poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Przesłanie do narodów Polski i Rosji - ofiara ekumenizmu i polityki

Odkładałem w czasie jak mogłem lekturę „Wspólnego przesłania do narodów Polski i Rosji” sygnowanego przez abp Józefa Michalika i Patriarchy Moskiewskiego Cyryla. Niestety, w końcu trafił on przed me oczy, bym po raz kolejny nie „rozczarował się pozytywnie” względem dzieła współtworzonego przez metropolitę przemyskiego.
Mówiło się, że dokument ten będzie wydarzeniem na miarę orędzia „przebaczamy i prosimy o przebaczenie” biskupów polskich skierowanego do biskupów niemieckich AD 1965. Nic takiego stać się nie mogło, choćby z uwagi na tryb tworzenia dokumentu. Tamten, w przededniu roku milenijnego Polski stworzyła elita naszego Kościoła, z Prymasem Stefanem kard. Wyszyńskim na czele. Celem orędzia było streszczenie 1000 lat stosunków polsko – niemieckich i ich ponowne otwarcie. Napisali je biskupi katolickiego narodu do katolickiej części narodu sąsiedniego, ale oprócz aspektu duchowego nie mniej istotny był też wymiar polityczny inicjatywy: firmował ją duchowy przywódca i największy autorytet moralny Narodu. Orędzie zawierało treści bardzo niewygodne dla komunistycznej władzy, stale przypominając o chrześcijańskości naszego narodu w świetle historji, ale wspierało też bieżącą politykę realną, tj. walkę o uznanie trwałego związania z Polską tzw. „ziem zachodnich”, administrowanych przez polskojęzycznych komunistów od 1945 r. Była to być może ostatnia inicjatywa godna, by nazwać ją dziełem Interrexa.

Opracowanie przesłania polsko - rosyjskiego zostało zainicjowane AD 2010 przez Rosjan, a pierwsze spotkanie w tej sprawie odbyło się w lutym wspomnianego roku. Celowo o tem wspominam, by podkreślić „przedsmoleński” charakter inicjatywy. Po dwu latach wspólnej pracy powstał dokument, który musi rozczarować i pozostawić niedosyt. Podstawowym problemem przesłania nie jest bowiem jego treść, lecz to, co nie znalazło się we wspólnem stanowisku sygnatarjuszów. Do ogółu problemów historycznych pomiędzy narodami polskim i rosyjskim odnoszą się słowa:
Tragiczne doświadczenia XX wieku dotknęły w większym lub mniejszym stopniu wszystkie kraje i narody Europy. Zostały nimi boleśnie doświadczone nasze kraje, narody i Kościoły. Naród polski i rosyjski łączy doświadczenie II wojny światowej i okres represji wywołanych przez reżimy totalitarne. Reżimy te, kierując się ideologią ateistyczną, walczyły z wszelkimi formami religijności i prowadziły szczególnie okrutną wojnę z chrześcijaństwem i naszymi Kościołami. Ofiarę poniosły miliony niewinnych ludzi, o czym przypominają niezliczone miejsca kaźni i mogiły znajdujące się na polskiej i rosyjskiej ziemi.
Oraz umieszczony nieco wcześniej fragment:
Po II wojnie światowej i bolesnych doświadczeniach ateizmu, który narzucono naszym narodom, wchodzimy dzisiaj na drogę duchowej i materialnej odnowy. Jeśli ma być ona trwała, musi przede wszystkim dokonać się odnowa człowieka, a przez człowieka odnowa relacji między Kościołami i narodami.
Całe przesłanie nie odnosi się do poszczególnych kluczowych wydarzeń w naszej wspólnej historji, takich jak np. Kłuszyn i zdobycie Moskwy, rozbiory, powstania. W całym tekście nie pada słowo „komunizm”, zastępowany eufemistycznie przez niedookreślony „reżim totalitarny” o ideologji ateistycznej. Dla nas jest to język Soboru Watykańskiego II, który mając rzekomo duszpasterski charakter uchylił się od wymienienia i potępienia największej zarazy duchowej swoich czasów. Dla Rosjan, a raczej Sowietów, jest to język, którym swobodnie można by się posługiwać na XX zjeździe sowieckiej kompartji w 1956 r., kiedy to towarzysz Chruszczow odciął się od stalinizmu.

Potępienie komunizmu w sygnowanym dokumencie było w szczególności w interesie strony rosyjskiej. To jej powinno zależeć na wskazaniu, że naród rosyjski doświadczył od komunistów jeszcze więcej niż naród polski. Zwykli obywatele ZSSR nie czerpali żadnych profitów z faktu, że mieszkali w przodującym w nowej rewolucji kraju – byli wyzyskiwani i wykorzystywani przez władzę po to, by inicjować burdy komunistyczne w Angoli i Mozambiku, by sponsorować kompartje w Europie Zachodniej, by utrzymywać reżym Fidelisa Castro na Kubie. Potępienie komunizmu to wreszcie byłby sposób, aby zdjąć ze strony rosyjskiej oczekiwania ciągłego kajania się za zbrodnie popełnione na Polakach.

Brak omawianego passusu jest bardzo znamienny. Nie chcę teoretyzować, jak bardzo dzisiejsze państwo rosyjskie „doradzało” Cerkwi przy tworzeniu przesłania. Ale z pewnością współgra to ze stanowiskiem Rosji z ostatnich kilkunastu lat, kiedy krajem tym rządzi Włodzimierz Putin. Szkoda, że Cerkiew prawosławna nie wywalczyła sobie autonomji w tym zakresie, ani że nie wskazano jej takiego „odcinka” do zagospodarowania. Sowiety niszczyły prawosławie u siebie i promowały je poza granicami (a wraz z tem flancowały swoją agenturę). Dzisiejszy patriarchat moskiewski tak mocno zintegrował się z obozem władzy państwowej, że trudno go od niej odróżnić. Piszę to wszystko jako rusofil, człowiek żywiący głęboki szacunek i sympatję do kultury i narodu rosyjskiego. Równocześnie pozostaję sowietofobem, uznając za Józefem Mackiewiczem Sowiety za antytezę, a nie kontynuację wcześniejszej Rosji.

Drugi podstawowy zarzut względem przesłania do narodów Polski i Rosji ma naturę teologiczną. Abp Michalik podpisał dokument, który stawia na równi polski Kościół, stanowiący część Kościoła katolickiego i schizmatycką cerkiew narodową. Nie ma tu nawet żadnego wezwania do jedności eklezjalnej, a co najwyżej do „pojednania i zbliżenia Kościołów”. W dokumencie wzywana jest Najświętsza Maryja Panna, czczona przez nasze narody. Ale „oczywiście” nie ma też żadnego odwołania do przesłania fatimskiego nawołującego od niemal 100 lat do nawrócenia Rosji i ignorowanego zarówno przez polski episkopat jak i patriarchat moskiewski.

Przy dwu wymienionych powyżej wadach przesłania znikomą już ma wartość potwierdzenie przez obie strony woli „umacniania tolerancji, a przede wszystkim obrony fundamentalnych swobód na czele z wolnością religijną”. W ciągu ostatniej dekady władze Rosji w praktyce wygnały z kraju dwu biskupów narodowości polskiej, Jana Mazura (diecezja irkucka, 2002 r.) i (obywatela Białej Rusi) Tadeusza Kondrusiewicza (metropolitę Moskwy do 2007 r.) i nie przypominam sobie, by patriarchat moskiewski udzielał im jakiegokolwiek wsparcia.

Na zakończenie wspomnę o pozytywach dokumentu. Zawiera on cenne wezwanie do współpracy w ewangelizacji oraz do wspólnej walki z patologjami współczesności:
Dzisiaj nasze narody stanęły wobec nowych wyzwań. Pod pretekstem zachowania zasady świeckości lub obrony wolności kwestionuje się podstawowe zasady moralne oparte na Dekalogu. Promuje się aborcję, eutanazję, związki osób jednej płci, które usiłuje się przedstawić jako jedną z form małżeństwa, propaguje się konsumpcjonistyczny styl życia, odrzuca się tradycyjne wartości i usuwa z przestrzeni publicznej symbole religijne.
Ale z tego tylko powodu trudno się zachwycać „Wspólnem przesłaniem do narodów Polski i Rosji”. Ochrona tradycyjnych norm moralnych to elementarny obowiązek każdej wspólnoty religijnej. Jakby biskupi zamilkli i na ten temat, kamienie musiałyby zacząć wołać!

Podsumowując, mamy przed sobą bardzo ułomny dokument, nijak nie odnoszący się do specyfiki relacyj polsko – rosyjskich. Gdyby abp Michalik podpisał go z przedstawicielami prawosławia rumuńskiego czy bułgarskiego, uznalibyśmy go za kolejne zwycięstwo biurokracji, tworzącej w zaciszu gabinetów nikomu nie potrzebną umowę. Ale ponieważ status patriarchatu moskiewskiego jest jednak znacznie wyższy, mówić tu można o kolejnem zwycięstwie prowokacji: Rosjanie (dawni ? Sowieci) wyszli ponownie na dobrych wujków wyciągających tym razem rękę (a nie łapę!) do Polski. A przy okazji dokonali polaryzacji pomiędzy polskimi katolikami. W szczególności pomiędzy twarzą projektu, abp Michalikiem a „pisowcami”, u których zaiste niewiele potrzeba do rozbudzenia fobij antyrosyjskich. Tym razem – mam nadzieję, że tego dowiodłem – niezupełnie nieuzasadnionych.

piątek, 3 sierpnia 2012

Hiena atakuje cmentarz

W mojej letniskowej miejscowości zawrzało. Miejscowy proboszcz poobklejał niemal pół cmentarza nalepkami o treści: „Miejsce nieopłacone przeznaczone do likwidacji. Prosimy o kontakt z kancelarią parafialną do końca 2012 r.”. Ci, którzy się skontaktują, słyszą, że wymagana jest opłata 600 zł za 20 lat dalszego istnienia grobu, ale można też płacić rokrocznie po 30 zł.


Proboszczowe nalepki grożą likwidacją grobów nieopłaconych. Stanowisko to jest sprzeczne z ustawą o cmentarzach i chowaniu zmarłych, której art. 7 stanowi:

1.Grób nie może być użyty do ponownego chowania przed upływem lat 20.
2.Po upływie lat 20 ponowne użycie grobu do chowania nie może nastąpić, jeżeli jakakolwiek osoba zgłosi zastrzeżenie przeciw temu i uiści opłatę, przewidzianą za pochowanie zwłok. Zastrzeżenie to ma skutek na dalszych lat 20 i może być odnowione.
3.Przepisy ust. 1 i 2 nie mają zastosowania do pochowania zwłok w grobach murowanych, przeznaczonych do pomieszczenia zwłok więcej niż jednej osoby.
4.Dozwolone są umowy, przedłużające termin, przed upływem którego nie wolno użyć grobu do ponownego pochowania.

Czyli: po 20 latach od pochówku można zlikwidować co najwyżej grób ziemny, ale nigdy – murowanego. Na cmentarzach warszawskich, na Powązkach i na Bródnie mówi się o wieczystem użytkowaniu grobów murowanych, które jest odnawiane co 99 lat. Proboszcz zdaje się o tem wiedzieć, bowiem w regulaminie cmentarza wprowadził zapis odnoszący się jedynie do możliwości likwidacji grobów ziemnych, nigdy murowanych. Ustęp 2 art. 7 jest bowiem neutralizowany przez ustęp 3 tego samego artykułu.

Grobami opiekuje się najstarsze pokolenie mieszkańców. Często na rodzinę przypada do dziesięciu grobów przodków, wliczając w to osoby z linij bocznych, siostry i braci babć i dziadków, którzy nie pozostawili po sobie potomstwa. Miejsca doczesnego spoczynku zmarłych są zadbane, bowiem w zeszłej dekadzie poprzedni proboszcz uporządkował i zlikwidował te groby ziemne, któremi nikt się nie opiekował. Cmentarz nie cierpi na problem braku miejsca na nowe nagrobki – jest go wystarczająco dużo na dającą się przewidzieć przyszłość okolicy. Warto też dodać, iż parafja nie boryka się z żadnemi istotnemi problemami finansowemi ani nie prowadzi aktualnie inwestycyj. Słowem – akcja ma wszelkie znamiona ordynarnego „skoku na kasę”: obklejono 300 grobów, nawet jeśli tylko za 50 wierni zapłacą, to da zysk 30 000 zł. A może być on większy, bowiem przeciętna osoba opiekująca się grobami nie zna prawa powszechnego ani swoich uprawnień, ma także (wciąż jeszcze …) jakieś zaufanie do ludzi Kościoła.

Ale długofalowe skutki akcji będą z pewnością opłakane. Ludzi oburza skok na kasę, który nie ma usprawiedliwienia sytuacją bieżącą parafji. To nie jest racjonalizacja zarządzania finansami lokalnego Kościoła, lecz akt jego arogancji. Pomysł ten z pewnością uderzy też w cześć i szacunek dla zmarłych. Wprawdzie nie wierzę, by proboszcz zniszczył jakikolwiek grób, który jest pod czyjąś stałą opieką, ale dostarczył on też znakomitego argumentu zwolennikom kremacji zwłok i dokładania urn do istniejących grobów, zamiast stawiania nowych pomników.

Ciekaw też jestem, jak pomysł przełoży się na liczbę osób chodzących co niedzielę do kościoła, na wysokość cotygodniowej tacy, tudzież ilość wypominków zgłoszonych w oktawie Wszystkich Świętych ….

Mimo wszystko mam nadzieję: że opisana tu hiena to wyjątek, a nie reguła we współczesnem polskiem posoborowiu …