poniedziałek, 16 maja 2011

Awantura z Grzegorzem Braunem

W weekend zawrzało w mediach polskojęzycznych. Aktywiści Gazety Wyborczej odkopali w serwisie youtube



film stanowiący relację ze spotkania ze znanym reżyserem Grzegorzem Braunem (m.in. cykl „Errata do biografii”, „Plusy dodatnie, plusy ujemne”, „Marsz wyzwolicieli”), jakie odbyło się w dniu 11 kwietnia br. na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Spotkanie miało na celu promocję filmu „Eugenika w imię postępu”, ale szczególne zainteresowanie wzbudził inny wątek poświęcony osobie abp. Józefa Życińskiego.

Grzegorz Braun znany jest ze swego negatywnego stosunku do zmarłego Metropolity Lubelskiego, zatem zagajenie tego tematu można uznać za swoiste zamachanie czerwoną płachtą przed bykiem szarżującym na corridzie. No i stało się! Demaskator Lecha Wałęsy w kilkuminutowej wypowiedzi użył m.in. takich sformułowań: "Józef Życiński, jako uczestnik życia publicznego w Polsce, było kłamcą i łajdakiem. Łajdactwem nazywam przyczynianie się do szerzenia zamętu wśród bliźnich i rodaków" czy: „Występy publiczne Józefa Życińskiego na łamach antypolskich, antykatolickich gazet, jak na przykład emitowana przez gwiazdę śmierci z ulicy Czerskiej w Warszawie Gazeta Wyborcza - przyczyniały się do szerzenia zamętu” albo: „Józef Życiński podający się za biskupa katolickiego …” oraz oskarżył zmarłego o współpracę ze służbami bezpieczeństwa PRL pod pseudonimem TW Filozof.


Trudno nazwać te słowa głęboko chrześcijańskiemi. Pan Braun popełnił błąd - nie kopie się leżących, zwłaszcza na cmentarzu. Ale co do meritum, ma rację. Niestety. Zmarły był arcyszkodnikiem. Trudno zanegować ten fakt, choćby i szanując jego wybitną inteligencję i wielowymiarowość. Abp Życiński był naszym najwybitniejszym przeciwnikiem w Polsce. Bo wiedział, o co jest gra. I nawet – zachowywał się, jakby był „za a nawet przeciw”.

Sprawa ta nieco przypomina niedawną „aferę negacjonistyczną” biskupa Ryszarda Williamsona, z tem, że zdecydowanie łatwiej byłoby bronić poglądy Brauna po oczyszczeniu ich z niepotrzebnego ładunku emocjonalnego. Nie mam tu najmniejszego zamiaru kwestjonowania istnienia komór gazowych w Auschwitz, lecz wskazuję jedynie na mechanizm medialny. Tymczasem niektórzy nadgorliwi interpretatorzy wypowiedzi Brauna wręcz sugerują, jakoby nie uznawał on ważności święceń biskupich Życińskiego. Nic z tych rzeczy – zwrot „podający się za biskupa katolickiego” daje nam następujące odniesienie: gdyby Józef Życiński był biskupem katolickim, to postępowałby mniej lub więcej tak jak biskupi katoliccy. Przykłady weźmy od kanonizowanych świętych i błogosławionych: abp Józef Pelczar, abp Zygmunt Szczęsny Feliński, abp Antoni Nowowiejski. Czy zachowania śp. abpa Życińskiego choć ocierały się o te przykłady ?

Ale nie to jest najważniejsze w affaire Braun. Jak myślą Państwo, czemu ona wybuchła ? Przecież samego p. Brauna można było zdyskredytować po lutowych wypowiedziach nt. „układu wrocławskiego”. A przecież je przemilczano. Czy możliwe jest, że dopiero w miesiąc po lubelskim wykładzie stażyści Aborczej obejrzeli sobie filmik na youtubie i spisali swe wrażenia ? Nie mogę wykluczyć takiego rozwiązania, ale gdyby tak było, świadczyłoby to bardzo źle zarówno o aktywie GW jak i o organizatorach spotkania, którzy powinni przejrzeć materjał wrzucany do Internetu i go po prostu … ocenzurować, dla dobra swego i swoich przyjaciół politycznych. Nie wydaje mi się również, by michnikowcy chcieli zareklamować nowy film p. Brauna „Eugenikę”. Nie ma też sensu twierdzenie, że ktoś miał życzenie zniszczenia niezbyt przecież ważnego koła myśli politycznej na uniwersytecie. Zatem o co toczyła się ta gra ? Jedyne trofeum, jakie przychodzi na myśl, to wakujący od śmierci Życińskiego stolec metropolity lubelskiego i Kanclerza KULu. Nie wykluczałbym, że środowiska „katolicyzmu otwartego” chcą poprzez tę sprawę wywołać nacisk na Stolicę Apostolską, sugerując, że następcą Życińskiego powinien zostać człowiek silnej ręki szanujący spuściznę po zmarłym. Czyli: ich człowiek.

Podsummowując: trudno jest bronić Pana Grzegorza Brauna, albowiem ostrością i nieostrożnością swej wypowiedzi zrobił on niedźwiedzią przysługę swoim przyjaciołom politycznym. O ile „afera negacjonistyczna” przez swój ogólnoświatowy wymiar, mogła w istotny sposób przyczynić się do widocznej zmiany kursu w lewo przez Ojca Świętego Benedykta XVI, to affaire Braun może mieć jakieś skutki lokalne. Natomiast pragnę z całą mocą potępić objawiające się tu i ówdzie prawicowe listki figowe, które przy okazji tej awantury wchodzą pod skrzydła organu Adama Michnika. Rekrutacje na Czerskiej trwają – po Hallu, Wierzbickim, Michalskim kolejni pragną awansować do miana „ludzi rozumnych”. Ale nic nie ma za darmo. Nasze saloniki i salony są zbiorami rozłącznemi.

5 komentarzy:

  1. Stary Niedźwiedź17 maja 2011 22:10

    Czcigodny Krusejderze
    Jeśli sami zaczniemy się cenzurować to koniec jest łatwy do przewidzenia. Użyteczni idioci czyli "sralonowcy" z Czerskiej zabiją w Polakach resztki jakichś wartości wyższych, A mułłowie zacierają rączki i czekają na swoje.
    W każdej dużej zbiorowości mogą się trafić łajdacy. Ale u nas po ujawnieniu swojej przeszłości biskup Jagucki był skończony. A TW Filozof był sobie arcybiskupem lubelskim, TW Grey o mały włos nie został warszawskim zaś TW Capino został nawet prymasem.
    Swego czasu Konferencja Episkopatu Polski nałgała w żywe oczy Benedyktowi XVI że lustracja w polskim KRK się zakończyła. Jak można zakończyć coś czego się nawet nie zaczęło?
    Współczuję bez cienia hipokryzji czy szyderstwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Artykuł Krusejdora jest obłudny i przewrotny. Czytamy bowiem,że słowa Grzegorza Brauna"trudno nazwać [..] głęboko chrześcijańskiemi". W czym ta niechrześcijańskość - w odważnym i jednoznacznym mówieniu prawdy? A cóż ma do tego to, że ciało adresata już na cmentarzu, a dusza w ręku Boga. Czy wtedy prawda historyczna przestaje mieć znaczenie? Tak wynikałoby ze słów, że "nie kopie się leżących, zwłaszcza na cmentarzu." Uważem, że prawda nie kopie, a jej wypowiadanie jest obowiązkiem chrześcijanina. Natomast w myśl logiki Krusejdera, o żadnej paskudnej postaci historycznej nie należałoby źle mówić. No to milczmy o Judaszu i tych, którzy po nim nastąpili. Krusejder zdaje się mieszać uprawnioną opinię i ocenę faktów doczesnych, z przynależnym tylko Bogu osądem ostatecznym.
    Ponad to, twierdzenie, "że środowiska „katolicyzmu otwartego” chcą poprzez tę sprawę wywołać nacisk na Stolicę Apostolską, sugerując, że następcą Życińskiego powinien zostać człowiek silnej ręki szanujący spuściznę po zmarłym", jest karkołomną spekulacją autora, bowiem nie takie mechanizmy decydują o nominacjach biskupich, o czym powinien on wiedzieć, jeśli zabiera głos w temacie.
    Zarówno wobec ataków GW i innej agentury, a z drugiej strony wobec krytyki wypowiadanej przez część t.zw. prawicy, chrześcijanie rozumujący prostolinijną zasadą tak, tak - nie, nie, powinni wyrazić solidarność z Grzegorzem Braunem, co niniejszym czynię.

    OdpowiedzUsuń
  3. - nie ma co dodawać, ani ujmowac...słowa prawdy podobają się Bogu...a ludziom...?

    OdpowiedzUsuń
  4. Prawda zawsze sie przebije... W obecnym zakłamanym świecie Pan Grzegorz przebija mury zakłamania i ryzykuje swoim życiem. Szacun! Budujmy świat na drodze prawdy!

    OdpowiedzUsuń
  5. -to jest tak,każdy chce coś uszczknąć a zwłaszcza na kłamstwie lub zakłamaniu/co zresztą wylewa się głównym nurtem/.Ugrywali rezyserzy,aktorzyny,pisarzyny,artyści wszelkiej maści,..wszelkiej maści ludek polski...więc co się dziwić jednemu drugiemu trzeciemu ...dziesiątemu w purpurach..Rączusia rączusie myje jak mawiał G.Braun i ...no nie bardzo widać tych "i"...chyba że PO,Sld ,Psl....im można wierzyć...o b ł u d a !..

    OdpowiedzUsuń