czwartek, 5 stycznia 2012

Polska bieda

O ile pięćdziesięciolecie Soboru Watykańskiego II wywołało na świecie ciekawą debatę, z której najgłośniejsze jak dotąd były opinje x. Ferdynanda Ocariza i x. Brunona Gherardiniego , to w Polsce wciąż (tradycyjnie?) dzieje się niewiele. Z braku partnerów do dialogu, stanowisko swe narzucają luminarze Tygodnika Powszechnego, pisząc peany ku czci Vaticanum II Równocześnie pokazują, co sądzą o „hermeneutyce ciągłości”. Znany nam już prof. Józef Michalski pisze 20 grudnia 2011:


Czy zasygnalizowane zmiany, jakie dokonały się na Soborze Watykańskim II, mieszczą się w granicach zakładanych przez „hermeneutykę odnowy w ciągłości”, czyli znaczą przełom jedynie „słaby”? Wydaje się, że zmiany te rozsadzają owe granice i je przekraczają. Soborowe novum o kolegialności biskupów, wolności religijnej, ekumenizmie, innych religiach czy judaizmie chyba nie dotyczy tylko sposobów wyrażenia doktryny. Zmiany są bardziej zasadnicze.

Mając to na względzie, podsummowuje on swoje wywody

Alternatywa: „hermeneutyka odnowy w ciągłości” albo „hermeneutyka zerwania” – nie wyczerpuje wszystkich możliwości w „ważeniu” przełomu Soboru Watykańskiego II. A może warto pójść w tym względzie drogą wyznaczoną przez Ormonda Rusha, teologa z Australii, w książce „Still Interpreting Vatican II”? Autor chce uniknąć absolutyzowania, czy to „ciągłości”, czy „braku ciągłości”. Rozróżnia między „makrozerwaniem”, czyli rozbratem z wielką tradycją Kościoła, a „mikrozerwaniem”, gdzie ujawnia się autentyczna nowość i brak ciągłości z niektórymi aspektami tradycji w znaczeniu szerszym. Na soborze miałoby dojść do mikro-, a nie makrozerwania.

pozostając zapewne w przekonaniu, że jego stanowisko podzieliłby także Papież Benedykt XVI, gdyby tylko zrozumiał swój błąd.

Nie lepiej prezentują się autorzy postrzegani jako tradycjonaliści katoliccy. X. Wojciech Grygiel zareagował dość kuriozalnie na notatkę z 20 XII 2011 pt. Obłudnik Powszechny o lefebrystach, cz. I – x. Grygiel FSSP pisząc m.in.:

Mało kto mnie zrozumiał. Większość drobiazgowej egzegezy szła w kierunku doszukania się argumentów przeciwko posoborowiu, doczekałem się również przydomku „młot na posoborowie”. Nic bardziej mylącego, dlatego polecam lekturę całości, dostępną już na portalu TP. Zainteresowanych proszę o przeczytanie od początku do końca i zweryfikowanie błędnych interpretacji. Tego tekstu nie trzeba interpretować, tylko przyjąć jego przesłanie takim, jakim jest.

Hmmm … Nikt przy zdrowych zmysłach, a przynajmniej trzeźwy, nie sugerowałby, że x. Grygiel jest młotem na posoborowie (nawet pluszowym). Jedną jego wypowiedź zawartą w wywiadzie dla TP uznałem za słuszną, a dotyczy ona rozbieżnych filozofij prezentowanych przez piusowców i posoborowców. Reszta notatki stanowi dopełnienie do tej myśli, nie wypowiedziane niestety przez x. Grygiela. Natomiast to, co mówi, jest z pewnością warte uwagi:

Problem nie tkwi wcale w doborze argumentów do dyskusji o wolności religijnej i innych spornych tematach: to są kwestie wtórne. Leży on znacznie głębiej – na poziomie myślenia o rzeczywistości. Teologia zawsze posługuje się jakimś narzędziem, czyli jakąś filozofią. Lefebryści polegają wyłącznie na myślowym systemie św. Tomasza z Akwinu, który uważają za kanonizowaną filozofię Kościoła, a która rzeczywistość wyjaśnia na zasadzie hierarchii. Wszystko jest w niej uporządkowane hierarchicznie od Pana Boga po najmniejszy kamień. W tym trybie myślenia najważniejszy jest autorytet, wyraźnie też widać, gdzie leży jedyna prawda. Tymczasem w XX w. większość teologów odeszła od tomizmu i zaczęła stosować filozofię dialogu, fenomenologię, egzystencjalizm. Tak zbudowana teologia stawia na dialog, zbliżenie, i z niego wyprowadza formę porozumienia z innymi, licząc na pojednanie w prawdzie. Wizja świata powstaje w oparciu o relację horyzontalną, czyli człowiek–człowiek.

To wręcz spotkanie dwóch odrębnych światów. Nie negując bezwzględnie tomizmu, teologowie rzymscy [tzn.: posoborowi – Krusejder] posługują się językiem poszerzonym o nowe systemy filozoficzne, w którym kwestia rozsądnie pojętego ekumenizmu i dialogu jest naturalną metodą budowania relacji i rozumienia świata. W systemie hierarchicznym te zagadnienia wywołują sprzeczności. Sposób myślenia lefebrystów nie pozwala im uwzględnić i zrozumieć rozstrzygnięć, które przyniósł Sobór.

Jakoś nie przypominam sobie, by którykolwiek z „dogmatycznych” lub „niedogmatycznych” tekstów V2 zalecał odejście od tomizmu, zwłaszcza na rzecz pseudohumanistycznych przesądów wymienianych przez x. Grygiela. Nie są one „gorszą filozofją” tylko dlatego, że nie są tomizmem, ale dlatego, że zazwyczaj nie mają nic wspólnego z jakąkolwiek filozofją realistyczną. Nazywanie teologjami systemów, które z założenia nie chcą się zajmować głównie Bogiem ma sens o tyle, o ile kynologiem można nazywać kogoś, kto zamierza poświęcić się hodowli kotów rasowych.

Rozczarował mnie również głos Pawła Milcarka


Nie oczekuję od niego, by np. przyjął punkt widzenia takiego prostego bloggera jak ja, który może sobie pozwolić na promowanie swoistej „hermeneutyki zerwania”, bo taką przyjął konwencję. Ale byłbym wdzięczny Milcarkowi, gdyby nie poprzestał na słowach:

widzący trudności teologowie i biskupi powinni przyłożyć rękę do tego, aby te trudne miejsca zyskały poprawki, jednak bez wylewania dziecka z kąpielą

lecz odniósł się do poszczególnych zidentyfikowanych bomb zegarowych Soboru Watykańskiego II i je rozbroił. Zadanie takie nadał sobie Instytut Dobrego Pasterza, ale przecież inni katolicy również mogą działać na rzecz prawidłowej interpretacji Soboru Watykańskiego, zgodnie z życzeniem wyrażonem przez Jego Świątobliwość Benedykta XVI w przemówieniu do Kurji Rzymskiej wygłoszonem w dniu 22 grudnia 2005 r. Byłoby to znacznie cenniejsze niż skrytykowanie jakiegoś lefebrysty, do czego w dzisiejszej rzeczywistości kościelnej za wiele odwagi nie potrzeba.

Im więcej lat mija od Soboru Watykańskiego II, tem głośniejsze są głosy przeciwne jego wieloletniej interpretacji. Dopóki nie zamkniemy jego problematyki, dopóty nie będziemy w stanie stawić czoła problemom współczesności. Przypatrując się debatom teologicznem widzimy, że o ile teologowie tradycjonalistyczni (np. z FSSPX) doskonale sobie radzą z błędami (po)soborowemi, to nie są przygotowani do transformacji katolicyzmu na potrzeby XXI wieku na podobieństwo wytworzenia innowacyjnych i skutecznych modeli działania np. przez Piusa IX, kontrreformację kierowaną przez jezuitów czy reformy średniowiecza z wielkimi zakonami dominikanów i franciszkanów na czele. Model posoborowy Kościoła okazał się z punktów widzenia ilościowego i jakościowego skrajnie szkodliwy, ale zapewne przez wielu ludzi jest akceptowany, gdyż nie widzą dla niego żadnej alternatywy. Tymczasem jest on wytworem i pochodną tych samych czasów (Rewolty uniwersyteckiej 1968 r.), co bankrutujące dziś dosłownie państwa opiekuńcze. Kościół Posoborowy pragnął dopasować się do tamtej rzeczywistości i wieść w niej spokojny żywot. Plan się nie udał, bo zawiódł (?) czynnik ludzki, o naturze skażonej grzechem pierworodnym. Nie wiemy, jak może wyglądać świat za lat 10, dokąd przeniosą się centra władzy, finansów, kultury i religiij. Należy rozważać całą paletę możliwych rozwiązań, od libertarjańskich (na które chyba jeszcze za wcześnie) po całkiem prawdopodobny nawrót totalitaryzmów. Możemy założyć, że jeśli dziś Kościół mocno niedomaga, to nic nie wskazuje, by mógł szybko otrząsnąć się z inercji i zareagować na aktualne problemy duszpasterskie.

13 komentarzy:

  1. Szanowny Panie!

    Poruszył Pan ciekawe zagadnienia. Pozwalam sobie na kilka poniższych uwag, o których lekturę proszę:

    Właśnie znalazłem przykład czegoś, co może wskazywać na ciekawe współczene kontytnuacje myślenia posoborowego.

    Mam na myśli komunikat Kurii Archidiecezjalnej w Lublinie o tak zwanym tygodniu ekumenicznym:
    http://diecezja.lublin.pl/news,575
    Szczególną uwagę proszę zwrócić na:
    1. Zapowiadanie w kościołach katolickich Mszy świętych, a w gmachach innych wyznań nabożeństw ekumenicznych.
    2. Listę organizatorów.

    Ad. 1.:
    Z jakiego powodu u prawosławnych ma być nabożeństwo ekumeniczne, a nie Msza Święta? Przecież mają sukcesję apostolską i ważne Sakramenty Święte. Czy chodzi o grę słów, czy o przejaw tak wielkiego cenienia Sakramentów Świętych, że się unika ich sprawowania w obecności ludzi innych wyznań.
    Ad. 2.:
    Trudno jest wyjaśnić, z kim dialog ekumeniczny może prowadzić Miasto Lublin lub Teatr NN. Może ktoś wie - mi wiedzy na ten temat brak. Odnosiłem wrażenie, że miasto ton struktura samorządowa, a nie wyznaniowa. Niedawno był u nas po kolędzie ksiądz - wychodzi na to, że jesteśmy z tego samego wyznania o nazwie: "Miasto Lublin". Ciekawe, kiedy Prezydent Lublina zacznie kolędować i po jakich świętach?

    Z poważaniem,

    OdpowiedzUsuń
  2. "nie sugerowałby, że x. Grygiel jest młotem na posoborowie (nawet pluszowym)"

    To raczej wszyscy wiedzą, tylko nie x. Grygiel. Księdzu bardzo brakuje dystansu do samego siebie. Często jego wypowiedzi brzmią, jak u egocentrycznej nastolatki. Z tej przyczyny jego blog jest kopalnią wiedzy o nim samym w pierwszej kolejności. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szanowny Panie,
    widzę, że działalność miasta Lublina oraz miejscowej kurji jest niezgodna z zasadami Dignitatis Humanae. Co za karygodny tryumfalizm !! Może należałoby im przypomnieć, co zalecał Sobór Watykański II ?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. W języku polskim używa się skrótu ks.,
    a nie x.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam serdecznie.
    Do pana Japolan.
    Od kiedy to prawosławni oraz inne "wyznania chrześcijańskie" mają sukcesję apostolską i ważne Sakramenty Święte? W świetle Tradycji katolickiej (i tak wierzyli nasi ojcowie) jedyną prawdziwą wiarą jest wiara katolicka (..wierzę w jeden, powszechny i apostolski kościół...). Ekumenizm jest grzechem przeciwko miłości (bo nie dążymy do nawrócenia odszczepieńców i przez to ich nie kochamy jak siebie samego). Ekumenizm jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu (bo uznajemy fałszywego ducha). Udział w "nabożeństwach ekumenicznych" dla wierzącego katolika jest grzechem ciężkim (z którego nie można nawet się wyspowiadać, bo nie ma przed kim).
    Pozdrawiam.
    Catolicus

    OdpowiedzUsuń
  6. "lecz odniósł się do poszczególnych zidentyfikowanych bomb zegarowych Soboru Watykańskiego II i je rozbroił".

    Chłopcu Pan każe bomby rozbrajać?! Z tego wynika, że sam Pan chłopiec. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. @Catholicus - prawosławni czy starokatolicy mają sukcesję apostolską, a więc ważnie wyświęconych kapłanów i 7 sakramentów. Ale ponieważ są poza Kościołem, to sprawują je niegodnie.

    Był już komentarz w tej sprawie, ale gburowaty, więc skasowałem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Szanowny Krusejderze. Św. Ireneusz (†202), biskup Lyonu, stwierdza w swoim dziele Przeciw herezjom: „potrafimy wymienić biskupów, których w rozmaitych Kościołach mianowali jeszcze sami apostołowie”. Skoro więc prawosławni odłączyli się (schizma wschodnia), zerwali tym samym łączność z korzeniem. Zerwali też z następcami tego, którego sam Pan Jezus naznaczył na Głowę Kościoła. Stąd też sukcesja apostolska oznacza przede wszystkim „ciągłość w przekazywaniu władzy, jaką Kościół otrzymał od Jezusa Chrystusa”, co z kolei „stanowi gwarancję apostolskości Kościoła zarówno w sprawach doktrynalnych, jak i w całym życiu, strzegąc jego tożsamości w rzeczach istotnych z Kościołem Chrystusa.
    Chrystus założył jeden tylko Kościół, przez który chce prowadzić ludzi do zbawienia, a tym Kościołem jest rzymsko-katolicki. I właśnie dlatego, że ma on świadomość swego Boskiego posłannictwa i wie, że żadne inne wyznanie chrześcijańskie tego posłannictwa nie posiada, musi się uważać za jedynie uświęcający a wszelkim sektom tego odmawiać. W Anglii długi czas broniono teorii o trzech równouprawnionych gałęziach jednego prawdziwego Kościoła. Jeden prawdziwy Kościół, mówiono, ukształtował się na trojaki sposób: jako orientalny (prawosławny), rzymski i anglikański, a wszystkie te trzy społeczności są równouprawnione, jakby trzy siostry. Również i w Niemczech mówiono o ewangelickim i katolickim Kościele, jako o „kościołach bratnich”. Ale nie masz kościołów równouprawnionych i bratnich. Chrystus założył jeden tylko Kościół, i ufundował go na skale Piotrowej. Wszelkie społeczności religijne, które nie stoją na skale, nie należą do prawdziwego Kościoła. Oderwane od ośrodka jedności, błąkają się po manowcach."

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Szanowny Panie Catholicus!

    Akcentowałem sukcesję sakramentalną, a nie w zakresie jurysdykcji. Gdyby prawosławie było pozbawione sukcesji sakramentalnej, to unie (różnie, nie tylko zawarta w Brześciu) skutkowałyby masowymi święceniami popów oraz władyków. Kościół Katolicki przyjmował duchownych już wyświęconych. Jedynie wątpliwości w indywidualnych przypadkach mogły skutkować udzielaniem święceń w Kościele Katolickim (niekiedy święceń sub conditione).

    Starałem się zwrócić uwagę na coś innego, niż poruszone przez Pana zagadnienia, których zaakcentowanie jest cenne.

    Z poważaniem,

    OdpowiedzUsuń
  11. Szanowny Catolicusie, pełna zgoda z Pańską wizją Kościoła, z tą wszakże poprawką, że wschodnie obrządki pozostające w unji ze Stolicą Świętą nie są w niczem gorsze od rzymskokatolickiego.

    Natomiast co do sukcesji apostolskiej - Kościół przyjmuje łacińską wykładnię, iż chodzi tu o ważność sakramentu święceń jako stanowiącego źródło dla ważności kilku innych sakramentów. To prawosławni twierdzą, że ważność sakramentu jest powiązana z jurysdykcją i odmawiają jej swoim "schizmatykom"

    OdpowiedzUsuń
  12. Zgadzam się z powyższym.
    Chylę czoła przed wiedzą i znajomością zagadnień, której ja nie posiadam. Tematyka tutaj poruszana zmusza nie tylko do myślenia, ale też do sięgnięcia głębszych pokładów apologetyki.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zachęcam Pana do częstszego brania udziału w dyskusjach, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń