego ekumenizmu pogwałcono pierwsze przykazanie Boże. Benedykt XVI zatem nie tylko pełni funkcję Wikarjusza Chrystusowego ale i – jak sądzę - zdradza ją nieutwierdzając braci swych w wierze. Szanując go jako Piotra naszych czasów, nie mogę podążać za nim czy być mu posłuszny, kiedy nie zachowuje się jak Piotr. Rozróżnienie to czynił również Arcybiskup Lefebvre.
Zauważmy również, że zdradzając – przynajmniej obiektywnie – prawdziwą religję, Benedykt XVI równocześnie trzyma się jej. Dla przykładu, organizując III spotkanie w Assyżu bez mieszania religij (jakie miało miejsce 25 lat temu), nakazuje, by procesja zgromadzonych odbywała się w ciszy. Innemi słowy, gdy promuje błąd, stara się nie porzucić prawdy. Stale przypomina matematyka dopuszczającego, że 2 + 2 = 4 albo 5. Jeśli tak czyni Papież, to realizuje receptę na zamieszanie w Kościele. Bowiem każdy podążający za jego „arytmetyką”, będzie doświadczał w głowie sprzeczności.
Zauważmy jednak, że Benedykt XVI osobiście jako matematyk twierdzi, że wierzy, że „2 + 2 = 4”. Tak długo, jak jego postawa jest szczera, a taką się być wydaje – Papież nie zaprzecza dobrowolnie żadnej ze zdefiniowanych praw wiary katolickiej. Raczej jest przekonany, jak dowodzi bp Tissier, że „regeneruje” je za pomocą nowoczesnego myślenia. Trudno zatem oskarżyć go o hołdowanie formalnej herezji w takim przypadku, w związku z czem nawet promowanie i umiłowanie przez Benedykta XVI wykładni „2 + 2 = 5” nie zmieni biskupa Williamsona w sedewakantystę.
„Czy Jan Paweł II jest błogosławionym Kościoła katolickiego?” – pyta Biskup Williamson. I odpowiada: jest on raczej neobłogosławionym Kościoła Posoborowego. A czemże jest ów „Kościół Posoborowy” ? By to wyjaśnić, konieczna jest parabola. Katolicyzm jest jak benzyna – paliwo, dzięki któremu można jeździć samochodem. Na przeciwległym krańcu jest świecki humanizm, globalistyczna religja, której może w tem porównaniu odpowiadać woda. Obie substancje różnią się od siebie wyraźnie właściwościami tak, że niesposób je pomylić. Posoborowy neokatolicyzm jest zaś jak benzyna, do której dolano pewną domieszkę wody. Mieszanina tych cieczy wciąż pachnie i smakuje jak benzyna, ale nie ma jej właściwości: samochód nie ujedzie na takiem paliwie. Domieszka świeckiego humanizmu, jaką zawiera posoborowie, może zatrzymać działanie katolicyzmu. W tym konkretnym przypadku, dobrzy katolicy mogą się mylić, podejrzewając, że neobeatyfikacja jest ostatnim krokiem ku nieomylnej kanonizacji świętego.
Odkąd Jan Paweł II złagodził zasady procesu kanonizacyjnego, wymagany jest jeden a nie dwa cuda konieczne do wyniesienia kandydata na ołtarze, a co równie ważne (dopisek Krusejdera): integralność czynów postaci, której życie jest badane, coraz częściej zastępuje fragmentaryczność. Można zostać neobłogosławionym z uwagi na pewne zalety i cechy charakteru, niezależnie od pozostałych ułomności. I taki właśnie jest przypadek Jana Pawła II – posoborowego „bogosławionego”.
Katolików mogą zmylić elementy ich religji, które wciąż pozostają w Kościele Posoborowym. Ale tak jak Sobór Watykański II został zaprojektowany, by zastąpić katolicyzm posoborowiem, tak i posoborowie jest jedynie etapem ku wprowadzeniu świeckiego humanizmu. Trwa procesja od Bogu poprzez Neoboga ku Niebogu. Obecnie Watykan promuje neobłogosławionych swojego Neoboga, ale zapewne niedługo pojawią się „błogosławieni” Nieboga. Pamiętajmy jednak, jak naucza św. Augustyn, że prawdziwy Bóg nie porzuci żadnej duszy, jeśli ta dusza sama pierwej nie wyrzekła się Boga.
„Czy Benedykt XVI jest papieżem ?” pyta Biskup Williamson. I odpowiada: jest on zarówno prawdziwym papieżem Kościoła katolickiego jak i neopapieżem Kościoła Posoborowego, bo na dziś nie są to ciała rozłączne. Z jednej strony został on ważnie wybrany podczas conclave AD 2005 i zasługuje odtąd na wszelki szacunek, cześć i wsparcie jako Wikarjusz Chrystusowy. Z drugiej strony oczywistem jest, że Papież podejmuje działania wskazujące, że jest on głową Kościoła Posoborowego. Świadczą o tem np. neobeatyfikacja Jana Pawła II czy październikowe wspominanie spotkania z 1986 r. w Assyżu, podczas którego w imię posoborowego ekumenizmu pogwałcono pierwsze przykazanie Boże. Benedykt XVI zatem nie tylko pełni funkcję Wikarjusza Chrystusowego ale i – jak sądzę - zdradza ją nieutwierdzając braci swych w wierze. Szanując go jako Piotra naszych czasów, nie mogę podążać za nim czy być mu posłuszny, kiedy nie zachowuje się jak Piotr. Rozróżnienie to czynił również Arcybiskup Lefebvre.
Zauważmy również, że zdradzając – przynajmniej obiektywnie – prawdziwą religję, Benedykt XVI równocześnie trzyma się jej. Dla przykładu, organizując III spotkanie w Assyżu bez mieszania religij (jakie miało miejsce 25 lat temu), nakazuje, by procesja zgromadzonych odbywała się w ciszy. Innemi słowy, gdy promuje błąd, stara się nie porzucić prawdy. Stale przypomina matematyka dopuszczającego, że 2 + 2 = 4 albo 5. Jeśli tak czyni Papież, to realizuje receptę na zamieszanie w Kościele. Bowiem każdy podążający za jego „arytmetyką”, będzie doświadczał w głowie sprzeczności.
Zauważmy jednak, że Benedykt XVI osobiście jako matematyk twierdzi, że wierzy, że „2 + 2 = 4”. Tak długo, jak jego postawa jest szczera, a taką się być wydaje – Papież nie zaprzecza dobrowolnie żadnej ze zdefiniowanych praw wiary katolickiej. Raczej jest przekonany, jak dowodzi bp Tissier, że „regeneruje” je za pomocą nowoczesnego myślenia. Trudno zatem oskarżyć go o hołdowanie formalnej herezji w takim przypadku, w związku z czem nawet promowanie i umiłowanie przez Benedykta XVI wykładni „2 + 2 = 5” nie zmieni biskupa Williamsona w sedewakantystę.
Zaskakujący zwrot w sprawie abp. Teodorowicza
Portal kresy.pl opublikował kilka dni temu zaskakującą notatkę odnoszącą się do ostatniego jak dotąd metropolity lwowskiego obrządku ormiańskokatolickiego, śp. Arcybiskupa Józefa Teodorowicza. Ów niezłomny patriota polski i ormiański został pochowany na Cmentarzu Orląt Lwowskich AD 1938. Za okupacji bolszewickiej jego doczesne szczątki zostały przeniesione do innego grobowca, by uchronić je przed profanacją, możliwą podczas likwidacji Cmentarza Orląt.
Jak pisał o sprawie Xiądz Tadeusz Isakowicz - Zaleski
Ów skromny grobowiec pozostaje pusty, albowiem okupujący Lwów od 20 lat Ukraińcy nie wyrażają zgody na pochówek duchowego przywódcy Orląt. Czy to się zmieniło ? Z notatki zamieszczonej na kresy.pl wynika, że tak. Nie wiemy, czy pogrzeb ma mieć charakter adekwatny do rangi Arcybiskupa, czy jest półprywatną inicjatywą, dla której nie zabezpieczono wsparcia ze strony instytucyj państwowych.
Z jednej strony, serce chciałoby, by szczątki naszego wielkiego rodaka spoczęły wreszcie w godnem miejscu. Ze strony drugiej, skoro spoczywają w innym grobie od kilkudziesięciu lat, to powinny być stamtąd przeniesione w godny i honorowy sposób, podczas uroczystości uświetnionej obecnością kardynałów, biskupów, prezydentów, ministrów i przedstawicieli mniejszości ormiańskiej. Mam poważne wątpliwości, czy wszystko to nastąpi, albowiem zapowiedziana data pogrzebu – 6 czerwca – to poniedziałek, a więc dzień uniemożliwiający liczny udział zwykłych ludzi. Wreszcie, od czego być może należałoby zacząć tę notatkę, moje wielkie wątpliwości budzi teza główna informacji portalu kresy.pl, jakoby „po wielu latach udało się odnaleźć trumnę arcybiskupa ukrytą w rodzinnym grobowcu Kłosowskich.”
Od kilku lat interesuję się sprawą ponownego pochówku szczątków Arcybiskupa i bez trudności znałem nazwisko rodziny, w grobie której zostały one złożone. Nie chce mi się wierzyć, by zarówno polscy specjaliści do spraw dziedzictwa narodowego znajdującego się poza aktualnemi granicami Polski jak i przedstawiciele mniejszości polskiej we Lwowie, dopiero w tych dniach odkryli tę trumnę. Bo grobowce na Łyczakowie to nie są egipskie piramidy, w których latami można szukać szczątków tego czy innego faraona.
Coś w sprawie ponownego pochówku Arcybiskupa Józefa Teodorowicza może głęboko nie grać. Albo, jak napisałem, jest to półprywatna inicjatywa kręgu pasjonatów, albo – czego również nie można wykluczyć – smutny przykład wielowymiarowej „zgody” polegającej na szybkiem załatwieniu „problemu”. Nie oczekujmy wówczas, by za cztery tygodnie ukazała się jakakolwiek większa relacja z pogrzebu. Bo nikt „ważny” nie będzie w nim uczestniczył, jedynie garstka Ormian z III RP…
Last but not least: nie podano, gdzie będzie miał miejsce ponowny pochówek Arcybiskupa. Nie wyobrażam sobie innego miejsca niż kwatery Orląt, ale skoro nie podano tej informacji, to wszystko jest możliwe.
Jak pisał o sprawie Xiądz Tadeusz Isakowicz - Zaleski
"Od 1991 r. środowisko ormiańskie w Polsce czyni starania o godny pochówek arcybiskupa, ale sprawa ta nie może znaleźć swojego szczęśliwego finału, choć dawny grobowiec Teodorowicza na Cmentarzu Orląt został ostatnio odnowiony w ramach prac renowacyjnych, prowadzonych przez min. Andrzeja Przewoźnika, sekretarza Rady Pamięci Miejsc Walk i Męczeństwa. Grobowiec jest jednak nadal pusty."
Ów skromny grobowiec pozostaje pusty, albowiem okupujący Lwów od 20 lat Ukraińcy nie wyrażają zgody na pochówek duchowego przywódcy Orląt. Czy to się zmieniło ? Z notatki zamieszczonej na kresy.pl wynika, że tak. Nie wiemy, czy pogrzeb ma mieć charakter adekwatny do rangi Arcybiskupa, czy jest półprywatną inicjatywą, dla której nie zabezpieczono wsparcia ze strony instytucyj państwowych.
Z jednej strony, serce chciałoby, by szczątki naszego wielkiego rodaka spoczęły wreszcie w godnem miejscu. Ze strony drugiej, skoro spoczywają w innym grobie od kilkudziesięciu lat, to powinny być stamtąd przeniesione w godny i honorowy sposób, podczas uroczystości uświetnionej obecnością kardynałów, biskupów, prezydentów, ministrów i przedstawicieli mniejszości ormiańskiej. Mam poważne wątpliwości, czy wszystko to nastąpi, albowiem zapowiedziana data pogrzebu – 6 czerwca – to poniedziałek, a więc dzień uniemożliwiający liczny udział zwykłych ludzi. Wreszcie, od czego być może należałoby zacząć tę notatkę, moje wielkie wątpliwości budzi teza główna informacji portalu kresy.pl, jakoby „po wielu latach udało się odnaleźć trumnę arcybiskupa ukrytą w rodzinnym grobowcu Kłosowskich.”
Od kilku lat interesuję się sprawą ponownego pochówku szczątków Arcybiskupa i bez trudności znałem nazwisko rodziny, w grobie której zostały one złożone. Nie chce mi się wierzyć, by zarówno polscy specjaliści do spraw dziedzictwa narodowego znajdującego się poza aktualnemi granicami Polski jak i przedstawiciele mniejszości polskiej we Lwowie, dopiero w tych dniach odkryli tę trumnę. Bo grobowce na Łyczakowie to nie są egipskie piramidy, w których latami można szukać szczątków tego czy innego faraona.
Coś w sprawie ponownego pochówku Arcybiskupa Józefa Teodorowicza może głęboko nie grać. Albo, jak napisałem, jest to półprywatna inicjatywa kręgu pasjonatów, albo – czego również nie można wykluczyć – smutny przykład wielowymiarowej „zgody” polegającej na szybkiem załatwieniu „problemu”. Nie oczekujmy wówczas, by za cztery tygodnie ukazała się jakakolwiek większa relacja z pogrzebu. Bo nikt „ważny” nie będzie w nim uczestniczył, jedynie garstka Ormian z III RP…
Last but not least: nie podano, gdzie będzie miał miejsce ponowny pochówek Arcybiskupa. Nie wyobrażam sobie innego miejsca niż kwatery Orląt, ale skoro nie podano tej informacji, to wszystko jest możliwe.
wtorek, 10 maja 2011
Po staremu !!
Zapowiedź zorganizowania w Olsztynie wykładu i Mszy Świętej trydenckiej celebrowanej przez x. Edmunda Naujokaitisa FSSPX zmobilizowała miejscowych hierarchów do dania silnego odporu.
Oto sam Wikarjusz Generalny tamtejszej Archidiecezji podpisał oświadczenie, które wskazuje, że poziom wiedzy kurjalistów na temat tradycjonalizmu katolickiego podnosi się bardzo powoli. Przeanalizujmy zatem poszczególne twierdzenia formowane przez JE biskupa Jacka Jezierskiego.
1. Bractwo św. Piusa X działa nielegalnie z punku widzenia prawa obowiązującego w Kościele.
Widzę tu ów powolny progres we właściwą stronę (a więc ... regres), albowiem nie ma fałszywego oskarżania lefebrystów o schizmę.
2. Bractwo, którego założycielem był abp Marcel Lefébvre (+1991), kwestionuje ustalenia Soboru Watykańskiego II oraz nauczanie papieży Jana XXIII, Pawła VI i Jana Pawła II.
Z tekstu nie wynika zatem, by Bractwo kwestjonowało nauczanie aktualnego papieża, Ojca Świętego Benedykta XVI. Nie jest jednak oczywiste, czy nauczanie to jest przyjmowane przez ... archidiecezję warmińską.
3. Wobec aktu poważnego nieposłuszeństwa abp Marcela Lefébvre jakim było samowolne udzielenie święceń biskupich czterem osobom, Jan Paweł II stwierdził zaciągnięcie kary ekskomuniki wobec szafarza święceń oraz czterech wyświęconych przez niego biskupów (1988).
4. Ojciec Święty Benedykt XVI próbuje szukać sposobów integracji społeczności tradycjonalistów z Kościołem Powszechnym. Dlatego, uwolnił czterech biskupów z kar kościelnych zaciągniętych poprzez nielegalne przyjęcie święceń (2009). Biskupi ci, nie zyskali przez to prawa do pełnienia jakichkolwiek funkcji.
To oficjalna linja Watykanu.
5. Dialog z tradycjonalistami prowadzi Stolica Apostolska. Nie przyniósł on na razie rezultatów. Tradycjonaliści odrzucają nadal nauczanie Soboru na temat wolności religijnej (praw człowieka), możliwości dialogu z judaizmem, ekumenizmu oraz dialogu z religiami.
Celem rozmów pomiędzy FSSPX a Stolicą Apostolską NIE jest doprowadzenie do uznania przez Bractwo poglądów teologicznych podzielanych przez członków Kościoła Posoborowego. Przestawiciele Watykanu w rzeczonej komisji dwustronnej to konserwatywni teologowie katoliccy, którzy sami są nastawieni krytycznie do posoborowej rzeczywistości.
6. Uczestnictwo katolików z liturgii tradycjonalistów byłoby aktem nieposłuszeństwa Kościołowi i sprzyjałoby to zamętowi w życiu kościelnym.
Co miał Biskup na myśli, zapewne nie wie nawet on sam. Albowiem od niemal czterech lat najwyższy ziemski przełożony biskupa Jezierskiego, J.Św. Benedykt XVI nakazuje mu w motu proprio Summorum Pontificum:
Jaka jest realizacja woli Ojca Świętego w archidiecezji warmińskiej, możemy sprawdzić na stronach Nowego Ruchu Liturgicznego.
W całej archidiecezji celebrowana jest publicznie 1 (słownie: JEDNA) Msza miesięcznie, w jednej z podolsztyńskich miejscowości. Jednak archidiecezja nie ma w tem żadnego udziału - to prywatna inicjatywa pewnego zacnego proboszcza, który bez zachęty swojego biskupa wypełnia wolę Ojca Świętego Benedykta XVI. Wiem też o Mszach prywatnych celebrowanych również z własnej inicjatywy przez zakonników, np. w Stoczku Warmińskim.
Wszystko to jednak pokazuje nam, że wprowadzenie w Olsztynie Mszy odprawianej "po staremu" odbędzie się "po staremu": najpierw kilkukrotnie przyjadą xięża lefebryści a dopiero wtedy, pod groźbą powstania regularnej kaplicy, biskup się łaskawie zgodzi i jakiejś koncesji udzieli.
Wiernych Tradycji katolickiej z Olsztyna i wszystkich katolikom, którzy są im życzliwi, proszę o modlitwę do Świętej Królowej Jadwigi. Bowiem bez osobistego poświęcenia naszej Świętej, przodkowie nasi przed sześcioma wiekami nie nawróciliby Litwy. A bez tego nie byłoby dziś zacnego litewskiego xiędza Edmunda, który niczem spółczesny święty Wojciech, czyni konkretne kroki ku rekatolicyzacji dawnych ziem pruskich. Wstydź się kurjo warmińska, wstydź się xięże biskupie Jezierski, że wasze zas...adnicze obowiązki musi wypełniać przyjezdny kapłan, misjonarz. Żenujące oświadczenie, którem powyżej omówił, jest najlepszym dowodem na istnienie kryzysu Kościoła.
Oto sam Wikarjusz Generalny tamtejszej Archidiecezji podpisał oświadczenie, które wskazuje, że poziom wiedzy kurjalistów na temat tradycjonalizmu katolickiego podnosi się bardzo powoli. Przeanalizujmy zatem poszczególne twierdzenia formowane przez JE biskupa Jacka Jezierskiego.
1. Bractwo św. Piusa X działa nielegalnie z punku widzenia prawa obowiązującego w Kościele.
Widzę tu ów powolny progres we właściwą stronę (a więc ... regres), albowiem nie ma fałszywego oskarżania lefebrystów o schizmę.
2. Bractwo, którego założycielem był abp Marcel Lefébvre (+1991), kwestionuje ustalenia Soboru Watykańskiego II oraz nauczanie papieży Jana XXIII, Pawła VI i Jana Pawła II.
Z tekstu nie wynika zatem, by Bractwo kwestjonowało nauczanie aktualnego papieża, Ojca Świętego Benedykta XVI. Nie jest jednak oczywiste, czy nauczanie to jest przyjmowane przez ... archidiecezję warmińską.
3. Wobec aktu poważnego nieposłuszeństwa abp Marcela Lefébvre jakim było samowolne udzielenie święceń biskupich czterem osobom, Jan Paweł II stwierdził zaciągnięcie kary ekskomuniki wobec szafarza święceń oraz czterech wyświęconych przez niego biskupów (1988).
4. Ojciec Święty Benedykt XVI próbuje szukać sposobów integracji społeczności tradycjonalistów z Kościołem Powszechnym. Dlatego, uwolnił czterech biskupów z kar kościelnych zaciągniętych poprzez nielegalne przyjęcie święceń (2009). Biskupi ci, nie zyskali przez to prawa do pełnienia jakichkolwiek funkcji.
To oficjalna linja Watykanu.
5. Dialog z tradycjonalistami prowadzi Stolica Apostolska. Nie przyniósł on na razie rezultatów. Tradycjonaliści odrzucają nadal nauczanie Soboru na temat wolności religijnej (praw człowieka), możliwości dialogu z judaizmem, ekumenizmu oraz dialogu z religiami.
Celem rozmów pomiędzy FSSPX a Stolicą Apostolską NIE jest doprowadzenie do uznania przez Bractwo poglądów teologicznych podzielanych przez członków Kościoła Posoborowego. Przestawiciele Watykanu w rzeczonej komisji dwustronnej to konserwatywni teologowie katoliccy, którzy sami są nastawieni krytycznie do posoborowej rzeczywistości.
6. Uczestnictwo katolików z liturgii tradycjonalistów byłoby aktem nieposłuszeństwa Kościołowi i sprzyjałoby to zamętowi w życiu kościelnym.
Co miał Biskup na myśli, zapewne nie wie nawet on sam. Albowiem od niemal czterech lat najwyższy ziemski przełożony biskupa Jezierskiego, J.Św. Benedykt XVI nakazuje mu w motu proprio Summorum Pontificum:
Mszał Rzymski ogłoszony przez św. Piusa V i wydany po raz kolejny przez bł. Jana XXIII powinien być uznawany za nadzwyczajny wyraz tej samej zasady modlitwy (Lex orandi) i musi być odpowiednio uznany ze względu na czcigodny i starożytny zwyczaj. Te dwa wyrazy zasady modlitwy (Lex orandi) Kościoła nie mogą w żaden sposób prowadzić do podziału w zasadach wiary (Lex credendi). Są to bowiem dwie formy tego samego Rytu Rzymskiego.
Jaka jest realizacja woli Ojca Świętego w archidiecezji warmińskiej, możemy sprawdzić na stronach Nowego Ruchu Liturgicznego.
W całej archidiecezji celebrowana jest publicznie 1 (słownie: JEDNA) Msza miesięcznie, w jednej z podolsztyńskich miejscowości. Jednak archidiecezja nie ma w tem żadnego udziału - to prywatna inicjatywa pewnego zacnego proboszcza, który bez zachęty swojego biskupa wypełnia wolę Ojca Świętego Benedykta XVI. Wiem też o Mszach prywatnych celebrowanych również z własnej inicjatywy przez zakonników, np. w Stoczku Warmińskim.
Wszystko to jednak pokazuje nam, że wprowadzenie w Olsztynie Mszy odprawianej "po staremu" odbędzie się "po staremu": najpierw kilkukrotnie przyjadą xięża lefebryści a dopiero wtedy, pod groźbą powstania regularnej kaplicy, biskup się łaskawie zgodzi i jakiejś koncesji udzieli.
Wiernych Tradycji katolickiej z Olsztyna i wszystkich katolikom, którzy są im życzliwi, proszę o modlitwę do Świętej Królowej Jadwigi. Bowiem bez osobistego poświęcenia naszej Świętej, przodkowie nasi przed sześcioma wiekami nie nawróciliby Litwy. A bez tego nie byłoby dziś zacnego litewskiego xiędza Edmunda, który niczem spółczesny święty Wojciech, czyni konkretne kroki ku rekatolicyzacji dawnych ziem pruskich. Wstydź się kurjo warmińska, wstydź się xięże biskupie Jezierski, że wasze zas...adnicze obowiązki musi wypełniać przyjezdny kapłan, misjonarz. Żenujące oświadczenie, którem powyżej omówił, jest najlepszym dowodem na istnienie kryzysu Kościoła.
poniedziałek, 9 maja 2011
Zabawa z Jezusem
Chyba każdy z nas zaryzykowałby tezę, że objaśnianie Mszy Świętej jako "zabawy z Jezusem" jest chorem urojeniem jakiegoś posoborowego oprawcy liturgicznego. Jednak czasem pozory mogą mylić, albowiem nazywa się tak jeden z cenniejszych i ciekawszych zabytków językowo - liturgicznych wieku XVII. Mam tu na myśli opracowanie pt. "Zabawa z Jezusem przez Mszą Świętą" autorstwa x. Marcina Hinczy TJ. Zawiera ono popularny, "przedsoborowy" sposób rozważania tajemnic Mszy Świętej nawiązujący do kolejnych części Ofjary Eucharystycznej.
W każdym modlitewniku naszych dziadków znajdowało się jedno lub dwa tego typu rozmyślania, które uwypuklały dla pożytku wiernych określone aspekty liturgji katolickiej. Taka pomoc dla wiernych była częstszą niż Mszaliki zawierające Ordo Missae, które pojawiły się w Polsce zasadniczo w 2 połowie XIX wieku.
Dodajmy wreszcie, na zakończenie tego krótkiego wpisu, o co chodzi z tytułową frapującą ZABAWĄ. W staropolszczyźnie wyraz ten oznaczał "zajmowanie się", "zajęcie", a więc nie miał żadnych konotacyj związanych z rozrywką. Nie musimy zatem zawiadamiać hipotetycznej "Kroniki Vetus Ordo", prowadzonej przez równie hipotetycznego Sinistrusa.
Zapraszam Państwa do galerji zawierającej skany rozważań ojca Hinczy oraz życzę pożytecznej i miłej lektury.
W każdym modlitewniku naszych dziadków znajdowało się jedno lub dwa tego typu rozmyślania, które uwypuklały dla pożytku wiernych określone aspekty liturgji katolickiej. Taka pomoc dla wiernych była częstszą niż Mszaliki zawierające Ordo Missae, które pojawiły się w Polsce zasadniczo w 2 połowie XIX wieku.
Dodajmy wreszcie, na zakończenie tego krótkiego wpisu, o co chodzi z tytułową frapującą ZABAWĄ. W staropolszczyźnie wyraz ten oznaczał "zajmowanie się", "zajęcie", a więc nie miał żadnych konotacyj związanych z rozrywką. Nie musimy zatem zawiadamiać hipotetycznej "Kroniki Vetus Ordo", prowadzonej przez równie hipotetycznego Sinistrusa.
Zapraszam Państwa do galerji zawierającej skany rozważań ojca Hinczy oraz życzę pożytecznej i miłej lektury.
poniedziałek, 2 maja 2011
Dwie gry, dwie parafie
I. Od zeszłego roku użytkownicy Facebook’a mogą korzystać z przyjaznej pro-katolickiej gry przeglądarkowej PriestVille. Nie jest ona zbyt skomplikowana i nie daje rozwinąć skrzydeł graczom, którzy dniami i nocami katowali kolejne odsłony Sid Meier’s Civilization, ale pozwala awansować – od prostego proboszcza poprzez prałata, biskupa, arcybiskupa i kardynała aż po samego papieża.
Gra ma jakieś walory edukacyjne, bowiem każdy duchowny może i powinien pożywać energję na czytaniach liturgicznych, zapoznaje się z życiorysem świętym będącym patronem danego dnia a także z rozmaitemi obowiązkami, jakie w ciągu roku kościelnego są udziałem duchownych: szkolenie ministrantów, święcenie palm na Niedzielę Palmową, prowadzenie procesji Bożego Ciała, asystowanie przy sakramencie małżeństwa.
Priestville opisuje współczesny Kościół katolicki, zatem mamy też np. spotkania międzyreligijne z innowiercami. Jednak więcej jest w niej akcentów tradycjonalistycznych: można kupić sobie Mszał Jana XXIII czy manipularz i korzystać ze związanych z nimi bonusów w debatach, tudzież gdy będąc prałatem zapraszamy do koncelebry jednego z księży – emerytów, pojawia się komentarz, że kapłan wolałby odprawiać tradycyjną Mszę łacińską.
Patrząc po użytkownikach Priestville, jest tam sporo naszych ludzi. Pseudonimy: Marcel Lefebvre, Antonio de Castro Mayer oraz imiona papieży Piusów są często spotkane, zapewne jest nas więcej niż wojtyljanistów.
II. Wszedłem sobie dziś na stronę gówną GWna i zainteresował mię link zawarty w dziale Technologie: „Być jak ksiądz - zbuduj własną parafię i baw się”. Na początku myślałem, że powstało spolszczenie Priestville. Utwierdzał mię w tem obrazek umieszczony na początku tekstu.
Jednak lektura wywiadu wskazuje, że mamy do czynienia z projektem polskim. Niejaki Aleksander Podgórni wyjaśnia niemal wszystko: „Tematyka nieco kontrowersyjna chyba jest idealna dla mediów, spory ruch dostarczyły nam publikacje m.in. na stronie głównej gazeta.pl (co zabiło nam pierwszy serwer ;) ) czy też w gazecie Fakty i Mity.”
A także:
Staramy się nie obrażać uczuć religijnych, przynajmniej swoich uczuć religijnych. Tematyka została wybrana z premedytacją. Bo nie może być tak, że wszyscy obawiają się reakcji księży i nic nie robią, bo można obrazić uczucia religijne. Daleko nam w obrażaniu uczuć religijnych do ludzi z grupy Monty Python, którymi się inspirujemy ale nie mamy odwagi ani czelności się do nich porównywać. Niektóre sytuacje są bardzo przerysowane, inne wymyślone a jeszcze inne stereotypowe. Wszystko jednak okraszone jest humorem. Specyficznym humorem. To ma być przede wszystkim dobra zabawa, a nie jakaś wojna z klerem.
Wizyta na stronie plagiatorów wskazuje nam, jakie poczucie humoru reprezentują. Dostęp do tego humoru jest reglamentowany, by zapoznać się z koncepcją gry, musiałem się zarejestrować jako jej użytkownik. Jednak blog daje ogólne pojęcie o tej patologji i każdy może się z nią zapoznać. Jest nawet link do wspomnianego już wyżej artykułu z FiM.
PRAWDZIWA KREW
Szczerze wątpię, by ktokolwiek w polskiem posoborowiu chciał ruszyć cztery litery i wytoczyć proces wychowankom Grzegorza Piotrowskiego & co. Ponadto proces taki mógłby również rozreklamować grę, jak każda tego typu akcja. Zatem zgłosiłem sprawę do PriestVille i liczę, że będą oni zainteresowanie procesem o plagiat i naruszenie dóbr osobistych. Bowiem parafia.biz ewidentnie jedzie na pewnej popularności PriestVille i pozytywnej reputacji, jaką zdobyła już sobie ona w wirtualnej społeczności katolików.
P.S. Czy nigdzie poza Polską swołocze nie wpadły na pomysł tak wyszukanej „rozrywki” ?
Gra ma jakieś walory edukacyjne, bowiem każdy duchowny może i powinien pożywać energję na czytaniach liturgicznych, zapoznaje się z życiorysem świętym będącym patronem danego dnia a także z rozmaitemi obowiązkami, jakie w ciągu roku kościelnego są udziałem duchownych: szkolenie ministrantów, święcenie palm na Niedzielę Palmową, prowadzenie procesji Bożego Ciała, asystowanie przy sakramencie małżeństwa.
Priestville opisuje współczesny Kościół katolicki, zatem mamy też np. spotkania międzyreligijne z innowiercami. Jednak więcej jest w niej akcentów tradycjonalistycznych: można kupić sobie Mszał Jana XXIII czy manipularz i korzystać ze związanych z nimi bonusów w debatach, tudzież gdy będąc prałatem zapraszamy do koncelebry jednego z księży – emerytów, pojawia się komentarz, że kapłan wolałby odprawiać tradycyjną Mszę łacińską.
Patrząc po użytkownikach Priestville, jest tam sporo naszych ludzi. Pseudonimy: Marcel Lefebvre, Antonio de Castro Mayer oraz imiona papieży Piusów są często spotkane, zapewne jest nas więcej niż wojtyljanistów.
II. Wszedłem sobie dziś na stronę gówną GWna i zainteresował mię link zawarty w dziale Technologie: „Być jak ksiądz - zbuduj własną parafię i baw się”. Na początku myślałem, że powstało spolszczenie Priestville. Utwierdzał mię w tem obrazek umieszczony na początku tekstu.
Jednak lektura wywiadu wskazuje, że mamy do czynienia z projektem polskim. Niejaki Aleksander Podgórni wyjaśnia niemal wszystko: „Tematyka nieco kontrowersyjna chyba jest idealna dla mediów, spory ruch dostarczyły nam publikacje m.in. na stronie głównej gazeta.pl (co zabiło nam pierwszy serwer ;) ) czy też w gazecie Fakty i Mity.”
A także:
Staramy się nie obrażać uczuć religijnych, przynajmniej swoich uczuć religijnych. Tematyka została wybrana z premedytacją. Bo nie może być tak, że wszyscy obawiają się reakcji księży i nic nie robią, bo można obrazić uczucia religijne. Daleko nam w obrażaniu uczuć religijnych do ludzi z grupy Monty Python, którymi się inspirujemy ale nie mamy odwagi ani czelności się do nich porównywać. Niektóre sytuacje są bardzo przerysowane, inne wymyślone a jeszcze inne stereotypowe. Wszystko jednak okraszone jest humorem. Specyficznym humorem. To ma być przede wszystkim dobra zabawa, a nie jakaś wojna z klerem.
Wizyta na stronie plagiatorów wskazuje nam, jakie poczucie humoru reprezentują. Dostęp do tego humoru jest reglamentowany, by zapoznać się z koncepcją gry, musiałem się zarejestrować jako jej użytkownik. Jednak blog daje ogólne pojęcie o tej patologji i każdy może się z nią zapoznać. Jest nawet link do wspomnianego już wyżej artykułu z FiM.
PRAWDZIWA KREW
Być może relikwia komuś kojarzy się z serialem True Blood. Tym wszystkim, którym się z tym kojarzy, trzeba powiedzieć, że wampir mógłby się nią pożywić. Jednak to jedyne podobieństwo. A i tak by się nie najadł.
To prawdziwa krew papieża w probówce. Czasem słychać głosy: że to średniowiecze! Jak tak można? To podłe? Co na to etyka!? Etyka? Eee co? To jakiś internetowy patyk? To tradycja. A tradycja rzecz święta!
Ważne, że relikwia jest prawdziwa. Utoczyli papieżowi krew a ona jest cudowna. No musi być cudowna, bo inaczej by się w probówce nie znalazła. Proste? Proste! I ważne, że jest w twojej parafii. Może niedługo uda się zdobyć kawałek palca lub ucha? To będzie można sobie własnego papieża złożyć.
BONUSY:
* przyrost zdrowia: +1
* ilość wikarych +1
* Ministranci: atak +1
* Lektorzy: atak +40
* Organiści: atak +560
* Małe Dewotki: obrona +1
* Babcie Moherowe: obrona +45
* Gospodynie Proboszcza: obrona +880
UWAGA!
Relikwię można zakupić jedynie w najbliższy długi weekend. Jej sprzedaż rozpocznie się od nieokreślonej godziny w sobotę (30.04.2011) i potrwa do wtorku (03.05.2011) godzina 21:00 – lub do całkowitego wysprzedania 666 sztuk jakie znajdą się na rynku.
Szczerze wątpię, by ktokolwiek w polskiem posoborowiu chciał ruszyć cztery litery i wytoczyć proces wychowankom Grzegorza Piotrowskiego & co. Ponadto proces taki mógłby również rozreklamować grę, jak każda tego typu akcja. Zatem zgłosiłem sprawę do PriestVille i liczę, że będą oni zainteresowanie procesem o plagiat i naruszenie dóbr osobistych. Bowiem parafia.biz ewidentnie jedzie na pewnej popularności PriestVille i pozytywnej reputacji, jaką zdobyła już sobie ona w wirtualnej społeczności katolików.
P.S. Czy nigdzie poza Polską swołocze nie wpadły na pomysł tak wyszukanej „rozrywki” ?
Subskrybuj:
Posty (Atom)